Kaye Judy, Bauer Pamela- Wigilia we dwoje.pdf

(574 KB) Pobierz
Bauer Pamela, Kaye Judy - Wigilia we dwoje [P]
PAMELA BAUER, JUDY KAYE
Wigilia we dwoje
A Wife for Christmas
Tłumaczyła: Adela Drakowska
PROLOG
– Muszę wynająć Ŝonę.
Słowa Maxa Taylora uderzyły w Walkera Calhouna z taką samą siłą, z
jaką przed chwilą uderzyła o ścianę posłana przezeń piłka, zapewniająca
Maxowi ostateczne zwycięstwo.
– Wiesz, Ŝe istnieje pewne... określenie... dla męŜczyzn... – mówił
wykończony Walker urywanym głosem – którzy... robią takie rzeczy.
– Och, to nie to, o czym myślisz! – Niebieskie oczy Maxa zabłysły, gdy
spojrzał na przyjaciela leŜącego w kącie sali; pot kapał zeń na błyszczącą
podłogę. – Odpowiedziałem na ogłoszenie w gazecie.
– Czytasz ogłoszenia towarzyskie? – Walker wyraził głośno
niedowierzanie. – Musisz być naprawdę w kiepskim stanie, bracie, jeśli
przeglądasz takie ogłoszenia w poszukiwaniu kobiety. Nieśmiałość, swoją
drogą, ale to... – OstroŜnie uniósł jedną nogę, tak jakby musiał sprawdzić, czy
nadal się porusza.
– To nie ten rodzaj ogłoszeń – wyjaśnił pospiesznie Max, podchodząc do
przyjaciela. – To dział z ofertami pracy. Zamówiłem usługę, rozumiesz... firmę,
która zajmuje się tymi wszystkimi drobnymi, codziennymi sprawami, które
zazwyczaj załatwiają Ŝony: przygotowywanie przyjęć, zakupy, przywoŜenie
rzeczy z pralni i temu podobne. Robią właściwie wszystko.
– Wszystko? – Walker uniósł brwi.
Max popatrzył na niego z niechęcią.
– Skończ z tymi sprośnymi myślami – rzekł chłodno. – To legalny biznes
o wdzięcznej nazwie „Prawie Ŝona”. Ich firma znajduje się na Nicolette Avenue.
Jeszcze nie dopracowałem szczegółów, poniewaŜ sam pomysł wpadł mi do
głowy dopiero wczoraj.
– A ile będą cię kosztować te cudowne usługi? – Walker otarł ręką czoło.
– Ile by nie kosztowały, inwestycja jest tego warta. – Max odchylił swą
ciemną głowę do tyłu, tak Ŝe dotykała teraz ściany. – CóŜ, potrzebuję Ŝony –
dodał otwarcie.
– Czy jest tam w czym wybierać? Która z pań zostanie twoją Ŝoną?
Max przesunął palcami po swych czarnych włosach.
– Charli McKenna, właścicielka firmy.
– Zawsze dostajesz najlepsze kąski, czyŜ nie?
– Wiesz, Ŝe jestem perfekcjonistą.
– A ona rzeczywiście musi być doskonała, Ŝeby zająć się twymi majtkami
i skarpetkami – zadrwił Walker.
– Śmiej się, jeśli chcesz. Dla mnie to idealny układ. Będę miał wszystkie
wygody płynące z posiadania Ŝony, a jednocześnie Ŝadnych emocjonalnych
25995042.001.png
zobowiązań. – Wstał i skierował się do szatni.
Walker podniósł się ocięŜale i poszedł w jego ślady, z niedowierzaniem
potrząsając głową.
– Nigdy bym nie pomyślał, Ŝe doŜyję dnia, gdy mój najlepszy przyjaciel
wynajmie sobie Ŝonę – mruczał pod nosem.
Max odwrócił się raptownie.
– Gdy zobaczysz, jak doskonale zorganizowane będzie moje Ŝycie,
zrozumiesz.
– Dlaczego po prostu się nie oŜenisz? Kobiety ustawiają się w kolejce
przed twoimi drzwiami, by ci powiedzieć sakramentalne „tak”.
Max prychnął z obrzydzeniem.
– Raczej chcą zajrzeć do mojego portfela. Poza tym, dobrze wiesz, jakie
mam zdanie o małŜeństwie. Teraz nie. I zawsze nie.
Walker opuścił dłonie w geście bezradności.
– Wiem, wiem – powiedział. – Słyszałem to juŜ nieraz. Ale mimo
wszystko powinienem cię ostrzec, stary.
– O co ci chodzi?
– Miej się na baczności, poniewaŜ to, czego oczekujesz z takim
utęsknieniem, moŜe się naprawdę spełnić.
25995042.002.png
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Charli McKenna gwizdnęła przez zęby, przekraczając próg „Jeziora na
Wyspie”, domu w stylu Tudorów, który naleŜał do Maxa Taylora. W jej oczach
odbiła się satysfakcja, gdy spojrzała na eleganckie wnętrze.
– Dzisiejszy wieczór będzie szampański, Max – powiedziała głośno. –
Przekonasz się!
Z pękiem czerwonych i białych baloników przywiązanych do nadgarstka i
nucąc pod nosem wesołą piosenkę, przeszła przez wyłoŜoną kamiennymi
płytami sień, a potem zaglądała po kolei do wspaniale urządzonych pokoi. Ten
dom przypominał muzeum i aŜ prosił się o ciszę. Wszystko tu świadczyło o
klasie i pieniądzach właściciela. Charli przystanęła na moment przed obrazem
Wyetha i zamyśliła się, przytykając palec do podbródka. Wyeth naleŜał do jej
ulubionych malarzy.
– Czas wziąć się do pracy! – mruknęła pod nosem, przerywając
kontemplację. – Potrzebna ci kaŜda minuta, by uczynić ten wieczór najbardziej
romantycznym... najcieplejszym i najbardziej pamiętnym w Ŝyciu Maxa
Taylora.
Przyczepiła baloniki do barierki schodów i weszła do jadalni. Wystarczył
jeden rzut oka i juŜ wiedziała, Ŝe monstrualnych rozmiarów stół nie nadawał się
na dzisiejszy wieczór. Nawet jeśli nakryje go białym obrusem i zastawi
srebrami, nie uzyska tej intymnej atmosfery, o którą przecieŜ chodziło. Dziś
wieczór miała zorganizować romantyczną kolację we dwoje przy świecach. Max
tego oczekiwał – i nie zamierzała go rozczarować.
Włączyła radio, poszukała muzyki country i nastawiła ją tak głośno, by
słyszeć w całym ogromnym domu. Potem nucąc pod nosem, wyjęła z kieszeni
dŜinsów mały flakonik perfum i spryskała się lekko za uszami. Perfumy zawsze
wprawiały ją w dobry nastrój przed romantyczną randką.
W bocznym saloniku znalazła niewielki stolik z drzewa wiśniowego.
Uznała, Ŝe będzie bardziej stosowny niŜ imponujących rozmiarów stół w
jadalni. Zestawiła z niego mosięŜną lampę, przeniosła go do salonu i ustawiła
przed kominkiem.
Na półkach bibliotecznych, stanowiących obramowanie kominka,
znajdował się imponujący księgozbiór. Były tu dzieła medyczne, podróŜnicze,
ksiąŜki kucharskie i rozmaite poradniki. Tu i ówdzie obok ksiąŜek stały urocze,
ręcznie rzeźbione figurki egzotycznych zwierząt – słonie, Ŝyrafy, lwy oraz kilka
takich, których nie rozpoznała.
– Lubisz czytać i podróŜować, prawda, Max? – szepnęła. – Podobają mi
się tacy męŜczyźni!
Nucąc westernową piosenkę o złamanych miłosnych przysięgach,
25995042.003.png
udekorowała stolik koronkową serwetą. Potem ustawiła na nim porcelanową
zastawę na dwie osoby, kryształowe kieliszki i ułoŜyła srebrne sztućce.
– Przytulnie! Będzie przytulnie, Max... Nie ma mowy, Ŝeby coś się dziś
nie udało! – Wymawiała słowa z południowym akcentem, przeciągając
samogłoski. Cofnęła się o krok i przez moment podziwiała swe dzieło.
Przywiozła ze sobą piękny bukiet lwich paszczy i lilii, który zamierzała
postawić pośrodku stołu. Doszła jednak do wniosku, Ŝe kwiaty te będą
nieodpowiednie. Tylko jedne kwiaty pasowały na te okazje – białe róŜe.
Spojrzała na zegarek i liczyła w myślach czas, czy zdąŜy jeszcze pojechać do
kwiaciarni, gdy nagle ktoś zadzwonił do drzwi.
Byli to ubrani na biało pracownicy firmy kateringowej. Charli wpuściła
ich do kuchni i podała instrukcje na nadchodzący wieczór. Wszystko musiało
być doskonale zgrane – menu, dyskretna obsługa i takie samo wyjście po
posiłku.
Gdy w kuchni rozpoczęły się przygotowania, popędziła do najbliŜszej
kwiaciarni w poszukiwaniu dwóch tuzinów białych róŜ na bardzo wysokich
łodygach.
– Kwiaty do rezydencji Taylora? – spytała ekspedientka, zwinnie
układając róŜe w pudełku. – MoŜemy dopisać je do rachunku pana Taylora, jeśli
pani sobie Ŝyczy?
– Wysyła duŜo kwiatów, prawda? – podjęła nieco rozbawiona Charli.
– I duŜo dostaje. – Starsza kobieta parsknęła pogardliwie. – CóŜ, czasy się
zmieniają! Dawniej kobiety nie wysyłały kwiatów męŜczyznom, ale teraz... –
Minę miała taką, jakby chciała rzec, Ŝe owe młode kobiety popychają cały świat
do zguby.
Charli powstrzymała uśmiech. Nie miała czasu, by wyjaśniać kobiecie
swoją rolę, wzięła więc pudło w ramiona i popędziła do samochodu.
Gdy parkowała swego forda eskorta z tyłu domu Maxa Taylora, ciemny
mercedes zatrzymał się na okrągłym frontowym podjeździe.
– Och, to musi być on! – szepnęła do siebie nieco przeraŜona i wbiegła do
domu. Po drodze rozpakowała róŜe i pospieszyła przez kuchnię do salonu. Gdy
stawiała kryształowy wazon na małym, okrągłym stole, słyszała szczęk
otwieranych wejściowych drzwi.
Charli wślizgnęła się do gabinetu i włączyła adapter. Miękkie dźwięki
„Czterech pór roku” Vivaldiego wypełniły dom. Oparła się o ścianę, próbując
uspokoić walące serce.
Zadanie jej dobiegało końca i jak zwykle poczuła lekkie rozczarowanie.
Och, jakŜeby pragnęła choć raz przygotować romantyczną kolację dla siebie – a
nie dla swych klientów!
To były najtrudniejsze chwile w prowadzeniu firmy „Prawie Ŝona”.
Organizowała najcudowniejsze przyjęcia, najbardziej wykwintne obiady i
25995042.004.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin