Fryderyk Chopin KORESPONDENCJA FRYDERYKA CHOPINA 1. OJCU W DNIU IMIENIN Gdy �wiat Imienin uroczysto�� g�osi Twoich, m�j Papo, wszak i mnie przynosi Rado��, z powodem uczuci�w z�o�enia, By� �y� szcz�liwie, nie zna� przykrych cios�w, By� zawsze sprzyja� B�g pomy�lnych los�w, Te Ci z pragnieniem og�aszam �yczenia. F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1816 2. MATCE W DNIU IMIENIN Imienin Twoich, Mamo, Ci winszuj�! Niech ziszcz� nieba, co w mym sercu czuj�: Oby� zawsze zdrow� wraz szcz�liw� by�a, Jak najd�u�sze �ycie pomy�lnie sp�dzi�a. F. Chopin. Dnia 16 czerwca 1817 r. 3. OJCU W DNIU IMIENIN Jak wielk� rado�� w sercu moim czuj�! Gdy tak przyjemny, drogi i wspania�y Dzie� si� zaczyna, kt�rego winszuj� �ycz�c, by w szcz�ciu lata d�ugie trwa�y, W zdrowiu, czerstwo�ci, pomy�lnie, spokojnie: Niech niebios dary sp�yn� na Ci� hojnie! F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1817 r. 4. OJCU W DNIU IMIENIN Kochany Papo! Lubo by mi �atwiej by�o wynurzy� uczucia moje, gdyby je muzycznymi tonami wyrazi� mo�na, gdy jednak i najlepszy koncert przywi�zania mego ku Tobie, Kochany Papo, obj�� nie potrafi, u�y� musz� prostych wyraz�w serca mego, aby Ci najczulej wdzi�czno�ci i przywi�zania synowskiego ho�d z�o�y�. F. Chopin. Dnia 6 grudnia 1818 r. 5. DO EUSTACHEGO MARYLSKIEGO W P�CICACH [Warszawa, wrzesie� 1823] Kochany Marylski! Sam by�em u pana Zabalewicza dla dowiedzenia si�, kiedy si� kursa dla zaczynaj�cych, a nie egzamina zaczynaj�; odpowiedzia� mi, �e kursa zaczn� si� albo szesnastego, albo siedemnastego tego miesi�ca, bo jeszcze Komisja nie ustanowi�a, czy pi�tnastego, czyli te� szesnastego publiczne posiedzenie Akademii ma si� odby�. Pr�cz tego powiedzia� mi, �e rano odbywa� si� b�d� prelekcje, po po�udniu za� egzamina i �e od pi�tnastego nikogo ju� wcale nie zapisze. Przepraszam Ci�, �e tak brzydko pisz�, bo si� �piesz�. Donie� wi�c Weltzowi to, com Ci napisa�, i k�aniaj si� bardzo ode mnie jemu i Tytusowi. Bia�ob�ocki przyjecha� do Warszawy w sobot�, ma si� we wtorek zapisa�, we �rod� dopiero wyjecha� i potem na kursa powr�ci�. Mama, Papa Pa�stwu Marylskim, Ludwika siostrze Twojej uk�ony zasy�aj�. Ja Ci� z bra�mi �ciskam serdecznie. P. Kulikowski, Karwowski, Wilczy�ski i Krzywicki dymisj� dostali, a na miejsce p. Kulikowskiego �w profesor z Kalisza profesorstwo przyj��. Pan Dobronoki uk�ony Ci zasy�a. Do widzenia. Nie pokazuj nikomu tego listu, boby ka�dy powiedzia�, �e pisa� wcale nie umiem ani si� na polityce nie znam. 6. DO RODZIC�W W WARSZAWIE [Szafarnia], wtorek 10 sierpnia 1824 Najukocha�si Rodzice. Jestem zdr�w z �aski Parna Boga i najprzyjemniej zawsze czas mi schodzi. Nie czytam, nie pisz�, ale gram, rysuj�, biegam, u�ywam �wie�ego powietrza, ju� to jad�c w poje�dzie na spacer, ju� te� na siwym participe du verbe connaitre tak jak w�a�nie wczoraj pola obje�d�aj�c. Jem z nadzwyczajnym apetytem, a nic mi nie potrzeba do zupe�nego zadowolenia chudego brzucha, kt�ry ju� ty� zaczyna, jak tylko na pozwolenia [!] i wolno�ci jedzenia chleba wiejskiego. Gerardot wprawdzie nie pozwoli� mi je�� chleba �ytniego, lecz to si� �ci�ga�o tylko do chleba warszawskiego, nie za� do wiejskiego. Nie pozwoli� mi go je��, bo kwa�ny, a szafarski bez najmniejszego kwasu. Ten czarny, a ten bia�y. Tamten z grubej m�ki, a ten z pi�knej, na koniec ten by lepiej Gerardemu smakowa� ni� tamten, i �eby go m�g� skosztowa�, pewnie by mi go je�� pozwoli�, bo zwyczajem doktorskim jest pozwala� pacjentom to, co sami lubi�. Lecz nie do�� na tym; Warszawa miasto, a Szafarnia wie�. Tam dla wszystkich bu�ki, a tu prawie tylko dla mnie jednego. Jak�e wi�c mo�na, �eby mi Mama pozwolenia nie da�a? Czyli� nie dosy� jasno wystawi�em, �e mog� je�� chleb wiejski? �eby tylko Gerardot by� w Warszawie, zaraz bym prosi� Pani Dziewanowski [!] o bochenek chleba i przez poczt� w pude�eczku przes�a�, a za pierwszym ugryzeniem kromeczki Gerardot da�by pozwolenie. W nadziei wi�c, i� uzyskam to, o co tak bardzo prosz� (za pozwoleniem Panny Ludwiki i Panny J�zefy, kt�re mi ju� raz pozwoli�y w nadziei maj�cego przyj�� pozwolenia), ko�cz� w tej materii moj� dyssertacj�. � W sobot� by�o wiele go�ci w Szafarni: Pan Podowski, Pan Sumi�ski, Pa�stwo Piwniccy, Pan Szambelan Piwnicki, Pani Borzewska, brat Pani Dziewanowski [!], Pan Wybraniecki z Bia�ob�ockim. � W niedziel� byli�my w Gulbinach u pa�stwa Piwnickich, dzi� jeste�my w Soko�owie u Wybranieckiego. � Bior� pigu�ki regularnie i tyzanny co dzie� po p� karafinki wypijam, nie przerywaj�c. Przy stole nic nie pijam, tylko troch� s�odkiego wina, frukta jem, ale jak najdojrzalsze i zaaprobowane przez Pann� Ludwik�. � Oczekujemy Papy z najwi�ksz� niecierpliwo�ci�, a ja Papy prosz�, �eby Papa by� �askaw i kupi� u Brzeziny Air Moore vari�e pour le pianoforte a quatres mains par Ries, i przywi�z�, poniewa� chc� je gra� z Pani� Dziewanowsk�; pr�cz tego, �eby Papa m�g� przywie�� albo recept�, albo s�ojek pigu�ek, bo te tylko, kt�re mam, pod�ug dzisiejszej rachuby na 27 dni wystarcz�. Zreszt� nie mam nic do pisania, jak tylko, �eby mi Ludwika donios�a o zdrowiu Mamy i Papy, o kt�rym nie w�tpi�, �e ju� zupe�nie zdr�w na sw�j krzy�. � Ludk�, Izabelk�, Emilk�, Zuzi�, Pani� Dekert, Pann� Leszczy�sk� �ciskam serdecznie. Konikowi Polnemu i Chomontowskiemu uk�ony zasy�am. Ca�uj� r�czki i n�ki Najukocha�szych Rodzic�w najprzywi�za�szy syn F. F. Chopin. Pani Dziewanowska, Panny Dziewanowskie, Pan Juliusz i Domu� uk�ony Mamie, Papie i dzieciom zasy�aj�. Panu �ywnemu, Panu Siebertowi, Panu Woycickiemu moje uszanowanie. Nb. Pan Szambelan Piwnicki k�ania si� Papie i cieszy si�, �e Pap� zobaczy. 7. DO RODZINY W WARSZAWIE KURYER SZAFARSKI Dnia 16 Sierpnia 1824 roku. Wspomnienie narodowe r. 1820: wyszlamowana sadzawka w podw�rzu. Wiadomo�ci Krajowe Dnia 11 Sierpnia r. b. odbywa� J. P. Fryderyk Chopin kursa na dzielnym koniu; ubiega� si� do mety; a lubo po kilkakro� pieszo id�c� Pani� Dziewanowsk� wy�cign�� nie m�g� (w czym nie jego, lecz konia wina by�a), otrzyma� jednak zwyci�stwo nad Pann� Ludwik�, kt�ra ju� do�� blisko mety piechot� dosz�a. � J. P. Franciszek Chopin wyje�d�a co dzie� na spacer, z takimi jednak honorami, i� zawsze na tyle siada. � J. P. Jakub Chopin wypija na dzie� sze�� fil�anek [!] kawy �o��dziowej, Miko�ajek za� co dzie� cztery bu�eczki zjada, notabene pr�cz pot�nego obiadu i trzypotrawnej kolacyjki. Dnia 13 m. i r. b. JPan Better da� si� s�ysze� na fortepianie z niepospolitym talentem. Wirtuosus ten, Berli�czyk, gra w gu�cie JPana Bergera(owego fortepianisty skolimowskiego), w sztrychu i uk�adzie palcy przechodzi Pani� �agowsk�, a z takim uczuciem gra, i� ka�da prawie nutka nie z serca, ale z pot�nego brzucha wychodzi� si� zdaje. Dnia 15 m. i r. b. dosz�a wa�na wiadomo��, jako si� przypadkiem Indyczka za spichlerzem w k�ciku wyl�g�a. Wa�ny ten wypadek nie tylko �e przyczyni� si� do pomno�enia familii Indyk�w, lecz nadto powi�kszy� dochody skarbowe i powi�kszanie si� onych zapewni�. � Wczoraj w nocy kot zakrad�szy si� do garderoby st�uk� Butelk� z sokiem; lecz jak z jednej strony wart szubienicy, tak z drugiej strony zas�uguje na powcha�� [!], bo sobie najmniejsz� wybra�. � Dnia 14 m. b. kura okulawia�a, a kaczor w pojedynku z g�si� nog� straci�. Krowa tak gwa�townie zachorowa�a, �e a� si� w ogrodzie pasie. � Dnia 14 m. b. wypad� wyrok, a�eby, pod kar� �mierci, �adne prosi� nie wa�y�o si� wchodzi� do ogrodu. Wiadomo�ci Zagraniczne Pewien obywatel w okolicy chcia� czyta� �Monitora". Wys�a� wi�c s�u��cego do ksi�y karmelit�w w Oborach, prosz�c o pismo periodyczne. S�u��cy, w �yciu o pi�mie periodycznym nie s�ysz�c, przekr�ci� wyraz i pyta� si� ksi�y o pismo hemoroidyczne. W Boche�cu lis zjad� dw�ch bezbronnych g�sior�w; kto by go z�apa�, niech raczy uwiadomi� s�d bocheniecki, kt�ry niezawodnie pod�ug praw i przepis�w zbrodniarza ukarze. Oddawcy za� lisa owe dwa g�siory jako godne wynagrodzenie ust�pione b�d�. Wolno pos�a� Cenzor L. D. 8. DO RODZINY W WARSZAWIE Dnia 19 Sierpnia 1824 roku. KURYER SZAFARSKI [Fragment] Wiadomo�ci Krajowe Dnia 15 Sierpnia r. b. na Zgromadzeniu muzycznym w Szafarni, z�o�onym z kilkunastu os�b i p�os�bek, popisywa� si� JP. P i c h o n i gra� koncert Kalkbrennera, kt�ry atoli nie tyle zrobi� wra�enia, szczeg�lniej na ma�ych figurkach, ile �ydek grany przez tego� Pana Pichona. Dnia 18 m. i r. b. JP. FF. M. I. C h o p i n wypi� siedem fili�anek kawy �o��dziowej. Spodziewa� si� trzeba, i� nied�ugo osiem wypije. 9. DO WILHELMA KOLBERGA Kochany Wilusiu! Dzi�kuj� Ci za Twoj� pami�� o mnie, ale z drugiej strony, gniewam, si� na Ciebie, �e� taki brzydki, niedobry, bla, na koniec, �e� taki et caeterai do mnie tylko p�pi�rkiem pisa�. Czy Ci papieru, czy pi�ra, czy atramentu szkoda by�o? Mo�e� czasu nie mia�? Czy te� na koniec nie chcia�o Ci si� jak si� nale�y napisa�, a nie przypomina� sobie na ko�cu o minie. Ej, bo, to to: na koniu je�dzi � bawi si� dobrze, o mnie nie my�li... Ale co tam � daj mi buzi, i zgoda. Ciesz� si�, �e� zdr�w i �e� wes�, bo tego na wsi potrzeba, a zarazem to mi jest przyjemne, �e do Ciebie pisa� mog�. Ja si� te� wcale nie�le bawi�, a nie tylko Ty je�dzisz na koniu, bo i ja umiem na nim siedzie�. Nie pytaj, czy dobrze, ale umiem; przynajmniej tak, �e ko� powoli, gdzie chce, idzie, a ja, jak ma�pa na nied�wiedziu, na nim ze strachem siedz�. Dot�d nie mia�em jeszcze przypadku zlecenia z konia, bo ko� mi� nie zruci�, ale... mo�e kiedy zlec�, je�eli mu si� spodoba. Nie b�d� Ci g�owy zawraca� moimi interesami, bo wiem, �e Ci si� to na nic nie przyda. Muchy mi cz�sto na wynios�ym siadaj� nosie, ale to mniejsza, bo to jest prawie zwyczajem tych natr�tnych zwie-rz�tek. Komary mi� gryz�, lecz to mniejsza, bo nie w nos. Bujam po ogrodzie, a czasem chodz�. Chodz� do lasu, a czasem je�d��, notabene nie na koniu, lecz w bryczce lub w koczu, lub w karecie, z takim...
Rozniste