Byron George - KAIN.doc

(305 KB) Pobierz

Byron George

KAIN

Misterium

 

Tłum. Jan Kasprowicz, Józef Paszkowski

 

OSOBY:

 

ADAM

KAIN

ABEL

ANIOŁ PAŃSKI

LUCYPER

EWA

ADA

SELLA

             

               

 

 

  

 

             

             

 

AKT PIERWSZY

 

Scena pierwsza

Okolica zewnątrz Raju. Czas: wschód słońca. ADAM, EWA, KAIN, ABEL, ADA, SELLA przynosząc ofiarę.

 

ADAM

Boże! Wszechmocny! Nieskończony! Wieczny!

Coś jednym słowem stworzył  światło w mroku,

Ponad wodami — chwała tobie, chwała!

Chwała przez powrót tego światła! Chwała!

 

EWA

Ty, coś wywołał jasne dnie i ranki,

Złączone dotąd, oddzielił od nocy,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Falę od fali i cząstkę stworzenia

Niebem nazwałeś   chwała tobie! Chwała!

 

ABEL

Boże! Ty, któryś rozdzielił  żywioły

Na morze, ziemię, powietrze i ogień,

A z dniem i z nocą, i z światami, świecąc

Lub zacieniając, stworzyłeś jestestwa

Ku ich weselu, twej czci  chwała tobie!

 

ADA

Boże! Przedwieczny! Ty Ojcze wszechrzeczy!

Coś stworzył lepsze, piękniejsze jestestwa,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Droższe i milsze nad wszystko krom ciebie,

Pozwól się. kochać z nimi! Chwała Tobie!

 

SELLA

Boże! co kochasz, stwarzasz, błogosławisz,

Jednak wężowi pozwoliłeś wpełznąć,

Aby wypędził ojca mego z raju,

Chroń nas w przyszłości. Chwała tobie! Chwała!

 

ADAM

Mój pierworodny, Kainie, ty milczysz?

 

KAIN

Cóż bym miał mówić?

 

ADAM

Modlić się.

 

KAIN

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Was dosyć.

 

ADAM

Myśmy się szczerze modlili.

 

KAIN

I głośno!

Jam słyszał.

 

ADAM

I Bóg, mam nadzieję.

 

ABEL

Amen!

 

ADAM

A ty, mój starszy synu, milczysz ciągle?

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

KAIN

Najlepiej czynię, gdy milczę!

 

ADAM

Dlaczego?

 

KAIN

Bo nie mam o co prosić.

 

ADAM

Nie masz za co

Dziękować?

 

KAIN

Za nic!

 

ADAM

Wszak żyjesz?

 

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

KAIN

Wszak umrę!

 

EWA

Ach! zakazany owoc już zaczyna

Dojrzewać.

 

ADAM

I my znowu go kosztujem.

Boże! Po cóżeś stworzył drzewo wiedzy?

 

KAIN

Trzeba wam było zerwać z drzewa życia!

Bylibyście mu równi!

 

ADAM

O mój synu!

Bluźniercze twoje słowa jako węża!

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Kain

Wąż prawdę mówił: było drzewo wiedzy

I drzewo życia. Wszak wiedza jest dobra

I życie dobre. Przecz złymi oboje?

 

Ewa

Grzeszny twój język, mój synu, jak mój był

Przed twym porodem; nie odnawiaj mojej

Niedoli twoją. Ciężko pokutuję.

O dziecię moje, niechaj cię nie widzę

W tych samych sidłach za granicą raju,

Które tam twoich zwikłały rodziców.

Bądź z tego kontent, co jest. O, gdybyśmy

My dawniej byli — byłbyś ty dziś kontent!

 

A dam

Skończone modły, idźmy teraz każde

Do swojej pracy — nie jest ona trudną,

Lecz jest konieczną. Ziemia młoda, świeża,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Darzy owocem za małe staranie.

 

EWA

Mój synu, patrzaj, jak ojciec spokojny.

Bądź takim jak on.

 

Adam i Ewa odchodzą.

 

SELLA

Będzieszże, mój bracie?

 

ABEL

Chceszże zachować tę postać ponurą,

Która nie wiedzie do niczego, jedno

Obraża Boga?

 

ADA

O Kainie drogi,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Czyliż i na mnie się gniewasz?

 

KAIN

Nie, Ado!

Rad bym cokolwiek pozostać samotny.

Ablu! me serce chore, lecz to minie.

Idź naprzód, bracie, pośpieszę niebawem;

Wy także, siostry, nie bawcie w tym miejscu;

Niech nic nie plami waszych lubych myśli.

Wkrótce za wami pośpieszę.

 

ADA

Inaczej,

Przyjdę po ciebie.

 

ABEL

Niechaj pokój boski

Spłynie w twe serce, mój bracie!

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

 

Abel, Sella i Ada odchodzą.

 

KAIN sam

To zowią

Życiem! Trudzić się! I jaż mam się trudzić?

Za to, że ojciec pozbył się Edenu?

Mojaż w tym wina? Jeszczem nie był zrodzon

Anim być pragnął. Nie podoba mi się

Dola, którą mi jedna urodzenie.

Kto kazał matce pójść za radą węża?

Ojcu za radą matki? A że poszedł,

Dlaczegóż cierpi? Cóż w tym było złego?

Przecz owo drzewo nie dla niego rosło?

Dlaczegóż  żył tam, gdzie ono wschodziło,

Z wszystkich piękniejsze? Na wszystkie pytania

Słyszę odpowiedź: „Taka jego wola,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

A on  jest dobry." Skądże ja wiem o tym?

Ze jest potężny, maż więc być i dobry?

Sądzę z owocu, a ten owoc gorzki

Pożywać muszę nie za moją winę.

Któż się tu zbliża? Anioła ma postać,

Lecz ma zarazem to smętne oblicze

Duchów myślących. Dlaczegóż się trwożę?

Czy on straszniejszy jest od owych duchów,

Których codziennie z płomienistym mieczem

Widzę krążących przed tą bramą, kędy

Często przebywam o mroku, chcąc zajrzeć

W ogród, co słusznie moim był dziedzictwem,

Aż noc okryje niedostępne blanki

I drzewa, wiecznym wznoszące się czołem

Nad mur, którego strzegą cherubiny.

Gdy mię duch z mieczem ognistym nie trwoży,

Czegóż drżę przed tym, co się ku mnie zbliża?

Zdaje się przecież od tamtych silniejszy;

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Niemniej i piękny, nie tak piękny jednak,

Jak był i mógł być. Zda się, jakby troska

Była połową jego bytu. Jako?

Czyliż są troski i zewnątrz ludzkości?

Ha!

 

Lucyper wchodzi.

 

LUCYPER

Śmiertelniku!

 

KAIN

Kto ty jesteś, duchu?

 

LUCYPER

Jestem pan duchów.

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

KAIN

I możesz ich rzucać

Dla obcowania z prochem?

 

LUCYPER

Myśli prochu

Znam ja i dzielę równie z nim jak z tobą.

 

KAIN

Znasz myśli moje?

Lucyper

Są to myśli wszystkich,

Co godni myśleć. Nieśmiertelna cząstka

Przemawia w tobie.

 

KAIN

Jak to? Nieśmiertelna?

Tegom nie wiedział dotąd. Drzewo życia

Przepadło dla nas z winy ojca mego,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

A drzewo wiedzy  przez pośpiech mej matki,

Zawczas uszczknięte: zginął wszelki owoc!

 

LUCYPER

Mylisz się   będziesz żył.

 

KAIN

O tak, ja żyję,

Lecz aby umrzeć; nic mi nie obrzydza

Dziś  śmierci oprócz wnętrznego popędu,

Niepozbytego popędu do życia,

Popędu, którym pogardzam jak sobą,

Przecież zwyciężyć nie mogę. Tak to więc,

Tak to ja żyję; bogdajbym był nie żył!

 

LUCYPER

Żyjesz  i żyjesz na zawsze; nie mniemaj,

 

             

               

 

 

  

 

             

             

 

Że bytem jest proch, który cię osłania.

Ten się rozpadnie, a ty niemniej będziesz

Jak teraz.

 

KAIN

Niemniej! Dlaczegóż niewięcej?

 

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin