IV. Religijność szlachecka Katolicyzm, zwłaszcza w dobie kontrreformacji, ukazywał świat nadprzyrodzony w sposób tak dostoso- wany do mentalności odbiorców, iż granice między nim a światem doczesnym ulegały dość często faktycznemu zatarciu. "Człowiek mało wykształcony nie może sobie wyobrazić Boga inaczej jak przez podniesienie do nie- bieskich wyżyn stosunków ziemskich" - zauważa Jan Stanisław Bystrońl, a szlachta XVII i pierwszej połowy XVIII wieku nie była zbyt wykształcona. Ko- ściół traktował tę prymitywizację pojęć religijnychjako cenę płaconą za ich upowszechnienie. Łączyła się ona jednak i z nacjonalizacją kultu. Należało bowiem od- wołać się do już istniejących w mentalności ludzkiej wyobrażeń. Pod tym względem Polska nie stanowiła jakiegoś wyjątku. Zarówno bowiem w Rzeczypospolitej XVII wieku, jak we współczesnych jej Niemczech, Hi- szpanii, Francji czy Włoszech apelowano do miejsco- wych tradycji, zwyczajów i obrzędów. W ten sposób tworzono regionalne odxiiiany katolicyzmu. Już Ignacy Hołowiński (1859 r.) na temat barokowych kazań pisał: "wszędzie w nich starosty, hetmany, biskupi, Rzeczpo- spolita, choćby pisali o Fenicyi, Turcyi lub Asyryi. Wszystko tam w żupan ubrane. Chrystus Pan, aposto- 1 J.S. Bystroń, Megalomanirx narodowo. Warszawa 1995, s. 29. 106 łowie, święci, słowem, Stary i Nowy Testament prze- mawia sądem i wyrażeniem naszej szlachty [...] wszel- kie królestwo, jak na przykład judzkie, zowie się miłą rzecząpospolitą izraelską, wszelka wojna ma nazwisko pospolitego ruszenia; tam Zbawiciel odprawuje sejm elekcyjny na koronę niebieską, tam infamia stanęła publikowana i obwołana na włodarza ewangelicznego [...] słowem, co byś nie czytał, wszędzie nie wyjdziesz ani na chwilę ze swej narodowości, ze swego kraju"2. Kaznodzieja Jacek Liberiusz, mówiąc o zesłaniu Chrystusa na ziemię, twierdził, iż fakt ten poprzedziła długa narada Trójcy Świętej, która debatowała niczym szlachta na sejmiku. Przekazanie zaś św. Piotrowi klu- czy od nieba przez Jezusa porównywał z powierzeniem ekonomowi przez pana pieczy nad gospodarstwem. Bo- ga-ojca nazwano "prymasem górnego nieba", który po- wołał syna na odkupiciela świata niczym szlachta króla na polu elekcyjnym (kiedy indziej nazywano św. Piotra prymasem kolegium elekcyjnego). Niektórym świętym i postaciom biblijnym nadawano herby polskie, jak op. sw. Antoniemu - Pogoń, św. Baltazarowi - Ostoję, Noemu - Korab. Aarona nazywano kanclerzem Moj- żesza, Mojżesza - hetmanem pospolitego ruszenia, którego Bóg wzywa na sejm sześcioniedzielny, wniebo- wstąpienie Chrystusa - interregnum, zwiastowanie NMP - paktami konwentami, apostołów - kołem se- natorskim, Filistynów - Tatarami itd. Diabeł to "wiel- ki hetman pogański" i wojewoda wszystkich czarownic państwo źydowskie jest podzielone na dwanaście wo- jewództw, rzezi niewiniątek dokonują dragoni, Saula obiera na monarchę sejm convocationis i electionis itd. Obcy święci zyskują niejako indygenat; rzecz zrozu- miała, jeśli przypomnimy, iż niektóre rody przyznawa- ły się do pokrewieństwa z nimi. Tak op. Kostkowie, póki nie mieli patrona w rodzinie, wywodzili swój ród 2I. Hołowiński, Homiletyka. Kraków 1859, s. 466. 107 od św. Jacka (oczywiście szlachcica!), Pacowie, jako po- chodzący rzekomo od florenckiej rodziny de Pazzi, wy- mieniali wśród przodków św. Magdalenę de Pazzi itd. Nader chętnie podkreślano znakomite pochodzenie spo- łeczne różnych świętych. Moda świecka wchodziła szeroką falą do świątyń. Szaty dworskie i mszalne (op. komże i alby) zdobiono w te same koronki; tak ulubione przez szlachtę pasy kontuszowe przerabiano na ornaty. Z kolei wzory haf ciarskie występujące na ornatach i antepediach (zasło- nach na ołtarz) trafiały niekiedy na wieś, op. na War- mii. Obrazy przedstawiające Matkę Boską (które wieszano w kościołach) często ukazywały (na dole) fun- datora lub kolatora w otoczeniu najbliższej rodziny, a jego herby zdobiły stalle kościelne i konfesjonały; herby umieszczano też niekiedy obok wizerunków świę- tych patronów, jak to widać na niektórych chorągwiach kościelnych. Nierzadko zaś na obrazach zawieszanych w świątyniach święci występowali w otoczeniu osób , którym nadawano rysy fundatora kościoła i jego rodzi- ny. Bywało i tak, iż dekorację pogrzebową zmarłego magnata (przykładem Michał Serwacy Wiśniowiecki p ochowany w 1745 r. w Krzemieńcu) wyposażano hoj- nie w herby, różne rycerskie emblematy i sentencje pisarzy starożytnych, nie dodając żadnych elementów religijnych. Nie wahano się też umieszczać pod obra- zami możnych zapisów stanowiących aluzję do rzeczy i osób boskich (na przykład pod powstałym w począt- kach XVII wieku portretem Elżbiety Sieniawskiej z córką i zięciem widniał napis: Sieniauiana Tinitas). Obcy święci wpasowywani w miejscowy koloryt tra- cą niekiedy swe imię (św. Aleksy staje się w Rzeczypo- spolitej mitycznym Kazimierzem Korsakiem, który nie rozpoznany służył we własnym majątku za parobka), a realia ich życiorysów, postacie, charakter cudów są przemieniane na miejscowe, jak to widzimy w żywotach św. Mikołaja, polonizowanych przez ks. Mikołaja Frąc- 108 kiewicza. W drugiej połowie XVII wieku Aleksander a Iesu (Andrzej Kochanowski) zarzucał kaznodziejom, iż "godła szlacheckie, tytuły, rodowody stosując nawet do rzeczy świętych, jak cnoty z ułomnościami, tak religiję mieszali ze światowością i dworszczyzną"3. Aż do schył- ku XVI wieku w Polsce na czoło wysuwał się kult ob- cych świętych, wspólnych dla całego świata chrześci- jańskiego. W XVII wieku natomiast niezwykle popularni stają się właśni rodacy, i to nie tylko ci już kanonizowani lub beatyfikowani, ale również tacy, o których wyniesienie na ołtarze dopiero się zabiega. W samym tylko 1628 roku podjęto w Krakowie starania o kanonizację nowych pięciu kandydatów do aureoli. Tak więc w XVII wieku w staropolskiej świadomości religijnej powstaje nowy topos świętego. Znalazło to swój wyraz w malarstwie, gdzie odchodzi się od przed- stawiania obcych świętych na rzecz rodzimych. Polonizowano również piekło oraz jego przedstawi- cieli, a tendencja ta miała swoje bogate historyczne tradycje, sięgające schyłku średniowiecza; między diab- łami, jak powszechnie wierzono, występowały poważne różnice stanowe i majątkowe. Ks. Andrzej Gołdono- wski, tłumacząc, iż nigdzie nie ma równości i wszędzie istnieje pewna hierarchia, dodawał: "Nawet i w samym piekle i tam bez starszego nie jest"4. Obok proletariu- szy smoły i siarki egzystowała szlachta piekielna, ob- darzona wszystkimi ziemskimi przywarami tego stanu. Tworzy się typ polskiego diabła. W anonimowej satyrze Ngdza z biedc z Polski idc (1633 r.) pisano: Pięknyć diabeł niemiecki i foremny, sztuczny, Jedno nazbyt poważny, a do tego huczny. Włoski zaś foremniejszy, jedno że piesczony, 3 K. Mecherzyński, Historia wymowy w Polsce. T. III. Kraków 1858, s. 37. 4J. Tazbir, Rzeczpospolita i świat..., s. 111. 109 Do tego barto słaby na dalekie strony. Polski, dobry i sprawny, a do tego śmiały, I na kłopot cierpliwy, i na nędzę trwały. 5 Równocześnie zaś już w XVII wieku zaczęto stroić czarta w ubiór niemiecki (co miało zresztą wydźwięk religijny - szwab to heretyk); nasiliło się to oczywi- ście w dobie rozbiorów, kiedy nawet władze pruskie musiały rzekomo ogłaszać oiicjalnie, iż osoby tak a tak ubrane "są urzędnikami niemieckimi, nie zaś czartami, i że należy im się wszelaki szacunek i poważanie" (no- tabene w Niderlandach diabeł występował dość często w stroju hiszpańskim)6. W Polsce XVI-XVII wieku przeplatają się dwie ten- dencje: dążenie króla do wzmocnienia swej władzy oraz walka szlachty o utrzymanie i rozszerzenie posiada- nych przywilejów. Zwolennicy obu obozów uważali Bo- ga za sojusznika swych planów politycznych. Nie dar- mo w 1597 roku na medalu łacińskim wybitym ku czci Zygmunta III Wazyjako fundatorajezuickiego kościoła św. Piotra w Krakowie widniał napis: "Bóg królowi dał królestwo. Król Bogu postawił świątynię. Tak Bóg w niebie czci króla. Tak król na ziemi czci Boga". Je- szcze wyraźniej sformułował podobną myśl jezuita Se- bastian Łuszczewski, który na sejmie 1627 roku wy- wodził, że "gdzie jeden radzi i konkluduje, tam najlepszy rząd i dyrekcja. W niebie dobry rząd, bo jeden radzi. W Rzeczypospolitej zły, bo ich trzystu radzi". Skoro stosunki niebiańskie miały być odbiciem ziemskich, każdy kraj widział w zaświatach swój włas- ny ustrój polityczny. Dlatego też we Francji już za cza- sów Ludwika XI porównywano monarchę do Jezusa, 5Polska satyra mieszczańska, Nowiny sowizrzalskie. Oprac. K. Badecki. Kraków 1950, s. 236. 6 J. S. Bystroń, Megalomania..., s. 180. Rękopis 341 Biblioteki PAN w Kórniku, k. 266. 110 tego zaś z kolei nazywano delfinem nieba. Rzecz nie do pomyślenia w Polsce, gdzie sama koncepcja dzie- dziczności tronu była zawzięcie zwalczana przez szla- chtę. O kaznodziejach francuskich Maria de Sevigne mawiała: "Porównują go [króla] do Boga, lecz w taki sposób, iż widać, że Bóg jest jedynie kopią króla"8. Aparat propagandowy kontrreformacji, tworzony według wzorców zachodnich, służy ideologii politycznej szlachty. Upowszechniająją - razem z wykładem za- sad wiary - kolegia jezuickie, ambona i teatr szkol- ny. Także wizja świata pozagrobowego zostaje wprzęg- nięta w służbę tej samej propagandy. Niebo staje się idealnym odbiciem ustroju politycznego Rzeczypospo- litej, z tą jednak dość istotną różnicą, że sejmy fun- kcjonują w nim w należyty sposób, poddani nigdy się buntują, nieprzyjaciel postronny nie zagraża, a niebie- ski król nie zamyśla o absolutum dominium. Dość czę- sto wyrażano przekonanie, iż "rząd polski niebieskiemu się bardzo akomoduje", i nawet w trzech stanach skła- dających się na polskie społeczeństwo oraz w trz...
filmy.bajki.seriale