Techniki modelarskie.doc

(2402 KB) Pobierz
Przedmowa: W tym dziele opisujemy wszelkie techniki obróbki modelu na płaszczyźnie PLASTIKU

Przedmowa: W tym dziele opisujemy wszelkie techniki obróbki modelu na płaszczyźnie PLASTIKU. Do blach i żywic lepiej założyć kiedyś oddzielny temat, bo to inna para kaloszy. Tak więc zawieramy tu naszą wiedzę z: wycinanie i obróbka części, przygotowanie do sklejenia, klejenie (rodzaje
klejów i zastosowania), przygotowanie do szpachlowania i szpachlowanie, szlifowanie, odtwarzanie faktury powierzchni, linie podziałowe(to akurat ktoś może wrzucić) przygotowanie do malowania.
Jeżeli akurat robicie z modelem coś ciekawego co dałoby się tu podpiąć i macie tą technikę opanowaną - warto się podzielić.
Rozumiem, że nawet takie techniki jak klejenie części do kupy są inne dla
pojazdów wojskowych i cywili (pewnie przez te całe chromy Very Happy) - ktoś skupiony na cywilach mógłby to opisać.

-----------------------------------

Przygotowanie ramek do obróbki
Stare modele lub modele małych firm (czyli zazwyczaj krótkoseryjne (shortrun'y) mogą nosić na sobie ślady tłustych substancji jakie nanosi (nanosiło) się na formy w których wyciska się ramki. Dlatego w wypadku gdy wyczujemy, że ze śliskością tworzywa jest coś nie tak, warto umyć wszystkie ramki w letniej wodzie z płynem do naczyń lub mydłem. Ułatwi to w przyszłości malowanie. Osobiście w żadnym modelu dużego producenta się z tym nie spotkałem, jednak w moim posiadaniu jest model MIG29 małej polskiej firmy Aga (chyba już niedziałającej), który lekko tłusty był.
Wycinanie części z ramek
Wycinamy tylko tyle ile trzeba. Nie ma co wycinać na zapas - części zazwyczaj najbezpieczniejsze są na ramce. I przede wszystkim WYCINAMY a nie WYRYWAMY. Wyrywając części z ramek skazujemy się na losowy wygląd miejsca gdzie część łączyła się z ramką. Najczęściej kończy się na tym, że w miejscu łączenia na części powstaje wgłębienie, które zazwyczaj trzeba zaszpachlować. Wycinając części w pełni kontrolujemy przebieg linii cięcia. Do wycinania szczególnie nadają się: skalpel, piłka modelarska, cążki a nawet mocne stalowe nożyce.
Odcinając część skalpelem lepiej na początek póki nie wyczuje się narzędzia i materiału zostawiać duży naddatek plastiku w miejscu cięcia aby było z czego poprawić wszelkie nierówności w miejscach dochodzenia kanałów wtryskowych. Staramy się wycinać na płaskiej powierzchni.

Zostawiamy trochę plastiku:

Piłką modelarską (cena około 8zł - nieoceniona pomoc) możemy wycinać od razu przy krawędzi. Świetnie nadaje się do wycinania dużych elementów, przy mniejszych, szczególnie delikatnych np antenach traci na użyteczności z tego powodu, że ruszając nią na boki możemy połamać element. Należy to więc robić delikatnie albo skalpelem.

Zostawiony plastik po prostu łatwiej się ścina poza ramką, najlepiej ścinając cienkimi warstwami po kawałku:

Miejsce po łączeniach dobrze wyrównać. Wszelkie nierówności jakie zostawiamy w czasie obróbki akumulują się i gdy np. musimy skleić połówki kadłuba okazuje się, że nie wszystko pasuje. Dlatego dokładnie wyrównujemy to pilnikiem lub grubym papierem ściernym.

Często w komentarzach do modeli początkujących (albo leniwych Very Happy), pojawia się komentarz - "nie usunięte ślady po łączeniach form". O co chodzi? O tą cienką linię która biegnie właściwie po każdej części, choć czasami jest sprytnie ukryta. Szczególnie rażące są one na wszelkich lufach, narzędziach, antenach. Ich usunięcie zajmuje chwilę. Można to zrobić skalpelem, przejeżdżając parę razy prostopadle trzymanym ostrzem (względem plastiku).

Można też to zrobić delikatnie przy użyciu różnokształtnych pilników. Polecam piliki Italeri (8 zł - trzy różne w komplecie). Ewentualnie można spróbować zgiętym papierem ściernym. Linie te są bardzo delikatne i raczej usuwa się je z użyciem minimalnej siły.

Często pojawia się też komentarz - "niezaszpachlowane/nieusunięte ślady po wypychaczach". O co chodzi? O te okrągłe wklęsłe lub wypukłe kołka na elementach plastikowych. Są to ślady po prętach które pomagają ramkom "wyjść" z form po odlaniu. Najczęściej na dużych płaskich elementach. Producenci starają się rozmieszczać je tak, żeby znajdowały się po niewidocznej stronie, jednak czasem, np. na burtach otwartej skrzyni ciężarówki znajdują się po stronie widocznej (bo obie są widoczne). Zostawienie tego tak jak jest nie wchodzi w rachubę.

Najczęściej ślady po wypychaczach są wklęsłe. Te należy zaszpachlować. Przy użyciu szpachli modelarskiej np. Humbrola, Revella czy Tamiyi (od razu odradzam {osobiście} szpachlę Wamod) wypełniamy otwór a nadmiar szpachli ściągamy starym ostrzem lub jakąś blaszką. Jeżeli szpachla zaczyna nam przysychać możemy dać na nią kroplę Zmywacza Wamodu lub zmywacza do paznokci (bezacetonowego).

Po lewej szpachla lekko rozcieńczona - po prawej prosto z tubki (Tamiya).

Mniejszy problem sprawiają wypukłe ślady po wypychaczach, jednak te są rzadsze. W wypadku małych wystarczy parę ruchów pilnikiem lub skalpelem, jednak czasami warto posłużyć się piłką modelarską. Miejsce po wycięciu lekko szlifujemy i w wypadku stwierdzenie nierówności lekko zaciągamy szpachlą. Dajemy szpachli chociaż pół dnia na związanie. Szpachla potrafi "siąść" dlatego czasem potrzebne są poprawki. O szlifowaniu dalej.



Klejenie
Gdy już przygotowaliśmy części i choć rzuciliśmy w okiem na instrukcję pora zabrać się na łączenie części.
Tu rodzi się wiele pytań:
-Ile części sklejać przed malowaniem? Jak najwięcej! Im więcej się da bez ryzyka uszkodzenia ich w czasie malowania tym lepiej! Każde klejenie po położeniu farby to ogromne ryzyko i często zeszpecenie modelu w miejscu lączenia - a co za tym idzie konieczność poprawek.
W wypadku samolotów proponuję taki schemat działania : sklejamy kokpit, malujemy kokpit, sklejamy połówki, skrzydła, silniki, stateczniki, owiewkę i malujemy to wszystko, potem doklejamy wszelkie anteny, śmigła i podwozie (malowane oddzielnie).
Dla pojazdów pancernych: sklejenie bryły pojazdu, pomalowanie spodu, sklejenie układu jezdnego oddzielnie, pomalowanie, doklejenie do bryły, poprawki, zamaskowanie układu jezdnego, doklejenie narzędzi i pozostałych elementów pojazdu i DOPIERO ostateczne malowanie.
Dla statków polecam malowanie kadłuba przed sklejeniem pokładu szczególnie jeżeli chcemy trochę pobawić się z farbami.

Klei używanych do modelarstwa jest parę rodzai.
Przede wszystkim te które łączą na zasadzie nadtopienia plastiku i stwardnienia w miarę odparowywania. Czyli wszelkie Revelle z igłą, Wamody i Tamiye z pędzelkiem, czyste nitro. Są jeszcze kleje wytwarzające mocną spoinę czyli kleje cyjanoakrylowe (skrót CA). Są to wszelkie superglue i mu pochodne.
Do łączenia dużych elementów najlepiej nadają się kleje pierwszego typu, szczególnie ten Revella z igłą. Łatwa aplikacja dużych ilości kleju ułatwia sklejanie. Problem dużych ilości jakie mogą nam na raz popłynąć raczej redukuje przydatność tego typu klei przy doklejaniu detali, dlatego wtedy lepiej zastosować kleje cyjanoakrylowe nanoszone wykałaczką czy innym patyczkiem. Kleje z pędzelkiem są gdzieś pomiędzy. Szczególnie chwalony jest Tamiya Extra Thin Cement, który wnika między łączone części (stykamy je, nanosimy na miejsce łączenia klej pędzelkiem, on wnika i łapie i nie zostawia śladów na zewnątrz).
Poniżej fotka ze sposobem radzenia sobie z zapchaną igłą Revella - zapalniczka zbliżona do wylotu.

Wcześniej jednak lepiej złożyć wszystko na sucho przy użyciu taśm klejących i plastelin typu Blu-Tack. Możemy wtedy przeanalizować gdzie należy nakładać klej i gdzie są punkty newralgiczne na które powinniśmy zwrócić szczególną uwagę.


Gdy wszystko jest okej, przystępujemy do klejenia. Nie żałujemy kleju jeżeli miejsce które kleimy ma znaczenie "wytrzymałościowe" dla modelu. Nadmiar kleju często może wypływając zastąpić szpachlę, więc nadmiar często nie jest złem.



Klej Wamodu nie klei tak ładnie jak Revell. Przykrótki pędzelek powoduje też, że trochę kleju zostaje na dnie (o ile nie pokombinujemy). Ciężej się go aplikuje na duże powierzchnie.


Czasem nie wszystko idzie tak jak powinno. W tym modelu, okazuje się, że spód błotników w tylnej części zostawia dużą szparę. Załatać można ją na parę sposobów.

Pierwszym jest zastosowanie płaskich płytek plastikowych. Jeżeli nie mamy arkuszy polistyrenu możemy pociąć karty telefoniczne itp. Wycinamy tyle ile nam potrzeba i wklejamy, najlepiej na CA. Kleje CA zasychając tworzą spoinę która choć trochę wygładzi miejsce przejścia.


Drugim sposobem jest skorzystanie z dwuskładnikowych mas/szpachlówek. Najekonomiczniejszy do takich uszczerbków jest Milliput Standard Yellow Grey który obecnie można dostać nawet za 20 parę złotych. W opakowaniu znajdują się dwa wałeczki, które oddzielnie pozostają miękkie, a po dokładnym wygnieceniu razem w 4 godziny zamieniają się w twardą skorupę którą można ciąć, szlifować, malować. Zalepiamy mniej więcej dziurę, dajemy dla pewności trochę CA i czekamy na stwardnienie.



Szpachlowanie i szlifowanie
Na początek dobra rada:
"O nie! Zaszpachlowałem nie to co trzeba! Straciłem detale!"
Nie ma co panikować. Bierzemy szybko wacik i nasączamy go Zmywaczem do Farb Akrylowych Wamodu lub zmywaczem po paznokci i działamy. W efekcie powinniśmy wyjść bezstratnie.


Papiery ścierne to podstawa. Jeżeli gdzieś czegoś jest za dużo (najczęściej szpachli lub odcisków palców w kleju) potrzebna jest papierowa interwencja. Potrzebujemy parę gradacji. Przynajmniej jedną grubą (ok 300-400), średnią (600-750) i drobne (>1200). Papiery jakie w większości znajdziecie w o takich gradacjach to papiery wodne. A to oznacza, że pełnie swoich możliwości osiągają pod wpływem wody. Woda zapobiega osadzaniu się drobin startych substancji między ziarnami papieru. Możemy działać w misce, zlewie, dając miejscowo kroplę wody ze strzykawki lub jeżeli potrzebujemy tylko paru ruchów papieru pomóc sobie śliną (tak wiem, blee). Szlam jaki powstanie po szlifowaniu ścieramy chusteczką a pozostałości i tak zmyjemy przed pierwszym malowaniem (KONIECZNOŚĆ).

Pomocne są wszelkie patyczki na które możemy nawinąć papiery, żeby dość do trudno dostępnych miejsc lub jeżeli szlifujemy płaskie powierzchnie.

Najpierw zgrubnie zeskrobujemy nadmiar zaschniętej szpachli skalpelem lub pilnikiem. Należy uważać, żeby nie pokruszyć tego co ma zostać.

Następnie moczymy papier w zlewce z wodą, moczymy model i zaczynamy. Zasadą jest, że zaczynamy od papierów grubych (300-400) i wykańczamy coraz drobniejszymi. Dla plastiku nie ma co kończyć na drobniejszych niż 1000-1200. I tak nie zawsze zależy nam na idealnie równej powierzchni jeżeli chcemy imitować fakturę np. stali walcowanej, odlewów (o tym dalej), rdzy.




Nie zawsze wyszlifuje nam się idealnie. Czasem szpachla została niedokładnie położona i są drobne ubytki. Do ostatecznego wykończania przez szlifowanie nadają się preparaty Mr. Surfacer produkcji Gunze. Są to szpachówki/podkłady w płynie. Pod pędzel zastosowanie ma niemal wyłącznie tylko ta o gradacji 500. Drobniejsze 1000 i 1200 służą głownie jako podkład z aerografu. Nakładamy prosto ze słoiczka starym pędzelkiem nieżałując sobie. Mr. Surfacer ogromnie traci na grubości w miarę schnięcia. Wypełnia on wszelkie szczeliny, pozwala wyłapać nierówności. Po daniu mu przynajmniej 12 godzin na związanie świetnie się go szlifuje.


Obróbka luf
Sklejając lufy dział należy zwrócić szczególną uwagę na równość. Każde odchylenie od okrągłego przekroju jest po prostu widoczne. Również szlifowanie musi być równe i ostrożne. Ograniczamy pracę ze skalpelem na rzecz papierów. Jeżeli widzimy, że coś wychodzi nam nierówno, nie żałujemy szpachli i wracamy do pracy następnego dnia. Rozwiązaniem są lufy metalowe, jednak one kosztują...




Faktury materiałów
Często błędem jest zostawienie gładkiej faktury plastiku. Może dobrze imituje on równą blachę na samolotach, ale nie stal walcowaną jaka składa się na pancerze wielu czołgów, a już całkiem nie fakturę elementów odlewanych, takich jak wieże Shermanów czy T-34.
Przy tworzeniu faktur naszymi przyjaciółmi będą Surfacer 500, Nitro (od biedy benzyna lakowa), stare twarde pędzle i papier ścierny. W skali 1:35 i 1:48 warto zająć się każdą powierzchnią. Dla skal 1:72 i 1:76 chyba tylko oddawanie faktury odlewanych wież i pancerza ma sens.
Oto jak wyglądała stal walcowana. Nie jest gładka - charakterystyczne "zapadnięcia", jakby odpryski.

Aby to samo uzyskać na naszym modelu, smarujemy go nitro przy użyciu starego pędzla i po chwili zaczynamy dziubać prostopadle tym samym pędzlem. Nadtopiona powierzchnia powinna się miejscami zapadać od włosia. Nie żałujemy sobie. Gdybyśmy teraz to tak zostawili, mielibyśmy od biedy fakturę odlewu. Jednak jeżeli ma to być stal walcowana, bierzemy w rękę drobny papier ścierny z przedziału 600-1000 i szlifujemy. Od ilości szlifów zależy skala efektu. Można trochę podziubać skalpelem też.


Przed:

W trakcie:

Po:

Fakturę odlewu dobrze osiąga się też z zastosowaniem Surfacera. Nakładamy go np. na jarzmo działa i szybko zaczynami dziubać pędzlem. I gotowe! Mała rzecz, a model wygląda niepomiernie lepiej. Podobnie można oddawać fakturę skorodowanych wydechów itp.


 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin