Brenden Laila - Hannah 12 - Dziedzictwo.pdf

(756 KB) Pobierz
432185239 UNPDF
LAILA BRENDEN
DZIEDZICTWO
Rozdział 1
Åshild stanęła jak wryta w drzwiach obory. Od razu zauważyła obcą krowę w środkowym
boksie. Czy to światło płata jej takie figle czy...
Miała ochotę wybiec stąd natychmiast, lecz obiecała służącej, że sama się dziś zajmie
porannym dojeniem, żeby Alette mogła dokończyć sprzątanie na poddaszu. Dziewczyna wstała dziś
najwcześniej ze wszystkich, żeby uporać się ze sprzątaniem przed porą obrządku, lecz nie zdążyła.
Åshild, zadowolona z pracowitej służącej, miała zamiar wyręczyć ją dziś w oborze. Ale na widok
obcej krowy po plecach gospodyni przeszły ciarki. Zwierzę stało spokojnie pomiędzy innymi,
wyróżniało się jednak maścią. Obca krowa była całkiem biała.
Åshild czym prędzej uczyniła znak krzyża i obróciła się. Dłonie jej drżały, gdy
przygotowywała wiadra i bańki. Dreszcz ją przeszedł, gdy sięgnęła po ścierkę do wycierania
wymion.
- Chyba mi się coś przywidziało - szepnęła, zaciskając powieki. - Dosyć nieszczęść
wydarzyło się już w Rudningen. Nie zniesiemy więcej. - Åshild obróciła się powoli i otworzyła
oczy. - Och! - wyrwało się jej, gdy zobaczyła, że krowa zniknęła. Powinna się z tego ucieszyć, lecz
przeraziła się nie na żarty. Wiedziała, co to oznacza. Nic dobrego. Biała krowa zwiastowała śmierć.
Åshild nigdy jeszcze tego nie doświadczyła, lecz słyszała o białej krowie i wiedziała, że
zawsze ukazuje się ludziom, których ma spotkać żałoba. Myśli zaczęły się kłębić w jej głowie. Co
też ich znowu spotka? Drżącymi dłońmi doiła krowy, lecz serce biło jej niespokojnie. Ciepłe krowie
cielska, które zazwyczaj działały na nią uspokajająco, wydawały się teraz groźne i niebezpieczne.
Żyły jej wystąpiły na dłoniach, gdy chwyciła wymiona. Miała ręce chropowate od ciężkiej
pracy, lecz przed dojeniem smarowała je zawsze tłuszczem, by były gładkie. Rytmiczne ruchy i
miarowy chlupot mleka w wiadrach działały na nią uspokajająco, oddech jej się powoli wy-
równywał. Gdy kot otarł się przymilnie o jej nogę, by dostać resztki mleka, wszystko było niemal
jak zawsze.
Nieco później, gdy Åshild wypuściła bydło z obory, okoliczne góry stały już skąpane w
porannym słońcu. Las i łąki lśniły tak świeżą zielenią, że trudno było sobie wyobrazić, by mogło
stać się coś złego. W ten letni poranek roku 1849 w naturze krążyły żywotne soki, zbliżała się pora
przenosin na halę. Åshild wstawiła bańki z mlekiem do strumienia i zanurzyła twarz w wodzie.
Potem spojrzała na krowy. Było ich już prawie tyle, co przed wyjazdem do Danii. Wszystko dzięki
wysiłkom Olego. Handlarze z doliny zadziwiająco niechętnie sprzedawali zwierzęta, lecz widok
brzęczącej monety każdego potrafił zmiękczyć. Ole płacił prawdopodobnie znacznie więcej niż
powinien, zależało mu jednak na powiększeniu stada przed przenosinami w góry.
Åshild rozmasowywała sobie plecy w krzyżu, idąc przez podwórze. Widok białej krowy
dręczył ją jak senny koszmar, zapowiadający nieszczęście. Oby tylko nie chodziło o Olego! Ta
myśl rozdarła jej serce. Gdyby Olemu miało się przydarzyć coś złego, Åshild by tego nie zniosła.
Na jego barkach spoczywało przecież całe gospodarstwo, a przy tym jej życie było tak ściśle
splecione z jego życiem, że byłaby to dla niej katastrofa.
- Uff! - Åshild otrząsnęła się z tych ponurych myśli i postanowiła, że opowie mężowi o tym
widzeniu. Może on coś będzie wiedział. Przystanęła na schodach, ogarniając wzrokiem
gospodarstwo. To jej dom. Ściany stodoły i pralni, spiżarni i piekarni, lśniły w słońcu, bo Ole i Jon
oheblowali je tej wiosny. O tej porze dnia wszystkie zabudowania skąpane były w słońcu, więc
zazwyczaj Åshild zabierała się do pracy w kuchennym ogrodzie skoro świt. Dziś jednak nie miała
na to ochoty...
Kobieta jeszcze raz rzuciła okiem na stado krów, wypatrując wśród nich białego kształtu.
Spostrzegła jednak tylko różową świnię, plączącą się gdzieś między krowimi kopytami. Nie mogła
jednak zapomnieć o białej krowie. Gdy wchodziła do domu, wydawało jej się, że domownicy zaraz
zauważą jej niepokój.
- Ja też chcę się bawić w strumieniu - oświadczyła Margit, gdy posiłek miał się ku końcowi.
Bliźnięta planowały z entuzjazmem, jak zbudują tamę na wodzie i będą puszczać szyszki po
powierzchni.
- Ty wszystko zepsujesz - powiedziała Hannah-Kari, spoglądając na siostrę surowo. -
Wczoraj podeptałaś wszystkie szyszki.
- Nieee! To ty się na nie przewróciłaś. - Margit nie zamierzała słuchać bezpodstawnych
oskarżeń.
Dziewczynka zazwyczaj stawiała na swoim. Ale bliźnięta miały już szczerze dość opieki
nad młodszą siostrą. Åshild pomyślała, że należy im się trochę wolnego czasu, lecz nim zdążyła coś
zaproponować, odezwała się Alette.
- A ja myślałam, że pomożesz mi dziś umyć kota -powiedziała, robiąc smutną minę. - Sama
będę musiała go szukać?
Åshild i Ole spojrzeli po sobie, skrywając uśmiechy. Alette wiedziała, czym skusić małą.
Do tej pory nikt nigdy nie mył kota, o ile tylko zwierzę nie wpadło w kupę gnoju.
Margit się zamyśliła i widać było od razu, że wołałaby nie zostawiać kota z Alette.
Przygryzła końcówkę warkoczyka i zastanawiała się, co zrobić. Åshild z radością patrzyła na
córeczkę, która starała się znaleźć jakieś rozwiązanie. Dziewczynka wolałaby niczego nie stracić,
podobnie zresztą jak jej matka.
- No nie, muszę ci pomóc umyć kota. Ale potem pójdę nad strumyk.
No tak, pomyślała Åshild, Margit wymyśliła takie rozwiązanie, żeby nie stracić żadnej
możliwości. A bliźnięta zapewne zaraz po posiłku pobiegną nad strumyk, żeby jak najdłużej bawić
się bez niej.
- To dobrze - Alette odetchnęła z ulgą. - Chyba bym sobie nie poradziła z tym kotem bez
ciebie. - Służąca na wszelki wypadek nie patrzyła w stronę dorosłych, żeby nie wybuchnąć
śmiechem. - W takim razie posprzątajmy ze stołu i bierzmy się do pracy.
Gdy dzieci pomagały Alette w sprzątaniu, Åshild wyszła na chwilę na dwór z Olem. Nie
chciała niepokoić dzieci i służącej. Dopiero na podwórzu opowiedziała mężowi o białej krowie i
swoim lęku. Wydało jej się przez chwilę, że Ole pobladł i odwrócił wzrok, ale może to było tylko
złudzenie.
- A ty nic nie wiesz? - zapytała, patrząc na niego w napięciu. Tylko on mógł przecież
wiedzieć coś o przyszłości.
Ole westchnął i pogłaskał żonę po policzku. Delikatnie. Na jej twarzy wciąż malował się
lęk, Ole żałował, że nie może jej uspokoić. Ale nie wiedział zbyt wiele. Wiedział tylko, że
nieszczęście dotknie Margit, nie znał jednak szczegółów. Co powiedzieć Åshild?
- Chodźmy do ogrodu.
Ole wziął żonę pod ramię i poprowadził przez podwórze. Dręczyły go wątpliwości. Jeśli
powie, że już od dawna przeczuwał nieszczęście, Åshild będzie się gniewała, że jej o tym nie
wspomniał. Ale co miał jej powiedzieć? Nie mogą przecież zamknąć dziewczynki w domu ani też
pilnować jej od rana do wieczora. Zwłaszcza że tego, co się miało stać, nie sposób uniknąć.
- To wcale nie musi znaczyć, że nam się przydarzy jakieś nieszczęście - zaczął ostrożnie. -
Biała krowa może oznaczać, że dotrze do nas jakaś smutna nowina.
- Tak się nie zdarza - odparła Åshild. Oboje dobrze wiedzieli, że biała krowa przynosi
żałobę temu, kto ją widzi.
- Nie mogę ci powiedzieć, co to oznacza - mruknął Ole. - Ale ostatnio trochę się
niepokoiłem. Przeczuwałem, że coś się zdarzy. - Tyle mógł jej zdradzić. - Musimy zachować
ostrożność i pilnować dzieci.
Åshild poczuła wielki ciężar na piersiach, bo zrozumiała, że Ole nie może nic poradzić na
to, co ma się wydarzyć. Że w grę wchodzą wyższe moce. Pozostaje nam tylko modlitwa, pomyślała,
składając ręce na piersi. Słońce świeciło na przejrzystym niebie, zapowiadał się piękny dzień, ale
przeczucie nieszczęścia kładło się cieniem na wszystkim.
- Może więc dzieci będą nam dziś towarzyszyć w pracy? - zaproponowała Åshild. - Może ty
wziąłbyś ze sobą bliźnięta?
Ole pokiwał głową, myśląc, że najchętniej zabrałby ze sobą Margit, lecz nie powinien
odkładać pracy w polu, a dziewczynka była za mała, żeby mu w tym pomagać.
- Åshild, miejmy nadzieję, że to było tylko przywidzenie. Że tej białej krowy wcale tam nie
było.
Ole nie miał innego sposobu, by pocieszyć żonę, choć serce mu się krajało na widok jej
zmartwionej twarzy. Przygarnął ją mocno i uścisnął. Bez względu na to, co się zdarzy, mają
przecież siebie nawzajem. Ole rozkoszował się wonią jej rudych włosów. Ten zapach budził w nim
ciepłe uczucia.
- Miejmy nadzieję. - Åshild też by wolała, żeby białej krowy nie było, lecz była pewna tego,
co ujrzała. - Na samą myśl o tym, że coś mogłoby się przytrafić tobie lub dzieciom, cała drżę.
- Zróbmy dziś to, co zaplanowaliśmy. - Ole pocałował żonę w czoło. - Tyle obowiązków nas
czeka, nim wyruszymy na halę. Może dzięki pracy niepokój sam pierzchnie.
- Mhm. - Åshild zwróciła ku niemu rozchylone wargi. Potrzebowała dziś ciepła swego męża
bardziej niż kiedykolwiek. Ole natychmiast ją czule ucałował. - Ja wezmę ze sobą Sebjørg, a Alette
będzie kąpać kota razem z Margit. Jeśli ty zajmiesz czymś bliźnięta, żadne z dzieci nie pozostanie
bez dozoru.
- Kici, kici!
Margit i Alette szukały i wabiły kota po całej stodole, nigdzie go jednak nie było widać. Dla
służącej oznaczało to tylko tyle, że jeszcze dłużej potrzyma małą z dala od bliźniąt, a o to przecież
chodziło w całej tej zabawie. Alette uśmiechnęła się do dziewczynki.
- Nie, tu go chyba nie ma. Zajrzymy do obory? Alette machnęła ręką, by odgonić muchę.
Tej wiosny insekty były szczególnie dokuczliwe, zwłaszcza w okolicy obory. Poprzedniego
wieczoru Alette postawiła w oborze miksturę, która miała je odstraszać, zapomniała jednak zapytać
Åshild, czy rzeczywiście mniej much kręciło się między krowimi zadami. Będzie więc okazja, by
sprawdzić to osobiście.
- Kot nie chce się kąpać - stwierdziła Margit. - Schował się.
Wszystko wskazywało na to, że zapomniała całkiem o strumyku i bliźniakach, skupiona bez
reszty na poszukiwaniach kota. Wybiegła ze stodoły w kierunku obory. Alette ruszyła za nią.
- Kici, kici! - Margit wchodziła do każdego boksu, zaglądała do żłobów, do starych
drewnianych wiader. Obeszła wszystkie kąty, ale kota nigdzie nie znalazła.
Alette tymczasem wzięła łopatę, by wygarnąć trochę krowiego łajna z boksów. Niedługo
przyjdzie pora na porządki w oborze, pomyślała z radością. Przed przeprowadzką na halę robiono
zawsze gruntowne porządki w zimowej oborze. Miło było wracać do czystego obejścia pod koniec
lata.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin