Courths Mahler Jadwiga - Znalezione dziecko.pdf

(741 KB) Pobierz
11485356 UNPDF
JADWIGA COURTHS-MAHLER
Znalezione
dziecko
11485356.002.png
ISBN 83-85397-07-8
Adaptacja tekstu i redakcja ELŻBIETA
DOBRZAŃSKA
Redakcja
techniczna LECH
DOBRZAŃSKI
Projekt graficzny okładki i strony
tytułowej MAREK MOSIŃSKI
Wyd. I powojenne wg przekładu
Eugenii Solskiej.
Wydawca: P.P.U. AKAPIT, Sp. z o.o.
Katowice 1991
Ark. druk. 11,5. Ark. wyd. 11,25
Druk: Cieszyńska Drukarnia
Wydawnicza
ul. Pokoju 1, 43-400 Cieszyn
Zam. nr 1317/K-91
11485356.003.png
Przewoźnik Jan Jurgen siedział na jednej z drewnianych
ławek, obrzeżających szeroki prom. Promem tym można było
przewozić na przeciwległy brzeg dwadzieścia osób, a także
wozy lub samochody.
Nieco dalej, w dole rzeki znajdował się jaz, którego szum
słyszało się aż tutaj. Jan znał ten oddalony szum i wiedział, że
nagromadzone masy wód spadają w tym miejscu na
głębokość kilku metrów. Gdy rzeka mocno wzbierała, jak
obecnie, wówczas woda szumiała szczególnie głośno. Dla
Jana Jurgena był to jakby rodzaj dalekiej melodii, która mu
towarzyszyła w jego monotonnym życiu.
W tej chwili nie było nikogo, kto by zażądał, aby go
przeprawiono na drugi brzeg; nie widziało się także żadnego
wozu. Panowała głucha cisza, wśród której słyszało się tylko
daleki szum jazu. Ciepłe słońce wczesnego lata świeciło nad
polami i łąkami, ciągnącymi się po obu brzegach rzeki.
Oświecało również mały domek, w którym mieszkał Jan
Jurgen.
Przewoźnik śledził wzrokiem domy pobliskiego miasteczka,
oddalonego o godzinę drogi. Miasteczko to w ostatnich
czasach rozwijało się bardzo, dzięki wielkiej fabryce chemikalii
„Feda". Do fabryki przyjeżdżało wielu cudzoziemców, a także
niemieckich kupców i przemysłowców. Wszyscy prawie
mieszkańcy miasteczka marzyli o tym, by móc pracować w
fabryce.
Wywierała ona również wpływ na przewoźnika Janka
Jurgena. Miała pewien związek z jego marzeniami i planami
na przyszłość.
3
11485356.004.png
Jan Jurgen zwracał powszechnie uwagę. Był wysoki,
smukły, a jednak bardzo muskularny. Miał na sobie granatowe
płócienne spodnie i taką samą bluzę z wywiniętym kołnierzem,
odsłaniającym szyję. Jasne z lekka potargane włosy nie
zakrywały pięknie sklepionego czoła. Cerę miał ogorzałą,
wskutek ciągłego przebywania na powietrzu. Mocno
zaciśnięte, poważne usta zdradzały stanowczość,
stalowoniebieskie oczy spoglądały z wyrazem szczerym i
uczciwym. Ta twarz o szlachetnych rysach znamionowała
wielką inteligencję. Kto spojrzał na Jana, ten dziwił się, że
spełnia on obowiązki przewoźnika, a nie jest pracownikiem
umysłowym.
Jan Jurgen liczył dwadzieścia trzy lata.
Czytał teraz właśnie jakąś książkę powtarzając półgłosem
czytane wyrazy. Była to angielska książka, a Janek wprawiał
się w ten sposób, pragnął bowiem nauczyć się tego języka.
Czynił to w związku ze swymi planami na przyszłość. Każdą
wolną chwilę zużywał na to, by się dalej kształcić. Za życia
swego ojczyma ukończył chlubnie gimnazjum realne. Miał
zamiar studiować, lecz śmierć ojczyma obróciła te plany w
niwecz. Odziedziczył po nim urząd przewoźnika i byl
zadowolony, że może w ten sposób zarobić na swoje
utrzymanie. Nie zrezygnował jednak ze swoich pierwotnych
zamiarów. Oszczędzał pieniądze, odkładał każdy grosz, aby
później móc wstąpić na politechnikę. Po ukończeniu studiów
zamierzał wyjechać do Ameryki.
Fabrykę „Feda" zwiedzało wielu Anglików i Amerykanów.
Wszyscy oni zwiedzali okolicę i jeździli na wycieczkę do
pobliskiego pałacyku, w którym mieściła się słynna galeria
obrazów. Janek przewoził ich promem i mówił z nimi wówczas
ich ojczystym językiem, aby nabrać wprawy.
Starał się zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy a poza tym
abonował także książki w czytelni, znajdującej się w
miasteczku. Niekiedy, w niedzielę, jakiś znajomy zastępował
go na promie. Wtedy Janek wyruszał do miasteczka, aby
znaleźć coś odpowiedniego dla siebie. Stary księgarz był
człowiekiem bardzo wykształconym i prowadził z Jankiem
poważne, pouczające rozmowy. On jeden wiedział o jego
planach, wierząc, że się urzeczywistnią. Był bardzo dobrego
zdania o młodym przewoźniku.
Dziś także Janek siedział i uczył się z zapałem.
4
11485356.005.png
Nagle głęboką ciszę przeciął warkot motoru. Z miasteczka
nadjeżdżał w szalonym tempie samochód, zmierzając w
kierunku promu. Janek z westchnieniem odłożył książkę, po
czym wstał.
Samochód zbliżał się do promu. Janek zauważył, że nie
zmniejszył szybkości. Spostrzegł również, że szofer, bardzo
zdenerwowany, szarpie kierownicę i woła coś do niego, czego
jednak nie mógł zrozumieć. Pojął jednak, że coś musiało się
zepsuć przy hamulcach. Zanim zdołał przyjść na pomoc, auto
w szalonym tempie potoczyło się na prom, zerwało w pędzie
łańcuchy i nie zatrzymując się, wjechało do rzeki.
Janek ujrzał tylko rozpędzone auto, szofera oraz w głębi
jakąś młodą panienkę, która głośno krzyknęła ze strachu w
chwili, gdy auto wjechało do wody.
Janek był człowiekiem obdarzonym wielką stanowczością i
przytomnością umysłu. Szybko przyczepił łańcuch,
przytrzymujący prom, zrzucił obuwie i wskoczył do rzeki. W
pewnym oddaleniu ujrzał młodą panienkę, wynurzającą się z
wody. Podpłynął do niej szybko i wkrótce zbliżył się tak, że
mógł pochwycić jej suknię. Tonąca chciała się uczepić Janka,
on jednak wiedział, że w takim wypadku zginęliby oboje.
Pochwycił więc jej suknię i zaczął płynąć do brzegu. Była tó
bardzo ciężka praca, gdyż płynął przeciw prądowi. Wreszcie
dotarł do brzegu i złożył na trawie młodą panienkę, zupełnie
nieprzytomną.
Wziął ją na ręce jak dziecko i zaniósł na prom, gdzie ułożył
ją na jednej z drewnianych ławek, Następnie pospieszył na
pomoc szoferowi, który uczepił się krawędzi promu, lecz nie
mógł się wydostać z wody, gdyż miał na sobie ciężką odzież i
obuwie. Janek pomógł mu wyjść z wody, po czym pospieszył
do zemdlonej panienki.
Rozpiął jej jedwabny płaszczyk i stwierdził, że ma na sobie
lekką, wciętą sukienkę, która nie tamuje oddechu. Zastosował
sztuczne oddychanie. Po pewnej chwili panienka otworzyła
oczy i spojrzała ze zdumieniem na Jana Jurgena.
— Co się stało? — spytała po angielsku.
— Mały wypadek. Pani nałykała się trochę wody. Czy pani
czuje się
lepiej? — odpowiedział również po angielsku.
Panienka wstała z pomocą Jana i oszołomiona zaczęła się
rozglądać wokoło. Ciałem jej wstrząsnął dreszcz. Wtedy Janek
wziął ją na ręce i zawołał do szofera, aby poszedł za nim.
11485356.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin