Roberts Nora - Irlandzki buntownik.pdf
(
973 KB
)
Pobierz
17454890 UNPDF
ROZDZIAŁ 1
Jeśli idzie o Briana Donnelly'ego, to mściwa kobieta wy
myśliła krawat, który włożyła mu na szyję, dławiąc go, aż
stał się taki słaby, że mogła chwycić za koniec krawata
i poprowadzić mężczyznę, dokąd tylko chciała. Czuł się
w tym jarzmie stłamszony, podenerwowany i trochę nie
zręczny.
Ciasne krawaty, lśniące buty i pełna godności postawa
liczyły się w wytwornych klubach podmiejskich z gładki
mi błyszczącymi podłogami, kryształowymi żyrandolami
i wazonami pełnymi kwiatów, które wyglądały, jak gdyby
wyhodowano je na Wenus.
Wolałby raczej być w stajni, na torze lub w dobrym
zadymionym pubie, gdzie można palić cygara i mówić bez
ogródek to, co się myśli. Tam spotykają się mężczyźni
w interesach.
Travis Grant płacił duże pieniądze za sprowadzenie go
z Kildare do Ameryki.
Trenowanie koni wyścigowych oznaczało rozumienie
ich, pracę z nimi. Ludzie są, oczywiście, niezbędni, ale
pośrednio. Podmiejskie kluby są dla posiadaczy oraz dla
bywalców torów wyścigowych, którzy traktują to jako
hobby albo źródło zysku i prestiżu.
6 * IRLANDZKI BUNTOWNIK
Jeden rzut oka powiedział Brianowi, że większość obec
nych na sali - kobiet w lśniących sukniach i mężczyzn
w czarnych krawatach - nie spędziło nigdy ani chwili na
przerzucaniu nawozu.
Jeśli jednak Grant chciał przekonać się, czy Brian pora
dzi sobie w eleganckim otoczeniu, czy wtopi się w wyższe
sfery, proszę bardzo, zrobi to. Nie dostał jeszcze tej pracy,
a chciał ją mieć.
Royal Meadows Travisa Granta znajdowała się w czo
łówce stadnin, hodujących konie czystej krwi. W ciągu
ostatniej dekady zdobywała coraz wyższą pozycję na świe
cie. Brian zobaczył amerykańskie konie podczas wyści
gów w Kildare. Wszystkie były przepiękne. Ostatniego
widział zaledwie kilka tygodni temu, gdy trzylatek, które
go trenował, wyprzedził o łeb konia ze stadniny w Mary
landzie.
To wystarczyło, by zdobyć główną nagrodę, w której
miał swój udział jako trener. Co więcej, dzięki temu Brian
Donnelly zwrócił na siebie uwagę wielkiego pana Granta.
I tak znalazł się tutaj, na zaproszenie samego Granta,
w Ameryce, na jakiejś eleganckiej gali w wytwornym klu
bie, gdzie wszystkie kobiety pachniały bogactwem, a po
wszystkich mężczyznach było je widać.
Muzyka mu się nie podobała, była nudna, nie budziła
w nim żadnych żywych uczuć, ale przynajmniej zajął
miejsce, skąd miał doskonały widok na to, co się dzieje,
i stal, popijając swoje ulubione piwo. Jedzenia było
w bród, a potrawy równie wymyślne i eleganckie jak lu
dzie, którzy jedli je od niechcenia. Pary na parkiecie tań
czyły z większą godnością niż z entuzjazmem, co, zda-
IRLANDZKI BUNTOWNIK & 7
niem Briana, było nie do przyjęcia, ale czy można ich
winić, slcoro orkiestra miała w sobie tyle życia co rozmięk
ła paczka chipsów?
Mimo to przyglądanie się rzucającym błyski klejnotom
i skrzącym się kryształom stanowiło całkiem nowe do
świadczenie. Jego szef w Kildare nie miał zwyczaju zapra
szać swoich pracowników na przyjęcia.
Stary Mahan był facetem w porządku, pomyślał Brian.
I Bóg świadkiem, jak bardzo kochał swoje konie - dopóki
znajdowały się w kręgu zwycięzców. A jednak Brian bez
chwili wahania rzucił pracę, gdy zarysowała się przed nim
nowa szansa.
Cóż, jeśli nie uda mu się z Grantem, znajdzie inne
zajęcie. Postanowił spędzić trochę czasu w Ameryce.
A gdy się okaże, że Royal Meadows nie są jego biletem,
znajdzie inny.
Podróże sprawiały mu przyjemność, a ponieważ wie
dział, kiedy spakować manatki i ruszyć w drogę, zdołał się
zatrudnić w najlepszych stadninach w Irlandii.
Nie widział powodu, żeby nie postępować tak samo
w Ameryce. Co za różnica, pomyślał. To wielki, rozległy
kraj.
Upił łyk piwa i uniósł brwi, gdy do sali wszedł Travis
Grant. Brian poznał go bez trudu, jak również jego żonę,
Irlandkę. Przypuszczał, że miała ona swój udział w tym, że
wylądował na tym stanowisku.
Travis Grant był wysoki, potężnie zbudowany, czarne
włosy mocno przyprószyła siwizna. Jego twarz o zdecydo
wanych rysach ogorzała od przebywania na świeżym po
wietrzu. Filigranowa, szczuplutka żona wyglądała przy
8
JS
IRLANDZKI BUNTOWNIK
nim jak elf. Jej gęste kasztanowate włosy lśniły niczym
sierść konia czystej krwi.
Trzymali się za ręce.
Było to dla niego zaskakujące. Jego rodzice spłodzili
czwórkę dzieci i stanowili zgodne stadło, nigdy jednak nie
okazywali swoich uczuć publicznie, nie czynili nawet ta
kich drobnych gestów jak trzymanie się za ręce.
Za nimi szedł młody mężczyzna, bardzo podobny do
ojca - Brian pamiętał go z toru w Kildare. Brandon Grant,
przyszły dziedzic fortuny. Widać było, że czuje się swo
bodnie, podobnie jak elegancka blondynka, uwieszona na
jego ramieniu.
Brian wiedział, że Grantowie mają pięcioro dzieci -
musiał wiedzieć o takich rzeczach. Córka, jeszcze jeden
syn i dwójka bliźniaków różnej płci. Nie spodziewał się.
że młodzi, którzy dorastali w luksusowych warunkach,
będą się zbytnio przejmowali codziennym prowadzeniem
stadniny.
A potem wbiegła ona, śmiejąc się perliście.
Poczuł, że coś go ścisnęło w żołądku, drgnęło w pier
si. Przez chwilę poza nią nie widział niczego i niko
go. Miała delikatną budowę i twarz pełną wyrazu. Na
wet z daleka widział, że jej oczy są błękitne jak jeziora
w jego rodzinnym kraju. Ognistorude włosy, opadające
falami na jej nagie ramiona, sprawiały wrażenie gorących
w dotyku.
Serce załomotało mu mocno, gwałtownie.
Miała na sobie coś zwiewnego w kolorze niebieskim,
jaśniejszym o ton od jej oczu. W uszach skrzyły się zapew
ne brylantowe kolczyki.
IRLANDZKI BUNTOWNIK * 9
Nigdy w życiu nie widział kogoś tak pięknego, tak do
skonałego, a zarazem tak nieosiągalnego.
W gardle mu zaschło, podniósł do ust szklankę z piwem
i zauważył z niesmakiem, że dłoń mu lekko drży.
To nie dziewczyna dla ciebie, Donnelly, przypomniał
sobie. Nie masz co o niej nawet marzyć. To z pewnością
najstarsza córka szefa. Istna księżniczka.
Gdy prowadził ze sobą tę wewnętrzną rozmowę, do
dziewczyny podszedł opalony mężczyzna w świetnie
skrojonym garniturze. Podała mu rękę tak chłodno, tak
powściągliwie, że Brian uśmiechnął się szyderczo - dzięki
czemu poczuł się znacznie swobodniej, niż gdy wybału
szał oczy.
O tak, bez wątpienia była królewska. 1 wiedziała o tym.
Weszli kolejni członkowie rodziny. To z pewnością
bliźnięta, pomyślał Brian, Sara i Patrick. Stanowili ładną
parę, oboje wysocy i smukli, o kasztanowatych włosach.
Dziewczyna, Sara, śmiała się, gestykulując żywo.
Cała rodzina podeszła do księżniczki, skutecznie - być
może celowo - odsuwając od niej mężczyznę, który skła
dał jej hołd. On jednak należał do wytrwałych, wyciągnął
rękę i położył dłoń na jej ramieniu. Spojrzała na niego,
uśmiechnęła się i skinęła głową.
Jest na jej rozkazy, pomyślał Brian, gdy mężczyzna
gdzieś się oddalił. Kobieta jej pokroju jest zapewne przy
zwyczajona do odprawiania mężczyzn lub do trzymania
ich krótko. Umie sprawić, że każdy z nich jest wdzięczny
niczym pies za najbardziej nawet zdawkowe klepnięcie.
Ponieważ ta ostatnia konkluzja uspokoiła go, Brian
pociągnął łyk piwa i odstawił szklankę. Postanowił, że to
Plik z chomika:
WINDOWSxpSP3
Inne pliki z tego folderu:
Mortimer Carole - Zapomnij o przeszłości.pdf
(1106 KB)
Macomber Debbie - Wielka tajemnica.pdf
(824 KB)
Brown Sandra - Piekielna misja.pdf
(1136 KB)
23. Burnes Caroline - Gwiazdkowa afera.pdf
(1011 KB)
01. Camp Candance (James Kristin) - Diabeł i Anioł.pdf
(1044 KB)
Inne foldery tego chomika:
500 ZAGADEK
Apokalipsa św. Jana (PDF + ePUB)
Cenne e-booki, warto je mieć
Chmielewska Joanna
Czytam sobie
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin