15183.txt

(533 KB) Pobierz
AMANDA QUICK
Ginewra
Przełożyła Alicja Skarbińska

DC

BOK) Wydawnictwo Da Capo Warszawa


Tytułoryginału RECKLESS Copyright©1992byJayneA.Krentz Koncepcja serii MarzenaWasilewska Ilustracja na okładce RobertPawlicki Opracowaniegraficzne okładki SławomirSkryśkiewicz

1

ForthePolishtranslation Copyright©1994byAlicjaSkarbińska 1994 by Wydawnictwo Da Capo WydanieII ISBN 83-86133-41-4

Copyright ©For thePolishedition

Drukioprawa: Drukarnia GS Kraków, tel./fax (12) 65-65-902

W świetle księżyca wyglądał doskonale. Gabriel Banner, hrabia Wylde, w srebrnym blasku oświetlającym łąkę przypominał tajemniczego i niebezpiecznego bohatera legendy. Phoebe Layton zatrzymała konia na skraju lasu i wstrzymała oddech, patrząc na zbliżającego się hrabiego. Zacisnęła palce na lejcach, usiłując powstrzymać drżenie rąk. Musiała wziąć się w garść, udawała się przecież na poszukiwania. Potrzebowała pomocy błędnego rycerza i nie miała wielkiego wyboru. W gruncie rzeczy Wylde był jedynym znanym jej mężczyzną, który posiadał niezbędne kwalifikacje. Musiała go jednak najpierw przekonać, aby przyjął jej propozycję. Od wielu tygodni pracowała nad projektem całego przedsięwzięcia. Aż do dzisiejszego wieczoru hrabia, samotnik i odludek, uporczywie ignorował jej zagadkowe listy. Zdesperowana Phoebe zmieniła taktykę. Usiłując wyciągnąć go z pustelniczego gniazda, zwabiła go w pułapkę przy pomocy jedynej, kuszącej przynęty, jakiej nie mógł się oprzeć. Obecność Wylde'a tutaj, na pustej wiejskiej drodze w Sussex, oznaczała, że Phoebe wreszcie się udało skusić go na spotkanie. Wylde nie wiedział, z kim ma się spotkać, w listach bowiem Phoebe podpisywała się jako ,,Zamaskowana Dama". Niestety, drobne oszustwo było w tym przypadku niezbędne. Gdyby Wylde od początku znał jej tożsamość, IM pewno odmówiłby pomocy. Phoebe musiała przekonać 5


AMANDA QUICK go do podjęcia się poszukiwań, nim odważy się zdradzić, kim jest. Była pewna, że kiedy Wylde wszystko zrozumie, nie będzie miał do niej pretensji. Phoebe nie widziała hrabiego dokładnie od ośmiu lat. Jako szesnastolatka wyobrażała go sobie jako żywą legendę - szlachetnego, mężnego rycerza wywodzącego się wprost ze średniowiecznego romansu. W jej młodych oczach brakowało mu tylko błyszczącej zbroi i miecza. Doskonale pamiętała, kiedy widziała Wylde'a po raz ostatni, choć zdawała sobie sprawę, że on jej wtedy nie zauważył. Był zajęty planowaniem ucieczki z siostrą Phoebe, Meredith. Teraz, kiedy Wylde się zbliżał, oczekiwała go z niecierpliwością. Niestety przez woalkę, w bladym świetle księżyca zbyt mało mogła zobaczyć, by stwierdzić, czy bardzo się przez te lata zmienił. Na pierwszy rzut oka wydawał się wyższy. Szczuplejszy. W jakiś sposób twardszy. Pod opończą rysowały się szerokie ramiona. Obcisłe spodnie podkreślały silny, muskularny zarys nóg. Zawinięte rondo kapelusza rzucało posępny, ochronny cień na twarz Wylde'a. Nagle pomyślała z niepokojem, że to może wcale nie być Wylde. Może czeka ją spotkanie z prawdziwym łotrem czy rozbójnikiem. Poruszyła się niespokojnie w siodle. Jeśli coś jej się stanie dziś w nocy, biedna rodzina będzie mogła z pełnym uzasadnieniem umieścić na na grobku Phoebe odpowiednią inskrypcję. Coś w rodzaju: ,,W końcu poniosła karę za swą nieostrożność". Nadopiekuńczy krewni uważali, że Phoebe przez całe życie wpada z jednych tarapatów w drugie. Tym razem mogła przebrać miarę. - Tajemnicza ,,Zamaskowana Dama", jak sądzę? - zapytał zimno Gabriel. Phoebe odetchnęła z ulgą. Jej wątpliwości znikły w mgnieniu oka. Rozpoznała niski, szorstki głos nawet po ośmiu latach. Zaskoczyło ją natomiast to, że dźwięk jego głosu przeszył ją dziwnym, niepokojącym dreszczem. - Dobry wieczór, hrabio - powiedziała. 6 GlNEYRA Gabriel zatrzymał czarnego ogiera j a k i ś metr od Phoebe. - Otrzymałem pani najnowszą przesyłkę, madame. S/a lenie mnie zirytowała, podobnie jak i poprzednie. Phoebe z wysiłkiem przełknęła ślinę, kiedy zdała sobie sprawę z jego kiepskiego nastroju. - Miałam nadzieję, że pobudzę pańską ciekawość, sir. - Odczuwam wielką niechęć do wszelkiego oszustwa. - Ach, tak. Serce jej zamarło. Wielką niechęć do wszelkiego oszustwa. Pomyślała, że być może popełniła poważny błąd taktyczny wciągając w to Wylde'a. Dobrze, że wykazała na tyle ostrożności, aby włożyć woalkę. Jeśliby poczynione stania nie przyniosły żadnego rezultatu, wolałaby, żeby Wylde nie wiedział, kim jest. - Tym niemniej cieszę się, że postanowił pan przyjąć moje zaproszenie. - Zwyciężyła ciekawość. Gabriel uśmiechnął się przelotnie, ale był to powierzchowny uśmiech zimnych ust. Wyraz jego oczu pozostawał ocienioną tajemnicą. - Od dwóch miesięcy jest pani cierniem w moim boku. Spodziewam się, że zdaje sobie pani z tego sprawę. - Przepraszam - powiedziała z przejęciem Phoebe. - Ale prawdą jest, że moja sytuacja staje się coraz bardziej niepokojąca. Trudno się z panem zobaczyć. Nie odpowiedział pan na moje pierwsze listy, a ponieważ nie bywa pan w towarzystwie, nie przychodził mi do głowy żaden inny pomysł, aby zwrócić pana uwagę. - Postanowiła pani sprowokować mnie do tego stopnia, żebym się w końcu z panią spotkał, czy tak? Phoebe głęboko odetchnęła. - Coś w tym rodzaju - przyznała. - Powszechnie uważa się, że niebezpiecznie jest mnie drażnić, moja tajemnicza Zamaskowana Damo. W to nie wątpiła ani przez chwilę, lecz było już za późno, żeby się wycofać. Posunęła się za daleko i nie mogła już powstrzymać dalszego biegu wypadków. Prowadzi poszukiwania i musi być odważna. 7


AMANDA QUICK

- Czyżby, hrabio? - Phoebe starała się mówić głosem chłodnym i rozbawionym. - Nie miałam wyjścia. Proszę się nie obawiać, jestem pewna, że kiedy usłyszy pan to, co mam do powiedzenia, nie będzie pan żałował tego spotkania i wybaczy pan moje drobne oszustwo. - Jeśli przywiodła mnie tu pani, aby się pysznić swym najnowszym tryumfem, ostrzegam, że nie lubię przegrywać. - Tryumfem? - Phoebe zamrugała skrytymi za woalką oczyma. Po chwili zdała sobie sprawę, że Wylde mówi o przynęcie, jakiej użyła, by go tu ściągnąć. - Ach, tak, ta książka. Jedźmy, hrabio. Z pewnością śpieszno panu, tak samo jak mnie, obejrzeć rękopis. Nie oparł się pan mojemu zaproszeniu, by go zobaczyć, choć to ja jestem nową właścicielką. Gabriel pogłaskał szyję ogiera dłonią w rękawiczce. - Dzielimy, jak się wydaje, zainteresowanie średniowiecznymi manuskryptami. - To prawda. Jest pan zły, że to ja znalazłam Rycerza i czarnoksiężnika i odkryłam, że jest na sprzedaż. Musi pan jednak przyznać, że w moich poszukiwaniach wykazałam się sprytem i przenikliwością. Manuskrypt był tu, w Sussex, praktycznie rzecz biorąc, tuż pod pańskim nosem. Gabriel skłonił głowę w uznaniu jej osiągnięć. - Ma pani nadzwyczajne szczęście w tej dziedzinie. To już trzeci taki rękopis w ciągu ostatnich tygodni, do którego pani dociera przede mną. Czy mógłbym zapytać, dlaczego go pani po cichu nie wywiozła, jak dwa poprzednie? - Dlatego, że chciałam z panem porozmawiać. Pisałam o tym w Ustach. - Phoebe zawahała się, po czym dodała ciszej: - Szczerze mówiąc, pomyślałam także, że lepiej będzie mieć dzisiejszej nocy opiekuna. - Aha! - Doszłam do przekonania, iż pan Nash jest bardzo dziwnym człowiekiem, nawet jak na kolekcjonera starych książek - mówiła dalej Phoebe. - Warunki, jakimi obwarował godzinę przekazania manuskryptu, sprawiły, że poczułam się dość nieswojo. Nie lubię załatwiać interesów o północy. 8

Gonera - Nash zachowuje się dziwniej niż zwykły, pocieszny ckscentryk - przyznał Gabriel. - Twierdzi, że jest stworzeniem nocnym, jak nietoperz. Pisze w Ustach, że jego gospodarstwo działa według zasad odmiennych od reszty świata. Śpi, kiedy inni pracują, i pracuje, kiedy inni śpią. Bardzo dziwne, prawda? - Bardzo dobrze pasowałby do wielkiego świata - orzekł sucho Gabriel. - Większość towarzystwa bawi się całą noc i śpi w dzień. Przypuszczam jednak, iż miała pani rację, nie chcąc się z nim spotykać sam na sam o północy. Phoebe uśmiechnęła się. - Cieszę się, że popiera pan mój plan zabrania ze sobą towarzysza. - Popieram, choć przyznam, iż dziwią mnie nieco pani obawy. Do tej pory nie przejawiała pani zbytniej ostrożności ani roztropności. Policzki Phoebe zaczerwieniły się. - Kiedy wyrusza się na poszukiwania, należy być śmiałym, hrabio. - Zatem wyruszyła pani na poszukiwania? - Owszem. - Rozumiem. W tej sytuacji muszę się przyznać, że i ja mam zamiar zająć się dziś pewnymi poszukiwaniami. Chłodny dreszcz lęku przeszył Phoebe. - Tak, hrabio? A czegóż one dotyczą? - Nie tylko perspektywa obejrzenia manuskryptu Nasha przywiodła mnie tu dzisiaj, Zamaskowana Damo. - Doprawdy? - Być może plan jednak zadziałał, pomyślała Phoebe. Może naprawdę udało jej się obudzić ciekawość Wylde'a, tak jak na to Uczyła. - Ciekaw pan jest, co mam do powiedzenia? - Nieszczególnie. Ale chciałbym poznać mojego nowego przeciwnika. Uważam, że należy znać swoich wrogów mówił Gabriel, chłodno obserwując Phoebe. - Nie wiem, kim pani jest, lecz od jakiegoś czasu zakłóca pani mój spokój. Mam dość pani gier. Phoebe znów poczuła się z lekka nieswojo. Pomyślne zakończenie poszukiwań wydawało się bardzo odległe. 9


AMANDA QUICK

- Przypuszczam, że jeszcze kiedyś się spotkamy. Jak sam pan mówił, interesujemy się kolekcjonowaniem takich samych książek i manuskryptów. Skórzane siodło skrzypnęło, kiedy Gabriel podjechał bliżej Phoebe. - Czy pani ostatnie zwycięstwa sprawiły pani przyjemność, moja Zamaskowana Damo? - Oczywiście. - Phoebe uśmiechnęła się mimo zdenerwowania. - Jestem bardzo zadowolona z moich ostatnich zdobyczy. Są doskonałym nabytkiem do mojej biblioteki. - Rozumiem. - Krótka pauza. - Czyż nie jest to z pani strony nieostrożność zapraszać mnie na świadka pani najnowszego zwycięstwa? Znacznie bardziej nieostrożne, niż mógł przypuszczać, pomyślała Phoebe. - Jest pan jednym z bardzo niewielu ludzi w Anglii, którzy potrafią właściwie ocenić moją zd...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin