15329.txt

(46 KB) Pobierz
Pawe� Ciemniewski
Kwestia gustu

 

 

Pok�j by� na tyle du�y, by zmie�ci�o si� w nim podw�jne, wygodne ��ko, szafka nocna i dwa krzes�a. Opr�cz tego na obitych purpurowym pluszem �cianach zawieszono jakie� spro�ne obrazki i kandelabry, w kt�rych umieszczono �wiece wykonane z czerwonego wosku. Tylko jeden kandelabr p�on�� w tej chwili � ten obok zas�oni�tego grubymi kotarami okna.

Le��ca na ��ku dziewczyna wcale nie by�a �adna. Mia�a okr�g�� twarz, szarawe, wiecznie zmru�one oczy, nos zadarty do g�ry jak haczyk na ryby, no i usta, kt�re by�y tak w�skie, �e prawie niewidoczne. Mia�a za to du�e piersi, przypominaj�ce melony o mlecznobia�ej sk�rce. Mia�a te� d�ugie, do�� zgrabne nogi.

I mocne uda.

� Chod� tutaj, a ja ci� obejm� � powiedzia�a, poprawiaj�c sobie poduszk� pod g�ow�.

Austin zdmuchn�� �wiec�, przesta� opiera� si� o �cian�. W niewielkim pokoiku na pierwszym pi�trze zaleg�y ciemno�ci.

Rozpi�� pas, zrzuci� go na pod�og�. Za nim polecia�a czarna koszula i spodnie. Usiad� na ��ku, zsun�� buty i wlaz� pod ko�dr�. Odwr�ci� si� do dziewczyny, pr�buj�c d�o�mi wymaca� to, co nawet w ciemno�ciach wygl�da�o jak dwie mlecznobia�e kule.

� �apy precz � szepn�a i Austin nie m�g� zgadn��, czy by� to szept rozkoszy czy zniecierpliwienia. � Pomacasz sobie p�niej. Teraz chod� tutaj, o, tutaj. Po�� si� na mnie.

Bez s�owa zrobi� to, co mu kaza�a. Gdy tylko znalaz� si� mi�dzy jej roz�o�onymi nogami, �cisn�a udami jego biodra, chwyci�a go za ramiona i podci�gn�a do siebie tak, �e jego nos wyl�dowa� dok�adnie pomi�dzy lewym mlecznobia�ym melonem a prawym.

� Teraz ca�uj � zamrucza�a.

Zacz�� ca�owa�. Wynurzy� si� z ca�kiem sporego rowka mi�dzy piersiami dziewczyny i j�zykiem wymaca� jej napr�ony sutek. Zacisn�� na nim wargi, a potem ugryz�. Nie za mocno, ale tak, �eby poczu�a. I �eby j�kn�a.

Dziewczyna wbi�a palce w jego w�osy, szarpn�a lekko, po czym unios�a si� na �okciach i z krzywym u�mieszkiem wyszepta�a mu do ucha:

� Pora, �eby pow�z wjecha� do tunelu...

� A gra wst�pna? � Austin znowu zanurzy� si� w mlecznobia�ej dolince.

� Pieprzy� gr� wst�pn� � mrukn�a. � Ul�yj sobie.

Austin przesta� ca�owa� jej piersi i spojrza� tam, gdzie w ciemno�ciach b�yszcza�y szparki jej oczu.

� Zastanawiam si�, dlaczego wci�� wydajesz mi rozkazy, Fionna.

� Nie udawaj, ma�y � odpar�a i pog�adzi�a go po plecach tak, �eby zosta�y na nich �lady jej paznokci. � Tego chcia�e�, nie? To twoja wielka noc, panie prawiczku. O grze wst�pnej nie masz zielonego poj�cia, wi�c mo�e po prostu wsadzisz, co masz wsadzi� tam, gdzie trzeba i uznamy dzisiejsze spotkanie za udane, co? A nast�pnym razem poka�� ci, na czym polega gra wst�pna. I kilka o wiele ciekawszych rzeczy, je�li b�dziesz poj�tnym uczniem.

� Fionna, ja nie jestem prawiczkiem.

Teraz ona spojrza�a na niego badawczo.

� Udajesz, �e jeste�?

� Nie. Nie jestem i nie mam zamiaru niczego udawa�. Chyba pomylili ci si� klienci.

Przez chwil� milcza�a, a wreszcie westchn�a i opad�a na poduszki.

� Zdarza si�, taki fach. Widocznie ten, kt�ry wchodzi po tobie jest prawiczkiem. Bo ten przed tob� z pewno�ci� nim nie by�... No, chyba �e czeka� na sw�j pierwszy raz bite siedemdziesi�t lat � doda�a po chwili.

Austin wyzwoli� si� z u�cisku jej �elaznych ud, usiad� na brzegu ��ka i si�gn�� po koszul�.

� Co jest? � podnios�a si� na kolana, dope�z�a do niego i zarzuci�a mu r�ce na szyj�. � Nie masz ju� ochoty?

� Tak jakby.

� Nie marud�, wskakuj � ugryz�a go w ucho. � Jak chcesz, to b�dzie gra wst�pna. B�dzie co zechcesz.

� Nie dzisiaj, Fionna.

� Ale...

� Nie martw si�, pieni�dze dostaniesz � wsta� i za�o�y� spodnie. � A Sylvia na pewno nie b�dzie wypytywa� o szczeg�y.

� Jak chcesz � w tonie jej g�osu zabrzmia�a nutka rozczarowania. � Mo�e nast�pnym... o, jejkuuu!!!

Wrzasn�a, jakby j� kto� wrz�tkiem obla�. Chwyci�a ko�dr�, podci�gn�a j� sobie pod brod�, wytrzeszczy�a oczy i zacz�a trz��� wargami. Austin widzia�, �e chcia�a co� powiedzie�, ale s�owa nie mog�y przej�� przez �ci�ni�te strachem gard�o.

W pokoju zrobi�o si� zimniej. Od drzwi powia�o upiornym ch�odem. Austin odwr�ci� si� i wtedy j� zobaczy�.

Unosi�a si� jakie� dwie stopy nad pod�og�. Mia�a na sobie bia�� halk� na cienkich rami�czkach i nic wi�cej. Du�e oczy p�on�y lodowatym ogniem, posinia�e usta zaci�ni�te by�y w grymasie w�ciek�o�ci. Wok� jej p�przezroczystej sylwetki wykwita�a blada po�wiata.

� Wilhelmina? � Austin nie ba� si� duch�w. Ale tego ducha si� nie spodziewa�.

Widmo zmru�y�o �lepia. Blade rami� unios�o si� w g�r�, a palec wskazuj�cy wycelowa� w pier� m�czyzny.

� Dlaczego...? � sykn�a, a w pokoju zrobi�o si� jeszcze zimniej.

Fionna zacz�a szcz�ka� z�bami.

� Dziwka � zjawa spojrza�a na wystraszon� dziewczyn�. � Szmata. Zdzira. Krowa niedojona...

Austin zerkn�� w bok, gdzie przez por�cz krzes�a przewieszony by� jego p�aszcz. M�g�by dosta� si� tam w mgnieniu oka. Gdyby zd��y�, wyj��by stamt�d woreczek z ksi�ycowym proszkiem. Pos�a� szybkie spojrzenie w stron� ducha Wilhelminy. Wci�� lewitowa�a nad pod�og�, rozsiewa�a wok� blade �wiat�o i z�orzeczy�a przera�onej nie na �arty Fionnie.

� ...parszywa larwo, cycata poczwaro...

Rzuci� si� w kierunku krzes�a, porwa� p�aszcz, si�gn�� do kieszeni, wydar� stamt�d sk�rzany mieszek, poci�gn�� za rzemienie i zanurzy� palce w mi�ciutkim pyle. Nabra� p� gar�ci proszku, po czym obr�ci� si� na pi�cie.

Za p�no.

Wilhelmina zd��y�a podp�yn�� do ��ka, kt�re teraz trz�s�o si� i skrzypia�o, bo Fionna dosta�a ataku histerii. Zacz�a wierzga� nogami, drze� ko�dr� na strz�py i gry�� poduszki. Wy�a w niebog�osy, jakby j� kto� zarzyna�.

Austin doskoczy� do ��ka, zamachn�� si� i cisn�� gar�� proszku w stron� zjawy. Py� zab�ysn�� w locie, a w tym samym momencie Wilhelmina unios�a d�o� i uderzy�a Fionn� w twarz. Fionna krzykn�a rozdzieraj�cym g�osem, Austin skrzywi� si� odruchowo i wtedy w�a�nie srebrzysty py� osiad� na niematerialnym ciele zjawy, przemkn�� przez ni� i opad� niczym �nieg na po�ciel i dywan. Ale swoje zrobi�.

Wilhelmina zawy�a rozpaczliwie, wyprostowa�a si� niczym struna, po czym � migotaj�c i rozmywaj�c si� w powietrzu � odwr�ci�a w stron� Austina. W jej oczach pojawi�a si� iskierka b�lu, usta otwar�y si�, ale nie doby� si� z nich �aden g�os. Ca�a sylwetka napuch�a gwa�townie, powia�o przera�liwym ch�odem, po czym widmo rozp�k�o si� w chmur� czystej mg�y, kt�ra momentalnie wsi�kn�a w �ciany i pod�og�.

� Fionna? � zbli�y� twarz do dziewczyny. � Nic ci nie jest?

Nie odpowiedzia�a. Siedzia�a z kolanami podkulonymi pod brod�. Austin wi�cej nie pyta�. Chcia� wyj��. Wola� nie by� przy Fionnie w momencie, gdy spojrzy w lustro.

Wyprostowa� si�, staraj�c si� oddycha� miarowo. Chcia� odwr�ci� wzrok, ale wci�� spogl�da� na dziewczyn�: mia�a podkr��one oczy, zmarszczki na czole i policzkach, sp�kane usta... i ca�kiem siwe w�osy.

 

2.

� Dobra, Austin. M�w, jak by�o.

Sylvia podesz�a do barku, nala�a sobie wina. Po chwili wahania nala�a r�wnie� wina Austinowi. Poda�a mu kielich, a sama podesz�a do wielkiego akwarium, kt�re umiej�tnie wkomponowano w d�bowy rega� pe�en ksi��ek i porcelanowych figurek, przedstawiaj�cych kopuluj�ce pary, nieraz w ekstremalnych pozycjach.

� Nie wiem, co si� sta�o � odpowiedzia� wolno. � Jakie� p�kni�cie w przestrzeni. Mo�e zakrzywienie mi�dzywymiarowe...

� Zdecyduj si� na co�, Austin � Sylvia otworzy�a pude�eczko z kolorowymi p�atkami i zacz�a karmi� rybki.

By�a pi�kna � Austin musia� to przyzna�. A w tej jasno��tej sukni i spi�tych z ty�u z�ocistych w�osach wygl�da�a ol�niewaj�co. Za ka�dym razem, gdy j� widzia�, dziwi� si�, �e ma do czynienia z w�a�cicielk� domu publicznego.

� S�uchaj... spr�buj� pokry� koszty...

� Jakie koszty? Z czego? � prychn�a, nie odwracaj�c si� od akwarium. � Fionna wygl�da jak sze��dziesi�cioletnia staruszka i nic tego nie zmieni. My�lisz, �e znajd� si� dla niej klienci? Mocno w�tpi�, a je�eli ju�, to na pewno nie tylu, by utrzymywanie jej op�aci�o si�.

� Zwolnisz j�?

� Oczywi�cie, �e nie � odpar�a, podziwiaj�c par� srebrzysto-czarnych brzanek, kt�re �ciga�y si� pomi�dzy faluj�cymi zielonolistnymi moczarkami. � Dam jej jakie� zaj�cie. Ale na pewno nie wyka�e si� ju�. Nie w swoim zawodzie. Powiedz mi lepiej, co robi�a zjawa w najelegantszym w ca�ym Daenever domu publicznym. Czy�by mia�o to jaki� zwi�zek z jednym z moich klient�w? Z niejakim Austinem, kt�ry para si� nies�awn� sztuk� nekromancji? Powiedz, �e si� myl�.

� Nie mylisz si�.

� Aha.

� Widzisz, to dosy� zagmatwana historia.

� Ch�tnie pos�ucham.

Sylvia odwr�ci�a si� od akwarium i usiad�a naprzeciwko Austina. Od razu zauwa�y�a, �e zacz�� gapi� si� w jej dekolt. Nic sobie z tego nie robi�a.

� Pami�tasz, jak opu�ci�em Akademi� i wyjecha�em na po�udnie?

� Nie, nie pami�tam � u�miechn�a si� z�o�liwie. � Pami�tam, jak wyrzucili ci� z Akademii. Pami�tam, jak po�yczy�e� ode mnie sto srebrnych monet i wyjecha�e�, rzeczywi�cie na po�udnie. Ale jeszcze przez jaki� miesi�c s�ysza�am plotki o szkieletach ta�cz�cych po korytarzach Akademii. I o zamkni�tych w s�ojach z formalin� noworodkach, kt�re robi�y dwuznaczne miny do ka�dego, kto pr�bowa� im si� przyjrze�. Mam nadziej�, �e przez te trzy lata troch� wydoro�la�e�. Chocia� � zastanowi�a si�. � Chocia� w sumie nie wiem, na co mam nadziej�.

� Ale na pewno masz �wietn� pami�� � przyzna� z kwa�n� min�.

� To prawda. Wi�c � nie wdaj�c si� w szczeg�y � pojecha�e� na po�udnie. I co?

� I nic. W�a�ciwie. Dotar�em do Cambrix, my�la�em, �e jako� wcisn� si� na tamtejsz� Akademi�. G�wno z tego wysz�o, bo po pierwsze w Cambrix ju� wiedzieli o mnie i ch�tnie by mnie przypiekli za u�ywanie magii bez dyplomu. A po drugie, w Akademii brzydzili si� wszystkim, co mia�o zwi�zek z nekromancj�. Tam rz�dzili zieloni... W og�le mi si� w Cambrix nie podoba�o. Zabra�em si� z jakimi� handlarzami sukien do Collory. Wm�wi�em im, �e w jednym palcu mam magi� czerwonej aury. Ucieszyli si�, powi...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin