Autor: TERRY PRATCHETT Tytul: OSTATECZNA NAGRODA (Final Reward) Z "NF" 5/97 Dogger otworzy� drzwi, by� jeszcze w pi�amie. Na progu sta�o co� niewiarygodnego. Istnieje proste wyt�umaczenie, pomy�la�. Zwariowa�em. Jak na si�dm� rano by�a to ca�kiem zadowalaj�ca racjonalizacja. Zamkn�� drzwi i zawr�ci� korytarzem, przez kuchenne okno widzia� wagoniki metra linii Northen Line wype�nione ca�kiem normalnymi lud�mi. Istnieje b�ogi okres istnienia, kt�ry Yen Buddy�ci nazywaj� plinki. Jest on ca�kiem precyzyjnie zdefiniowany jako odst�p czasu mi�dzy obudzeniem si� a wymierzeniem ciosu przez wszystkie problemy, kt�re nie da�y ci spa� uprzedniej nocy. Ko�czy si� w chwili, gdy uznajesz, �e od tego ranka wszystko p�jdzie lepiej. Ale nie idzie. Przypomnia� sobie k��tni� z Nicki. No, w�a�ciwie nie k��tni�. Z jej strony by�o to bardziej gniewne milczenie, w nim za� narasta�a z�o��, chocia� wcale nie wiedzia�, od czego si� to w�a�ciwie zacz�o. Niew�tpliwie powiedzia�, �e niekt�rzy z jej przyjaci� wygl�daj� jakby prz�dli w�asny chleb i piekli w�asne kozy, a potem wzni�s� si� najprawdopodobniej do poziomu, kiedy wyg�asza� stwierdzenia typu: je�li ju� chcesz koniecznie wiedzie�, to ja uwa�am, �e zielone 2CV ma antynuklearny stiker wlaminowany fabrycznie do tylnego okna. Gdyby by� w formie, jak� osi�ga� zazwyczaj po wypiciu pinty bia�ego wina, skomentowa�by pewnie jeszcze kobiety ubrane w drelichy. To by�a jedna z tych k��tni, kiedy ka�da �artobliwa pr�ba, �eby si� wyrwa�, ko�czy si� stworzeniem kolejnej otch�ani, w kt�r� trzeba wkroczy�. A potem ona przerwa�a, nie - zerwa�a milczenie uwagami o marzeniach Erdana, by sta� si� macho i oto nagle okaza�o si�, �e on zajadle broni ludzi, kt�rych nienawidzi� - oczywi�cie, kiedy by� trze�wy - r�wnie mocno co ona. A potem wr�ci� do domu i napisa� ostatni rozdzia� "Erdana i w�a Kraw�dzi", a nast�pnie pod wp�ywem rozgoryczenia, alkoholu i buntu, na ostatniej stronie u�mierci� swego bohatera. Zmia�d�y� go lawin�. Fanowie znienawidz� go za to, ale poczu� si� lepiej, uwolniony od czego�, co trzyma�o go na uwi�zi przez kilka dobrych lat. I co przez przypadek uczyni�o go ca�kiem bogatym cz�owiekiem. A wszystko dzi�ki komputerom, poniewa� dobra po�owa fan�w, kt�rych spotyka�, pracowa�a przy komputerach, a za prac� przy komputerach p�acili tyle, �e pieni�dze trzeba by�o wie�� do domu na taczkach. Fanowie science fictiom mog� mie� r�ne odbicia, ale kupuj� ksi��ki na p�czki, a potem jeszcze czytaj� je od deski do deski. Teraz b�dzie musia� wymy�li� dla nich co� innego, napisa� co� porz�dnego, poduczy� si� o czarnych dziurach i kwantach... Co� nadal zajmowa�o jego umys�, kiedy kierowa� si� w stron� kuchni. A tak, na jego progu sta� Erdan Barbarzy�ca. Zabawne, co? Teraz ju� wok� framugi pod wp�ywem walenia zacz�� rysowa� si� tynk, co by�o do�� nietypowym efektem specjalnym halucynacji. Dogger ponownie otworzy� drzwi. Erdan sta� cierpliwie obok mleka. Mleko by�o bia�e i w butelkach. Erdan mia� siedem st�p wzrostu, ubrany by� w przepask� na biodra. Jego tors wygl�da� jak worek pe�en pi�karzy. W jednej r�ce trzyma� co�, co - jak Dogger doskonale wiedzia� - by�o Skungiem, Mieczem Lodowych Bog�w. Dogger dlatego doskonale to wiedzia�, poniewa� opisywa� go tysi�ce razy. I ju� nigdy nie zamierza� opisywa� po raz kolejny. Erdan przerwa� milczenie. - Przyszed�em - powiedzia� - �eby spotka� Tego Co Mnie Uczyni�. - Przepraszam? - Przyszed�em - odezwa� si� barbarzy�ski bohater - by odebra� Ostateczn� Nagrod�. - Spogl�da� wyczekuj�co w g��b korytarza i drapa� si� po torsie. - Jeste� fanem, tak? - zapyta� Dogger. - Ca�kiem niez�y kostium. - Co to jest fan? - odpowiedzia� pytaniem Erdan. - Chc� si� napi� twojej krwi - wtr�ci� si� do rozmowy Skung. Za plecami giganta - m�wi�c metaforycznie, bo tak naprawd� to pod jego masywnym ramieniem - Dogger ujrza� listonosza. M�czyzna obszed� wok� Erdana, pod�piewuj�c pod nosem, wetkn�� kilka rachunk�w w nie stawiaj�c� oporu d�o� Doggera, rzuci� na przek�r wszystkim oznakom uwag�, �e mamy �adny dzie� i odszed�. - Jego krwi te� bym si� napi� - o�wiadczy� Skung. Erdan sta� nieporuszony, daj�c wyra�nie do zrozumienia, �e zamierza tak trwa�, a� �nie�ne Mamuty Hy-Kooli odejd� do domu. Historia notuje bardzo wiele g�upich komentarzy, takich jak: "Wygl�da na to, �e jest tu ca�kowicie bezpiecznie" albo "Indianie? Jacy Indianie?", a Dogger wybra� z tej listy jedno z najstarszych, dzi�ki kt�remu sprzedano wi�cej encyklopedii i ubezpiecze� na �ycie ni� by� my�la�, �e to w og�le mo�liwe. - Chyba lepiej b�dzie - powiedzia� - je�li wejdziesz. Nikt nie m�g� wygl�da� a� tak jak Erdan. Jego sk�rzany kaftan najwyra�niej sp�dzi� sporo czasu na kupie kompostu. Paznokcie mia� purpurowe, sk�r� d�oni jak wygarbowan�, klatk� piersiow� pokrywa�a szachownica blizn. Co� o paszczy wielko�ci fotela musia�o kiedy� pokosztowa� jego ramienia, ale najwyra�niej smak mu nie odpowiada�. Widocznie uzewn�trzniam moje fantazje, pomy�la� Dogger. Albo jeszcze �pi�. Najwa�niejsze to zachowywa� si� naturalnie. Erdan zanurkowa� do pomieszczenia, kt�re Dogger z upodobaniem nazywa� pracowni�, a kt�re wygl�da�o jak normalny salon, tyle tylko, �e na stole sta� komputer. Barbarzy�ca zasiad� w fotelu. Spr�yny niebezpiecznie zaskrzecza�y. Spojrza� w stron� Doggera wyczekuj�co. To oczywi�cie mo�e by� r�wnie�, pomy�la� Dogger, maniak morderca. - Ostateczn� nagrod�? - zapyta� s�abo. Erdan przytakn��. - Hm. A w jakiej w�a�ciwie formie? Erdan wzruszy� ramionami. Kilka mi�ni musia�o si� usun�� z drogi, �eby pozwoli� pot�nym ramionom wznie�� si� i opa��. - Powiedziane jest - o�wiadczy� - �e ci, kt�rzy polegn� w walce, b�d� biesiadowa� i hula� w twoim hallu na zawsze. - Ach - Dogger zatrzyma� si� niezdecydowany na progu pokoju. - W moim hallu? Erdan znowu przytakn��. Dogger rozejrza� si� wok�. Ju� telefon i wieszak na p�aszcze powodowa�y, �e miejsce wydawa�o si� zat�oczone. Mo�liwo�ci hulanek by�y wyra�nie ograniczone. - A jak d�ugo w�a�ciwie oznacza to "na zawsze"? - odezwa� si�. - A� gwiazdy zgasn� i Wielki L�d pokryje �wiat - odpar� Erdan. - Tak mi si� w�a�nie wydawa�o. W s�uchawce zaskrzecza� g�os Cobhama. - Ty co? - zapyta�. - Da�em mu piwo i nog� kurczaka, a potem posadzi�em go przed telewizorem - powt�rzy� Dogger. - A wiesz, tak naprawd� to wra�enie zrobi�a na nim lod�wka. Powiedzia�, �e trzymam w wi�zieniu nast�pn� Epok� Lodowcow�, co ty na to? A telewizja jest po to, �ebym szpiegowa� �wiat, tak on uwa�a. Ogl�da "S�siad�w" i za�miewa si�. - Czego ode mnie oczekujesz? - Pos�uchaj, nikt nie jest w stanie tak podrobi� Erdana! Ca�e tygodnie zaj�o mi, zanim opisa�em jak nale�y smr�d! To jest naprawd� on, m�wi� ci. Taki, jakim go sobie zawsze wyobra�a�em. I siedzi u mnie ogl�daj�c opery mydlane. Jeste� moim agentem, powiedz, co powinienem teraz zrobi�? - Po prostu uspok�j si� - g�os Cobhama zabrzmia� �agodnie. - Erdan jest twoim tworem. �y�e� z nim od lat. - Lata mi nie przeszkadzaj�, skoro dzia�o si� to w mojej g�owie. Ale to si� przenios�o do mojego domu. - ...i on jest bardzo popularny, wi�c naprawd� mo�na si� by�o spodziewa�, �e kiedy podj��e� ryzyko zabicia go... - Wiesz, �e musia�em to zrobi�! Na lito�� bosk�, dwadzie�cia sze�� ksi��ek! - Od �cian odbi� si� grzmi�cy �miech Erdana. - Dobrze, wi�c to �eruje na twoim umy�le. Jego wcale nie ma. Sam powiedzia�e�, �e mleczarz go nie widzia�. - Listonosz. To prawda, ale go obszed�! Ron, ja go stworzy�em. On my�li, �e jestem Bogiem. Wi�c teraz, kiedy go zabi�em, przyszed� do mnie. - Kevin? - Tak? Co? - We� kilka tabletek czego�. On musi odej��. Tak jest zawsze. Dogger ostro�nie od�o�y� s�uchawk� telefonu. - Wielkie dzi�ki - powiedzia� z gorycz�. Ale spr�bowa�. Poszed� do supermarketu udaj�c, �e pot�nej postaci pod��aj�cej za nim krok w krok wcale nie ma. To nie polega�o na tym, �e by� niewidoczny dla innych ludzi. Ich oczy widzia�y go, ale w jaki� spos�b umys�y nie przyjmowa�y tego widoku. Polega�o to na tym, �e chocia� go mijali i nawet automatycznie m�wili przepraszam, kiedy na niego niechc�cy wpadli, potem nie potrafiliby wyt�umaczy�, co obchodzili albo za co przepraszali. Dogger zostawi� go w labiryncie p�ek, wymy�laj�c rozpaczliw� teori�, �e je�li Erdan zginie mu cho� na chwil� z oczu, mo�e ulotni si� jak dym. Z�apa� kilka paczek, przemkn�� przez dziwnie nieobl�on� kas� i ju� znalaz� si� przed sklepem, kiedy nagle zatrzyma� go radosny okrzyk. Obr�ci� si� jak na rolkach. Erdan opanowa� w�zki na zakupy. By� ca�kiem b�yskotliwy. Dla kogo�, komu w kilka godzin uda�o si� wyj�� z Labiryntu Szalonych Bog�w, druciane pude�ko na k�kach by�o prost� zabaweczk�. Uda�o mu si� nawet doj�� do �adu z ch�odniami. No tak, pomy�la� Dogger, "Erdan na Szczycie �wiata", rozdzia� czwarty: prze�y� dzi�ki 10 000-letniemu we�niastemu mamutowi przypadkowo odkrytemu w zamarzni�tej tundrze. Dogger pisz�c ten kawa�ek sprawdzi� to i owo, dzi�ki czemu wiedzia�, �e jest to zupe�nie niemo�liwe, ale co tam. Poniewa� chodzi�o o Erdana, czarodziej Tesco po prostu spreparowa� te mamuty w podr�czne porcje. - Podoba mi si� bycie martwym! - oznajmi� z dum� Erdan. Dogger zbli�y� si� do w�zka. - To nie jest twoje - powiedzia�. Erdan spojrza� zaskoczony. - Teraz ju� jest. Zabra�em. To du�o �atwiejsze. Nie trzeba walczy�. Mam picie, mam jedzenie, mam Nazywam-si�- Tracey-Czym-Mog�-Ci-S�u�y�?, mam orzeszki w torebce. Dogger rozgarn�� ma�e polistyrenowe pude�ka, z g��bi ...
noczesc