Rimmer Christine - Musisz być dzielna.pdf

(429 KB) Pobierz
Cat's cradle
Christine Rimmer
MUSISZ BYĆ DZIELNA
1
PROLOG
Nocne niebo nad pustynią w Las Vegas jarzyło się sztucznymi ogniami. Był 4 Lipca, święto narodowe
Stanów Zjednoczonych. Dillon McKenna szykował się do skoku motocyklem nad postawionym przed
kasynem „Mirage” sztucznym kraterem wulkanu, który co piętnaście minut wybuchał prawdziwym ogniem.
Na ulicy Strip zebrały się tłumy. Wszyscy wiwatowali. To był mistrzowski pokaz. Dillon kilka razy
poderwał motocykl do góry, jadąc na jednym kole, potem uniósł się i błyskawicznie opadł na siodełko. Przez
moment utrzymywał równowagę jak akrobata na linie, puścił kierownicę, powoli wyprostował się, stanął na
siodełku i pokłonił widzom.
Ludzie oszaleli. Wymachiwali miniaturowymi flagami i podrzucali w górę czerwono-biało-niebieskie
czapki.
Schylając się ku kierownicy, Dillon cicho zaklął. W ciężkim, twardym kasku i gwiaździstym
kombinezonie, zamówionym na tę okazję przez L.W., było mu gorąco jak w piekle. Dillon zamrugał
powiekami, bo pot, który zalewał mu twarz, piekł w oczy.
To ostatni skok w życiu. Ta myśl uspokoiła go. Zapragnął skoczyć ten jeden raz, specjalnie dla
zgromadzonych tłumów.
Przez ostatnie lata miał grono wiernych widzów.
Zasłużyli sobie na mistrzowski pokaz. Nie wiedzieli, że zamierza zrezygnować. Nikt jeszcze o tym nie
wiedział.
Zsunął stopy z siodełka i usiadł, bezbłędnie trafiając stopami na podnóżki. Pomachał ręką widzom. W
odpowiedzi ludzie wrzeszczeli, tupali, klaskali i gwizdali jak opętani.
Dojechał do ulicy Flamingo. Teraz musi zawrócić i skierować się ku rampie. Z. małego mikrofonu
umieszczonego wewnątrz kasku dobiegł go głos informujący, że sztuczny wulkan wybuchnie za dwie
minuty. Rozpędził motocykl, popuszczając sprzęgło tylko na tyle, by jechać z rykiem motoru i piskiem
opon. Specjalnie na tę okazję przerobił motocykl. Silnik pracował dobrze, nawet bardzo dobrze.
Tłum ogarnęło wrzenie. Ludzie skandowali: „Dii-lon, Dii-lon, Dii-lon”. Ryczący motor zagłuszał
wszystko, więc motocyklista ledwie ich słyszał.
- Jedna minuta - odezwał się głos w słuchawce. -Pięćdziesiąt dziewięć sekund, pięćdziesiąt osiem...
Dodał gazu i puścił sprzęgło. Motor zagłuszył śpiewne skandowanie tłumu. Jechał w kierunku rampy, z
której miał skakać. Wybuch już się zaczął - ostry słup ognia wystrzelił w górę.
Wyskoczył z rampy w niebo z szybkością stu dwudziestu kilometrów na godzinę nad strzelającym ogniem.
Leciał wyżej i wyżej, oddalając się od ludzi i wulkanu. Uniósł się na podnóżkach, wypatrując rampy do
lądowania. Wsłuchany w ryk motoru, skupiony, kurczowo ściskał rączki kierownicy. Dotarł do szczytu i
motocykl zaczął opadać prosto w kierunku rampy.
Gdy tylne koło uderzyło o brzeg, odczuł wstrząs całym ciałem. Przez ułamek sekundy myślał, że jeszcze
raz mu się udało.
I wtedy wszystko poszło nie tak, jak powinno. Przez głowę przebiegła jedna myśl. Wylądował na rampie
za szybko i ze zbyt dużą prędkością. Motocykl zaczął żyć własnym życiem, stał się jego wrogiem. Dillon nie
był zabezpieczony, więc wyleciał w powietrze jak z katapulty. Przekoziołkował i dostrzegł, że gdzieś pod
2
nim ogień ze sztucznego wulkanu rozchodzi się na boki, spadając na rampę tuż przed rozpędzonym
motocyklem. Człowiek i motor stali się jednolitą, toczącą się po twardej nawierzchni rampy, masą.
Nim stracił przytomność, usłyszał sarkastyczny głos swojego nieżyjącego ojca:
- Zgadza się, ty nic niewart draniu. To twój ostatni skok. Już nie żyjesz...
Był w swoim rodzinnym mieście, Red Dog City w Kalifornii. W jesienny wieczór stał na ganku
Beaudine’ów. Czuł zapach palonych liści. Miał siedemnaście lat. Wstrętna Cat Beaudine krzyczała na niego.
- Prosiłam cię, Dillonie McKenna, by moja siostra była w domu przed dziewiątą. To chyba niewiele,
prawda? Ale nawet tej obietnicy nie dotrzymałeś.
Adora, siostra Cat i jego szkolna miłość, trzymała go za ramię. Chciał jej zaimponować oraz pokazać Cat
Beaudine, że jest równie twardy jak ona. Otworzył usta, by powiedzieć Cat, co o niej myśli, lecz nie
wydobył z siebie głosu.
Ganek zniknął. Ktoś mówił o oznakach życia. Twarze w chirurgicznych maskach wpatrywały się w niego.
Spod masek dobiegały uspokajające zapewnienia, że
wszystko będzie dobrze, że wszystko w porządku, ale w błyszczących oczach czaiło się zaniepokojenie.
Znów stał na ganku Beaudine’ów. Cat podniosła strzelbę ojca i wycelowała prosto w jego serce. Wtedy
zrozumiał, że to nie może być prawda. W rzeczywistości Cat nigdy do niego nie strzelała, tylko groziła, że to
zrobi. W tym śnie, czy też halucynacji, odzyskał głos.
- Co cię to obchodzi - zapytał Cat - co robi twoja siostra i o której wraca do domu?
- Kogoś to musi obchodzić - odpowiedziała. - Ktoś musi trzymać tę rodzinę w ryzach. Podjęłam się tego
dobrowolnie, Dillonie McKenna, i nie zamierzam rezygnować. Jutro Adora idzie do szkoły. Powiedziałeś, że
odprowadzisz ją przed dziewiątą.
Patrzył wprost w dwururkę. Z niedowierzaniem przyglądał się, jak Cat odbezpiecza broń i kładzie palec na
cynglu.
Z krzykiem uniósł ręce nad głowę.
- Słuchaj, nie możesz mnie zastrzelić tylko dlatego, że wróciliśmy godzinę później!
Cat pociągnęła za spust.
Przeszył go ostry, gorący ból, jakby ktoś zębami odrywał mu kawałki ciała.
Ktoś spytał:
- Gdzie jest anestezjolog? Czekamy tylko na niego... Świadomość wracała powoli. Ból był nieco inny,
ciągle szarpał ciało Dillona, ale jakby z odległości. Musieli mu dać silny środek przeciwbólowy. Wiedział,
że to ból, jakiego jeszcze nigdy nie doznał, ale jakoś trzymali go na uwięzi, jak psa. A on czuwał, czekał, aż
go uwolnią, i wtedy zaatakuje z całą mocą. Dillon obrócił głowę i ostrożnie otworzył oczy. Przy łóżku na
metalowym stojaku wisiała podłączona do jego ręki butla. Obok stał jakiś cicho szumiący aparat. W
powietrzu unosił się zapach środków dezynfekujących i kwiatów.
Z drugiej części pokoju dochodziły szepczące głosy.
- Mój Boże, L.W, nie mogę tego zrobić.
- Możesz i zrobisz to. McKenna potrzebuje cię.
3
- Podobno on już nigdy nie będzie chodził. Zostanie na wózku inwalidzkim do końca życia. To okropne,
wstrętne, ja nie mogę...
- Na miłość boską, Natalie, weź się w garść. On się chyba budzi.
Zerknął w kierunku, skąd dobiegały głosy. Dwie znane mu twarze nabrały ostrości. Natalie, dziewczyna, z
którą miał się ożenić, i L.W, który sprawił, że jego nazwisko stało się sławne. Oboje sztucznie się
uśmiechali.
Zrobiło mu się ich żal. Już im się do niczego nie przyda. Ani oni jemu. Nie oszukiwał się. Przeżył
wystarczająco wiele wypadków i wiedział, co go czeka. Jakoś przeżył również ten ostatni, ale czekało go
piekło i to piekło na ziemi.
Przeszyła go tęsknota, w pewnym sensie bardziej bolesna niż ból fizyczny. Tęsknota za domem, kobietą,
która potrafiłaby stawić czoło wyzwaniu. Kobietą wystarczająco silną, by być przy nim przez ciężkie
miesiące cierpień i nadludzkiego wysiłku, który go czeka.
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Osiemnaście miesięcy później
Cat Beaudine stała w drzwiach sypialni swojej siostry. Jednym rzutem oka ogarnęła cały pokój. Na toaletce
cicho grał mały telewizor. Właśnie pokazywano wieczorne wiadomości. Po całym pokoju porozrzucano
setki zmiętych chusteczek higienicznych. Na środku łóżka leżała Adora, siostra Cat, zanosząc się od płaczu.
Farley Underwood, ostatni ukochany Adory, porzucił ją. Adora, oczywiście, wezwała Cat na pomoc.
Powoli, jakby to bolało, Adora uniosła głowę. Jęknęła i przysiadła na piętach. Zmierzwione brązowe włosy
otaczały lokami jej śliczną, zaczerwienioną teraz twarz i opadały na jedwabną bieliznę.
- Och, Cat!
Cat podeszła do łóżka.
Adora sięgnęła po chusteczkę i otarła łzy.
- Dziękuję ci, że przyszłaś. Zawsze przychodziłaś, przez całe lata. Jesteś najlepszą siostrą na świecie. Nie
wiem, co bym bez ciebie zrobiła. - Adora łkając wyciągnęła ręce ku Cat.
Cat przysiadła na brzegu łóżka. Poczuła silny zapach perfum. Adora płakała z twarzą wtuloną w zimową
kurtkę Cat.
- Przykro mi, że sprawiam tyle kłopotu, ale komuś muszę się zwierzyć. Rozumiesz?
Cat skinęła głową ze zrozumieniem. Adora jęczała dalej.
- Dlaczego ja? Czemu wszyscy faceci mnie rzucają? Chcę przecież tego samego, co mają moje młodsze
siostry. Dobrego męża, rodziny, kogoś, kto by o mnie się troszczył i kim ja mogłabym się opiekować. Czy to
tak dużo? A może nie powinnam mieć nadziei? - Znów zaczęła płakać.
- Oczywiście, że powinnaś.
- Oczywiście, że powinnam! - Adora powtórzyła słowa siostry. - Mam trzydzieści cztery lata. Jak długo
jeszcze mam czekać? Nie umiem, tak jak ty, być szczęśliwą, łażąc po lesie w roboczych butach i starych
4
dżinsach, bez mężczyzny u boku. Nie chcę żyć na pustkowiu, w rozwalającej się chałupie. Jestem tylko
kobietą. Zwykłą kobietą. Chcę domu z ładnymi firankami i dziećmi.
Wybuchnęła płaczem. Cat usiłowała ją pocieszyć. W końcu Adora się uspokoiła. Wtedy Cat objęła ją i
zaczęła mówić.
- On na ciebie nie zasługiwał. Wkrótce pojawi się ktoś wspaniały, zobaczysz.
Adora płakała, wtulona w ramiona starszej siostry.
- Naprawdę myślisz, że znajdę właściwego człowieka?
- Oczywiście, że tak. Obiecuję ci. To tylko kwestia... - Cat przerwała, gdyż Adora przestała słuchać. Gapiła
się w ekran telewizora.
- O mój Boże! - krzyknęła cicho. Cat zerknęła na ekran. Nadawano jeden z nocnych programów. Redaktor,
którego nie znała, rozmawiał z ciemnowłosym mężczyzną w dżinsach i stylowych, wysokich butach ze
skóry aligatora.
- Kto to jest?
Adora przyciskała do piersi zmiętą chusteczkę.
- To Dillon. Dillon McKenna. Nastaw głośniej, proszę.
Cat nie poruszyła się. Adora wyskoczyła z łóżka, zrzuciła na podłogę zmięte poduszki i wyciągnęła spod
nich pilota.
- A więc, Dillonie - dziennikarz podniósł do góry książkę z fotografią pogiętego motocykla na okładce i
tytułem wypisanym ogromnymi literami: „Szatańskie wyzwanie”. - Opowiedz nam o książce, którą
napisałeś.
Cat mruknęła z niedowierzaniem.
- Dajcie spokój. Dillon McKenna na pewno nie napisał książki. Tego mi nie wmówicie.
- Cicho - zasyczała Adora i pochyliła się ku ekranowi. - Boże, on jest wspaniały. Zupełnie nie widać, że
miał taki straszny wypadek w Las Vegas. Wygląda tak samo jak przedtem.
Ciemnowłosy mężczyzna na ekranie zaczął mówić.
- No cóż, jeśli pan spojrzy na okładkę, to zobaczy pan, że ja tej książki nie napisałem. - Wskazał na
szczupłego, poważnego mężczyznę, który siedział obok. -Napisał ją Oliver. To on jest pisarzem.
Oliver zaczął mówić:
- Ale historia jest prawdziwa. Taka, jak ją opowiedział Dillon. Od samego początku, od rodeo, przez lata,
gdy pracował jako kaskader w filmie, aż do ostatniego wyzwania, które podjął. Opisany jest każdy skok,
łącznie z tymi z ciężarówki na autostradzie Anaheim. No i oczywiście cała historia kończy się wypadkiem w
Las Vegas, półtora roku temu.
Cat przyglądała się siostrze wpatrzonej w Dillona McKennę. Adora miała rozmarzony wyraz twarzy.
Farley Underwood przestał się liczyć.
- Dillon stał się przystojniakiem, prawda, Cat? - zapytała.
Cat nawet nie spojrzała na mężczyznę występującego w programie. Adora i tak oczekiwała wyłącznie
potwierdzenia, więc powiedziała:
- Rzeczywiście, masz rację. Prowadzący program pytał dalej:
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin