Trójkącik Kopciuszka [Lunae].rtf

(126 KB) Pobierz

Trójkącik Kopciuszka

autor: Lunae

 

 

Dawno, dawno temu żył sobie miły i pracowity chłopiec o imieniu Michael. Miał dostatni dom i dobrych rodziców, którzy bardzo go kochali. Jego życie toczyłoby się szczęśliwie, gdyby nie choroba i śmierć matki. Chłopiec wraz z ojcem długo opłakiwali jej odejście. Jednak po pewnym czasie ojciec ożenił się po raz drugi, z kobietą, która miała dwóch pięknych, lecz leniwych, samolubnych i rozpieszczonych synów o cztery lata starszych od swego przyrodniego brata. Matka bardzo ich kochała i spełniała wszystkie ich zachcianki. Najlepsze konie, powozy, kluby, pyszne jedzenie, miękkie łóżka i wszelkie wygody - wszystko to było przeznaczone dla synów.

Po trzech latach w wyniku nieszczęśliwego wypadku zmarł ojciec Michaela, pogrążając w żałobie wdowę z trójką chłopaków, dwóch dwudziestolatków i jednego szesnastolatka, który pozostał tylko z macochą i jej bliźniakami: Gabrielem i Geraldem. Od tego czasu dla biednego, nieszczęśliwego pasierba nie było już nic oprócz poszturchiwań i kpin ze strony przyrodnich braci. Tylko stare łachmany, które raczej odkrywały jego ciało niż zakrywały, okruchy ze stołu i ciągle praca, praca, praca.

Całymi dniami chłopak sprzątał, gotował, zmywał podłogi, a macocha i bracia prześcigali się w wymyślaniu dla niego nowych zająć. Jedynie wieczorami pozwalano sierocie odpocząć przy piecu. Przytulał więc policzek do ciepłych kafli i marzył o swych niedobrych, lecz niezwykle urodziwych braciach. Pokochał ich z całego swego drżącego młodego serca. Złośliwa macocha, widząc jego okopconą od pieca twarzyczkę, nazwała go Kopciuszkiem. Miano to przylgnęło na stałe do chłopaka, po pewnym czasie już nikt nie pamiętał, że tak naprawdę miał na imię Michael.

Pewnego dnie macocha kazała Kopciuszkowi wyczyścić surduty i buty aż do połysku dla swoich synów. Na dworze królewskim miał odbyć się bal, na który zaproszono wszystkich kawalerów z miast i okolicznych dworów. Spośród nich królewna wybierze tego jedynego, najbardziej urodziwego i on zostanie mężem królewny i przyszłym królem.

- Czy ja też mogę iść na bal? - zapytał nieśmiało Kopciuszek, choć dobrze wiedział, jaka będzie odpowiedź macochy.

- Ty? Nic podobnego. Ty, Kopciuszku, zostaniesz w domu. Masz zmyć naczynia, wyszorować podłogi i pościelić braciom łóżka. Wrócą pewnie zmęczeni i bardzo śpiący - rzuciła macocha, wsiadając do powozu.

I pojechali.

Kopciuszek przysiadł przed kominkiem i westchnął:

- Ach, jaki ja jestem nieszczęśliwy! Tak bardzo chciałbym móc jechać na bal i tańczyć z królewną. Żeby mogli mnie zobaczyć moi przyrodni bracia...

I nagle stało się coś niezwykłego. W kuchni pojaśniało, a ogień w kominku zaiskrzył tysiącem drobnych gwiazd. W tej chwili sierota dostrzegł niezwykłą, mglistą postać mężczyzny w połyskliwej szacie. Przestraszony ukrył twarz w dłoniach, ale mężczyzna uśmiechnął się promiennie i powiedział:

- Nie bój się. Jestem dobrym wróżem i przybyłem, aby spełnić twoje marzenie.

A potem... jeden ruch czarodziejską różdżką i oto Kopciuszek stoi ubrany w przepiękny surdut i ciężki sobolowy płaszcz, najpiękniejszy w całym królestwie. Czarny surdut błyszczy złotymi dodatkami i pięknie prezentuje się na szczupłym ciele chłopaka. Po chwili wróż wyczarował jeszcze złote spinki do mankietów i czarne błyszczące buty do połowy łydki.

Skinął znów różdżką i... o cudzie nad cudy! Dynia zamieniła się w lśniącą czarną karocę, sześć myszy w kare ogiery, a stary kocur w stangreta ubranego w wytworną liberię.

Kopciuszek nie wierzył własnym oczom.

- Dziękuję, och dziękuję! - powtarzał tylko, z niedowierzaniem dotykając miękkiego sobolowego kołnierza w płaszczu.

- Nie ma za co, kochanie. Zasłużyłeś na to - odpowiedział wróż - A teraz wsiadaj, bo karoca czeka. Lecz pamiętaj: na balu możesz być tylko do północy. Wraz z dwunastym uderzeniem zegara czar straci moc i kareta z powrotem zamieni się w dynię. A ty znów będziesz odziany w stare ciuchy i ciężkie chodaki.

- Będę pamiętać! - przyrzekł Kopciuszek.

- Baw się dobrze, moje dziecko! -powiedział wróż patrząc na wsiadającego do powozu młodzieńca, kiedy tylko ruszyli w stronę pałacu zaśmiał się złowieszczo i demonicznie... ukazując zaostrzone w szpic zęby. Po chwili rozpłynął się we mgle i tylko upiorny uśmiech jeszcze pozostał przez chwilę w tym wymiarze, lecz i on wkrótce zniknął.

Kiedy Kopciuszek wszedł na salę balową, zapadła cisza. Wszyscy zamilkli, podziwiając urodę i wdzięk tajemniczego nieznajomego. Nikt bowiem nie rozpoznał w eleganckim mężczyźnie biednej sieroty, którą najbliżsi przezwali Kopciuszkiem.

Sama królewna, posunięta już lekko w latach, była tak zachwycona młodzieńcem, że tańczyła już tylko z nim. Chłopak poruszał się lekko i zgrabnie, jak żaden z dotychczasowych partnerów do tańca, toteż oczarowana królewna nie odstępowała go ani na krok.

- Kim jesteś, mój panie? - pytała, a wtedy chłopak spuszczał wzrok i uśmiechał się tajemniczo, co wzbudzało w królewnie jeszcze większą ciekawość. Kopciuszkowi podobało się, że jest w centrum uwagi i wszystkie panny i mężatki plotkują o nim. Kątem oka obserwował salę szukając swej macochy i jej przystojnych synów. Kiedy ich w końcu wypatrzył zarumienił się słodko pod ich uważnymi spojrzeniami. Gabriel i Gerald stali niedaleko wyjścia i nie spuszczali z niego wzroku komentując coś do siebie. Po chwili oczy Gabriela rozbłysły niebezpiecznie i z wesołym, rozbawionym uśmiechem przyciągnął do siebie głowę brata i szepnął mu coś do ucha. Gerald spojrzał na tańczącego młodzieńca z niedowierzaniem i pokręcił głową zaprzeczając czemuś, co powiedział Gabriel. Kiedy ten kiwnął głową potwierdzając wypowiedzianą wcześniej uwagę Gerald uśmiechnął się lekko do mijającego ich w tańcu chłopaka. Kiedy tylko Kopciuszek oddalił się na wystarczającą odległość Gabriel coś z zapałem zaczął tłumaczyć bratu, który zarumieniony lekko kiwał głową zgadzając się z nim. Kiedy doszli do porozumienia Gabriel nagle podszedł do matki i coś jej zaczął tłumaczyć. Zniecierpliwiona pokręciła głową, lecz po dłuższych namowach zgodziła się na wszystko, co jej mówił syn. Pocałowała go czule w policzek i podeszła do króla i królowej pytając czy będzie mogła zanocować na zamku. Rodzina królewska zgodziła się bez wahania, czemu z uwagą przysłuchiwał się Kopciuszek, myśląc przy tym: "dlaczego moja macocha nie będzie nocować w własnym domu?"

W tym samym momencie zauważył, że jego bracia opuszczają bal.

- Och... - wymknęło mu się cichutkie westchnienie. Dla niego bal właśnie się skończył. Lecz księżniczka miała zdecydowanie inne plany. A najlepiej to od razu chciała go zaciągnąć do komnaty sypialnej. Po dłuższych próbach dyskretnej ucieczki, chłopak zdenerwowany dźwiękiem bijącego zegara wyrwał się z czułych ramion królewskiej córki i zerknął na zegar. Północ... przestraszony wymknął się z sali balowej.

W pośpiechu nie zauważył nawet, że jedna szczerozłota spinka z mankietu rozpięła się i z brzdękiem spadł na schody. Gdy to spostrzegł, chciał jeszcze wrócić po nią, lecz zauważył jakiś szybko zbliżający się cień i uciekł w pośpiechu. Na szczęście zdążył jednak. Z ostatnim uderzeniem zegara czar prysł. Znów miał na sobie stare łachmany, a u jego stóp leżała zwykła dynia. Kopciuszek ukrył się w gęstych zaroślach.

Księżniczka wybiegła zdyszana za pięknym młodzieńcem, ale już go nie dogoniła. Zobaczyła tylko stojącego na stopniach panicza Geralda.

- Gdzie jest młodzieniec, który przed chwilą stąd wyszedł? - spytała go łapiąc z trudem oddech

- Odjechał karocą, w tamtą stronę.

Gerald uniósł dłoń i wskazał przed siebie. Już po chwili za wyimaginowaną karocą, w której uciekł młodzieniec pognała prawie cała przyboczna straż królewska. Kopyta wypoczętych koni stratowały leżącą w poprzek drogi dynie. Nigdy go nie odnajdziecie pomyślał złośliwie Gerald i uśmiechnął się z zadowoleniem patrząc na znikające w ciemności sylwetki rycerzy. Po chwili stangret przyprowadził jego karoce i mężczyzna wsiadł do niej i ruszył powoli do domu. Zastał tam niesamowity bałagan pozostawiony przez Kopciuszka, lecz tym razem mu to nie przeszkadzało. Wszedł do sypialni brata szukając go. Kiedy go tam nie znalazł zawołał cicho:

- Gabrielu?

Brat odpowiedział mu z jego własnej sypialni:

- Jestem u ciebie.

Gerald wszedł do sypialni i zastał brata w własnym łóżku. Ułożonego w frywolnej pozie z nogą opartą o słupek podtrzymujący baldachim. Ubrany był tylko w obcisłe spodnie wyraźnie ukazujące jego napiętą czekającą męskość. Naga, bardzo umięśniona klatka piersiowa Gabriela przyciągnęła spojrzenie brata, który westchnął cichutko i oblizał wargi z przyjemnością. Granatowe oczy lśniły, gdy powoli podszedł do delikatnie uśmiechającego się brata. Pochylił się nad jego twarzą, taką samą, jaką widywał patrząc w lustro i delikatnie musnął wargami jego rozchylone usta. Mężczyzna złapał pochylającego się nad nim brata za kark i zagłębił swój język w jego ustach. Połączył ich namiętny pocałunek. Gabriel ściągnął bratu wstążkę podtrzymującą jego kasztanowe włosy, które opadły delikatnie dotykając ich twarzy.

Kiedy w końcu oderwali się od siebie Gabriel wyszeptał:

- Nie mogę się doczekać.

- Wiem!

Gerald usiadł obok brata opierając się plecami o ścianę i wziął jego ciało w objęcia, przysuwając go blisko do siebie spytał szeptem

- W jaki sposób zgadłeś, że to nasz Kopciuszek?

- Jego zielone oczy nie zmieniły się w niczym. Ale swoją drogą nie wiedziałem, że pod tą całą sadzą ukrywa się takie piękne stworzonko... gdybym wiedział wcześniej, to...

- To co? - Gerald zamruczał cicho w ucho brata.

Gabriel odwrócił lekko głowę w stronę uśmiechniętej twarzy Geralda i powiedział z czarującym uśmiechem

- To bym go zerżnął już dawno temu. Mieliśmy takie fajne młode ciałko pod samymi nosami a nawet tego nie widzieliśmy! Nie uważasz, że to zakrawa na ironię?

- Masz racje. Wykazaliśmy się totalną ślepotą.

- Dlatego teraz trzeba to nadrobić.

Gabriel uśmiechnął się prowokująco do brata, który roześmiał się wyczytawszy z spojrzenia brata jego myśli

- Aż taką masz na niego ochotę?

Spytał bez zazdrości w głosie

- Dotknij mnie. - Poprosił Gabriel łapiąc dłoń Geralda i delikatnie kierując ją na swoją męskość, kiedy poczuł czułe dotknięcie brata, jęknął wyprężając swe ciało i wyszeptał - Mało mi brakuje bym na samą myśl o nim wybuchnął.

- Może pomóc ci się rozładować? Będziesz miał potem więcej przyjemności.

Spytał go Gerald całując łagodnie kark brata i pieszcząc go językiem w tylko sobie znanych czułych punktach. Delikatnie odpiął guziczki w spodniach brata i wyjął jego sztywną męskość. Gabriela przeszedł dreszcz rozkoszy i zaciskając palce na spodniach brata jęcząc z cicha spytał:

- Skąd ty wiesz jak mnie dotknąć bym drżał i wił się z rozkoszy?

- A ty skarbie? Skąd wiesz jak mnie dotykać i pieścić? Bo jesteśmy jednością. Tak samo czujemy, myślimy, tak samo kochamy...

- Kocham... cię... braciszku...

Wydyszał Gabriel czując ciepłą dłoń brata i jednocześnie kochanka na swojej męskości. Gerald przesuwał z czułością palcami po nim pieszcząc go powoli i dokładnie od samej nasady, aż po zaczerwieniony mokry koniuszek. Wiedział, że takie delikatne pieszczoty doprowadzają jego brata do bram otwierających się na niesamowitą rozkosz.

- Tak jak lubisz? - spytał się szeptem i w odpowiedzi ciało Gabriela zadrżało. Mężczyzna zamykając oczy uniósł biodra do góry i poprosił gardłowo

- Rozbierz mnie...

Gerald nie dał się dwa razy prosić i zdecydowanie ściągnął z brata resztę ciuchów. Sam również zsunął swoje spodnie i siadając wygodnie pomógł mu unieść się nad swoją gotową męskością. Gerald osuwając się powoli opadł na brata, czuł jego sztywność i pragnienie.

- Jesteś taki ogromny. - wyszeptał nie przerywając powolnej wędrówki w dół, opierał się dłońmi o łóżko i czuł gorące dłonie Geralda na swoich biodrach pomagających mu w utrzymaniu ciała w powietrzu - Gorący i mokry, czuję cię jak we mnie wchodzisz... aż do końca.

Jęknął z bólu opadając na dół i nadziewając się do końca na męskość brata.

- A ty jesteś jak zawsze delikatny i taki ciaśniutki... uwielbiam jak mnie ujeżdżasz. Twoje gładkie mięśnie otaczają i wciągają mnie do środka... jesteś moim skarbem.

Gerald wyszeptał pomagając ruszać się bratu, w tym czasie przeniósł jedną dłoń do przodu i złapał jego sztywną część. Zaczął ją pieścić w takim samym rytmie w jakim ujeżdżał go Gabriel. Wiedząc, że ukochany jest już blisko złapał mocniej jego biodra i wysunął swoje do góry. Włosy kochanka związane w kitkę smagnęły go delikatnie po twarzy, gdy ten wygiął ciało w przeszywającej go rozkoszy. Gerald czując drżenie mięśni Gabriela szybko doszedł do spełnienia wtryskując swe nasienie w ciało brata.

- Och Gabrielu...

Wyszeptał przytulając mocno do siebie jego drżące jeszcze ciało, pocałował mokry od potu kark i powiedział

- Jesteś doskonały...

Gabriel uśmiechnął się z zadowoleniem słysząc nieukrywany zachwyt w głosie brata. Uniósł się i krzywiąc się lekko z bólu pozwolił wysunąć się męskości Geralda. Położył się delikatnie by nie urazić obolałego odbytu obok siedzącego brata i przytulił głowę do jego ud.

- Przez ciebie jestem wypompowany... Jak zwykle zresztą, gdy się kochamy.

- Chyba nie chcesz zrezygnować z naszego małego Michaela? -spytał z śmiechem w głosie Gerald.

Gabriel czując powracające mu siły uśmiechnął się, potarł głową o rozluźnione mięśnie na udach brata i powiedział

- Opowiedz mi co z nim zrobimy.

- Zabawimy się z nim. Będziesz go posuwał, aż zacznie krzyczeć a ja mu włożę do jego słodkich usteczek i zmuszę by wylizał mnie dokładnie. Ale najpierw przywiążemy jego nadgarstki sznurami do słupków od baldachimu, rozszerzę jego nogi i zrobię mu dobrze językiem i ustami. A potem wsunę mu język w dziurkę i będę tak długo lizać aż wyleci z niego fontanna. Ty w tym czasie będziesz go pieścił i całował. A potem, jak osiągnie spełnienie zamienimy się miejscami. Wiem, że chcesz być jego pierwszym, więc udostępnię ci go drżącego, mokrego i gotowego na wszystko. Uniesiesz jego nogi do góry i wejdziesz w niego brutalnie. A ja w tym czasie włożę mu swoją męskość w usta i pozwolę mu ciągnąć. Aż spuszczę mu się do środka. I...

Cichy namiętny głos opowiadającego Geralda przerwał dźwięk zamykanych drzwi kuchennych. Gabriel uniósł się szybko i powiedział z uśmiechem

- Przeszło nasze maleństwo.

Ubrał spodnie i poczekał na brata aż ten również się ubierze. Objęci w pasie wyszli zostawiając uchylone drzwi do sypialni. Zeszli na parter i odsunąwszy się od siebie, uchylili drzwi. Pierwsze co zobaczyli to brudne ciuchy na jakże seksownym ciele. Mimo wiedzy co kryje się pod tymi łachmanami, widok nie był zachęcający. Gabriel popatrzył na Geralda i powiedział stanowczo przerywając ciszę:

- Kąpiel.

- Zdecydowanie.

Gerald wyszedł do pomieszczenia kąpielowego i napełnił wannę a w tym czasie Gabriel tylko stał i przyglądał się bez słowa drżącemu z obawy chłopakowi, nie raczył odpowiedzieć na jego pełne lęku pytania:

- Co chcecie ode mnie? Czy zrobiłem coś złego?

Po dłuższej chwili wrócił Gerald i złapał za kark wywijającego się i próbującego uciec chłopaka. Z kieszeni spodni wyjął szczerozłotą spinkę i powiedział

- Zgubiłeś coś, malutki.

Chłopak uspokoił się natychmiast i wyszeptał przerażony:

- Co chcecie ze mną zrobić?

- Twoje nieposłuszeństwo wymaga kary. Zostawiłeś bałagan w domu i poszedłeś na bal pomimo tego, że mama wyraźnie ci zabroniła!

- Gerald ma rację, poniesiesz karę. - Gabriel uśmiechnął się sadystycznie podchodząc bliżej i brutalnie rozerwał szmaty na szczuplutkim ciele chłopaka.

- Kopciuszku, idziesz się umyć! - powiedział ze śmiechem patrząc jak Michael usiłuje ukryć swoją nagość.

Już niedługo pozbędziesz się swojej nieśmiałości, zdecydował Gerald popychając nagiego chłopca przed siebie. Zaprowadzili go do pomieszczenia gdzie stała wanna i brutalnie wsadzili go do środka. Woda była zimna, ponieważ nikt jej nie zagrzał. Kopciuszek trząsł się nie tylko z zimna, ale także ze strachu. Kochał swoich przyrodnich braci, i to nie była miłość braterska. Podniecał się na samo wspomnienie ich przepięknych tak do siebie podobnych ciał. Lecz teraz się ich bał, nie wiedział co mogą od niego chcieć. Wiedzieli, że był na balu, lecz nie wiedzieli, po co tam poszedł. A on tylko chciał być bliżej nich, chciał by zobaczyli w nim młodego przystojnego chłopaka a nie cały czas brudne popychadło w obszarpanych ciuchach. Gerald podniósł chłopaka do góry nie pozwalając mu siedzieć w wodzie. Odepchnął dłonie ukrywające skurczoną z zimna męskość. Uśmiechnął się z satysfakcją widząc delikatne młode ciało chłopaka. Spojrzał na brata, który stał za plecami Kopciuszka i zobaczył uśmiech na jego twarzy. Gabriel dłońmi zarysował w powietrzu ciało młodzieńca, wyraz zachwytu w jego oczach wystarczył za cały komentarz. Gerald podał jedną z mokrych nasączonych mydłem myjek do mycia Gabrielowi, drugą wziął dla siebie i obydwoje zaczęli myć drżące ciało Michaela. Kiedy chłopak poczuł pierwsze delikatne dotknięcia szmatek na własnym ciele zadrżał wystraszony, spodziewał się bardziej poszturchiwań i krytyki a nie delikatnego mycia. Czuł gąbkę Geralda na swoich piersiach, zaś Gabriel mył mu plecy. Chłopak zapragnął zamknąć oczy i poddać się przyjemności, lecz nadal nie był pewien jak dalej potoczę się wydarzenia. Kiedy poczuł, że myjka Gabriela zjechała niżej i myje mu teraz pośladki zadrżał na chwilę przymykając powieki. Jego ciało zaczęło reagować na przyjemne delikatne dotknięcia, pomimo usilnych starań by się przed tym powstrzymać. Zagryzł wargi by nie dopuścić do jęku pełnego rozkoszy. Myjka Geralda ominąwszy delikatnie pulsującą męskość umyła jego uda i łydki w tym samym czasie Gabriel odrzucił na bok myjkę i zaczął dłońmi myć jego uda i ponownie pośladki, był zafascynowany ich delikatnością i jedwabistością skóry. Kiedy wjechał palcem pomiędzy pośladki Michael wzdrygnął się i szeroko otworzył oczy.

- Och...

Wyszeptał ponownie przestraszony. Gerald widząc, że chłopak znów się boi również odłożył myjkę i mokrymi, śliskimi palcami dotknął lekko sztywnej męskości Kopciuszka. Jednocześnie uniósł jego twarz i pocałował go namiętnie w usta. Pokonawszy z łatwością lekki opór jego zaciśniętych warg wsunął język w jego usta. Drugą dłonią uniósł nogę chłopaka i postawił ją na brzegu wanny, udostępniając więcej miejsca swemu bratu wycofał dłoń z powrotem na męskość chłopaka. Gabriel uśmiechnął się i całując mokry kark i barki Michaela ponownie przesunął dłoń po szparce między jego nogami. Natrafiwszy na małe delikatne wgłębienie ugryzł lekko ramię chłopaka i wsunął kawałek palca w ciaśniutkie wnętrze. Kopciuszek odrywając usta od Geralda krzyknął z bólu i spróbował się wyrwać. Mężczyźni do tego nie dopuścili. Im bardziej się szarpał tym głębiej wchodził palec Gabriela i tym mocniej naciskał Gerald na jego męskość. Chłopak usłyszał rozbawiony głos Gabriela:

- Nie uciekaj, przecież tego chciałeś. Rozluźnij się to będzie mniej bolało...

Czy ja tego chciałem? Michael pytał sam siebie z trwogą. Otworzył szeroko oczy i odwrócił twarz, za sobą ujrzał przepiękne granatowe oczy Gabriela. Skąd ty możesz wiedzieć, co ja chciałem? Zastanawiał się w myślach. Czy to na balu było aż tak widoczne? Czując delikatnie poruszający się palec w swoim wnętrzu uśmiechnął się leciutko z trwogą. Lecz zbliżył twarz stanowczo domagając się pocałunku. Gabriel przymykając oczy pocałował zbliżające się do niego gorące wargi chłopaka. Czuł na nich jeszcze smak ust swego brata, podnieciło go to dodatkowo. Gerald popatrzył z zadowoleniem na całującą się parę. Popchnął leciutko chłopaka na ciało brata, który nawet się nie zachwiał, kiedy młodzieniec oparł się o niego całym ciężarem. Pieszczony coraz szybciej przez zwinny palec mężczyzny z którym się całował, przez chwilę zupełnie zapomniał o Geraldzie. Kiedy poczuł delikatne usta obejmujące jego członka wzdrygnął się i uwolnił od ust Gabriela. Popatrzył na klęczącego przed nim mężczyznę. Wyciągnął drżącą dłoń i dotknął jego rozpuszczonych włosów. Gerald uniósł wzrok nie przerywając posuwistych ruchów na męskości Kopciuszka. Chłopak zapatrzył się w piękne fascynujące go oczy, które mrugnęły doń wesoło. Uśmiechnął się czując coraz częstsze dreszcze rozkoszy przeszywające jego ciało. Ponownie oparł się o stojącego z tyłu kochanka, którego usta czuł na swych ramionach. Gabriel korzystając z rozluźnionego ciała chłopaka wsunął drugi palec i uśmiechnął się z satysfakcją, kiedy poczuł, że Michael nieświadomie wypina pośladki w jego stronę domagając się głębszych czułości. Gerald również wyczuł ten lekki ruch bioder i wypuścił z swych ust gorącą męskość Michaela. Wstał dając do zrozumienia bratu, że trzeba się przenieść gdzie indziej. Szybko opłukali rozgrzane ciało młodzieńca i Gerald wziął go w ramiona i zaniósł do swojej sypialni. Położyli go na wpół przytomnego z podniecenia na brzuchu i pomogli mu przyjąć odpowiednią postawę. Gabriel ukląkł za namiętnie wypinającego pośladki chłopaka i zaczął zlizywać wszystkie mokre kropelki. Po pewnym czasie wcisnął język w mokrą już dziurkę i zaczął ją pieścić. Gerald usiadł przed Michaelem i całował jego policzki i rozchylone usta. Po chwili złapał włosy młodzieńca i nakierował jego twarz na swe nagie podniecone ciało. Dał mu już krótką lekcję miłości w wannie i teraz oczekiwał rewanżu. Kopciuszek domyślił się z łatwością o co chodzi Geraldowi i powściągając swą nieśmiałość i strach dotknął niepewnie sterczącej męskości mężczyzny. Słysząc jego jęk pełen przyjemności odważył się na więcej i objął ustami ogromną rzecz kochanka. W tej samej chwili poczuł, że to już nie język Gabriela wciska się do jego wnętrza, tylko coś o wiele większego, dorównującego wielkością temu, co trzymał w ustach i pieścił językiem. Z krzykiem bólu, próbując jednocześnie rozluźnić mięśnie wypuścił z ust męskość Geralda. Z zaciśniętych oczu popłynęły łzy, które scałował Gerald szepcząc uspakajające słowa do jego ucha. Po dłuższej chwili Gabriel skończył uwolniwszy swe ciało z nagromadzonej sztywności. Całując plecy i kark drżącego chłopaka pozwolił mu się położyć, dopiero kiedy zmalał w wnętrzu Michaela powoli się z niego wysunął. Kiedy już wyszedł cały położył się obok nadal drżącego i płaczącego chłopaka, Gerald położył się z drugiej strony, jego stercząca do nieba męskość nadal potrzebowała czułości. Całując na wpół ukrytą twarz chłopaka Gerald odwrócił go do siebie. Delikatnie zaczął pocierać swą dłonią jego skurczoną męskość. Już po chwili zrobiła się dużo większa, przecież on również nie osiągnął spełnienia. Całując drżące usta młodzieńca Gerald powolutku odwrócił go na plecy i położył się na nim. Podtrzymywał się dłońmi by nie zgnieść kruchego ciała Kopciuszka. Gabriel wiedząc doskonale o co chodzi bratu delikatnie pieścił dłonią naprężone sutki chłopaka. Przysunął się do jego twarzy i kiedy przerwali na chwilę pocałunek pozwolił odsunąć się bratu i samemu zaczął całować miękkie wargi chłopaka, który tylko jękiem dał do zrozumienia, że wyczuł różnice. Ale ona mu nie przeszkadzała gdyż nawet nie otworzył oczu. Gerald uniósł nogę chłopaka wysoko do góry i położył ją sobie na ramieniu z drugą postąpił tak samo. Pieszcząc dłonią naprężoną męskość Michaela wszedł w niego powoli. Chłopak wyprężył swe ciało czując ponowny ból. Jęknął cicho uwolniwszy wargi od pocałunków. Gabriel przesuwał usta coraz niżej aż dotarł do pulsującej męskości Kopciuszka. Dłonią zaczął pieścić twarde pośladki brata nie zagłębiając jednak w nim palca, Gerald nie przepadał za byciem "pod". Gabriel tylko parę razy mógł zakosztować jego słodkich pośladków. Najczęściej to właśnie on był "pod" co niekiedy mu nie odpowiadało. Lecz teraz mają Michaela! Uśmiechnął się radośnie pieszcząc coraz sztywniejszą i bardziej drżącą rzecz młodziutkiego kochanka. Gerald ruszał się w nim powoli by go nie skrzywdzić dodatkowo. Kiedy chłopak osiągnął spełnienie spuszczając się w usta zadowolonego Gabriela, Gerard wcisnął w niego swoje życie i opadł zmęczony do tyłu wychodząc jednym szybkim ruchem z kochanka. Michael krzyknął czując przeplatającą się przyjemność z bólem. Zanim bracia przytulili się do niego zamknął oczy i z błogim uśmiechem na twarzy zasnął. Gerard położył się obok niego i popatrzył z rozbawieniem na brata, który odwzajemnił mu się takim samym spojrzeniem

- To gdzie są te sznury? - spytał z ironią i uśmiechnął się jednocześnie rozbawiony.

Gerard przysunął się do młodego kochanka i nad jego uśpionym ciałem pogłaskał policzek brata. Całując go obiecał:

- Następnym razem, dobrze?

- Tak...

Kiedy już obydwaj leżeli wtulając się w rozkosznie gorące ciało Michaela Gabriel wyszeptał na wpół zasypiając:

- Będziemy potrzebować innego Kopciuszka. Naszego anioła już nie oddamy, prawda?

 

Obydwaj bracia zmuszeni przez Michaela zabrali się do pracy zarobkowej i wynajęli dwie służące. Ich matce zaś spodobało się na dworze królewskim i postanowiła tam zamieszkać na stałe, jako dama dworu. Księżniczka w końcu zapomniała o ślicznym młodzieńcu i poślubiła jakiegoś innego biedaka, któremu nie zależało na ładnej towarzyszce życia tylko na królestwie. Trzeba przyznać, że rządził mądrze i uczciwie. Królestwo pod jego panowaniem rozrosło się i wzbogaciło.

A Michael, Gabriel i Gerard... w trójkę żyli długo i szczęśliwie.

I jak nie pomarli to żyją aż do dzisiejszego dnia. Choć dzieci z ich związku to raczej nie było... :)

 

* * *

The End

by Luna

czerwiec 2004

Ten tekst został zapisany w: Northern Lights <http://yaoi.pl/>: <http://yaoi.pl/viewstory.php?sid=31>

 


Zboczone sny Śpiącego Królewicza:

 

przez Lunae <http://yaoi.pl/viewuser.php?uid=7>

 

Akari (Dakarii) - "Światło"

Dragut - "Kaprys"

Dragon - "Smok"

Dijon - "Wilk"

Desire - "Pożądanie"

Aiina (Ruda) - nierządnica

Aulene - siostra Akari

Wielki Król Auron - ojciec Akari

Jill

Lad Imore

Hi-enna

Jarunn

Karun

 

* * *

 

Za górami i lasami w pewnym królestwie rządził podstarzały już trochę król. Razem z żoną, królową, od dawna marzył, żeby mieć dziecko. W końcu urodził im się synek, którego nazwali Akari, a to znaczy to samo, co światło. Na chrzciny zaproszono cały lud, biednych i możnych, młodych i podeszłych wiekiem. Przybyło również trzech ojców chrzestnych małego księcia, magowie Dragon, Desire i Dijon. A każdy z nich przyniósł małemu Akari podarek.

Dragon podarował mu urodę i czar osobisty. Desire ofiarował dar inteligencji. Tylko Dijon nie zdążył wystąpić ze swym prezentem, bo nagle zerwała się burza z błyskawicami i uderzeniami piorunów. To przybył czwarty czarodziej, mag Dragut.

Zły mag zawołał diabelskim głosem:

- Za karę, że nie zostałem zaproszony na chrzciny, życzę księciu, ażeby przed swoimi szesnastymi urodzinami ukuł się wrzecionem i padł nieżywy!

Wtedy znowu błysnęło i zagrzmiało, a w chwilę później Dragut zniknął.

Wszyscy zaniemówili z przerażenia. Wówczas wystąpił do przodu mag Dijon i zakładając za lekko szpiczaste uszy brunatne włosy powiedział:

- Nie mogę wprawdzie unieważnić tego straszliwego zaklęcia, ale mogę życzyć księciu, aby zamiast umierać zapadł tylko w głęboki sen na tak długo, aż pewnego dnia nie zostanie zbudzony przez kogoś miłego jego sercu!

Król rozkazał natychmiast zniszczyć wszystkie wrzeciona, jakie tylko znalazły się w kraju. By zapewnić księciu ochronę przed złym magiem, ojcowie chrzestni zabrali go do leśniczówki położonej w dzikim lesie. Dijon zamienił się w wilka i król przywiązał swego ukochanego synka do jego grzbietu. Desire zmieniwszy się w wiatr poleciał przodem, szukając oznak niebezpieczeństwa. Zaś Dragon przeobraził się w swego imiennika, smoka o czerwonych łuskach i złotych oczach. Zmniejszył swą naturalną postać do wielkości sporego konia i pobiegł po prawicy swego przyjaciela Dijona. W razie jakiegokolwiek niebezpieczeństwa obiecał, że będzie bronił małego księcia narażając nawet własne życie.

Będąc już w leśnej głuszy magowie dla niepoznaki przeistoczyli się w zwykłych mężczyzn. Zwykłych, lecz zarazem niezwykłych. Nad wyraz urodziwych i inteligentnych. Dragon pozostawił sobie długie ogniście czerwone włosy, zaś jego oczy połyskiwały złotem, kiedy odbijały się od nich promienie słońca. Był bardzo wysokim mężczyzną o barczystej postaci. Desire jako człowiek miał szczupłą i drobną postać o szlachetnych, delikatnych rysach twarzy. Jego zielone oczy hipnotyzowały urodą i wyrazistością spojrzenia, błyszczały przywodząc na myśl znaczenie jego imienia. Złote włosy wiązał w kitkę i niedbale przerzucał przez prawe ramię. Dijon był tylko parę centymetrów niższy od Dragona i odrobinę delikatniej zbudowany. Jego ciało zachowało elegancję i zwinność, jakie cechowały go w zwierzęcej postaci. Lekko skośne brązowe oczy połyskiwały złowrogo, lecz pięknie zarysowane usta o pełnej dolnej wardze uśmiechały się zalotnie przecząc wyrazowi oczu. Dla bezpieczeństwa Akari, wychowywali go jak zwykłego wiejskiego chłopaka, nie wyjawiając mu, że jest księciem. I nazywali go Dakarii.

Chłopiec rósł i stawał się z dnia na dzień coraz ładniejszy. A jego inteligencja przekraczała górny próg. Wychowywany przez trójkę bardzo przystojnych mężczyzn, w zasadzie bez kobiet, nie do końca zdawał sobie sprawę z ich istnienia i znaczenia w życiu codziennym. Mając około siedmiu lat przez parę dni milczał zafrasowany gnębiącym go problemem. To jego milczenie było niezwykłe i niepokojące, ponieważ był bardzo żywym, spontanicznym chłopcem, którego słodki głos śpiewający "odrobinę" rubaszne piosenki, których nauczył go Desire, na złość Dijonowi, słychać było nieprzerwanie od rana aż do nocy. Ileż to razy słyszał od mężczyzn: "Dakarii, umilknij wreszcie!". Siedząc wspólnie przed ich domkiem i pożywiając się kolacją zrobioną przez Dijona spytał swych opiekunów:

- Który z was jest moim ojcem?

Mężczyźni wymienili między sobą spłoszone spojrzenia, wreszcie Dragon odpowiedział

- Żaden.

I na tym by się rozmowa według niego powinna zakończyć. Tylko, że...

- To ja nie mam ojca? Wszystkie zwierzaki mają. Czy ludzie różnią się od zwierząt? Oprócz tego, że są inteligentniejsi i potrafią mówić? W jaki sposób mężczyźni rodzą dzieci? - Akari zawzięcie drążył temat, widać, że miał to dokładnie przemyślane

Desire krztusząc się ze śmiechu powiedział do siedzących niedaleko mężczyzn

- Mówiłem wam, że będzie trzeba mu to wytłumaczyć.

- No to mu tłumacz. W końcu ty najlepiej się do tego nadajesz. - odpowiedział zgryźliwie Dijon, nawiązując do imienia przyjaciela. Desire uśmiechając się łobuzersko przechylił się do siedzącego u jego stóp mężczyzny i uniósł mu głowę do góry. Popatrzył w jego gniewnie zwężone brązowe oczy i pocałował go namiętnie wpychając swój język w jego usta. Dłonie Wilka zawędrowały po ramionach Desirea do góry i objęły go za kark. Z krainy namiętności miał sprowadzić ich z powrotem na łąkę przed leśniczówkę rozgniewany głos Akari

- Dowiem się, czy nie? Dragon rozdziel ich! - zażądał, kiedy nie przerwali pocałunku.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin