Rudazow Aleksander - Kreol z Ur 02 - Arcymag.rtf

(1328 KB) Pobierz

Aleksander Rudazow

 

 

 

Arcymag

Część II

 

 

 

Przeła Agnieszka Chodkowska-Gyurics


To powiedziawszy, zawoł donośnym głosem:

„Łazarzu, wyjdź na zewnątrz!” I  wyszedł zmarły,

mając nogi i  ce powiązane opaskami,

a twarz jego była zawinięta chustą.

 

Ewangelia wg św. Jana

(tłumaczenie wg Biblii Tysiąclecia)

 

 

Wskrzeszenie martwego to zadanie trudne

i czasochłonne, ale możliwe, jeśli podejdzie się doń

umiejętnie i  odprawi wszystkie niezbędne rytuały.

 

Magiczna księga Kreola


Rozdział 1

22 listopada, 2998r. p.n.e., Imperium Sumeryjskie, Pałac Szachszanor

 

Artod i  Artedian z  obawą podążali za swym panem. Dziś był wyraźnie nie w  sosie, a  gdy Kreol był nie w  sosie, niewolnicy starali się trzymać od niego jak najdalej. Pierwszy Mag lubił odstresowywać się, zrzucając niewolników z  murów otaczających pałac, a  potem podziwiał leżący w  dole placek. Chociaż wcale nie był takim złym panem poprzedni włciciel mocarnych bliźniaków urodzonych w  dzikich zachodnich stepach (ich imiona oznaczały Starszy Syn i  Jeszcze Jeden Starszy Syn) wolał swoich niewolników palić żywcem. I  to niezależnie od humoru po prostu lubił zapach płonącego ludzkiego ciała. Mówiono nawet, że jest ludożercą...

Ale i  arcymag Kreol z  upływem lat stawał się coraz gorszy. Siwowłosy staruszek w  zeszłym tygodniu przekroczył dziewięćdziesiątkę, ale mimo to zachowałgie mięśnie i  pełnięadz umysłowych, za to z  każdym dniem robił się coraz bardziej ponury. Coraz częściej zdarzały mu się napady wściekłci, po których trzeba było wymieniać część mebli, a  czasami nawet remontować pałac. Zarządca Szachszanoru dosłownie całe dnie i  noce spędzał na targu niewolników, uzupełniając zasoby ludzkie, które gospodarz niszczył w  yskawicznym tempie.

Bliźniacy jak dotąd mieli szczęście. Oficjalnie tych dwóch było gwardią osobistą Kreola, ale w  ciągu sześciu lat na tym stanowisku ani razu nie mieli okazji PRZYDAĆ SIĘ. Nie znaczy to, że pan nie miał wrogów. O, nie! Wrogów akurat miał tylu, że starczyłoby dla dziesięciu ludzi. Nie zdarzało się, by między kolejnymi atakami, które musiał odpierać Pierwszy Mag, minęło więcej niż pięć czy sześć dni. Szczególnie starał się jego daleki krewny, Troy, w  sztuce magicznej niewiele ustępujący swemu wujowi. Sam nigdy nie pojawiał się w  pałacu rozumiał, że na cudzym terytorium nie ma żadnych szans. Zresztą, z  tego samego powodu Kreol do tej pory nie pojawił się u  Troya, by wyjaśnić wszystko twarzą w  twarz w  domu maga, gdzie wszystkie ściany są przesiąknięte ochronnymi czarami, bardzo trudno jest go zwycięż. Ale, oczywiście, także posył wrogowi chmary przekleństw i  różnych potworów. W  zeszłym roku, prawie zatryumfował nad Troyem ostatecznie, gdy nasł na niego okropnego stwora, którego pełne trzy miesiące hodował w  najgłębszej piwnicy. Tyle dobrego, że wtedy przez dłszy czas nie było żadnych nieprzyjemnych niespodzianek.

Artod i  Artedian nie byli obecni przy narodzinach tej nienawiści wszystko zaczęło się prawie pół wieku temu, ale opowiedział im o  tym Sze-Kemsza najstarszy niewolnik w  domu. Sł jeszcze ojcu gospodarza, a  minęło już sześćdziesiąt lat od chwili jego śmierci. Twierdził, że przedtem Kreol i  Troy nie przyjaźnili się, ale nie byli też wrogami. Nawet odwiedzali się nawzajem od czasu do czasu. I  od jednej z  takich wizyt wszystko się zaczęło.

Troy, w  przeciwieństwie do Kreola, był rozpustnikiem, i  podczas gdy wtedy jeszcze nie arcymag, a  po prostu mistrz Kreol utrzymywał parę nałnic, on miał ich kilkaset. Przy czym zmieniał je bardzo często ogromna fantazja młodego nekromanty sprawiała, że jego kochanki ginęły w  zastraszającym tempie.

Pewnego razu wpadł do Szachszanor podczas nieobecności gospodarza. Jak już wspomniano, nie byli wtedy jeszcze wrogami, dlatego Troya słba przyjęła jak gościa, robiąc wszystko, aby czuł się dobrze. Niestety, gdy mag zjadł suty obiad i  dobrze go popił winem, wpadła mu w  oko jedna z  niewolnic.

Gdyby w  domu był Kreol lub chociażby zarządca, udałoby się zapobiec nieszczęściu. Ale nikt inny nie odważ się powstrzymać maga, który zapragnął zabawić się z  niewolnicą. Troy spędził z  nią około pół godziny i  wychodząc, wesoło oznajmił, że zniszczył nieco własność swego krewnego i  towarzysza z  Gildii, ale nie trzeba się martwić, on, Troy, zostawił w  zamian zapłatę całą garśćotych jechrów. Żaden z  niewolników nie zaniepokoił się było to powszednie zdarzenie, a  zapłata trzykrotnie przewyższała wartość niewolnicy, nawet takiej ślicznotki, jak etiopska tancerka, któ Troy „nieco zniszczył”. I  wszystko minęłoby bez echa, gdyby nie...

Gdyby nie była to ulubiona niewolnica Kreola. Gdyby nie to, że nosiła pod sercem dziecko przyszłego Pierwszego Maga. Gdyby nie to, że okrutny i  wybuchowy mag bodajże jedyny raz w  życiu kogoś pokochał...

Gdy Kreol wrócił do domu i  zobaczył to, co jeszcze wczoraj było przepiękną kobietą, wpadł w  taki szał, że zniszczył połowęasnych murów obronnych i  zabił około trzydziestu niewolników. Napad jeszcze się nie skończył, a  mag już leciał (dosłownie) do Hesziby pałacu Troya, żeby tam kontynuować dzieło zniszczenia. W  ...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin