Harrell Janice - Szkoła w Hampstead.pdf

(439 KB) Pobierz
158546215 UNPDF
Janice Harrell
Szkoła
w Hampstead
H a r l e q u i n
Toronto  Nowy Jork  Londyn
Amsterdam  Ateny  Budapeszt  Hamburg
Madryt  Mediolan  Paryż  Sydney
Sztokholm  Tokio  Warszawa
158546215.005.png 158546215.006.png 158546215.007.png 158546215.008.png
Janice Harrell
Tytuł oryginału:
They’re Rioting In Room 32
Pierwsze wydanie:
Crosswinds, Keepsake 1987
Przekład:
Michał Wroczyński
Strona nr 2
158546215.001.png
SZKOŁA W HAMPSTEAD
ROZDZIAŁ PIERWSZY
– Przecież obiecałaś, że pokażesz mi, jak się wiąże węzły żeglarskie –
zaprotestowałam.
Chris wepchnęła do neseseru kurtkę z kapturem.
– Żaden problem – odparła. – Za bardzo się wszystkim przejmujesz, wiesz
o tym? – Popatrzyła krytycznie na cygańskie kolczyki i również wrzuciła je
do torby.
– Ciągle nie rozumiem, dlaczego nie wyjedziecie za tydzień, jak to było
ustalone?
– Posłuchaj: to pomysł taty, nie mój. Czy naprawdę sądzisz, że
spędzałabym drugi rok liceum na łodzi, mając jakikolwiek wybór?
Rodzice Chris postanowili przeznaczyć całe oszczędności na rejs dookoła
świata. Pomysł sam w sobie był zabawny i ja też miałabym ochotę na taką
wyprawę, gdyby nie fakt, że nie mieliśmy jachtu, nie mówiąc już o
oszczędnościach. Dla nas, kiedy przychodził rachunek ze sklepu
warzywnego, następował sądny dzień. Tata był bezrobotny, ponieważ firma
Bleeker Locks postanowiła całkowicie zlikwidować swoje filie na Florydzie.
Wtedy to ojciec Chris, wujek Henry, zaproponował memu tacie, żeby do
chwili jego powrotu z rejsu prowadził interes rodzinny. Mój ojciec bez
namysłu przyjął tę propozycję. Dlatego musieliśmy przenieść się do
Północnej Karoliny, do domu wujka Henry’ego i ciotki Alice, i do czasu, aż
gospodarze skończą żeglować dookoła świata, karmić ich kota oraz podlewać
filodendron.
Byłam tym pomysłem bardzo poruszona. Wiedziałam, że jestem stworzona
Strona nr 3
158546215.002.png
Janice Harrell
do większych rzeczy niż te, które mogło zaoferować mi miasteczko Pickipsee
na Florydzie. czytałam trochę Zygmunta Freuda, prenumerowałam
„Psychology Today” i nigdy nie przegapiłam w lokalnej telewizji
jakiegokolwiek programu z rzeczownikiem „mózg” w tytule. Myślicie, że
rozumiecie już, iż swoje zainteresowania traktowałam śmiertelnie poważnie.
Naprawdę pochłaniały mnie problemy ludzkiego umysłu, a szkoła w
Pickipsee i pierwsza klasa, w której było nas piętnaścioro, nie zapewniała
dostatecznego rozwoju intelektualnego komuś z moimi zainteresowaniami i o
moich horyzontach umysłowych. Pragnęłam poznać najnowsze prace o
ludziach chorych nerwowo, o psychopatach czy maniakach. Odnosiłam
wrażenie, że szkoła, do której uczęszczała Chris, stanowiła takie właśnie
laboratorium ludzkich zachowań, jakiego szukałam.
Spodziewałam się tylko jednego – że w nowym środowisku Chris osobiście
we wszystko mnie wprowadzi. Bardzo na to liczyłam.
Musiałam chyba wydać jakiś skamlący, pełen niepokoju jęk, gdyż Chris
powiedziała:
– Chłopcy wszystko ci pokażą. Już z nimi o tym rozmawiałam.
– Jacy znów chłopcy?
Obrzuciła mnie karcącym spojrzeniem, zwinęła trzy swetry i umieściła je w
rogu torby.
– Bix, Mark i Fuzzy. Jestem pewna, ze opowiadałam ci o nich ze sto razy,
kurczaczku. To moi najlepsi kumple. Zawarliśmy braterstwo krwi.
Powiedziałam im, że pod moją nieobecność mają cię strzec jak źrenicy oka.
Posłuchaj: otrzymują ciebie w spadku po mnie. Mają się tobą zajmować, a i
ty możesz się zajmować nimi. Liceum w Hampstead w niczym nie
przypomina słodziutkiej szkółki, do jakiej chodziłaś na Florydzie. Tutejsza
buda to prawdziwy świat. Potrafi być zimny i okrutny. Będziesz potrzebowała
przyjaciół.
– A jeśli nie spodobam się twoim kolegom?
– To nie ma żadnego znaczenia, czy się spodobasz, czy nie. Jesteś moją
kuzynką, prawda? Powiedziałam im, że mają się tobą zająć. Więc się zajmą.
To rzecz ustalona.
Zapięła torbę.
Zza okna dobiegł dźwięk klaksonu.
– To muszą być chłopcy – oznajmiła Chris. – Chodźmy.
Wyszłam za nią przed dom. Przy krawężniku stał wielki, biały samochód ze
skrzydlatym tyłem, na zderzaku miał nalepkę z napisem: „Udław się, indyku”,
a zza tylnej szyby szczerzyła do nas zęby brązowa, plastikowa czaszka.
– To oni! – wykrzyknęła z radością Chris. – Chłopcy! – zawołała. –
Przedstawiam wam moją kuzynkę, Katy. Przyjechała dziś rano.
Drzwi samochodu otworzyły się i pojawiły się w nich długie nogi ubrane w
Strona nr 4
158546215.003.png
SZKOŁA W HAMPSTEAD
dżinsy, a za nimi ich właściciel – szczupły, przystojny chłopak.
– To Bix – wyjaśniła z dumą Chris. – Największy łobuz w Hampstead.
Bix miał jasne włosy koloru popiołu, krótkie na czubku głowy, a po bokach
dłuższe i zaczesane do tyłu. Jego oczy były w kolorze bursztynu – jak u rysia.
Miał na sobie białą koszulę z podniesionym kołnierzykiem i cienki, czarny
krawat, dyndający tak niechlujnie, że w szkole w Pickipsee natychmiast
dostałby za niego co najmniej dziesięć karnych punktów.
– Chrissie, złotko – odezwał się schrypniętym głosem. – Jutro czeka cię
wielki dzień.
– Wcale nie chcę tam jechać – jęknęła Chris. – Powinniście mi
towarzyszyć. To tyle.
Przez drzwiczki od strony jezdni wygramolił się wielki chłopak o
niedźwiedziowatej sylwetce, ubrany w czarny podkoszulek.
– Myślisz, że bym nie chciał – odparł przeciągając nieco słowa. Musiał
mieć blisko metr dziewięćdziesiąt wzrostu i choć nie był gruby, twarz miał
lekko pucołowatą jak ktoś, kto od kołyski pasjami uwielbia pizzę i koktajle
czekoladowe. Popatrzył na mnie łagodnymi oczyma, w których malowała się
ciekawość.
– Ten wielkolud to Mark – poinformowała Chris. – Jeśli będziesz chciała
się czegoś dowiedzieć, pytaj jego. On zna tu wszystko i wszystkich.
Na końcu z auta wysiadł kierowca, chłopak z prostymi włosami koloru
musztardy, ubrany w parę spranych do granic możliwości dżinsów, które na
jednym kolanie były przepasane czarną chustką. Chłopak oparł kościste
łokcie o dach samochodu i wyszczerzył do nas zęby.
– Fuzzy – przedstawiła go Chris. – To już cała paczka.
No cóż, chciałam poznać nowe, odmienne typy ludzkie, a ci chłopcy z całą
pewnością byli inni od moich kolegów z Pickipsee. Dopiero teraz
uświadomiłam sobie, że Chris przyjaźniła się wyłącznie z chłopakami.
Chodzi mi o to, że jeśli człowiek nie jest przyzwyczajony do męskiego
towarzystwa, to trzech chłopaków stanowiło już całą masę mężczyzn. Z
punktu widzenia ludzkich zachowań poznanie ich mogło okazać się
niebywale ciekawe i inspirujące, ale z osobistego punktu widzenia było po
prostu zatrważające.
– Wykombinowaliśmy, że ściśniemy się wszyscy w samochodzie i
pojedziemy do Lakeside – oznajmił Fuzzy.
– Ładuj się, Chris – dodał Mark. – Masz ostatnią okazję. Ty, Katy, również
wskakuj.
– Zaraz, zaraz, chłopcy – przerwała mu Chris. – Ja nigdzie nie jadę. Ojciec
zabronił mi ruszać się gdziekolwiek dziś wieczorem, bo jutro wyjeżdżamy już
o szóstej rano.
– O szóstej rano?! – zdumiał się Mark. – Coś ci się chyba pomyliło. O
Strona nr 5
158546215.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin