16761.txt

(444 KB) Pobierz
  Głębokie
  wody
  JAYNE KRENTZ
  czyli Amanda Quick
    pod prawdziwym nazwiskiem
    Przełożyła EWA MIKINA
    

Charity
    Morze obiecuje niebacznym wolnoć, ale kryje wiele  niebezpieczeństw.
    Wodne drugi, z dziennika Hayriena Stone'a
    Kiedy Charity Truitt wkroczyła do jednego z ekskluzywnych klubów biznesmena w Seat-
tle, ogarnęła jš panika. Serce bilo jak oszalałe, oddychała z trudem, oblał jš zimny pot.
    Zatrzymała się w drzwiach sali zarezerwowanej na dzisiejszy wieczór i wzięła głęboki 
oddech, usiłujšc ukryć zdenerwowanie. Miała wrażenie, że obserwujšcy jš ludzie oceniajš jej 
pojawienie się jako zbyt teatralne. Tymczasem była tak przerażona, że miała ochotę uciec.
    Z żelaznš wolš osoby, która zarzšdzajšc dużš korporacjš nawykła do dyscypliny, zmusiła 
się do umiechu.
    Nie byt to pierwszy atak paniki, jakiego dowiadczyła. W cišgu ostatnich czterech 
miesięcy zdarzały się coraz częciej: nie pozwa-
    5
    Jayne Ann Kreutz
    lały jej spać, sprawiały, że była rozdrażniona, niespokojna. Zaczynała powštpiewać w 
swoje zdrowie psychiczne.
    Zdecydowała się na wizytę u lekarza, zaczęła chodzić do terapeuty, ale poza 
technicznymi radami nie otrzymała żadnej pomocy.
    Terapeuta owiadczył, że to nieuzasadnione reakcje typu walcz albo uciekaj", 
archetypowe odczucia z zamierzchłej przeszłoci, kiedy człowiek jaskiniowy lękał się 
potworów przeladujšcych go nocš, towarzyszšce zwykle stresujšcym sytuacjom.
    Dzisiejszego wieczoru raptem uwiadomiła sobie przyczynę tych ataków, zrozumiała, co 
wywołuje przypływy paniki. To Brett Loftus, właciciel firmy Loftus Sport, wysoki 
trzydziestolatek o imponujšcym ciele gwiazdora futbolu. Blondyn o piwnych oczach, 
przystojny, przypominajšcy niegdysiejszych bohaterów westernów. Człowiek sukcesu o 
ujmujšcym sposobie bycia,
    Charity lubiła go, ale nie kochała. Była pewna, że nie mogłaby go pokochać. Uważała, że 
powinien raczej zainteresować się jej siostrš przyrodniš, Meredith, i że stanowiliby wietnš 
parę. Zdarzajšce się ostatnio ataki paniki nie zmniejszyły jej legendarnej intuicji.
    Niestety to ona, nie Meredith, powinna ogłosić dzisiaj swoje zaręczyny z dziedzicem 
imperium Loftusów.
    Małżeństwo miało doprowadzić do połšczenia firm. W najbliższych tygodniach Loftus 
Sport i sieć domów towarowych Truitt miały przeistoczyć się w korporację Truitt-Loftus, 
największš prywatnš kompanię zajmujšcš się handlem detalicznym na Północnym Zachodzie. 
Jeli wszystko ułoży się pomylnie, w cišgu dwóch lat opanujš handel wzdłuż całego 
wybrzeża Pacyfiku.
    Ze względu na interesy rodzinne miała polubić mężczyznę, który przyprawiał jš o ataki 
lęku, ilekroć brał jš w ramiona.
    6
    Głębokie wody
    To nie wina Bretta, że czuła napady klaustrofobii za każdym razem, gdy jš całował, 
pomylała z desperacjš. To jej problem, z którym musi się jako uporać. Rozwišzywanie 
problemów należało do jej obowišzków. Była w tym dobra. Ludzie oczekiwali od niej 
podejmowania decyzji,  przezwyciężania kryzysów.
    Miała drętwe dłonie, b r a k o w a ł o jej powietrza w płucach. Gotowa zemdleć tutaj, w 
obecnoci wszystkich zebranych, najbardziej wpływowych ludzi na Północnym Zachodzie.
    Co za upokarzajšca perspektywa, osunšć się na dywan, wywołujšc rozbawienie na 
twarzach znajomych, współpracowników, konkurentów, rywali i, co najgorsze, na oczach 
przedstawicieli lokalnych mediów.
    -   Charity?
    Drgnęła na dwięk własnego imienia i obróciła się raptownie. Obok stała jej przyrodnia 
siostra, Meredith.
    Dwudziestodziewięcioletnia Charity była o pięć lat od niej starsza, ale nawet pomimo 
wysokich obcasów sporo niższa od siostry.
    Postawna, z burzš jasnych włosów, Meredith wyglšdała majestatecznie. Nikt się tak nie 
nosi jak moja siostra, pomylała smętnie Charity. Wytworna, o klasycznych rysach, Meredith 
z powodzeniem mogłaby być modelkš. W czasie studiów, zanim weszła do cisłego 
kierownictwa firmy, prezentowała nawet stroje na pokazach organizowanych przez domy 
towarowe Truitt.
    -   Dobrze się czujesz? - zapytała Meredith z troskš.
    -   Wszystko w porzšdku. Jest Davis? - Charity rozejrzała się pospiesznie.
    -   Przy barze. Rozmawia z Brettem.
    Wród tłumu, w drugim końcu sali dostrzegła swojego przyrodniego brata.
    Był o kilka centymetrów wyższy i dwa lata starszy
    7
    Jaync Ann  Krentz
    od Meredith. I on z oddaniem i entuzjazmem pracował dla rodzinnej firmy. Charity 
szybko poznała się na jego talentach. W pół roku, ignorujšc zarzuty o nepotyzm, uczyniła go 
wiceprezesem kompanii. W końcu naprawdę była to firma rodzinna, a ona sama bardzo 
wczenie została jej prezesem.
    Davis miał jasne jak siostra włosy i zielone oczy, odziedziczone, razem z imponujšcym 
wzrostem, po ojczymie Charity, Fletcherze Truitcie.
    Charity prawie nie pamiętała własnego ojca. Zawodowy fotograf, Samson Lapford 
zostawił rodzinę, gdy Charity miała trzy lata, by jedzić po wiecie i robić zdjęcia wulkanów 
oraz tropikalnych dżungli. Zginšł w wypadku, usiłujšc sfotografować jakš rzadkš paproć 
rosnšcš na zboczach gór w Ameryce Południowej.
    Prawdziwym jej ojcem był Fletcher Truitt. Przez pamięć jego i matki zastšpiła go, gdy 
umarli obydwoje przed pięciu laty, i od tamtej chwili zarzšdzała interesami rodziny.
    Znowu spojrzała poprzez tłum w kierunku baru; ujrzała Bretta Loftusa, jego jasne włosy, 
szerokie ramiona. Wzdrygnęła się; znowu miała wrażenie, że w sali zabrakło tlenu. Nie 
odważyła się wytrzeć spoconych dłoni o drogi materiał sukni.
    Davis był potężnym mężczyznš, ale Brett zdawał się jeszcze potężniejszy. Charity 
pomylała, że większoć obecnych kobiet chętnie zamieniłaby karty kredytowe Truitta na 
możliwoć zostania sam na sam z Brettem Loftusem. Ona, niestety, do nich nie należała. 
Uwiadomiła sobie nagle z całš jasnociš, że nie potrafi zaakceptować tego narzeczeństwa, 
nawet jeli zdecydowała się na nie dla dobra swojego przyrodniego rodzeństwa, tak jak 
złożyła im w ofierze ostatnich pięć lat życia.
    - Może wypijesz kieliszek szampana? - Meredith ujęła jš pod ramię. - Chod, przyłšczmy 
się do Bretta
    8
    Głębokie wody
    i Davisa. Ostatnio doć dziwnie się zachowujesz. Chyba jeste przepracowana. Może te 
zaręczyny i połšczenie firm to jednak za dużo jak na twoje siły, a do tego jeszcze lub i 
miesišc miodowy.
    -   Za dużo. - Nie była w stanie opanować paniki. Zwariuje, jeli  zaraz  stšd  nie wyjdzie.   
Musi  uciec.
    -  Tak, za dużo. Muszę wyjć, Meredith.
    -   Słucham? - Meredith patrzyła na niš zdumiona.
    -   Natychniast.
    -   Uspokój się, Charity. Co ty opowiadasz? Nie możesz ot tak, po prostu, zniknšć. Co 
Brett sobie pomyli? Nie mówišc o ludziach, których zaprosilimy.
    Charity ogarnęło dobrze znane poczucie winy i obowišzku. Przez kilka chwil walczyła z 
sobš, wreszcie się opanowała.
    -   Masz rację. Nie mogę uciec. Jestem winna Brettowi wyjanienia - powiedziała bez 
tchu.
    Meredith przeraziła się teraz nie na żarty.
    -   Jakie  wyjanienia?
    -   Nie mogę. Bóg widzi, że próbowałam, ale nie mogę. Mówiłam sobie, że tak trzeba, ale 
to nieprawda. Brett jest zbyt miły, nie zasłużył sobie na to.
    -   Na co? O czym ty mówisz, Charity? Nic nie rozumiem.
    -   Muszę mu powiedzieć, mam nadzieję, że on zrozumie.
    -   Chyba powinnymy porozmawiać gdzie na osobnoci.  Może bymy poszły  do  
gotowalni dla pań?
    -  niespokojnie zapytała Meredith.
    -   To nie jest chyba konieczne. - Charity otarła pot z czoła. Nie mogła się skupić. Niczym 
gazela u wodopoju, przerażona czyhajšcymi w krzakach lwami, niespokojnie rozglšdała się 
wokół. - Wszystko będzie dobrze, pod warunkiem, że uda mi się stšd wydostać.
    9
    Jayne Ann  Krentz
    Siłš woli opanowała przypływ paniki i ruszyła w stronę baru. Szła jak na cięcie. Brett i 
Davis spoglšdali w jej stronę, Davis p r z y w i t a ł jš u  m i e c h e m i u n i ó s ł kieliszek.
    -   Jeste wreszcie. Najwyższy czas. Mylałem, że co cię zatrzymało w biurze.
    -   Wspaniale wyglšdasz, kochanie - dodał Brett z czułociš. - Gotowa na ogłoszenie 
wielkiej nowiny?
    -   Nie. Bardzo, bardzo mi przykro, Brett, ale nie mogę - odparła Charity zbierajšc całš 
odwagę.
    Brett spochmurniał.
    -   Co się stało?
    -   Nie pasuję do ciebie, ty nie pasujesz do mnie. Ogromnie cię lubię. Jeste prawdziwym 
przyjacielem i byłby znakomitym partnerem w interesach, ale nie mogę za ciebie wyjć.
    Brett zamrugał zdumiony. Davis słuchał ogłupiały. Charity zdała sobie sprawę, że wokół 
umilkły rozmowy, ludzie przyglšdali się jej w milczeniu.
    -   Boże, jest jeszcze gorzej, niż sobie wyobrażałam - szepnęła. - Tak mi przykro, Brett. 
Jeste dobrym człowiekiem. Zasługujesz na małżeństwo z miłoci, a nie z przyjani i dla 
interesów.
    Brett powoli odstawił kieliszek.
    -   Nie rozumiem.
    -   Ja do tej chwili też nie rozumiałam. Nie możemy się zaręczyć. Wyrzšdzilibymy sobie 
krzywdę. Nie kochamy się. Jestemy przyjaciółmi, współpracujemy ze sobš, ale to za mało. 
Nie mogę wyjć za ciebie. Mylałam, że mogę, ale widzę, że nie.
    Nikt się nie odezwał. Gocie bez słowa wpatrywali się w Charity. Znowu poczuła 
przypływ paniki.
    -   Muszę stšd wyjć. - Odwróciła się; za jej plecami stała Meredith. - Przepuć mnie, 
proszę.
    -   To szaleństwo, Charity. - Meredith chwyciła jš za
    10
    Głębokie wody
    ramiona. - Nie możesz tak po prostu zniknšć. Dlaczego nie chcesz wyjć za Bretta? Co 
masz mu do zarzucenia? Jest idealnym kandydatem. Idealnym, słyszysz?
    Charity oddychała z trudem. W głowie się jej kręciło, była przerażona tym, co włanie 
zrobiła, ale nie mogła cofnšć wypowiedzianych słów. T...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin