JERZY PRZE�DZIECKI Jasno�� nocy Wszystkie osoby wyst�puj�ce w tej ksi��ce, jak, te� wydarzenia i sytuacje zosta�y wymy�lone przez autora. Jakakolwiek zatem zbie�no�� z realnie istniej�cymi osobami lub faktami, kt�re mia�y miejsce w rzeczywisto�ci, jest ca�kowicie przypadkowa.I Na stokach Obidowej sprz�g�o wysiad�o ostatecznie. Nie walczy� ju� d�u�ej. Jakim� cudem uda�o mu si� wykr�ci� i zjecha� w d�, do warsztatu w Chab�wce. Postawi� samoch�d obok Peugeota 144 z wgniecionym dachem. Przekazanie cz�owiekowi w poplamionym kombinezonie kluczyk�w i ksi��ki wozu by�o ju� tylko formalno�ci�. Z tylnego siedzenia podj�� sw� nie�mierteln� torb� podr�n� z napisem �AIR FRANCE�. � Jakby pan szanowny chcia� do Krakowa, to jak raz jest okazja, bo syn jedzie wozem � posiadacz warsztatu, znajduj�cego si� w podziemiach okaza�ej willi, spojrza� w g�r� na twarz swego marsowego klienta. � Dzi�kuj�, ale jad� akurat w odwrotnym kierunku � przeni�s� sw� torb� na lewe rami�. � Moje uszanowanie panu. Wi�c tak, jak powiedzia�em, jutro b�dzie gotowy. Odprowadza� w�a�ciciela Trabanta wzrokiem. Wysoki, siwiej�cy na skroniach m�czyzna, w opi�tych d�insach i sk�rzanej kurtce, szed� wolno, wyprostowany, w kierunku wiaduktu nad torami. W miar� oddalania si� wygl�da� coraz m�odziej. Pierwsza zatrzyma�a si� ci�ar�wka. Zdj�� torb� z ramienia i wsiad� do szoferki, nie m�wi�c ani s�owa. Kierowca, puco�owaty ch�opak z podbitym okiem, zerkn�� na jego twarz. � Ale ja nie do Zakopanego. � Ja te� nie � przybysz u�miechn�� si� lekko i po�o�y� sw� torb� za oparciem fotela. � Do Kro�cienka, a potem do Szczawnicy. � Wysi�dzie pan w Nowym Targu, na rynku. Tam jad�. � Ruszyli. � Jasne � podr�ny spr�bowa� wyprostowa� d�ugie nogi, ale bez powodzenia. � Za ma�y dla pana � zauwa�y� ch�opak przy kierownicy. � Jak by� w Warszwie de Gaulle, to te� specjalne ��ko trzeba by�o dla niego robi�, bo si� w zwyk�ym nie mie�ci�. � Zgadza si� � rzek� m�czyzna. � Ma pan wygl�d na majora. Mo�e nawet na pu�kownika. � Dzi�kuj�. � Obrazi� si� pan? � Nie. Dlaczego mia�bym si� obrazi�? � Przepraszam, mo�na o co� zapyta�? �O Bo�e! Odchodzi mnie coraz bardziej ochota na rozmow� z normalnymi lud�mi. Przecie� ten ch�opak jest ca�kiem sympatyczny. Dlaczego mam ochot� podbi� mu drugie oko?� � Wal pan! � powiedzia�, nie patrz�c na swego rozm�wc�. � Nie lubi pan oficer�w? � Wielu rzeczy nie lubi�. Ale rzeczywi�cie, za oficerami nie przepadam. � Musieli panu da� w ko��, nie? � Ale panu musia� kto� da� w oko. A mo�e to wrodzone? � �Wrodzone�... Co� pan! � kierowca wybuchn�� �miechem. � Pan to jest fajny. Ojca bym chcia� mie� takiego. � Dzi�kuj� � rzek� pasa�er i zapali� papierosa. Podsun�� paczk� ch�opakowi, lecz ten odm�wi� ruchem g�owy.�Oto wykwit naszych czas�w � tupeciarz, cwaniak, zdolny do klepni�cia po ramieniu nawet Einsteina. Nie mia�em racji � nic sympatycznego w nim nie ma. Wi�c mo�e instynkt mnie nie zawodzi?... Je�li naprawd� nie zawodzi mnie instynkt, to znaczy, �e coraz mniej ludzi mi odpowiada.� � Bo m�j stary to nie ma od�ywek, za to wszystko wie lepiej. A i tak zawsze dostaje w ko��. Widok, co? � puco�owaty nieoczekiwanie wskaza� rozleg�� dolin�. Szosa wi�a si� szczytami wzg�rz. � Jak si� jest tam na dole, to wieczorem wszystkie samochody, kt�re t�dy jad�, wygl�daj�, jakby lecia�y w powietrzu. Wida� tylko �wiat�a � doda� po chwili. �To Rabka � Mekka ma�ych nieszcz�nik�w chorych na alergi�. Ile� razy przed laty, odwiedzaj�c Andrzeja w kolejnym sanatorium, ok�amywa�em jego i siebie, �e sw�dz�ce wypryski na sk�rze znikaj� i �e oddycha ju� l�ej, bez owych rz꿹cych po�wist�w w oskrzelach. To dzia�o si� tak dawno temu.� Niespodziewanie nasz�o go przypomnienie w�asnej rozpaczy. Opanowa� si�. �Ostatecznie Andrzej z tego wyszed� i jest dzisiaj dwudziestoparoletnim dryblasem o torsie gladiatora. Ty za� masz pi��dziesi�tk� i je�li konsekwentnie nie b�dziesz stosowa� zasady niemy�lenia o rzeczach przykrych, to wyko�czysz si� podobnie jak wielu z twojego rocznika. A pami�taj � nieobecni nie maj� racji.� Zmusi� si� do s�uchania. � Pan je�dzi na deskach? � Je�dzi�em � opu�ci� szyb� i wyrzuci� papierosa. � To pan wie � rozpogodzi� si� kierowca. � Pruje si� do przodu, przeskakuje muldy, wytrzeszcza oczy, jak �nieg sypie, i dobrze jest. Nawet jak cz�owiek pra�nie i przeturla si� par� metr�w po stoku, to wie, �e �yje! � Rozumiem � m�czyzna w d�insach u�miechn�� si�. � Wiem, �e pan rozumie. Dlatego m�wi�. Ja takiego, co sport lubi, poznaj� od razu. Powiem panu, m�j stary to nawet by�by fajny, gdyby nie tru� wci�� o tej swojej przesz�o�ci i wszystkiego do niej nie przymierza�. Wci�� nawija, jak to dawniej by�o dobrze, a dzi� nie �yje, nie ma go. Nieraz to tak dobrze pogada� z kim�, kto wsi�dzie i ju� si� go wi�cej nie zobaczy, nie uwa�a pan? � Uwa�am � pasa�erowi uda�o si� wyprostowa� wreszcie praw� nog�. Na jego poci�g�ej twarzy z dwiema ju� bruzdami po obu stronach ust pojawi� si� wyraz ulgi. � Z panem mo�na rozmawia�. Ma pan ju� troch� siwych w�os�w, ale jest pan dzisiejszy. � Sk�d pan wie? � u�miechn�� si� pasa�er. � Nie zapu�ci� si� pan. To wida�. Brzucha pan nie ma. Bary jak trza. Mi�o spojrze�. � Dzi�kuj�. Ile mog� mie� lat? �Ty stary, mizdrz�cy si� narcyzie! Wykorzystujesz ka�d� okazj�, aby si� podeprze� w tej swojej walce z czasem. Nie powiesz mu przecie�, �e codzienna gimnastyka m�czy ci� coraz bardziej i �e przy dziesi�tej �pompce� masz ju� do��!� � No, mo�e pan mie�... � rzek� z namys�em kierowca. � Ma pan ju� te czterdzie�ci trzy. �Urwa� ci siedem. Ciesz si�. Psujesz si�, widocznie, od �rodka.� � Zgad� pan � powiedzia�. � A dlaczego pana ojciec jest niedzisiejszy? � Bo wszystko ocenia... To trudne nawet... Tak, jakby przymierza�... Do wojny czy jak? Sam nie wiem... �Jeszcze jeden po�amaniec. Jak to dobrze, �e ju� dawno przesta�em rozpami�tywa� tamte sprawy.� � Co to znaczy? � zapyta�. � No w�a�nie. Pan nie rozumie i ja te� nie. Jak Boga kocham, m�j stary potrafi, na przyk�ad, powiedzie�, �e tylko w czasie wojny ludzie kochali naprawd�. Czy kto� mo�e si� kapn��, co to znaczy?... �Po jak� choler� wsiad�e� do jego wozu? Teraz tylko nie anga�uj si�! Spokojnie!�� Ja nie � sk�ama�. � Jasne! � ch�opak zbiera� my�li. � Wi�c... � zacz�� niezbyt pewnie. � Jak si� jest obok kogo� takiego, kto wszystko mierzy swoj� urwan� nog�, to cho�by ten kto� by� najwi�kszym bohaterem... � Pa�ski ojciec straci� nog�? � przerwa� mu. � No. Ale tylko do kolana. Protez� ma dobr�. Chodzi tak, �e nic nie wida�. � �Uciekaj! Uciekaj natychmiast, bo inaczej wszystko gotowe wr�ci�.� Uczu�, �e si� poci. � A dok�d?... � rzuci� zmienionym g�osem. Wypowiedzia� to wbrew samemu sobie. � Nie rozumiem... � Gdzie chodzi? � M�j stary?... R�nie. Do klubu... Tam zbieraj� si� tacy jak on i gadaj� razem o r�nych bohaterstwach ca�ymi godzinami. Czasem to istne kino, kiedy stamt�d wraca... � Ch�opak roze�mia� si�. � Sm�dzi na przyk�ad o jakim� poci�gu, kt�ry wylecia� w powietrze, jakby wysadzi� go wczoraj. I powiedzia�em panu, jak si� jest z kim� takim, to nie ma rozmowy. Cz�owiek chce pr�dzej czy p�niej zmy� si� i znikn��. � Ucieka pan, rozumiem � m�czyzna kiwn�� g�ow�. � Daleko? � Zale�y. Ale tu nie chodzi o kilometry � dorzuci� po�piesznie kierowca. � Rozumiem � pasa�er ci�ar�wki odwr�ci� g�ow�. � Mo�na nieraz uciec od kogo�, siedz�c z nim w tym samym pokoju. � Z nim nie da rady. Dop�dza zaraz cz�owieka, wyprzedza i chce, aby biec za nim. Zawsze � za, a nigdy � przed. � A mo�e warto? � zaryzykowa� m�czyzna. � Co� pan, jego �ladem? � puco�owaty wzruszy� ramionami. � Sto razy lepiej myli� si� samemu i dostawa� w kaczy kuper, je�li si� co� zrobi�o �nie tak�, ani�eli cierpie� za szlachetno��. Ja m�wi� otwarcie. Chc� wiedzie�, �e �yj�. Chc� to czu�. Lubi� szmal. Nie my�l� o innych, tylko o sobie. Chc� mie� w �yciu dobrze. Nie chc�, �eby mnie ka�dy robi� w konia, jak mojego starego. �Dra� podobny do Andrzeja. Te� wymy�li� sobie uzasadnienie swej niech�ci do ojca. Ten tutaj �na bazie ekonomicznej�, za� Andrzej dlatego, �e zna�em go, kiedy by� s�aby i przera�ony �wiatem. A prawdziwy m�czyzna nie lubi ludzi, kt�rzy zapami�tali go w okresie s�abo�ci. W wypadku Andrzeja dosz�o jeszcze prze�wiadczenie, �e rozwodz�c si� z jego matk�, wyrz�dzi�em jej krzywd�. Inna rzecz, i� ostatnio namno�y�o si� ludzi, kt�rzy otwarcie przyznaj� si� do w�asnych s�abo�ci, egoizmu, �ajdactw i B�g raczy wiedzie� czego, byle tylko zrzuci� z siebie odpowiedzialno��. Nie � poprawi� si� � nie zrzuci�, aby jej w og�le nie podejmowa�. Cynizm sta� si� ideologi� wa�koni i impotent�w.� Znowu przesta� mie� czucie w lewej d�oni, wzd�u� ma�ego palca w kierunku przegubu. Rozmasowa� palec, poruszy� nim kilka razy, lecz odr�twienie nie ust�pi�o. �Ten mi tu pieprzy o otwarto�ci, a mnie wysiada serce i z coraz to wi�ksz� szybko�ci� zamieniam si� w jeden blok wapna. Musz� rzuci� palenie. Kiedy tylko przejedziemy z Karin� granic�, �egnam si� z papierosami.� Puco�owaty m�wi� bez przerwy i co jaki� czas zwraca� g�ow� w stron� swego pasa�era. Prowadzi� jednak pewnie i szpakowaty m�czyzna uczu�, �e sp�ywa z niego powoli wszelkie napi�cie. Jedno, co go jeszcze nie opu�ci�o, to odruch spogl�dania w lusterko nad g�ow�. � A pan by� na wojnie? � kierowca zn�w zerkn�� w jego stron�. � Nie. � Mia� pan fart, co? � W�a�nie. �Za chwil� rozbij� mu ten g�upi �eb!�� Pan to jest fajny � ch�opak przekr�ci� kierownic�. Jechali teraz sam� kraw�dzi� stromego zbocza. Drzewa zdawa�y si� p�dzi� susami w d�. Zupe�nie w dole �wierki by�y granatowe i miga�o pomi�dzy nimi co� srebrzystego. Chyba potok. �Jeszcze mi wystarczy czystych strumieni do samej �mierci. Ciekawe, czy mo�na obliczy�, w kt�rym roku kolorowe puszki z plastyku po silnikowym oleju pokryj� wszystkie puszcze �wiata tak dok�adnie, �e przestan...
GAMER-X-2015