Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie spowiadał_.pdf

(203 KB) Pobierz
401433700 UNPDF
2010-12-12
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie s…
Duchowość
DARIUSZ KOWALCZYK SJ
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie spowiadał?
Wielu czytelnikom wyda się to nieprawdopodobne... A jednak! Augustyn, święty i doktor
Kościoła, nigdy się nie spowiadał. Co więcej, po swoim nawróceniu i przyjęciu chrztu, błagał
zapewne Boga, by ten uchronił go od konieczności przystąpienia do sakramentu pokuty. A
dobry Bóg wysłuchał Augustyna, gdyż miła Mu była taka modlitwa... Jak to możliwe, skoro dziś
ideałem pobożności wydaje się być częsta, nawet cotygodniowa spowiedź?!
Czy można nie grzeszyć?
W Nowym Testamencie, a szczególnie w „1 Liście św. Jana” znajdujemy dwie, zdawałoby się
— sprzeczne ze sobą, grupy wypowiedzi, które pozwalają nam podjąć refleksję nad
możliwością bezgrzeszności. Otóż z jednej strony czytamy: „Kto bowiem umarł [chodzi o
sakrament chrztu], stał się wolny od grzechu” (Rz 6,7); „Wiemy, że każdy, kto się narodził z
Boga, nie grzeszy” (1 J 5,18). Z drugiej zaś strony spotykamy takie oto zdanie: „Jeśli mówimy, że
nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy” (1 J 1,8). Jak pogodzić
przekonanie, że Bóg w Jezusie powołuje człowieka do wolności od grzechu, z doświadczeniem
ludzkiej (również po chrzcie) grzeszności? Św. Jan stwierdza: „Dzieci moje, piszę wam to
dlatego, żebyście nie grzeszyli” (1 J 2,1). Zaraz jednak dodaje: „Jeśliby nawet kto zgrzeszył,
mamy rzecznika wobec Ojca — Jezusa Chrystusa sprawiedliwego” (1 J 2,1). Możliwe jest
zatem nie popełnianie grzechów, które niszczą naszą wspólnotę z Bogiem, ale — z drugiej strony
— jeśli ktoś by zgrzeszył, to zostaje mu dana szansa powtórnego pojednania się z Bogiem i
ludźmi.
Wydaje się, że dzisiaj zapomnieliśmy o powołaniu do bezgrzeszności, pojętej jako życie bez
grzechu zrywającego naszą więź z Chrystusem. W tym sensie bezgrzeszność nie oznacza jakiejś
wyimaginowanej doskonałości moralnej, ale trwanie — pomimo własnej słabości — w łasce,
dzięki której jesteśmy przybranymi synami Boga Ojca. Pierwsi chrześcijanie traktowali to
powołanie do życia w Bogu bardzo poważnie. Stąd znajdujemy w Nowym Testamencie tak
mocne wypowiedzi jak ta z „Listu do Hebrajczyków”: „Niemożliwe jest bowiem tych — którzy
raz zostali oświeceni, a nawet zakosztowali daru niebieskiego i stali się uczestnikami Ducha
Świętego [...], a jednak odpadli — odnowić ku nawróceniu” (6,6). Tekstu tego nie należy
oczywiście interpretować jako wskazania niemożliwości odpuszczenia grzechów, ale jako
podkreślenie krańcowych konsekwencji grzechu, a szczególnie odejścia od wiary. Zauważmy
jednak, iż w tej perspektywie sakramentalna pokuta i pojednanie nie są jakąś prostą procedurą,
która w stosunkowo bezbolesny sposób pozwala zaradzić grzechowi w myśl powiedzenia:
Zgrzeszyłeś? Co za problem?! Wyspowiadasz się i po krzyku .
Poważne (może zbyt poważne?) potraktowanie odpuszczenia grzechów w chrzcie świętym
mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm
1/7
401433700.003.png
2010-12-12
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie s…
zaowocowało w Kościele pierwotnym tzw. zasadą jednorazowości pokuty. Pierwszym
świadkiem tej reguły jest niejaki Hermas. W jego, napisanym przed 150 r., dziele „Pasterz”
czytamy: „jeśli po tym wezwaniu wielkim i uroczystym [po chrzcie] ktoś skuszony przez szatana
zgrzeszy, ma już tylko jedną możliwość pokuty. Jeśli zaś wciąż na nowo będzie grzeszyć i
pokutować, nie na wiele się to przyda takiemu człowiekowi, bo trudno mu będzie znaleźć
życie” 1 . Zasada niepowtarzalności pokuty, która uwarunkowała kształt tego sakramentu aż do
VI wieku, opierała się m.in. na rozumieniu pokuty jako „drugiego chrztu”. Wyciągano z tego
bowiem wniosek, że skoro chrztu nie można powtarzać, to tak samo i pokuta jest jednorazowa.
Niepowtarzalny charakter pokuty potwierdza Tertulian (zm. po 220 r.). W dziele „O pokucie”
pisze on: „Ściśle biorąc, Chryste, słudzy twoi powinni dotąd mówić i słuchać o pokucie, dokąd
nie wolno grzeszyć i katechumenom. Od tego momentu, już nic więcej nie powinni wiedzieć o
pokucie i już jej nie powinni potrzebować [podkr. moje]. Dlatego też niechętnie mówię o
drugiej, owszem już ostatniej nadziei, ponieważ rozważając jeszcze jedną możliwość
pokutowania mogę stworzyć pozór, jakobym chciał wykazać dalszą okazję do grzeszenia” 2 .
Tertulian uważał (jeszcze przed przystąpieniem do sekty montanistów), że z racji
wychowawczych o pokucie należy mówić tylko do przygotowujących się do przyjęcia chrztu
katechumenów. Chrześcijanin natomiast, który przyjął sakrament chrztu i wyrzekł się diabła, już
nie może grzeszyć (albo: może nie grzeszyć), a zatem nie potrzebuje pokuty w sensie jednania się
z Bogiem. Jeśli więc Tertulian wspomina o możliwości pokuty po chrzcie, to czyni to niechętnie.
Zasada niepowtarzalności pokuty wydaje się dziś zbyt surowa, jeśli nie wprost okrutna.
Spójrzmy jednak na nią nie tyle od strony wyrozumiałości dla ludzkiej skłonności do popadania
w grzech, co od strony wiary w moc Boga, który chce i może zachować człowieka w stanie
nazywanym łaską uświęcającą . Czy nie jest tak, że zamiast świadczyć o skuteczności Bożego
działania w człowieku, głosimy w gruncie rzeczy zdroworozsądkową teorię o nieusuwalnej nędzy
człowieka, który im częściej biegnie do kratek konfesjonału tym lepiej. Tymczasem Dobra
Nowina nie polega na wezwaniu: Idź i wróć jak najszybciej, aby znowu wyznać grzechy! , ale
na słowie-obietnicy: Idź i nie grzesz więcej! Przy czym nie chodzi tu o zachętę do
nadzwyczajnego wysiłku, ale o wskazanie na moc płynącą z wiary: Jeśli będziecie mieć wiarę
jak ziarnko gorczycy, to nic nie będzie dla was niemożliwe (por. Mt 17,20). Wezwanie do
bezgrzeszności nie jest więc jakimś nadludzkim moralizmem, ale obietnicą, że Bóg może nas
ustrzec od grzechu. Bez wiary w tę obietnicę nie miałyby sensu słowa wypowiadane w każdej
Mszy świętej: „Wspomóż nas w swoim miłosierdziu, abyśmy zawsze wolni od grzechu i
bezpieczni od wszelkiego zamętu, pełni nadziei oczekiwali przyjścia naszego Zbawiciela”.
Czy współcześni kaznodzieje są głosicielami Chrystusowego: Idź i nie grzesz więcej! ? A może
raczej zdają się wołać: Nigdy od grzechu wolny nie będziesz, a zatem spowiadaj się jak
najczęściej! Sobór Laterański IV (1215 r.) wprowadził obowiązek dorocznej spowiedzi. Sobór
Trydencki potwierdził tę praktykę. Trzeba jednak zauważyć, że istnieje tu pewna rozbieżność
wypowiedzi. Otóż Lateran IV postanowił, że „wszyscy wierni obojga płci, doszedłszy do
używania rozumu, powinni osobiście przynajmniej raz w roku wiernie wyznać wszystkie swoje
grzechy własnemu kapłanowi” 3 . Trydent stwierdza jednak, iż Jezus Chrystus „pozostawił po
sobie zastępców kapłanów [...] jako zwierzchników i sędziów, którym mają być przedstawione
wszystkie grzechy ciężkie [...]. Powszednie zaś grzechy, które nas nie pozbawiają łaski Bożej i w
której częściej upadamy, można przemilczeć bez winy i odpokutować innymi środkami” 4 .
Wyniki dyskusji dotyczącej powyższej rozbieżności J. Delumeau streszcza następująco: nakaz
dorocznej spowiedzi odnosi się w ścisłym sensie jedynie do grzechów śmiertelnych, ale tak czy
owak lepiej stanąć przed księdzem przynajmniej raz w roku, z obawy przed wywołaniem
mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm
2/7
401433700.004.png
 
2010-12-12
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie s…
skandalu i żeby oświadczyć, iż nie mamy na sumieniu żadnego grzechu śmiertelnego 5 .
W obowiązującym „Kodeksie Prawa Kanonicznego” czytamy natomiast: „Każdy wierny, po
osiągnięciu wieku rozeznania, obowiązany jest przynajmniej raz w roku wyznać wiernie wszystkie
swoje grzechy ciężkie” (kan. 989). Sformułowanie to przytacza najnowszy Katechizm Kościoła
Katolickiego (nr 1457). Wynika z tego, że obowiązek spowiedzi w sensie ścisłym dotyczy
grzechów ciężkich. Można więc wyobrazić sobie dobrego chrześcijanina, który (jak św.
Augustyn) przez lata całe nie przystępuje do sakramentu pokuty.
Ponoć pewien profesor teologii zagadnięty w powyższej sprawie wykrzyknął: Ale to jest
praktycznie niemożliwe, aby w ciągu roku nie popełnić grzechu śmiertelnego! No cóż!
dobrzy chrześcijanie pierwszych wieków byliby zdziwieni tego rodzaju opinią, a jest wielce
prawdopodobne, że uznaliby ją po prostu za heretycką. Nakłanianie zaś do częstej spowiedzi w
formie, w jakiej praktykujemy ją dzisiaj, wydawałoby im się dość poważnym nadużyciem.
Świadczy o tym chociażby Synod w Toledo z 589 r., w czasie którego biskupi Hiszpanii i Galii
potępili nowy typ praktyki pokutnej, wprowadzany w niektórych Kościołach, a polegający
właśnie na spowiedzi „usznej” przed kapłanem. „Doszło do nas — pisali wówczas biskupi — że
w niektórych Kościołach ludzie proszą o pokutę nie według kanonów, ale — za każdym razem,
gdy grzeszą — proszą kapłana o pojednanie. Jest to nadużycie. Trzeba powrócić do
kanonicznej, starożytnej formy...” 6 . Ta starożytna forma to oczywiście tzw. pokuta publiczna,
którą można było podejmować jedynie raz w życiu.
Czy często grzeszymy ciężko?
Współczesnemu katolikowi, słyszącemu nawoływanie do jak najczęstszej spowiedzi, trudno jest
zapewne zrozumieć sens stosowanej w Kościele pierwotnym jednorazowej pokuty publicznej,
która w dodatku rozumiana była jako coś, czego dojrzały chrześcijanin powinien uniknąć. Ktoś
mógłby zapytać: Czy chrześcijanie pierwszych wieków byli aż tak naiwni, by wierzyć w
możliwość życia bez grzechu? Powtórzmy więc raz jeszcze: Wiara w możliwość bycia wolnym
od grzechu nie opiera się na zaufaniu w moc człowieka, ale poznaniu wielkości łaski, jaką Bóg
pragnie obdarzyć człowieka. Ponadto stan, który nazwaliśmy bezgrzesznością, nie oznacza
wyidealizowanej doskonałości, gdzie nie ma miejsca na najmniejsze słabości. Chodzi o wolność
od grzechu pojmowanego w pełnym sensie tego słowa. Tego rodzaju grzech, zwany grzechem
ciężkim lub śmiertelnym, niszczy wspólnotę człowieka z Bogiem. Polega on na wolnej,
egzystencjalnej i radykalnej decyzji przeciwstawienia się woli Bożej; zakłada pełną i jasną
wiedzę, wolność i ciężką materię 7 . W sensie ścisłym tylko ten, kto popełnił taki grzech, ma
obowiązek przystąpienia do sakramentu pojednania. Inne grzechy, które nazywamy
powszednimi, mogą zostać zgładzone poprzez osobistą modlitwę, odmówienie aktu pokutnego,
przyjęcie komunii świętej itp. W przypadku grzechów powszednich, które nie niszczą więzi z
Bogiem i ze wspólnotą Kościoła, trudno nawet mówić o pojednaniu. Kto z kim miałby się
bowiem jednać, skoro jedność nie została zerwana?
Nasuwają się jednak pytania: Jakie grzechy należy uważać za grzechy ciężkie? Kiedy
człowiek popełnia grzech ciężki? Niektórzy wskazują na praktykę Kościoła pierwotnego,
zgodnie z którą sakramentalną pokutę publiczną nakładano w przypadku trzech grzechów:
bałwochwalstwa, morderstwa i cudzołóstwa, i wyciągają z tego wniosek, iż te właśnie grzechy
uważano za ciężkie. Jest to jednak dość duże uproszczenie. Po pierwsze pokutę publiczną
nakładano również za inne grzechy jak np. złorzeczenie (nie mylić z mówieniem brzydkich słów),
mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm
3/7
401433700.005.png
2010-12-12
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie s…
nierząd, fałszywe świadectwo (nie mylić z jakimkolwiek kłamaniem) lub spektakle cyrkowe
(sic!). Po drugie nie należy zbyt łatwo utożsamiać grzechu ciężkiego z grzechami, które w
Kościele starożytnym wymagały sakramentalnej pokuty. Trzeba bowiem pamiętać, że
popełnienie grzechu śmiertelnego zakłada — jak już powiedzieliśmy — pełną i jasną wiedzę
człowieka co do charakteru i skutków czynu, którego dokonuje. Można sobie ponadto
wyobrazić osobę, która nie dokonała żadnego złego czynu dotyczącego tzw. materii ciężkiej, a
pomimo to żyje przez długie lata w stanie radykalnego zamknięcia się na nadzieję i miłość,
niszcząc w sobie w ten sposób działanie Bożej łaski.
I tu zaczynają się teoretyczne i praktyczne problemy. Dzisiaj jest bowiem tak, iż niektórzy —
wskazując na psychologiczne i socjologiczne uwarunkowania ludzkiego działania — twierdzą, że
bardzo trudno jest popełnić grzech ciężki, inni natomiast, przeciwnie, skłonni są go widzieć
prawie wszędzie. Okazuje się, że odpowiedź na pytanie, czy w danym przypadku mamy do
czynienia z grzechem ciężkim, czy jedynie powszednim, nie jest prosta. Trudność takiego
rozróżnienia skłania — zdaniem K. Rahnera — do tego, by zwracać się do Kościoła o
sakramentalne słowo przebaczenia, nawet jeśli ma się do wyznania tylko grzechy lekkie 8 .
Nasuwa się jednak pytanie, czy rzeczywiście niemożliwość uzyskania apodyktycznej pewności,
co do stanu, w którym się znajdujemy, powinna prowadzić do częstej spowiedzi „na wszelki
wypadek”. Kościół poucza nas, że „łaska, należąc do porządku nadprzyrodzonego, wymyka się
naszemu doświadczeniu i może być poznana jedynie przez wiarę. Tak więc nie możemy opierać
się na naszych odczuciach czy naszych uczynkach, by na ich podstawie wnioskować, że jesteśmy
usprawiedliwieni i zbawieni” (KKK 2005). Powyższa prawda nie powinna w nas budzić lęku,
który staramy się stłumić poprzez powtarzanie magicznie traktowanych obrzędów (a takimi,
niestety, mogą stać się sakramenty, w tym spowiedź), ale winna budzić w nas postawę ufności i
bojaźni Bożej. Również św. Augustyn nie mógł twierdzić z zadufaną pewnością, że znajduje się w
łasce uświęcającej, ale skoro sumienie nie wyrzucało mu w sposób oczywisty żadnego,
popełnionego po chrzcie, grzechu ciężkiego, to nie poddawał się sakramentalnej pokucie.
Świadomy jednak swojej słabości powierzał się zapewne nieustannie Bożemu miłosierdziu,
rozważając dobrodziejstwa Boga w swoim życiu. A Bóg zachował go w stanie łaski, o czym
świadczy Kościół czcząc Augustyna jako świętego.
Cóż zatem wynika z powyższych rozważań? Nie chodzi nam oczywiście o przekreślanie praktyki
tzw. spowiedzi z pobożności (terapeutycznej). Bo choć „wyznawanie codziennych win
(grzechów powszednich) nie jest ściśle konieczne, niemniej jest przez Kościół gorąco zalecane”
(KKK 1458). Wydaje się jednak, że świadomość ewolucji jaką pod działaniem Ducha Świętego
przeszedł sakrament pokuty, pozwoli nam ustrzec się od pewnych niebezpieczeństw związanych
za współczesną formą spowiedzi, w tym ze spowiedzią z pobożności , a także przyczyni się do
głębszego podjęcia odnowy, do której wezwał nas Sobór Watykański II.
Eucharystia nie jest nagrodą dla nieskazitelnych
Jedną z kwestii domagających się refleksji jest relacja sakramentu pokuty do Eucharystii. Z
własnej praktyki kapłańskiej wiem, że nie brak wśród wiernych myślenia według zasady: przed
komunią obowiązkowa spowiedź . Wielu ludzi nauczono (kto?), że komunia święta jest swoistą
nagrodą za moralną czystość, którą można osiągnąć właśnie dzięki sakramentalnej pokucie. Stąd
nie brak katolików ograniczających się do dwóch spowiedzi w ciągu roku (adwentowej i
wielkopostnej) oraz dwukrotnego przyjęcia komunii. Warto zatem przypomnieć, że tylko ten nie
powinien przyjmować komunii świętej, kto ma świadomość popełnienia grzechu śmiertelnego.
mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm
4/7
401433700.001.png
2010-12-12
Dlaczego św. Augustyn nigdy się nie s…
Grzechy powszednie nie tylko nie zamykają drogi do pełnego korzystania z Eucharystii, ale są
gładzone przez pełne uczestnictwo we Mszy świętej.
Sam opis ustanowienia Eucharystii wskazuje na to, że właśnie w niej człowiek dostępuje
przebaczenia win: „to jest moja Krew Przymierza, która za wielu będzie wylana na odpuszczenie
grzechów” (Mt 26,28). Zauważmy ponadto, że Nowe Przymierze stanowi wypełnienie, a nie
zaprzeczenie Starego Przymierza. Dlatego też nie można zrozumieć sensu Eucharystii bez
odwołania się do żydowskiej Paschy. Otóż świętowanie Paschy miało podwójne znaczenie: z
jednej strony, potwierdzenie i pogłębienie wspólnoty (komunii) ludu z Bogiem, z drugiej zaś,
wyzwolenie z grzechu, który zagraża tej wspólnocie. Tak samo też liturgia eucharystyczna
będąca pamiątką Paschy Chrystusa oznacza i realizuje skutecznie wspólnotę ludu z Bogiem oraz
przebaczenie grzechów. Można więc mówić o dwóch skutkach Eucharystii: negatywnym, czyli
odpuszczeniu grzechów, oraz pozytywnym, czyli budowaniu Kościoła. Wynika z tego, że
„zarówno eucharystia, jak i sakrament pokuty są sakramentami nawrócenia i pojednania
chrześcijanina grzesznika” 9 . Nie znaczy to, że Eucharystia i spowiedź są sakramentami
pojednania w tej samej mierze. Pojednanie w sensie ścisłym, czyli po grzechu śmiertelnym,
możliwe jest dzięki sakramentowi pokuty, a nie Eucharystii.
Spowiedź z pobożności byłaby więc to taka spowiedź, która nie jest konieczna do tego, by móc
w pełni uczestniczyć we Mszy świętej. Grzesznik, który nie popełnił grzechu śmiertelnego, może,
a nawet powinien przystąpić do komunii świętej bez uprzedniej pokuty sakramentalnej. Co
więcej, akt pokuty we Mszy świętej oraz pełne w niej uczestnictwo, odnawiają człowieka w nie
mniejszym stopniu niż to się dzieje podczas spowiedzi. Inaczej jest w przypadku świadomości
popełnienia grzechu śmiertelnego: tu konieczne jest pojednanie w sakramencie pokuty. Dlatego
też wielu autorów podkreśla, iż pojednanie chrześcijanina, który zgrzeszył ciężko, oraz tzw.
spowiedź z pobożności to dwa różne wydarzenia. Jedynie w pierwszym przypadku można
mówić o pojednaniu w sensie właściwym 10 . W drugim zaś trzeba mieć świadomość, że istnieje
inna niż spowiedź możliwość „pojednania”. Może się bowiem okazać, iż częste przystępowanie
do spowiedzi z pobożności nie prowadzi, niestety, do egzystencjalnego nawrócenia, ale —
wręcz przeciwnie — do traktowania sakramentu pokuty jak magiczny ryt otwierający przystęp
do Sacrum , podczas gdy życiowe postawy pozostają dalekie od ducha ewangelii. Magiczne zaś
oraz instrumentalne traktowanie sakramentalnego rozgrzeszenia jest w gruncie rzeczy
zaprzeczeniem istoty nawrócenia. Dlatego też wydaje się, że w niejednym przypadku lepiej jest
skupić się na Eucharystii jako sakramencie przemiany mentalności i postaw niż na częstej
spowiedzi.
W 1 Kor 11,27-34 znajdujemy wypowiedź Apostoła Pawła na temat Wieczerzy Pańskiej, czyli
eucharystii. Czytamy tu między innymi: „... kto spożywa chleb lub pije kielich Pański niegodnie,
winny będzie Ciała i Krwi Pańskiej. Niech przeto człowiek baczy na siebie samego, spożywając
ten chleb i pijąc z tego kielicha. Kto bowiem spożywa i pije nie zważając na Ciało Pańskie,
wyrok sobie spożywa i pije” (11,27-28). Tekst ten tłumaczy się niekiedy zbyt pośpiesznie jako
wskazanie na konieczność spowiedzi przed przystąpieniem do Eucharystii. Paweł nie wspomina
tu jednak o jakiejś formie sakramentalnej pokuty. Stwierdza natomiast, że aby nie spożywać
Ciała i Krwi Pańskiej niegodnie, człowiek powinien baczyć na samego siebie . W 2 Kor 13,5
wzywa natomiast: „Siebie samych badajcie, czy trwacie w wierze; siebie samych
doświadczajcie”. Przedmiotem badania ma być zatem — w przypadku Eucharystii — obecność
lub brak wiary w realne znaczenie uczty Pańskiej. Wiara zaś w realne znaczenie eucharystii jest
nieodłączna, jak wynika z kontekstu cytowanego fragmentu, od jedności i miłości we wspólnocie
wierzących. Dlatego Paweł wskazuje na spory i kłótnie we wspólnotach jako na rzeczywistość
mateusz.pl/duchowosc/dk-spowiedz.htm
5/7
401433700.002.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin