VII. W okresie zaborów Wštek póniejszych dziejów kultury szlacheckiej, jej stopniowego rozkładu, przy równoczesnej żywotnoci niektórych reliktów szlachetczyzny, przewijał się już w poprzednich rozdziałach tej ksišżki. Obecnie pra- gnę ograniczyć się do wskazania najważniejszych prze- jawów żywotnoci tej kultury oraz przyczyn jej atrak- cyjnoci. Należy przy tym podkrelić, iż wydzielanie oraz zdefiniowanie kultury szlacheckiej wydaje się dla XIX wieku o wiele trudniejsze niż dla poprzednich stu- leci. Nie tylko bowiem orodki magnackie nadal różniły się od siedzib karmazynowej szlachty, te za od chatek gołoty szlacheckiej (dzielšcej się z ko]ei na czšstkowš, zagonowš i zagrodowš oraz czynszowš); ale również po- wstawały nowe rodowiska poddane w większym (inteli- gencja) lub mniejszym (klasa robotnicza) stopniu wpły- wom tej kultury. Jak słusznie zauważano, twierdzenie, iż szlachta (ziemianie, dzierżawcy folwarków, admini- stratorzy majštków, współwłaciciele kolokacji) tworzy- ła kulturę szlacheckš, stanowi jedynie tautologiczny ba- nał. "Ciekawe i płodne poznawczo staje się ono dopiero wówczas, gdy odnosimy je do nie-szlachty, a więc do burżuazji, inteligencji pochodzenia nieszlacheckiego i wreszcie do wychodców z rodzin szlacheckich"1. 1 R. Zimand, Trzy pytzni w przedmiocie szlachetczyzny. [w:] Tradycje szlacheckie..., s. 102. 1'19 O żywotnoci kultury szlacheckiej wiadczy cała ma- sa ródeł, od wielkiej poezji i dramatu doby romanty- zmu rozwijajšcych się na emigracji po trzeciorzędnš powieć powstajšcš w kraju, od pamiętników i gawęd stylizowanych na starosarmackie - po podania o no- bilitacje, zalegajšce półki heroldii. ludno jednak wy- magać od badacza zajmujšcego się wiekami XVI - XVII (jak piszšcy te słowa), aby przekopał się samodzielnie przez te bogate i cenne zasoby ródeł. Stšd też konsta- tacje zawarte w tym rozdziale opierajš się głównie na dotychczasowej literaturze przedmiotu, szczególnie najnowszych opracowaniach historyków (zwłaszcza Ste- fana Kieniewicza, Jerzego Jedlickiego, Ryszardy Cze- pulis, Haliny Chamerskiej, Tadeusza Krawczaka), so- cjologów, etnografów i badaczy dziejów literatury (Boh- dana Cywińskiego, Janiny Kamionkowej, Romana Zimanda, Marii Biernackiej i innych). W pracach dotyczšcych odzyskania przez Polskę nie- podległoci po pierwszej wojnie wiatowej fakt ten był na ogół traktowany jako następstwo z jednej strony czynników zewnętrznych (klęska trzech mocarstw roz- biorowych, upadek caratu i rewolucja w Rosji), z drugiej za - walk o niepodległoć toczonych w okresie niewo- li narodowej (powstania, wpływ literatury romantycznej etc.), czy wreszcie wielowiekowej tradycji posiadania własnego państwa, do którego odbudowy konsekwen- tnie dšżono. Ten słuszny skšdinšd punkt widzenia nie wyczerpywał jednak wszystkich przyczyn, dla których mieszkańcy trzech zaborów wykazali w 1918 roku tak zdecydowanš wolę odbudowy jednolitego państwa pol- skiego. A przecież uwarunkowanych historycznie skłon- noci do separatyzmów dzielnicowych nie brakowało, że przypomnimy choćby próby utrzymania Wielkiego Księ- stwa Poznańskiego czy nieustanne zabiegi o autonomię lšska. Jeli przeprowadzimy porównanie z sšsiednimi Czechami, okaże się ono zawodne; kraj ten znajdował się stale pod panowaniem jednego tylko państwa. Nie mówišc już o represjach ze strony zaborców, warto przypomnieć, że wiek XIX dysponował tak po- tężnymi, wczeniej nie istniejšcymi rodkami wynara- dawiania, jak powszechny obowišzek wojskowy, a pó- niej i przymus szkolny. Czynniki te zaważyły oczy- wicie w pewnym stopniu na germanizacji polskiej ludnoci lšska czy Mazur, jak również na ukształto- waniu się w trakcie służby wojskowej austriackiego patriotyzmu u wielu chłopów galicyjskich. W skali ma- sowej rodki te okazały się jednak, zwłaszcza wobec szlachty, bezskuteczne. Jeli mimo wszystko naród pol- ski zachował samoistny byt kulturalny i wykazywał stałš wolę odzyskania niepodległoci, nie bez znaczenia był tu chyba fakt, że w długš noc niewoli wchodził w pewien sposób przygotowany i uodporniony. Ci ba- dacze, którzy zwracali dotychczas na to uwagę, całš zasługę przypisywali reformom epoki owiecenia, z Ko- misjš Edukacji Narodowej i Konstytucjš 3 maja na czele. Był to jednak stosunkowo krótki epizod w po- równaniu z wczeniejszym okresem baroku i gdyby po- przedzajšce go epoki zrodziły same tylko ujemne war- toci, nie doszłoby do wytworzenia pewnych stałych postaw obronnych, które odegrały tak istotnš rolę w dobie zaborów. Nie zamierzam oczywicie negować czy pomniejszać zasług i osišgnięć działaczy epoki stanisławowskiej, choć warto pamiętać, że prowincja szlachecka aż do III rozbioru została doć płytko przeorana pługiem odno- wy. A przecież z niej włanie, zwłaszcza za ze szlachty zaciankowej, rekrutowali się w XIX wieku najofiar- niejsi uczestnicy walk o niepodległoć. Podczas gdy Hu- go Kołłštaj pisał, iż przedstawiciele tej warstwy "stajš się często bardzo swego i powszechnego nieszczęcia szkodliwymi narzędziami"2, to w okresie niewoli dzia- Z H. Kołł ta List anonima i prawa polityczne narodu pol- š J 9 skiego. T, I. Warszawa 1954, s. 295. 180 181 łacze niepodległoci chwalili zacianki za udział w spi- skach i powstaniach, konserwatyci za uznawanie he- gemonii ideowej zamożnego ziemiaństwa, zwolennicy dawnego obyczaju za tradycjonalizm i kultywowanie cnót patriarchalnych. Należy też podkrelić, iż kultura polska XVI - XVII wieku (przede wszystkim szlachecka) sama posiadała w dużym stopniu zdolnoci asymilacji innych grup et- nicznych: od ruskiej, litewskiej czy białoruskiej szlach- ty po ormiańskie lub niemieckie mieszczaństwo. Była to asymilacja dobrowolna, nikt bowiem nie przeszka- dzał obcemu z pochodzenia mieszczaństwu, a tym bar- dziej szlachcie, w pielęgnowaniu ich języka, odrębnych obyczajów czy rodzimej kultury. Polonizacja otwierała jednak niekiedy drogę do stanu szlacheckiego oraz ko- rzystania ze zwišzanych z nim przywilejów (podobnie jak germanizacja w Prusach Ksišżęcych czy na lš- sku). Kultura warstwy rzšdzšcej posiada zresztš za- wsze atrakcyjne dla obcych przybyszów walory. Zastanawia jednak fakt, iż ten sam proces trwał jeszcze w okresie zaborów. Zdaniem Aleksandra Bruck- nera w pierwszej ćwierci XIX wieku (głównie dzięki rozwojowi szkolnictwa) rusza druga fala polonizacji Li- twy (pierwsza przypada na wiek XVII). Z kolei w okre- sie międzypowstaniowym polonizujš się członkowie zboru ewangelicko-augsburskiego w Warszawie. O ile do roku 1830 prowadzili oni korespondencję z władza- mi (i protokoły synodalne) w języku niemieckim, to po roku 1849 przechodzš na polski. To samo duchowień- stwo luterańskie, które jeszcze w dobie powstania li- stopadowego zajmowało obojętnš lub wrogš postawę wobec polskich walk z zaborcš, już w latach 1862 - 1863 opowiedziało się w większoci po stronie dšżeń niepodległociowych. Jeli za chodzi o zabór pruski, to warto przytoczyć przykład powiatu wieckiego na Pomorzu, gdzie w ro- ku 1831 na 1000 mieszkańców 34S podało narodowoć 182 polskš, w roku 1900 za (a więc po Hakacie, rugach pruskich i Bismarcku) uczyniło to aż 529. Jeszcze bar- dziej interesujšco przedstawia się sprawa tak zwanych Bambrów. Byli to katoliccy osadnicy niemieccy, którzy w pierwszej połowie XVIII wieku osiedlili się we wsiach należšcych do miasta Poznania. Znaczna ich częć przybyła z okolic Bambergu (stšd nazwa całej tej gru- py) w Bawarii3 przez długi czas posługiwała się języ- kiem niemieckim. Asymilacja nastšpiła w okresie Kul- turkampfu, kiedy to Bambrzy, wspólnie z polskimi sšsiadami, wystšpili w obronie swej wiary przeciwko władzom pruskim. Wierni katolicyzmowi popierali pol- skie szkoły i do nich posyłali swoje dzieci. O ile jednak w tym konkretnym wypadku szkolnictwo i Kociół ode- grały decydujšcš rolę w procesie asymilacji, to godny zastanowienia jest fakt, że także potomkowie austriac- kich, niemieckich i rosyjskich urzędników, którzy przy- bywali na nasze ziemie, aby realizować rusyfikacyjnš lub germanizacyjnš politykę swych rzšdów, stawali się w wielu wypadkach Polakami. Skšdinšd wiemy, że każda emigracja po pewnym czasie przynajmniej czę- ciowo asymiluje się z miejscowym społeczeństwem (że wymienimy polskš w Westfalii czy Francji, nie mówišc już o wychodstwie do USA). Ale przecież tam, w pań- stwach wolnych i zamożnych, asymilacja stanowiła conditio sine quo non awansu społecznego i otwierała perspektywy kariery, gdy tymczasem opowiedzenie się po stronie polskoci spychało przeważnie przybysza na pozycję obywatela drugiej kategorii, nie mówišc już o tym, że czynne zaangażowanie w sprawę narodowš pocišgało za sobš najsurowsze represje. Tymczasem procesy asymilacyjne wród obcych przybyszów nasi- lajš się w latach dla narodu polskiego najcięższych, mianowicie w okresie między powstaniem styczniowym 3 Por. M. Paradowska, Bambrzy. Mieszkańcy dawnych wsi miasta Poznunia. Poznań 1995. 183 a wybuchem pierwszej wojny wiatowej. Budziły one zrozumiałe zaniepokojenie władz zaborczych, które - jak to działo się w Królestwie Polskim lat 1864 do 1914 - starały się im przeciwdziałać na wszelkie sposoby. Władze rosyjskie, w ramach walki z opozycjš politycz- nš, popierały więc szkolnictwo wyznaniowe, roztaczały opiekę nad Niemcami etc. Nic to jednak na szerszš skalę nie pomagało i polonizujšcy się Niemcy w Kró- lestwie dalecy byli od lojalnoci, jaka cechowała ich rodaków w krajach nadbałtyckich. Jan Lam, tak zjad- liwie piętnujšcy biurokrację austriackš (a zwłaszcza czeskich renegatów, z panem Preclićkiem na czele), był synem urzędnika austriackiego (z pochodzenia Niem- ca), który w roku 1820 przywędrował do Galicji z Ha- nau nad Menem. Dziadek...
filmy.bajki.seriale