Hunter Julia - Pocałunki w deszczu.pdf

(752 KB) Pobierz
Hunter Julia - Pocałunki w deszczu
Julia
Hunter
Poca ł unki na
deszczu
1 | Strona
117141005.002.png
1
Grace Miller nakręciła numer swej siostry Julii i z nie-
pokojem czekała, aż po tamtej stronie ktoś podniesie
słuchawkę.
Już za chwilę usłyszy nerwowy głos Julii. Usiłowała
zachować spokój.
— Słucham — usłyszała obcy głos.
Jeszcze tego brakowało, pomyślała. Ze zdenerwowania
nakręciłam zły numer. . — Przepraszam, to pomyłka —
wykrztusiła zmieszana.
To dosyć dziwne, pomyślała. Raczej się jej to nie zdarza.
Wrzuciła jeszcze raz monetę do automatu i kręcąc numer
dyktowała sobie w myślach każdą cyfrę. Czekała
zniecierpliwiona.
— Słucham — usłyszała tego samego mężczyznę.
Grace nic z tego nie rozumiała. Przecież powinna
zgłosić się jej siostra!
Proszę mi wybaczyć, że znów pana niepokoję, ale
chyba coś jest nie w porządku z tym telefonem — rzekła
podenerwowana.
Jaki numer pani kręciła? — spytał mężczyzna
uprzejmie. — A więc wszystko się zgadza. W czym mogę
pani pomóc?
2 | Strona
117141005.003.png
Grace zastanawiała się, czy coś z nią jest nie w porząd-
ku. W budce było duszno, a mężczyzna po drugiej stronie
linj najwyraźniej sobie z niej żartował.
Ależ... pan przecież nie jest Tomem.
Nie — odrzekł jej miły męski głos wesoło. — Czy
rozmawiam może z Grace Miller?
Grace bezsilnie potrząsnęła głową.
Tak, ale... teraz już nic z tego wszystkiego nie
rozumiem! — wyjąkała. — Skąd wie pan, jak mam na imię?
Grace, jestem przyjacielem Toma, nazywam się Greg
Harper. Czy jest pani w tej chwili na lotnisku Land's End?
Grace zaczynała powoli wszystko pojmować. Była znów
opanowana i chłodna.
Tak jest, czy mogłabym mówić z Julią?
To jest niestety w tej chwili niemożliwe, Julia
wyjaśni pani wszystko później. Tymczasem obiecałem pani
siostrze, że przywiozę panią z lotniska. Będę po panią za
dziesięć minut. Proszę tymczasem zatroszczyć się o swój
bagaż i rozglądać się za żółtym kabrioletem. Okay? — Nie
czekając na odpowiedź odłożył słuchawkę.
Grace jeszcze przez moment ze zdumieniem patrzyła na
automat. To dosyć dziwne, że jej siostra wysyła po nią na
lotnisko kogoś, kogo Grace nie zna. Julia od tygodni
wiedziała przecież, że Grace przyjeżdża dzisiaj. Co też
mogło jej przeszkodzić w powitaniu swojej „małej
siostrzyczki" na lotnisku osobiście? Wychodząc w końcu z
budki wpadła na starszego pana, który od jakiegoś czasu
niecierpliwie czekał na rozmowę. Spojrzał na nią wymow-
nie i spytał:
Skończyła pani nareszcie? Czekam już z pewnoś-
cią... a zresztą, nieważne.
Bardzo mi przykro — przeprosiła z uśmiechem i
poszła sprowadzić swój bagaż.
3 | Strona
117141005.004.png
Przy wydawaniu bagażu nie miała najmniejszych trud-
ności. Jej jaskrawo czerwone walizki i przybory malarskie,
bez których jako młoda artystka nigdzie się nie ruszała,
szybko zostały odszukane pośród innych. Tragarz zaniósł
cały bagaż Grace przed budynek lotniska i ustawił je obok
Grace w pokaźnej wielkości stos. Zawsze brała ze sobą o
wiele więcej rzeczy, aniżeli było to potrzebne, tak, aby być
zawsze przygotowaną na każdą ewentualność. A ponieważ
wiedziała, że w kombi Julii zawsze jest dosyć miejsca, więc
i tym razem nie martwiąc sie o nic spakowała wszystko, co
tylko mogło jej się przydać podczas letniego urlopu u siost-
ry. Teraz jednak, myśląc o małym kabriolecie, który miał po
nią przyjechać, zaczynała się nieco martwić. Czy samochód
jest bardzo mały? Czy zmieści się w nim cały bagaż? Czyż
Julia o tym nie pomyślała? Chyba nie jest chora? Grace
zaczynało to wszystko denerwować. Zmarznięta zapięła
kurtkę pod szyją. W ten czerwcowy dzień wiał prawdziwie
zimny, przenikliwy wiatr. Spojrzała na zegarek. Od rozmowy
z nieznajomym mężczyzną minęło dokładnie dziesięć minut.
Nie będzie chyba musiała dłużej czekać? W tej samej chwili
zahamował tuż przed nią żółty sportowy samochód. Nie
otwierając drzwi wyskoczył z niego młody mężczyzna
wyglądający zupełnie inaczej, niż Grace wyobrażała to sobie
po rozmowie przez telefon. Jeszcze nie spotkała w swym
życiu tak przystojnego mężczyzny. Miał mniej więcej tyle lat
co Tom, a więc około trzydziestu trzech. Zafascynowana
spoglądała, jak odgarnia ręką kręcone włosy idąc w jej
stronę. Spojrzawszy ze zdumieniem na jej bagaż Greg
uśmiechnął się do niej swymi szaroniebieskimi oczyma.
Grace?
Tak, czy pan Greg Harper? Greg,
poprawił ją i podał jej rękę.
— Od razu panią poznałem. Jest pani niezwykle po
drobna do Julii, choć jeszcze od niej piękniejsza.
4 | Strona
117141005.005.png
Dziękuję. To bardzo milo z pana strony, że zechciał
pan po mnie przyjechać. Ale co dzieje się z Julią? To do niej
zupełnie niepodobne, wysyłać na lotnisko kogoś innego,
skoro obiecała przyjechać sarna.
Ma po temu ważny powód. Ale zajmijmy się teraz
pani bagażem. — Wskazał palcem na stojące obok walizki.
— Chyba to wszystko nie należy do pani?
Grace zdała sobie sprawę, że robi się czerwona. Zdene-
rwowało ją to.
— Owszem. Będą chyba pewne kłopoty, by upchać to
wszystko w pana samochodzie... ale myślałam, że przyje-
dzie po mnie Julia swoim kombi. — Twarz Grega pociem-
niała nieco.
— Przydałaby się raczej ciężarówka — mruknął.
Załadował po brzegi bagażnik samochodu, a resztę
rzeczy wraz z przyborami malarskim upchnął na tylnym
siedzeniu przymocowując je skórzanym paskiem. Grace
przyglądała się temu z uwagą.
Robił pan to częściej? — spytała śmiejąc się, gdyż
Greg fachowo się z tym uporał.
Dlaczego kobiety zawsze muszą taszczyć ze sobą
tyle tobołów? — zastanawiał się Greg kręcąc głową.
Dlaczego mężczyźni zawsze muszą się o to złościć?
— odparła Grace. - Zostaję tu w końcu całe lato.
Tak, wiem, mamy się podzielić poddaszem. — Po-
dzielić? Grace nie była zachwycona taką perspektywą. —
Cóż, nie ma więcej miejsca w domu. — Greg uśmiechnął się
do niej. — Niech się pani cieszy, że nie musimy dzielić ze
sobą pokoju.
Jak długo zamierza pan tutaj pozostać? — spytała
Grace i udała, że nie słyszy jego wyzywającej uwagi.
Na pewno wystarczająco długo, by mogła mnie pani
spytać o to jeszcze później. Teraz powinniśmy jak
najszybciej jechać. Wygląda na to, że zanosi się na deszcz.
5 | Strona
117141005.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin