Zwierciadło Merlina.pdf

(962 KB) Pobierz
Norton Andre - Zwierciadêo Merl
Andre Norton
Zwierciadło Merlina
Tytuł oryginału Merlin's Minor
Tłumaczyła Dorota Dziewońska
I
Z czeluści jaskini wciąŜ wydobywał
się sygnał. Był jednak coraz
słabszy. Z kaŜdym planetarnym
rokiem słabła jego siła, choć
twórcom mechanizmu udało się
uczynić sygnał wiecznym. Wierzyli
oni, Ŝe przewidzieli kaŜdą
ewentualność. I faktycznie
przewidzieli wszystko, z wyjątkiem
słabości własnego systemu oraz
natury świata, z którego sygnał
dobiegał. Czas upływał, a nadajnik
wciąŜ wykonywał swoje zadanie.
Poza jaskinią zmieniały się
pokolenia, ginęły narody i
powstawały nowe. Cała wiedza
twórców sygnalizatora z upływem
wieków odeszła w zapomnienie, a
działanie samej natury dokładnie
zatarło ślady jej istnienia. Morza
zalały lądy, potem cofnęły się,
 
unosząc wraz z siłą fal całe
państwa i miasta. Góry wyrosły
tak, Ŝe nędzne resztki, niegdyś
wspaniałych, portów zniknęły na
wielkich wysokościach. Zielone
pola obróciły się w pustynie.
KsięŜyc spadł z nieba, ustępując
miejsca innemu.
A sygnalizator wciąŜ działał i
przyzywał tych, którzy dawno
odeszli, pozostawiając po sobie
tylko legendy - tajemnicze,
zniekształcone upływem czasu
opowieści. Teraz nastał kolejny
okres chaotycznego błądzenia ludzi
w ciemnościach. Imperium rozpadło
się pod cięŜarem własnych wad i
starości. Barbarzyńcy rzucili się
na ten łup jak sępy. Ogień i
miecz, śmierć i śmierć za Ŝycia w
kajdanach niewolnictwa - oto co
pustoszyło ziemię. A nadajnik
wciąŜ wzywał...
Jego dźwięk był coraz mniej
słyszalny. Od czasu do czasu
sygnał słabł, zupełnie jak
wzywający pomocy człowiek w
śmiertelnym niebezpieczeństwie,
który chwilami musi zaczerpnąć
tchu.
 
Wreszcie ten wątły sygnał został
odebrany daleko w przestrzeni.
Dziwna metalowa strzała
zareagowała na impuls i nagle
uaktywniły się mechanizmy, które
milczały przez wieki. Strzała
zmieniła kurs, uŜywając wiązki
sygnałów jako drogowskazu.
Na pokładzie statku nie było Ŝywej
duszy. Został on zbudowany w
desperackim geście nadziei istot
bliskich zagłady, które pragnęły
zachować wszystko, co uwaŜały za
cenne, waŜniejsze od własnego
Ŝycia. Wysłały one w przestrzeń
sześć takich strzał Ŝycia. Jedynym
ich pragnieniem było, by co
najmniej jedna z nich odnalazła
cel, o którym wiedzieli, Ŝe gdzieś
istnieje. Zaraz potem zginęli
napadnięci podstępnie przez
wrogów.
Kolejne wiązki sygnałów bezbłędnie
naprowadzały strzałę na właściwy
kurs, gdy pędziła w kierunku
Ziemi. Ów przedziwny pojazd był
owocem tysięcy lat eksperymentów,
najwyŜszym osiągnięciem rasy,
która niegdyś pokonywała gwiezdne
szlaki ze swobodą człowieka
 
spacerującego znajomymi ścieŜkami
po ziemi. Powołana tylko do
jednego celu, teraz miała wkroczyć
do akcji, do której została
zaprogramowana.
Strzała łagodnie wpłynęła na
orbitę wokół planety i rozpoczęła
przygotowania do lądowania,
odpowiadając na sygnał nadajnika.
Gdy błyszcząca smuga przeszywała
niebo, ludzie śledzili jej drogę w
prymitywnym osłupieniu. Wiedza,
którą niegdyś posiadali, dawno
temu została pogrzebana w mitach.
Niektórzy kryli się w namiotach ze
skóry, gdy ich szamani przy wtórze
bębnów wydawali z siebie gardłowe
dźwięki rytualnych pieśni. Inni
gapili się szeroko otwartymi
oczyma, rozprawiając o spadających
gwiazdach, które miały być znakami
złych lub dobrych mocy. Strzała
zbliŜyła się do góry, w której
ukryta była jaskinia z
nadajnikiem, i rozpadła się na
części.
Łupina, która przeniosła cenny
ładunek przez przestrzeń, rozwarła
się i wydostały się z niej drobne
cząstki. Nie zanurzyły się w
 
morzu, które szybko przesuwało się
w dole, lecz samoistnie
wystrzeliły ogniem, kierując się w
stronę góry.
Zawisły na chwilę w powietrzu, po
czym delikatnie osunęły się na
ziemię. Jeśli nawet ktoś na tej
wysokości obserwował lądowanie,
nigdy o tym nie wspomniał. Ochronę
owych dziwnych cząstek stanowiło
bowiem pole zniekształcające
obraz. Konstruktorzy podjęli
środki ostroŜności przed
wszystkim, co tylko mogli
przewidzieć.
Będąc juŜ na ziemi, te dziwaczne
obiekty wytworzyły własne odnóŜa i
zaczęły pełzać, instynktownie
dąŜąc do połączenia się z gasnącą
siłą nadajnika. Kierowały się ku
jaskini. W kilku miejscach trzeba
było powiększyć przejście, ale i
to zostało równieŜ przewidziane.
Po dłuŜszej chwili wszystkie
elementy były juŜ ukryte w
głębinach jaskini i przystąpiły do
pracy. Kilka z nich wydrąŜyło
sobie miejsca w skale i zapuściło
tam bardzo mocne korzenie z kabli.
Inne wrosły w powierzchnię groty i
 
Zgłoś jeśli naruszono regulamin