15031.txt

(11 KB) Pobierz
Grzegorz Gortat
 
Pierwsza du�a rola

 

 

1.

 

K. zaraz po przebudzeniu zamierza�, jak to mia� w zwyczaju, zapali� lampk� na nocnym stoliku. Okna zas�ania� na noc grubymi kotarami, wi�c nawet w s�oneczny ranek w sypialni panowa� p�mrok i �atwo by�o potkn�� si� na sfa�dowanym dywanie. Pomijaj�c wzgl�dy praktyczne, zapalenie lampki sta�o si� z czasem cz�ci� porannego rytua�u, tak jak nastawienie kawy przed p�j�ciem do �azienki czy schowanie pod poduszk� z�o�onej w kostk� pi�amy. Starokawalerskie nawyki, powie kto�. C�, ka�dy buduje sobie w�asn� twierdz� na miar� swoich mo�liwo�ci.

Wychyli� si� wi�c z ��ka, �eby zapali� lampk�, pr�buj�c jednocze�nie odczyta� godzin� na tarczy pod�wietlanego budzika. Wskaz�wki rozmywa�y mu si� przed oczami. Kiedy tak na nie patrzy�, zakr�ci�o mu si� w g�owie. Chc�c ratowa� si� przed upadkiem, usi�owa� jeszcze chwyci� si� nocnego stolika, ale mi�nie mia� dziwnie sztywne, niepos�uszne jego woli. Natrafi� r�k� na pr�ni� i zwali� si� na pod�og�, przewracaj�c barkiem stolik. Szklany klosz lampki rozbi� si� z hukiem.

Le�a� na plecach, nie mog�c si� poruszy�. Pewnie co� z�ama�. Tego by tylko brakowa�o! I to akurat teraz, kiedy przeszed� przez ostatni casting i mia� spore szanse na dostanie tej roli. Nie da nawet rady doczo�ga� si� do telefonu, �eby wezwa� pogotowie. Diabli nadali! Pierwsza du�a rola przejdzie mu ko�o nosa.

Raptem z odleg�ego k�ta pokoju dobieg�o go jakie� szuranie, zaraz potem skrzypienie otwieranych drzwi sypialni, oddalaj�cy si� stukot but�w po parkiecie w przedpokoju. Us�ysza�, jak otwieraj� si� drzwi w salonie. Wkr�tce w przedpokoju rozleg�y si� szybkie kroki, dobieg� go gwar �ciszonych g�os�w. Co si� dzieje? Od lat nikogo u siebie nie nocowa�. Z�odzieje? Przebieg� w my�lach ca�y wczorajszy wiecz�r, pr�buj�c dociec, czy czego� nie zaniedba�. Drzwi wej�ciowe zamkn�� jak nale�y � dwa patentowe zamki i blokada, alarm te� by� sprawny, powinien by� si� w��czy�. Mo�e to jakie� omamy? Przed p�j�ciem spa� wypi� jak zwykle ma�� lampk� koniaku, na pewno nie wi�cej...

� Zapali� �wiat�o?

Le��c na wznak, pr�bowa� podnie�� g�ow� i zobaczy�, kto m�wi. G�os m�czyzny wydawa� mu si� znajomy, nie potrafi� jednak okre�li�, do kogo nale�y.

� �adnego ostrego �wiat�a � pad�a stanowcza odpowied�. Drugi g�os by� obcy, ale mia� w sobie co� koj�cego, jaki� rodzaj spokoju i pewno�� siebie. � Latarka wystarczy. I niech pan nie ods�ania kotar. Na obecnym etapie nadmiar �wiat�a m�g�by zaszkodzi�.

Po suficie przesun�� si� �wietlny kr�g. Podeszli do niego z latark�.

� Co pan s�dzi, doktorze?

K. zobaczy�, jak pochyla si� nad nim m�czyzna w bia�ym kitlu. W p�mroku nie widzia� twarzy, ale b�ysk stetoskopu podzia�a� na niego uspokajaj�co. Lekarz by� teraz tym, czego najbardziej potrzebowa�.

� Niech pan potrzyma latark�. � Lekarz przykl�kn��, a jego towarzysz przybli�y� si�, �eby mu przy�wieci�.

� Musia�em przysn��, bo nie zauwa�y�em, kiedy si� obudzi� � mrukn��. � Mam nadziej�, �e nic sobie nie z�ama�.

K. teraz go rozpozna�: ten sam asystent re�ysera, kt�ry wybra� go na castingu. Co za szcz�liwy zbieg okoliczno�ci. Przynajmniej nie musi t�umaczy�, dlaczego akurat pierwszego dnia zdj�� nie stawi si� na planie. Bo przecie� chyba z niego nie zrezygnuj�? To chwilowe os�abienie, nic powa�nego. Pewnie przeforsowa� si� na treningach. Rola wymaga�a doskona�ej kondycji, ale wszystkie pr�by wydolno�ciowe przeszed� pomy�lnie. Mo�e to sp�niona reakcja organizmu na od�ywki, kt�re mu aplikowali? Po tygodniu zacz�o go ju� od nich mdli�, za nic jednak by si� do tego nie przyzna�. Zrobi�by du�o wi�cej, byle tylko nie odpa��. W ko�cu to pierwsza du�a rola, kt�ra mu si� trafi�a.

Da rad�, na pewno. Chcia� to powiedzie� g�o�no, ale wyda� z siebie tylko chrapliwy pomruk. Asystent re�ysera nie zareagowa�.

Poczu� teraz na sobie r�ce lekarza. Obmacywa� go dok�adnie i z wpraw�, lekko posapuj�c.

� �adnego z�amania � oznajmi�. � Nawet si� za bardzo nie pot�uk�.

Lekarz zdj�� z szyi stetoskop i przyst�pi� do os�uchiwania. Wreszcie obwie�ci� z zadowoleniem w g�osie:

� Doskonale. Serce wydolne, puls w granicach czterdziestu. Wszystko jest na jak najlepszej drodze.

O czym ten konowa� gada? Puls jak u umarlaka, a on si� cieszy?

� Niech pan mu po�wieci w oczy � poleci� lekarz. � Dobrze... �renice rozszerzone, reaguj�ce, ga�ki oczne ustawione symetrycznie. Bardzo �adnie. Troch� si� ba�em, czy tak du�e dawki trychoxicyny nie spowoduj� obrz�ku m�zgu. Zaraz, co� chyba wyczuwam...

R�ka lekarza zatrzyma�a si�. K. czu�, jak jego palce przesuwaj� si� badawczo po sk�rze.

� Niech pan si� przybli�y z latark�. Tak, s� ju� wyra�ne zmiany nask�rne. Drobne zgrubienia, ale za trzy dni powinny si� wykszta�ci� spore naro�le. Dobrze, od dzisiaj zmniejszymy dawk� trychoxicyny, ale zaczniemy podawa� do�ylnie buliocyt na przyrost masy mi�niowej.

� Zd��y pan? Pr�bne zdj�cia za tydzie�.

� Tak jak powiedzia�em � jeszcze trzy, cztery dni i powinien si� �adnie przepoczwarzy�. Wtedy wszczepimy mu neurochip i zaczniemy pr�by. Zmie�cimy si� w sze�ciu dniach.

� Kiedy go st�d przeniesiemy?

� Dopiero na operacj�. Na tym etapie to zbyt niebezpieczne. M�g�by wyst�pi� szok adaptacyjny. Musimy pozwoli� mu dojrze� w jego naturalnym �rodowisku. Przy�l� drug� piel�gniark�. Pod��czymy go do aparatury monitoruj�cej i b�dziemy go mie� pod sta�� obserwacj�.

� Ka�� zwi�kszy� liczb� stra�nik�w.

� Nie trzeba, nie jest niebezpieczny. Jeszcze nawet nie bardzo umie si� porusza�. Musimy raczej pilnowa�, �eby sam sobie nie zrobi� krzywdy. Dla pewno�ci zastosujemy p�ytk� sedacj�.

� Przeniesiemy go na ��ko?

� Kto by go teraz uni�s�. Zreszt� jemu i tak to nie czyni r�nicy. Powoli musi si� przy...

Przerwa� mu sygna� telefonu kom�rkowego. Latarka w r�ku asystenta re�ysera zata�czy�a i w chwil� potem da� si� s�ysze� jego roze�lony g�os:

� Tak, to ja. M�wi�em, �eby mi teraz nie przeszkadza�. Obudzi� si�? Dobra, zaraz b�d�. Dajcie mu dwudziestk�. Jasne, �e do�ylnie. Tak jak zapisa� doktor Dohac. Wszystko? Tylko tego nie schrza�.

Latarka przybli�y�a si�.

� Doktorze Dohac, mog� by� k�opoty. Troykowski si� obudzi�. To ca�� dob� za wcze�nie.

� Ma silny organizm. Tym lepiej dla nas.

� Tak czy inaczej powinien go pan przebada�.

� Zaraz tu sko�cz�. Wezm� tylko krew do badania i wstrzykn� mu pi�tnastk� st�onej trychoxicyny. B�dzie spa� do wieczora. Prosz� mi poda� torb�.

W �wietle latarki K. widzia�, jak doktor Dohac pochyla si� nad nim ze strzykawk�. Sk�ra mu �cierp�a: ig�a jak dla konia, d�uga na trzy palce. Lekarz zamachn�� si�, a on zamkn�� oczy i spi�� si� w oczekiwaniu na b�l. Poczu� jedynie lekkie uk�ucie.

� Gotowe. Zawo�am piel�gniark�, �eby pod��czy�a go do kropl�wki z buliocytem. O, trychoxicyna zacz�a ju� dzia�a�. Mo�emy i��.

W sypialni zapad� p�mrok. S�ysza�, jak oddalaj� si� spiesznie korytarzem, mamroc�c co� do siebie. Zanim zasn��, dobieg�o go jeszcze nowe cz�apanie z przedpokoju. Kto� wszed�, o�wietlaj�c sobie drog� latark�. Owia� go szpitalny zapach.

� Ale� narozrabia� � us�ysza� chrypliwy kobiecy g�os. � Dobrze, �e to u ciebie. Ale lampki szkoda. �adna by�a.

 

2.

 

W�r�d wielu majak�w, kt�re go teraz nawiedza�y, by� i taki: kroczy oci�ale ulic�, g�ow� si�gaj�c pierwszego pi�tra i ledwo mieszcz�c si� na chodniku. Chocia� to pe�nia dnia, miasto jest opustosza�e. Naraz z bramy jednego z budynk�w wychodzi mu prosto pod nogi cz�owiek. Idzie powoli, nawet nie spojrzy. K. chcia�by go ostrzec, ale nie potrafi doby� s�owa. Pomoc przychodzi niespodzianie. Kto� z boku krzyczy "Uwaga!", cz�owiek w ostatniej chwili uskakuje. Droga jest wolna.

� Uwaga � us�ysza� znowu. G�os nale�a� do doktora Dohaca. � Zbli�amy si� do kory m�zgowej. Zwolnij i skieruj robota dwa stopnie w lewo. Dobrze, zatrzymaj. Stern, mo�esz wyostrzy� zdj�cie MRI z obszarem motoryki? Wystarczy.

� Wszczepiamy? � zapyta� inny g�os.

� Zaraz. Siostro, prosz� przygotowa� setk� mannitolu na wypadek obrz�ku. Wszyscy gotowi? Zaczynamy pod��czanie neurochipa. Stop, chyba zaczyna si� budzi�! Brum, da�e� mu za ma�� dawk�. U�pij go jeszcze na p� godziny. Nikt teraz nie wychodzi, zaraz zaczynamy.

 

3.

 

Przez w�skie szpary mi�dzy deskami s�czy�o si� �wiat�o. Zaczyna�o brakowa� mu powietrza. Spr�bowa� si� podnie��, ale zdo�a� tylko unie�� g�ow�. Klatka by�a ciasna, ledwo si� w niej mie�ci�.

� Otwieramy � zakomenderowa� g�os z zewn�trz.

Rozleg�o si� energiczne stukanie. Pokrywa nad nim zacz�a si� przesuwa� i ostre �wiat�o o�lepi�o go na moment. Zaraz potem zwali�y si� boczne �cianki. Kto� szybko odbieg�, rozleg�o si� trza�ni�cie drzwiami.

Wci�� le��c na brzuchu, K. podni�s� z trudem g�ow� i mru��c za�zawione oczy, spojrza� przed siebie. �cian� na wprost niego wype�nia�o olbrzymie lustro, w nim odbija� si� wisz�cy naprzeciwko obraz. Sportretowana maszkara spoczywa�a na brzuchu, wyci�gaj�c do widza wyd�u�ony �eb: niedu�e kr�g�e uszy, para wytrzeszczonych �lepi�w, rz�d czarnych wypustk�w, kt�re bieg�y od pokrytego guzami czo�a i rozwidla�y si� wok� nozdrzy. K. poruszy� si� � i obraz poruszy� si� wraz z nim.

� Doktorze Dohac � pop�yn�o z g�o�nika zawieszonego nad lustrem: asystent re�ysera � Wygl�da nie�le. Niech pan go troch� rozrusza.

Na tle lustra pojawi� si� doktor Dohac. By� ledwo �redniego wzrostu, wygl�da� na nieco ponad pi��dziesi�tk�, maskowa� �ysin� zaczesuj�c rudawe w�osy na bok. Kiedy si� zbli�y�, wyda� mu si� jeszcze mniejszy.

� Chyba da�em za du�o bia�ka � zamrucza� Dohac, przygl�daj�c mu si� uwa�nie. � �uski szybko si� posypi�.

K. poczu� lekkie szarpni�cie w okolicach klatki piersiowej. Dohac, odst�piwszy trzy kroki, ogl�da� w skupieniu porowat� �usk�.

� Niedobrze � mamrota� do siebie. � Mocno zmatowia�a. Buliocyt pewnie os�abi� w�trob�.

Dohac odwr�ci� si� i krzykn�� w stron� lustra:

� Jeszcze chwila. Przy okazji wezm� �wie�� pr�bk� krwi.

K. niespodziewanie poczu� uk�ucie w �ydce. Drgn�� mimo woli. Maszkara na obrazie nie ...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin