Cherryh Caroline Janice - Forteca 3 - Forteca sów.pdf

(2572 KB) Pobierz
Cherryh Caroline Janice-Tristan 3-Forteca sow
C. J. CHERRYH
FORTECA SÓW
Tristen 2 - t. 03
(FORTRESS OF OWLS)
TŁUMACZYŁ DARIUSZ KOPOCIŃSKI
Dla mojej redaktorki Caitlin,
której wiara i entuzjazm towarzyszyły powstawaniu
niniejszej książki.
Dla Jane, która cierpliwie czytała poszczególne
wersje, oraz dla Beverly, której dziełem jest
rozrastający się leksykon.
Wszystkim Wam dziękuję
425618173.002.png
Wstęp
Istnieją czary. Jest też magia. Oraz czarna magia. Wszystkie one różnią się od siebie - tak było
i tak już pozostanie.
Przed dziewięcioma wiekami w pewnej wieży, w miejscu o nazwie Galasjen, książę imieniem
Hasufin Heltain żył w niepojętym strachu przed śmiercią. Ów strach odciągnął go od uczciwych
studiów nad istotą czarów, a poprowadził ku posępniejszym praktykom czarnej magii.
Mauryl Gestaurien, ucząc go rzemiosła, zauważył, że zgłębia on wiedzę z zakazanej dziedziny,
sprowadził więc sprzymierzeńców z krain baśniowej północy... Ci nie musieli uczyć się magii, gdyż
była ich wrodzoną zdolnością. Tak oto pojawiło się pięciu lordów Sihhe.
Rozgorzała bitwa, w której nie tylko Hasufin poniósł klęskę; zginęli także starożytni Galasjeni,
a wraz z nimi wszelkie ich dzieła. Po pięknym grodzie pozostała jedynie wieża - siedziba Mauryla.
Ynefel, jak ją nazwały późniejsze pokolenia, otoczona zewsząd Lasem Marna, zdobyła sobie
sławę nawiedzonego zakątka. Z jej murów spoglądały przerażające, nie naruszone zębem czasu
wizerunki zaginionych mieszkańców Galasjen. Mijały stulecia, a Mauryl wciąż sprawował stamtąd
swoją władzę, od czasu do czasu interweniując w sąsiedzkich zatargach.
Lordowie Sihhe wzięli w posiadanie ziemie południa... niezamieszkane bynajmniej przez
Galasjenów - ci podzielili los Ynefel - ale przez innych przybyszów, zwłaszcza tych z rasy Ludzi,
którzy napłynęli ukradkiem z północy. Sihhijczycy ujarzmili kraj, zdobywali i budowali, podbijali i
zmieniali wszystko, co było dziełem Galasjenów, nagradzając lojalnych podwładnych włościami i
stanowiskami.
Długowieczność Sihhijczyków pozwoliła pięciu pełnoprawnym członkom tego rodu żyć wiele
lat. Pozostawili oni po sobie wśród tubylczych plemion nieliczne potomstwo półkrólów. Podczas
gdy sihhijscy spadkobiercy zasiadali na tronie w Althalen, grodzie pozbawionym obwarowań,
królestwo Ludzi szybko rosło w siłę. Na ziemiach sąsiadujących z włościami Ynefel rozwijało się
osadnictwo.
Mauryl, nienapastowany przez nikogo pan nawiedzonej wieży Ynefel, bądź to za sprawą
czarów, bądź daru natury wiódł długie życie, dłuższe nawet od żywota samych Sihhijczyków. Był
świadkiem zmian i złowróżbnych przetasowań władzy, w miarę jak sihhijska krew i zarazem ich
wrodzona magia słabły w linii następców Najwyższych Królów. Świetność dawno minionych
królestw wspominały już tylko Cienie snujące się po uroczyskach. Takie jak Cień Hasufina
Heltaina.
Pewnego dnia za panowania półkróla Elfwyna, w hołdowniczym kraju Amefel, w sihhijskiej
stolicy, królowa porodziła martwe dziecię. Pogrążyła się w żałobie, lecz jakaż zapanowała radość,
kiedy cudownym zrządzeniem losu dziecina złapała oddech i ożyła - rozbudzona, w mniemaniu
władczyni, dzięki magii i matczynej miłości.
Królowa bardzo się cieszyła z tego wspaniałego daru, jednak owo drugie życie nie było takie
jak pierwsze. W rzeczywistości nie zawdzięczała niczego przyrodzonej sihhijskiej magii: to
najczarniejsza z mocy tchnęła ducha w ciało martwego noworodka, ducha niewywodzącego się ani
z jej rodu, ani z rodów Ludzi. Sam Hasufin Heltain wstąpił, bowiem w dziecko, żądny życia i
władzy.
I oto niedorosły Hasufin zagnieździł się w samym sercu sihhijskiej arystokracji, gdy
tymczasem mogący go rozpoznać Mauryl ciągle tkwił w swej pustelni. Rzadko wędrował do
425618173.003.png
Althalen, ponieważ ostatecznie zaczął odczuwać piętno minionych wieków... w których Hasufina
nie było pośród żywych.
W miarę jak owo tajemnicze, przymilne dziecko nabierało sił, w niewyjaśniony sposób ginęli
pozostali królewicze. Zaalarmowany tymi wypadkami, znający zakres jego umiejętności, pełen
gniewu i dobrych rad, Mauryl postanowił wreszcie przybyć na dwór i stawić czoło groźbie.
Królowa nie chciała jednak dać posłuchu przestrogom czarodzieja, a tym bardziej zabijać syna,
ulubieńca, najukochańszej i obdarzonej magią pociechy, który po śmierci starszych braci uzyskał
bezpośrednie prawa do tronu.
Zgodnie z ostrzeżeniem Mauryla owego dnia, kiedy dziecko dojdzie do pełnoletności, i w owej
godzinie, kiedy obejmie rządy, rozpocznie się upadek dynastii i królestwa. Nawet to wyraźne
napomnienie nie zdołało przekonać monarchini. Po stronie zrozpaczonej królowej stanął także król,
odrzucając żądania Mauryla pragnącego przebadać naturę chłopca i zgładzić królewicza.
Ogarnięty desperacją i w przewidywaniu klęski, Mauryl zaniechał próśb na dworze półkróla i
zwrócił się do Ludzi służących Sihhijczykom. Wszedł w zmowę z zaufanym generałem Elfwyna,
wojowniczym Selwynem Marhanenem, nakłaniając jego i innych Ludzi do obalenia dynastii
półkrólów i przejęcia tronu.
Takim oto sposobem, by położyć kres czarnej magii Hasufina, Mauryl zdradził spadkobierców
tych samych lordów, których ongi wyniósł do władzy. Z tejże przyczyny nazywano go jednocześnie
Twórcą i Zgubą Królów.
Po zapewnieniu sobie pomocy Ludzi oraz zwołaniu czarodziejów ze wszystkich zakątków
królestwa Mauryl zaprowadził do królewskiego pałacu grupę czarodziejów oraz Marhanena z
oddziałem żołnierzy. Wespół ze swoimi konfratrami okiełznał magię, aby umożliwić Emuinowi,
młodemu adeptowi tajemnej wiedzy, zabicie śpiącego księcia w jego własnej komnacie - czego
Emuin dokonał, choć był to straszny i krwawy uczynek... Niestety, dopiero pierwszy tej nocy.
Po unicestwieniu Hasufina Mauryl przestał interesować się dalszym rozwojem wypadków.
Losy Sihhijczyków w rękach Selwyna i jego ludzi, nawet losy pomagających mu czarodziejów,
były mu obojętne, toteż wycofał się do swojej wieży, zgarbiony i znużony życiem. Młody Emuin
przyjął święcenia kapłańskie, chcąc zapomnieć o popełnionej zbrodni i uzyskać zbawienie jako
Człowiek i kapłan.
Tymczasem ambicja Selwyna tudzież strach Ludzi przed obcą dla nich magią skłoniły ich do
zbrojnego wystąpienia przeciwko sihhijskiemu panowaniu: poszczególne prowincje jedna po
drugiej padały łupem Marhanenów.
Położony za rzeką Elwynor, choć zamieszkany przez Ludzi, okazał wierność rodowi Sihhe -
zebrano tam armię, by poprowadzić ją przeciw buntownikowi, wszelako różnorodne niesnaski,
roszczenia i pretensje związane z obsadzeniem tronu uniemożliwiały wymarsz wojsk. Dzięki temu
Marhanen zajął hołdownicze królestwo Amefel, na którego obszarze leżała stolica Althalen,
traktując je odtąd jako podległą mu prowincję.
Selwyn Marhanen, zamiast sprawować władzę z Althalen, grodu oddalonego od serca jego
potęgi i będącego przedmiotem sporów wszystkich lordów Ludzi, ustanowił nową stolicę na swej
rodzimej ziemi, ogłosił siebie królem, a talent i okrucieństwo pozwoliły mu poskromić zapędy
sojuszników i uczynić z nich baronów nowo powstałego dworu.
Ze stołecznego grodu w Guelemarze kontrolował prowincje położone na południu. On i jego
poddani, głównie Gueleńczycy oraz Ryssandowie, byli Ludźmi z krwi i kości, nie przejawiali, więc
uzdolnień w sferze magii i okazywali większe zaufanie kapłanom z sekt terantynów i quinaltynów.
Obok pałacu Selwyn zbudował wielką świątynię i wyniósł do wysokich godności quinaltyńskiego
patriarchę, który religijną pieczęcią sankcjonował wszelkie okrutne czyny nowego króla.
425618173.004.png
Ze wszystkich Ludzi poddanych Sihhijczykom jedynie Elwynimi zdołali uchronić swój kraj
przed wtargnięciem gueleńskiego wojska, gdyż jego granic strzegły wody szerokiej rzeki Lenualim,
a także, w okolicach starej wieży, upiorne leśne ustronia Marny.
Wszystko znalazło swoje rozstrzygnięcie... z wyjątkiem sprawy Amefel, prowincji położonej
po kontrolowanej przez Marhanena stronie Lenualimu. Selwyn miał nadzieję, iż uchroni swoje
ziemie przed zakusami Elwynimów, jeśli nie dopuści ich na gueleński brzeg rzeki, stąd kwestia
Amefel miała kluczowe znaczenie.
A oto historia Amefel. Było to niezależne królestwo Ludzi, kiedy pierwsi lordowie Sihhe
stanęli pod murami stołecznego grodu i zażądali otwarcia bram. Królowie Amefel, Aswyddowie,
rozwarli wrota i pomogli Sihhijczykom w podboju Guelessaru, czego żaden Gueleńczyk nigdy im
nie wybaczył. W nagrodę za zdradę członkowie miejscowej dynastii Aswyddów, mający szczególny
status pod sihhijskimi rządami, mogli prawnie określać się mianem królów, w odróżnieniu od
Najwyższych Królów, albowiem taki właśnie tytuł przyjęli sihhijscy lordowie.
Po podbiciu tej prowincji, lecz w obawie przed całkowitym upadkiem z trudem zjednoczonego
królestwa - co mogło nastąpić, gdyby wdał się w spory z Aswyddami na temat ich przywilejów -
Selwyn Marhanen udzielił Aswyddom gwarancji poszanowania wielu spośród ich starożytnych
praw, łącznie z prawami do zachowania godności i wyznawanej religii. Tym sposobem
Aswyddowie zostali wasalami króla Ylesuinu i uzyskali miano diuków, ale zarazem we własnej
prowincji posługiwali się tytułem aethelingów, co oznaczało królów. Celowo odłożono na bok
kwestię, czy ranga amefińskich earlów odpowiada rangom diuków na gueleńskich i ryssandyjskich
ziemiach. A że Amefińczycy i Gueleńczycy przeważnie unikali wzajemnych odwiedzin na dworach,
kwestia ta nadal pozostawała otwarta.
Selwyn zdołał więc utrzymać Amefel w karbach, jednak wrogi dystrykt Elwynoru zajmował
niemal tak rozległy obszar jak Ylesuin i Amefel razem wzięte. Owa niezależność od Ylesuinu dała
elwynimskim lordom możność zebrania sił w ciągu pierwszej zimy. Z nastaniem wiosny rzeka
Lenualim wyznaczała już granicę między wrogimi krajami. Włączenie Elwynoru w skład królestwa
Ylesuinu było wielkim, lecz nigdy niespełnionym marzeniem Selwyna.
Tymczasem Elwynimi, skoro zabrakło w Althalen Najwyższego Króla, ustanowili rządy
regencyjne, powierzając władzę jednemu z earlów, z odrobiną sihhijskiej krwi w żyłach, który
przybrał tytuł lorda regenta. Ludność Elwynoru z uporem wierzyła, że nie wszyscy lordowie Sihhe
wyginęli i że jeszcze za ich życia nowy sihhijski władca, nazywany powszechnie Zapowiedzianym
Królem (może jakiś ocalały książę?), wyjdzie z ukrycia, obali władzę Marhanena i odbuduje
sihhijskie królestwo. Tym razem opoką nowego królestwa byłby wierny Elwynor, a lojalni poddani
zaczęliby znów wieść beztroskie i dostatnie życie.
Wobec powyższego Elwynimi pielęgnowali magię i wysoko cenili czarnoksięski kunszt.
Jednakże tylko nieliczni poza rodem lorda regenta posiadali jakiekolwiek czarodziejskie
umiejętności. A już z pewnością nikt nie posługiwał się tą magią, którą niegdyś sihhijscy
monarchowie. Czarodzieje niechętnie mówili o Zapowiedzianym Królu, pomni na bolesne starcia z
Hasufinem Heltainem, stronili więc od elwynimskich arystokratów pragnących ich wynająć. Także
ci, których łączyło jeszcze jakiekolwiek pokrewieństwo z dawnymi Sihhijczykami, chowali się w
cieniu ze strachu przed wmieszaniem w bunt mogący doprowadzić jedynie do katastrofy.
Tak więc Elwynimi, opuszczeni przez swoich czarodziejów i tych, którzy ocalili w sobie
trochę królewskiej krwi, zaniechali ostrożności wobec magii i wszystkich ją obiecujących... Mijały
lata, dziesięciolecia, a wciąż nie pojawiał się wiarygodny pretendent do tronu w Elwynorze.
Wreszcie umarł Selwyn. Władza nad Ylesuinem przeszła w ręce Inareddrina, jego syna,
człowieka w średnim wieku, który był już dwukrotnie żonaty i miał dwóch dorosłych synów.
Inareddrin był całą duszą Gueleńczykiem, co znaczyło, że bezgranicznie, ślepo wierzył w
quinalt, wpojony mu przez matkę. Jeszcze jako książę przestał darzyć miłością swojego ojca,
425618173.005.png
bezlitosnego wojownika, ale czuł przed nim przemożny strach. Pomimo wymogów traktatu z
Amefińczykami dorastał w atmosferze braku tolerancji dla innych wyznań. Stracił cierpliwość dla
niesfornego Cefwyna, swojego najstarszego syna, ponieważ ten brał przykład z dziadka i pobierał
nauki u kapłana zakonu terantynów, Emuina (tego samego, który pomagał Maurylowi w Althalen),
wyznaczonego przez Selwyna na nauczyciela swoich wnuków.
Wybór ten nie był wcale przypadkowy: sprawując rządy, Selwyn traktował kapłanów i quinalt
jako powolne mu narzędzia, cieszące się do pewnego stopnia jego poparciem - dzięki nim
utrzymywał Gueleńczyków w posłuszeństwie. Ale by zapewnić królestwu bezpieczną przyszłość,
nękany wspomnieniami z Althalen, Selwyn chciał zdobyć pewność, że jego wnukowie nie będą się
bali kapłanów ani czarodziejów, a raczej ich zrozumieją, jednego z najlepszych mając po swojej
stronie.
W tym właśnie należało upatrywać źródła zaciekłych sporów wewnątrz królewskiej rodziny.
Śmierć królowej jeszcze bardziej skłóciła Inareddrina z ojcem i tego samego roku, kiedy zmarł
Selwyn, narzucił on młodszemu synowi, Efanorowi, najsurowsze rygory quinaltu, przelewając nań
równocześnie całą miłość, której skąpił starszemu synowi.
Efanora faworyzowali także wszyscy znaczący baronowie, zwłaszcza ci z prowincji Ryssandu
i Murandysu. Zaczęły już nawet chodzić słuchy o odwróceniu praw do tronu, albowiem w miarę jak
Efanor stawał się coraz bardziej religijny, Cefwyn, bezpośredni następca tronu, oddawał się
szalonym wojażom i wypadom na pogranicze oraz szukał towarzystwa kobiet... bardzo wielu
kobiet.
Tak czy inaczej, zgodnie z gueleńskim prawem i obyczajem, a nawet z dogmatami quinaltu,
Cefwyn był niezaprzeczalnym dziedzicem korony. Dlatego Inareddrin - bądź to w nadziei, że
administracyjne obowiązki poskromią temperament księcia, bądź że, jak tu i ówdzie szeptano, jakiś
zamachowiec lub nadgraniczna potyczka uczynią z Efanora bezpośredniego następcę tronu -
powierzył Cefwynowi dowództwo nad stacjonującym w Amefel garnizonem, nadał mu kurtuazyjny
tytuł wicekróla i tym sposobem umocnił władzę Marhanenów w owej osobliwie niepodległej
prowincji.
Ani tradycja, ani postanowienia traktatu nie przewidywały kogoś takiego jak wicekról w
Amefel, nic więc dziwnego, że decyzja ta nie spodobała się diukowi Herynowi Aswyddowi. Ten
jednak, skrzętnie ukrywając niezadowolenie, zgodził się nawet składać Inareddrinowi raporty o
postępkach księcia, jak też o pogarszającej się sytuacji za rzeką - był bowiem powód, dla którego
król czuł potrzebę utwierdzenia gueleńskiej obecności w Amefel. Podstarzały już regent Elwynoru
miał tylko córkę. Elwynimscy lordowie, zniecierpliwieni oczekiwaniem na Najwyższego Króla,
zaczęli napomykać, że regent powinien wybrać na przyszłego władcę jednego z nich. A jeśli któryś
z earlów zechciałby związać się z królewskim rodem więzami prawomocnego powinowactwa,
musiałby poślubić córkę lorda regenta.
Regent Uleman Syrillas odrzucał wszystkie oferty, przysięgając, że jego jedyne dziecko, córka
imieniem Ninevrise, sama zasiądzie na regencyjnym tronie. Było to bezprecedensowe
postanowienie, gdyż nigdy za sihhijskiego panowania kobieta nie sprawowała samodzielnych
rządów. Uleman przygotował wszakże córkę do objęcia władzy, a kiedy pewnego dnia pojawił się
zalotnik, próbując zbrojnie poprzeć swe żądania i uprowadzić Ninevrise, regent stawił mu czoło.
W Elwynorze wybuchła wojna domowa, której echa niosły się do Amefel, za rzekę, albowiem
na obu jej brzegach żyły spokrewnione ze sobą rody. Przez wzgląd na tę okoliczność Inareddrin
posłał syna w celu wzmocnienia garnizonu.
I, co było dlań charakterystyczne, kazał Herynowi mieć oko na Cefwyna, natomiast
Cefwynowi polecił obserwować Heryna, będącego wszak heretykiem, wyznawcą bryaltu. W
rzeczywistości król nie miał pojęcia, iż diuk Heryn sprzymierzył się z jednym ze zbuntowanych
425618173.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin