15185.txt

(552 KB) Pobierz
Amanda Quick

nie patrz za siebie

Z angielskiego przełożyła Renata Gorczyńska

wiat Ksišżki


Dla Catherine Jones: jakšż radociš jest przyjań * * * I pamięci Rileya oraz Freda obaj już odeszli, ale nie zostali zapomniani a także wszystkich innych stworzeń, dużych i małych, które wnoszš dodatkowy wymiar do naszego istnienia, póki sš z nami.


Podziękowania

Pragnę goršco podziękować Catherine Jones, kustoszo wi Zbiorów Romańsko-Brytyjskich w Britisli Museum, za jej wglšd i wiedzę na temat starożytnej biżuterii rzymskiej na ziemiach póniejszej Wielkiej Brytanii. Jej osobista i wy soce profesjonalna pomoc połšczona z ogromem infor macji przedstawionych w licznych pracach naukowych, w tym The jewellery of Roman Britain, Celtic and Classical Traditions, była wręcz nieoceniona. A jeszcze bardziej je stem jej wdzięczna za przyjań, która zrodziła się w trakcie pracy nad niniejszš ksišżkš. Zobowišzana jestem jej także za zapoznanie mnie z dzie leni Samuela Lysonsa, jednego z twórców archeologii w Wiel kiej Brytanii. Standardy, jakie wprowadził do swych prac wykopaliskowych, i wspaniale ilustrowane raporty jego au torstwa z przełomu XVIII i XIX wieku nadal budzš podziw specjalistów w tej dziedzinie. Naturalnie tylko ja jestem odpowiedzialna za wszelkie niecisłoci. I, jak zawsze, pragnę podziękować Frankowi, którego po parcie i zrozumienie sš równie bezcenne, jak jego umiejęt noć uratowania mnie z opresji komputerowych. Kocham Cię, najdroższy.


Prolog

Kustosz odstawił wieczkę i otworzył stary, oprawny w skórę wolumin. Powoli przewracał stronice, aż znalazł poszukiwany fragment: ...Chodzš słuchy, że spotykajš się pod osłonš nocy, aby odprawiać swoje dziwaczne ceremonie. Kršżš pogłoski, że adepci czczš Gorgone, która zamiast włosów ma wężowe sploty. Inni utrzymujš, że zbierajš się, by podporzšdko wać się Mistrzowi, który za pomocš sił Meduzy zamienia ludzi w kamień. Talent mistrza, jak słychać, jest dziwnš i straszliwš for mš magii. Po wprowadzeniu uczniów w głęboki trans człowiek ów wydaje im rozkazy. Kiedy uwalnia ich ze snu, bez sprzeciwu spełniajš jego wolę. Wielkš zagadkę stanowi fakt, że ci, na których Mistrz praktykuje swoje umiejętnoci, nie pamiętajš podanych im w czasie transu instrukcji. Istnieje poglšd, wedle którego potężna władza Mistrza czerpie siłę z dziwnego klejnotu; jego posiadacz nigdy się z nim nie rozstaje. Na tym szlachetnym kamieniu wyryto budzšcy trwogę wizerunek Meduzy. Tam gdzie kończy się odcięta głowa bóstwa, wyrzebiona jest pałeczka. Ma ona symbolizować, 7


jak powiadajš, magicznš różdżkę, której Mistrz używa, wprowadzajšc swych uczniów w trans. Ów rzebiony kamień przypomina onyks, tyle że składa się z warstw niezwykle rzadkich barw błękitu, a nie czar no-białych, zazwyczaj spotykanych. Zewnętrzna warstwa ma tak głęboki koloryt, że sprawia wrażenie niemal czerni. Otacza ona portret Meduzy, wyryty w janiejszej warstwie kamienia. Ta ma odcień błękitu przypominajšcy najszla chetniejsze odmiany bladych szafirów. Złota bransoleta, na której osadzony jest kamień, ma wiele drobnych nacięć, które przypominajš posplatane węże. W tych okolicach Mistrz budzi przerażenie. Jego tożsa moć stanowri tajemnicę, bo ów mšż zawsze występuje podczas ceremonii w opończy z kapturem. Nikt nie zna jego imienia, ale klejnot z wyrzebionš głowš Gorgony i pałeczka sš jego pieczęciš i godłem. Uważa sieje również za ródło jego mocy. Powiedziano mi, że kamień ten jest znany jako Niebie ska Meduza.


1

Tobias obserwował, jak Lavinia wspina się po schod kach prowadzšcych do domu pod numerem siedem przy Claremont Avenue. 1 od razu się zorientował, że co jest nie w porzšdku. Pod szerokim otokiem modnego czep ka jej twarz, ródło nieustannej fascynacji dla jego oczu, wykazywała oznaki dziwnego, pełnego napięcia zamy lenia. Lavinia nie miała większego dowiadczenia w głębo kich rozmylaniach nad jakim problemem lub niepowo dzeniem. Raczej od razu przystępowała do działania. O wiele za szybko, zdaniem Tobiasa. Przychodziły mu clo głowy dwa okrelenia: niebezpiecznie i natychmiast. Gdy tak patrzył na niš przez okno uroczego saloniku, zauważył, że każdy mięsień w jej ciele jest napięty jak do walki. Tobias nie wierzył w przeczucia i inne metafizyczne głupstwa, ale ufał swoim odruchom, zwłaszcza gdy cho dziło o jego nowš wspólniczkę i kochankę. Lavinia spra wiała wrażenie osoby głęboko poruszonej. A on lepiej niż inni wiedział, jak bardzo trudno wyprowadzić jš z równo wagi. - Pani Lake wróciła - rzekł, spoglšdajšc przez ramię na gospodynię. - Nareszcie - odparła pani Chilton, stawiajšc tacę, i z wy ranš ulgš popieszyła do drzwi. - Mylałam, że pani ni9


gdy już nie dojdzie. Pójdę pomóc jej zdjšć płaszcz i ręka wiczki. Jestem pewna, że będzie chciała sama nalać herba ty gociom. Na pewno też chętnie się napije. Z wyrazu twarzy Lavinii, częciowo zasłoniętej czep kiem, Tobias wydedukował, że jego ukochana raczej po trzebowałaby odpowiedniej miarki sherry, które trzymała w swoim gabineciku. Jednakże z terapeutycznymi właci wociami alkoholu trzeba będzie poczekać. Najpierw należy się zajšć goćmi czekajšcymi na niš w saloniku. Lavinia zatrzymała się przed drzwiami wejciowymi, szukajšc klucza w obszernym woreczku. Tobias zauważył, że wokół jej oczu pojawiły się oznaki napięcia. Co u diabła się stało? W czasie ledztwa w sprawie ,,woskowych morderstw", zakończonego parę tygodni temu, Tobias doszedł do wniosku, że dobrze jš poznał. Tę kobietę niełatwo było za skoczyć, zastraszyć lub zawstydzić. W trakcie swojej - nie kiedy niebezpiecznej - kariery detektywa Tobias natknšł się zaledwie na kilka osób obu płci, reagujšcych z takim opanowaniem w obliczu groby jak Lavinia Lake. Musiało dojć do jakiej drastycznej sytuacji, by w jej oczach pojawił się taki wyraz. Niepokój, jaki odczuwał w całym ciele, wystawił jego cierpliwoć i charakter na trudnš próbę, a żadne z nich nie było w tym momencie w szczególnie dobrej formie. Tobias chciał jak najszybciej ustalić, co takiego się wydarzyło, ale w tym celu musiał odczekać, aż zostanie z Lavinia sam na sam. Niestety, wymagało to czasu. Jej gocie robili wrażenie gotowych na dłuższš konwersację. Tobiasa mało w tym momencie obchodzili. Wysoki, powabnie szczupły i ele gancko ubrany dżentelmen, doktor Howard Hudson, przedstawił się jako dobry znajomy rodziny. Jego żona, Celeste, była jednš z tych nadzwyczaj atrak cyjnych kobiet, które sš doskonale wiadome wrażenia, ja kie robiš na mężczyznach, i które nie wahajš się, by uży10


wać swych darów w celach manipulacyjnych. Lnišce blond włosy upięte w wysoki kok, oczy barwy morza o let nim zmierzchu. Miała na sobie cieniutkš mulinowš suk nię z wzorkiem w różowe różyczki, wykończonš różowy mi i zielonymi wstšżkami. Do jej woreczka przytroczony był nieduży wachlarz. Tobias doszedł do wniosku, że suk nia jest nazbyt wycięta jak na rzeki dzień wczesnej wios ny, ale był niemal pewien, że Celeste całkiem wiadomie wybrała toaletę z głębokim dekoltem. W cišgu dwudziestu minut, jakie spędził z tš parš, po czynił dwie kluczowe konkluzje. Po pierwsze, doktor Ho ward Hudson był bez wštpienia szarlatanem. Po drugie, Celeste była awanturnicš wysokiej klasy. Uważał jednak, że będzie lepiej, gdy te opinie zatrzyma dla siebie. Wštpił, by Lavinia była z nich zadowolona. - Nie mogę się doczekać ponownego ujrzenia Lavinii odezwał się Hudson z krzesła, na którym rozsiadł się ze swobodš. - Od naszego ostatniego spotkania minęło wiele lat. Marzę, żeby przedstawić jš mej ukochanej Celeste. Hudson posługiwał się dwięcznym, głębokim głosem aktora. Miał on brzmienie przypominajšce dobrze nastro jony instrument. Ton tego głosu drażnił końcówki nerwów Tobiasa, ale w głębi ducha musiał przyznać, że jego goć operuje nim nadzwyczaj udatnie. Hudson w ogóle sprawiał doskonałe wrażenie w wiet nie skrojonym granatowym surducie, kamizelce w paski i spodniach w kratkę. Miał fonta zwišzany w tak wyrafi nowany sposób, że Tobias pomylał, iż jego szwagier, An thony, zamilkłby z podziwu. W wieku dwudziestu jeden lat Anthony należał do grona młodych mężczyzn, którzy przywišzujš nadzwyczajnš wagę do takich szczegółów. Jego szwagrowi niewštpliwie spodobałaby się również niezwykła złota dewizka przy zegarku Hudsona. Tobias ocenił w mylach, że doktor ma nieco ponad czterdzieci lat. Niezależnie od wieku, jego goć był obda rowany przez naturę sylwetkš, za którš z przyjemnociš 11


odwracajš się kobiety. Jego ciemnokasztanowe włosy były przyprószone nader ujmujšcš siwiznš. Sposób, w jaki się poruszał i nosił, nie przyniósłby wstydu słynnemu uwo dzicielowi, Beau Brummelowi, za jego najlepszych lat w londyńskim towarzystwie. - Howard! - Napięcie w zielonych .oczach Lavinii ustšpiło, gdy ich włacicielka wkroczyła do salonu. Jej wy cišgnięte ręce wiadczyły o entuzjastycznym przyjęciu go cia. - Wybacz spónienie. Zabawiłam na zakupach w oko licach Pall Mail i nie zwróciłam należytej uwagi na czas oraz na ciżbę w miecie. Tobiasa zafascynowała zmiana, jaka nastšpiła w niej w cišgu zaledwie paru minut. Gdyby nie zauważył wyra zu jej twarzy na schodkach, nigdy by nie zgadł, że co jš nękało. W głębi serca zabolało go, że sam widok doktora Hudsona spowodował takš odmianę nastroju. - Lavinia, droga moja. - Howard wstał i ujšł obie jej dłonie w swoje ręce ze starannie utrzymanymi paznokcia mi, ciskajšc je delikatnie. - Słowa nie mogš wyrazić, jak cudownie jest cię spotkać po tych wszystkich latach. Tobias znowu poczuł przypływ niejasnego niepokoju. Prócz głosu najbardziej przykuwajšcš uwagę cechš oso bowoci Hudsona były jego oczy. Niecodziennej barwy piwne z domieszkš złotych odcieni, posiadały wielkš siłę. Zarówno barwa głosu, jak i wzrok sš z pewnociš bar dzo użyteczne w jego zawodzie - pomylał Tobias. Doktor Howard Hudson praktykował tak zwanš naukę mesmeryzmu. - Z wielkš przyjemno...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin