15374.txt

(145 KB) Pobierz
Wojciech Kuczok:Widmokrg.
Opowiadania.
ebry Adama(apokryf).

Rozumiem: gra na czym tam, to si juprzyjo, aonie rzpolcy skrzypkowie, domoroli akordeonici, w przejciach podziemnych,na rogach ulic, nawet w tramwajach, wchodz nadwa przystanki i tak kalecz szlagiery, e robisi z tego niemal konkurs na rozpoznanie pokiereszowanych przebojw, znacie t piosenk, nieta tonacja, nie ta harmonia, ale oczi tak samocziornyje, a dla witego spokoju czek daby imte dwa zote, gdyby nie to, e si ledwo trzymalew rk za uchwyt, wagon szarpie na zakrtach,a portfel gboko w torbie, eby kieszonkowcynie mieli atwo, wic zwyczajnie nie chce si grzeba, nigdy si nie chce, tylko dlatego nie daj imna to przetrwanie, przecie nie dlatego, e mierdz.
Nawet tych studenciakw obdartusw, ktrzy na bezczelnego siedz przykapeluszuz kartoneminformujcym, enie s bezdomni,tylkozbieraj na piwo,przyjosi traktowa pobaliwie,za to,e ebrz lekk rk, za to, e przynaj.

mniej nie obciaj wyrzutem sumienia kadego,kto ich mija, ich mona mija otwarcie, jawnie,nie unika wzroku, nawet rzuci mimochodem"butelki bycie sprzedali,zamiast robi szopk",syszc w odpowiedzi "pandzi zasponsorujebrowarek,to jutro bd butelki do sprzedania".
Nie to cocize skarbonkami, no ile razydzienniemona pomaga dzieciom zporaeniem mzgowym, aprzecie niebd nadkadaprzez nichdrogi, eby chocia zapamitywali, "o tak, pan junam dzisiaj pomg, panu ju dzikujemy", gdzietam, wystarczypiminutpniej wraca oboknich i uciec wzrokiem, i ju "moe by pan wspomg dzieci Z PORAENIEM.
", taktak, zarzucaj lassoze sw,tym wyraniej i goniejakcentujc sowa, im dalej si zdy odej, ebychocia jakie serduszka dawali do przypicia,jakteOwsiaki.
Tak, ju mino parnacielatoswajaniasi z wszelak form ebractwaulicznego,ju misi to zdyo opatrzy, odruch apania za kieszena widok kadej karmicej piersipo probie teju odszed wzapomnienie, nawet sobie pomylaem,e lada moment musi nasczeka jakieprzesilenie, ebry trzeba bdzie przebraw inneszatki, ukry pod innym paszczykiem;kto powinien si bardziej wysili, ebyna nowo przejprzechodnia swoj ndz, albo temusi miedosprzedania na poczekaniu co wicej nibraksuchu w parze z nadwykuporu.
i wanie wtedy, w zupenie nietypowymmiejscu, nie przed bankiem, nie w gwnej arteriimiasta, alew cichym zauku parku Jordana, waniekiedy wybraemawk idealnie oddalon odjczeniatramwajwi powrzaskiwania dzieciakwzmierzajcych nazielonlekcj, kiedy wreszciezasiadem naawce zgazet i wczytaem siw nagwek na ostatniej stronie, kwitujcy kalamburem sromotn porakpolskich futbolistw,wanie wtedy przysiad si obok.
Zbyt blisko; zaniepokoiem si, ktem okawidz, eto blisko celowa,ez kartkjaksiedzi.
"O nie, jeszcze jeden", myl sobie,bo juwidz, ena kartceco napisanei e rk wycign w gecie proszalnym,inawet mi si czyta niechce,tylko si przesuwam, jak najdalej mog,eby tak po prostu nie odej, bo c by to miaooznacza poza ucieczk, przecie nie bdzie mniegamoebrzcyz mojej awki przegania, comjsobiedopiero obczycil chusteczk.
Ale junan.

tym kracu awki caemoje skupienie definitywnie w kt oka si przenioso,ju omiatam bezmylnie ten sam akapit, juwiem, e pki si on niewyniesie, ja spokoju nie zaznam.
I widz, ktemwci,bo douwagi bezpowrotnie mi odebranejprzyznawa si niechc,wic e niby jej naniegoniezwracam,ktem tedy zauwaam, e kartkazmierzaw moj stron, e zblia si, bezczelniena mojej gazecie si kadzie,panoszy, przez niegopodsunita mi pod samnos.
Marszcztedy brwi,lewna oburzenie typu hola, praw na zdumienietypu no-co-pan, aleczytam:"Wspom mnie.
Jestem goty i godny.
Nie potrafikama.
Niepotrafi kra".
No to ju niemogem uchyli si, przemilcze,uda, e mnie nie ma, bo tekst w cakiemby nieebracki, mia w sobie niespodziewandoz, bytakrzec, dostojestwa, spojrzaem wicna niego,spojrzaem wic i zwolna wiodcwzrokiem w t i w t, szukaem punktuzaczepienia,jakiejskazy, na ktrej mgbym zbudowa swojenieprzejednane stanowisko, od ktrej mgbymsi odepchni odej krokiemstanowczym czowiekapoytecznego, nie poruszyem si jednak,bo wszystko w nim byo takie pierwsze, wszystkow nimbyotakie czyste, jakby go dopiero co PanBgstworzy,albowiemnagi by on nj prawdziwie],duszniei cielenie, i a simusiaemzmusido wzdrygnicia, no bo przecieja nigdy nigdy,gdzieby,u nasw rodzinie takich myli nikt,mczyzna na mczyzn po kobiecemu patrze nigdynawetwe nie, nawet we nie nie mg, wic przemwiem do siebiebasem wewntrznym,rozsdnym,odwiecznym, tym, co to mutacji nigdy nieprzechodzi:"Wariat albo ciota jaka zaczepna,moenawet uwie mnieprbuje, wkadymrazie okropno, brrr, ani minuty duej", i odezwaem si protekcjonalnie, przypominajc sobieczasy, w ktrych ojciec za pomoc przedniojzykowego "" stawia moj modo do kta:-A co potrafisz, mfodyczowieku?
I jubybym zwin gazet, ju miaemnaodchodne przygotowan dobitk ("Zastanwsilepiej,chfopcze, czyco potrafisz") i rzucibymmupewnie zotwk, bo we mnie wezbraa ochota na okazanie wzgardy,ale powstrzyma mnie,zapazark (moj do!
jakim prawem!
wyszarpn!
)- Prosz.

(jaki gos, c za gos gbinowy, czyciuteki, mocny, jednorodny, suszny, och do,do)- Alenie dotykaj mnie, co?
Moesz mnie,chopcze,nie dotyka?
(no i zapomniaem pochyli "t" w chopcu, a nic gorszegoni taki chopiec wyprostowany,nieugity, och,c to za ucisk, jak on mie utrudnia mi uwolnienie, ete jakotak trzyma, noprzesta mnie trzyma, gnoju,za rk, nie bdsi z tob szamota)- Puszczaj, cholera, no!
Stoj, daem za wygran, gwniarz (no,nie takiznowu gwniarz, te okularki tak trochmylce) jestode mniesilniejszy, nozapa mniegamo za rk,szarpaem, usiowaem strzepn,zdmuchn ("takich ludzi sizdmuchuje",mawiaojciec, mj wielki ojciec, kiedy jeszcze y, kiedyjeszczeprowadzi firm, obiecywa,e kiedy bdju way siedemdziesit kilo, przekae j mnie,alewayemwtedy szesnacie, i po kilku latachprawidowego rozwoju miabym w zasigu dwadzieciapi kilo, a za osignicie tejwagi miaem zosta zabrany na lot jumbo jetem, "synu,musisz by wielki i silny, bo ci zdmuchn, pami14taj, sabychludzi si zdmuchuje, potem chodztacy zdmuchnicipo dworcach i ebrz, pamitaj,synu", wic jadem, rosem w sil, a ojciecmala,ikiedy ju osignem stosown wagdo lotu,okazaosi, e nie pamita obietnicy, "cosobiewymylie, nie zawracaj gowy, nie jeste judzieckiem", i tego podstpu darowa mu niemogem, przestaemje,i tak zostao,pitnaciekilo niedowagi ita przekltasabo), gdyby nie tamoja sabo, pewnie bymnie stal teraz obezwadniony, wytrcony, przyapany zark w tenidiotyczny sposb, mocnym, zdecydowanymi nieznoszcymsprzeciwuuciskiem,ale nawet nienieuprzejmym, po prostu bezczelnym (o tak,to dobre sowo)- Suchaj no, modzieniaszku.
(modzieniaszeknie wymaga pochylania"i", sam jest wsobie sowem-klapsem,na gopup, jeli je odpowiednio zaakcentowa, w samraz na tego tu.
zbudowanego tak.
jak koci.
trzeba mi byo go pomniejszy.
)- ..
jestebezczelny, nie bd si szarpaz tob.
(chyba jednak zbyt atwo daem za wygran, chyba mi pomniejszenie nie wyszo, bo prze15.

cistoj, a on siedzi, trzyma mnie i siedzi, stojprzy nim jakuczniak na egzaminie, musz usi,ale jeli mnie nie puci, tabliskobdzie jubliskoci nieznon, teraz przynajmniej wida,ezostaem pojmany, za rk, pojmany za rk,bezproby o pozwolenie, nieprosi mnie o rk, a jumniepojl, znaczy: pojma, ach co ja,co ja, brednie,plczemi si wszystko, oplt, znaczy: oplatamnie modyebrak, "wstrtny" - bas wewntrznymi podpowiada, a ja podjem, otak, wstrtnyebrak, ohydny, ale zarazgo kontrapunktowajaki nieznany midotd, nieuwiadomiony wewntrznyfalsecik, "ale jaki pikny ebrak", oj, noczemu zaraz takie sowa mocne, skd mi si topikno wzio, nie wolno nie wolno,i bas: "swoocz uliczna, mydek-renegat, rynsztokowiec",a falset: "meszekna karku, twarde podbrzusze,minie jakkaloryfer, jakie pikne kontrasty, jakawielo w jednoci", w kadym razie niewykazaem si w naleytym stopniu mskoci ("miskoci, mikkoci, mo miejscepsiej koci", podpowiada falsecik), powinienem by raczej jednakju na pocztku nawet z buta go, przecie za nogmnie nie zapa,ale skoro chciaem elegancko,e niby strzepuj t rk jak pyek, zdmuchuj,16chciaem elegancko, dostojnie, aleniewyszo,iteraz ju nie mogtak poprostu go kopn,odepchn, wyszarpn, skompromitowamnietym uciskiem, teraz to on, siedzc przedemn dostojnie, mnie trzyma, a ja nie miaempomysu, ubezwasnowolni mnie tym jednym gestem niespodzianym, och stanowczo ju zadugomnie trzyma, ale co robi corobi, przecie niezaczn krzycze, czemu akuratnikt tdy nie idzie,to moe jednaklepiej go butem, ach nie, moejeszcze raz trochagodnie, odbudowujc dostojestwo)- Chyba nie liczyszna to, e wtej sytuacji cokolwiek cidam.
(zaatakowago,posdzi, omieszy,z siebie na niegoprzerzucipodszepty haniebne!
)- No dobrze, jak widz, ty sobie chcesz takpo prostu potrzymamnie zark, jestetakiromantycznypedaek, co?
Chtnie bymcizmoj rkzostawi,gdybym mia ich wicej, alewybacz,ta akurat jest mi potrzebna, tak si skada, eyjz pracyrk, nie wycigamichpo nieswojepienidze,chybabym si ze wstydu spali.
A ten milczy i milczy; jaz kadym sowemtW^yidzianym pogram si w niewoli, on17.

moje kadesowo przemilcza, on mnie przemilcza, i trzyma, mamniew rku.
Zaczem sipoci, bo garnitur, bo nerwy, bo duchota, natychmiastmisi zachciao zdj marynark, ale jaktu zdj, stabtem jeszcze bardziej, sabo mojawrodzona, o ktrej tak dugozapominaem, przeztylelat uczyem si zapomnienia, ale wci dawaasi we znaki,po to nosiem tarcze wzorowegoucznia napiersi zapadej,po to licealne wiadectwa z paskiem odbieraem rk...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin