operacja_rajan.pdf

(94 KB) Pobierz
Jurij Andropow - Krzysztof Kowalewski
Jurij Andropow - Krzysztof Kowalewski
Prezydent Ronald Reagan - Marek Perepeczko
Pilot KAL 007 kapitan Chum - Jerzy Bończak
Major Kasmin - Adam Ferency
W mroźny kwietniowy poranek 1981 roku spod gmachu KGB w Moskwie
wyruszyła czarna limuzyna ził. Mknąc środkowym pasem jezdni,
zarezerwowanym dla pojazdów rządowych, szybko dotarła do Bramy
Spaskiej Kremla. Wartownik widząc przytkniętą do szyby przepustkę KGB
zasalutował i nie odważył się kontrolować samochodu.
Czarny ził podjechał do budynku, gdzie mieściły się apartamenty sekretarza
generalnego KC KPZR i tam się zatrzymał.
Wysoki, szpakowaty mężczyzna w czarnym płaszczu i futrzanej czapce
skierował się do wejścia. Minął wartowników, którzy najwidoczniej dobrze go
znali i przepuszczali bez sprawdzania dokumentów i dotarł na drugie piętro,
gdzie mieścił się gabinet Leonida Breżniewa.
Andropow: Towarzyszu sekretarzu, Zachód przygotowuje się do wojny
nuklearnej!
To były pierwsze słowa Jurija Andropowa, szefa Komitetu Bezpieczeństwa
Państwowego, gdy wszedł do gabinetu Breżniewa. Mówił dalej...
Andropow: Materiały, jakie zebrali nasi ludzie, nie pozostawiają co do tego
cienia wątpliwości. Chciałbym was prosić, abyście zapoznali się z
opracowaniami działu analiz wywiadowczych dokonanych na podstawie
raportów z Nowego Jorku, Londynu i Bonn.
Breżniew nie spojrzał nawet na teczkę, którą Andropow położył przed nim na
biurku. Wierzył mu całkowicie i bezgranicznie. Od tego momentu stał się
wspólnikiem Andropowa w grze przeciwko sobie. Tak, szef KGB wciągał
sekretarza generalnego w zasadzkę.
Leonid Breżniew spodziewał się tej wiadomości. Był pewien, że wcześniej czy
później szef wywiadu przedstawi mu dowody, iż Zachód rozpoczął
przygotowania do wojny. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych, Ronald
Reagan, który wygrał wybory w listopadzie 1980 roku nie taił swojej
Operacja „ Rajan „
wrogości do Związku Radzieckiego. W czasie jednej z pierwszych konferencji
prasowych w Białym Domu powiedział o działaniach władz Związku
Radzieckiego:
Reagan: Oni zarezerwowali dla siebie prawo popełnienia każdej zbrodni,
każdego kłamstwa, każdego oszustwa. Dotychczas rozbrojenie było
jednokierunkową ulicą, używaną przez Związek Radziecki po to, aby
zrealizować własne cele.
Tych słów nie można było już zlekceważyć.
3 marca Reagan w wywiadzie prasowym powiedział, jak sobie wyobraża
przywódców radzieckich:
Reagan: Ich pogląd na moralność jest taki, że nie istnieje nic niemoralnego
w tym, co przybliża ich do osiągnięcia celu. Oznacza to, że mogą uciekać się
do kłamstw, kradzieży, oszustw, a nawet morderstw, jeżeli uznają, że w ten
sposób osiągną to, co zamierzyli.
Nowy prezydent potrafił doskonale wykorzystać lęk przed imperializmem
Moskwy, jaki pojawił się po wkroczeniu radzieckich dywizji do Afganistanu.
Był przekonany, że Związek Radziecki nie wytrzyma gospodarczo i
technologicznie nowego wyścigu zbrojeń.
Już w grudniu 1979 r. państwa NATO zaakceptowały rozmieszczenie w
bazach na swoim terytorium rakiet nowej generacji Pershing II oraz pocisków
samosterujących Cruise, co zmieniało układ sił na naszym kontynencie.
Rakiety Pershing II nie można było zniszczyć przed odpaleniem, gdyż
przewożona była na wyrzutni kołowej i mogła zostać wystrzelona z każdego
miejsca. Potrzebowała zaledwie 5 minut, aby pokonać odległość między
Republiką Federalną Niemiec, a celem na terenie ZSRR; trafiała z
dokładnością określaną jako "punktowa", gdyż rozrzut wynosił tylko sześć
metrów.
Gdyby wybuchła wojna, Rosjanie, ostrzeżeni przez swoje satelity o starcie
tych rakiet, nie mieliby najmniejszych szans na przygotowanie obrony w
ciągu pięciu minut.
Jeszcze większą groźbą wydawały się pociski samosterujące Cruise.
Niewielkie, o długości 6 metrów i średnicy pół metra mogły być
wystrzeliwane z wyrzutni lądowych, samolotów lub okrętów nawodnych i
podwodnych.
Napędzane silnikiem odrzutowym leciały ze stosunkowo niewielką prędkością
900 km/h, ale niewielkie wymiary i lot tuż nad ziemią bardzo utrudniały
wykrycie przez radar. Te pociski, mając mapę zakodowaną w pamięci
pokładowego komputera, w drodze do celu mogły kluczyć, zmienić trasę,
omijać stanowiska obrony przeciwlotniczej. Po przebyciu ponad 2 tysięcy
kilometrów uderzały z dokładnością do 12 metrów, co przy ładunku
nuklearnym o mocy wybuchowej 200 KT - a więc ponad dziesięciokrotnie
większej od bomby zrzuconej na Hiroszimę - można było uznać za
dokładność "punktową".
Reagan był w ofensywie. Cofnął decyzje swojego poprzednika dotyczące
wstrzymania prac nad bombowcami strategicznymi nowej generacji B-1.
Te gigantyczne samoloty mogły lecieć z prędkością 1200 km/h tuż nad
ziemią, co praktycznie uniemożliwiało wykrycie ich przez radar. Specjalne
materiały użyte do pokrycia kadłuba i kształt powodowały, że na ekranie
stacji radiolokacyjnej śledzącej niebo pojawiało się echo tak słabe, jak
wytwarzane przez stado gęsi. B-1 miał przenosić uzbrojenie o łącznej wadze
52 ton, w tym rakiety samosterujące.
Reagan reaktywował również prace nad rakietami międzykontynentalnymi
MX, ogromnymi, o długości ponad 21 metrów, uzbrojonymi w dziesięć głowic
nuklearnych o sile 350 kiloton każda, trafiającymi w cel na innym
kontynencie z dokładnością do 100-150 m. Jednakże nie chodziło tylko o ich
moc niszczącą. Te ogromne rakiety miały być przewożone w podziemnych
tunelach między wyrzutniami. Dzięki temu Rosjanie nie mogliby wykryć, w
którym silosie jest rakieta, i wycelować swoje rakiety, aby zniszczyć ją zanim
zostanie odpalona.
W czerwcu 1981 r. prezydent Reagan podjął decyzję o uruchomieniu
produkcji broni neutronowej.
Jej cechą było to, że w czasie wybuchu ładunku jądrowego około 80%
wyzwolonej energii miało postać promieniowania, gdy w normalnych
głowicach atomowych wypromieniowaniu ulega tylko 5% energii. W
rezultacie bomba neutronowa o mocy 1 kilotony mogła zabijać ludzi w
promieniu równym rażeniu bomby atomowej o mocy 50 kiloton. Ponadto
promieniowanie nie niszczyło budynków i sprzętu wojskowego.
Wszystkie te decyzje i działania mogły wskazywać, że Amerykanie zmierzają
do uzyskania możliwości zadania tzw. uderzenia rozbrajającego, a więc
zniszczenia rakiet i samolotów radzieckich uniemożliwiającego odwet.
Tego obawiał się Breżniew, gdy słuchał informacji Andropowa.
Leonid Breżniew nie zorientował się, że szef Komitetu Bezpieczeństwa
Państwowego KGB Jurij Andropow zręcznie wykorzystuje napiętą sytuację
międzynarodową do osiągnięcia swoich celów. Zaniepokojony informacjami o
przygotowaniach Stanów Zjednoczonych do wojny nuklearnej dał mu wolną
rękę we wszystkich działaniach wywiadowczych, ponadto zdecydował się
poprzeć je własnym autorytetem sekretarza generalnego. Na początku maja
1982 r. wziął udział w tajnej konferencji najwyższych oficerów KGB.
Przemówienie wygłosił Jurij Andropow.
Andropow: Stany Zjednoczone uzyskały możliwość zadania Związkowi
Radzieckiemu ciosu nuklearnego. Biuro Polityczne zdecydowało, że
najważniejszym zadaniem wywiadu staje się zbieranie wiadomości o
przygotowaniach Stanów Zjednoczonych i NATO do wojny nuklearnej. W tej
akcji oznaczonej kryptonimem RAJAN, od słów rakietojadiernoje napadienije,
współdziałać będą: wywiad KGB z wywiadem wojskowym GRU.
Breżniew słysząc te słowa nie zareagował. Być może był już tak schorowany,
że nie rozumiał znaczenia tego oświadczenia: KGB i GRU, zaciekle
rywalizujące ze sobą, a nawet zwalczające się od wielu lat, nagle zawierały
sojusz! Oznaczało to, że sojusz zawarli szef KGB Andropow i minister obrony
marszałek Dmitrij Ustinow, któremu podlegały służby GRU. Dwaj
najpotężniejsi ludzie w państwie zespolili swoje siły. Po co?
Ustinow, 73-letni polityk mający bardzo silną pozycję we władzach Związku
Radzieckiego i cieszący się poparciem sekretarza generalnego, był
zwolennikiem całkowitej supremacji armii we wszystkich dziedzinach życia
państwowego i polityki.
Chętnie poparł plan Andropowa, gdyż rozpętanie atmosfery wojennego
zagrożenia oznaczało, że armia dostanie większe fundusze, że generałowie
wejdą w skład najwyższych władz państwowych i partyjnych, co przyniesie
dalsze wymierne korzyści.
Andropowowi nie chodziło natomiast o wzmocnienie pozycji jego urzędu. On
celował wyżej.
Wszyscy na Kremlu wiedzieli, że 75-letni Breżniew jest ciężko chory i czas
jego życia dobiega końca. Oczywiście wyniki badań lekarskich objęte były
najściślejszą tajemnicą, ale wystarczyło popatrzeć na sekretarza
generalnego, aby zrozumieć, jak poważny jest stan jego zdrowia.
Coraz rzadziej pokazywał się publicznie, z coraz większym trudem
przemawiał, słuch wspomagały mu dwa aparaty, chodził powłócząc nogami.
Wyjazdy zagraniczne stały się poważnym problemem. Podczas jednej z
podróży Breżniew schodząc z samolotu potknął się i o mało nie spadł ze
stromych schodków, jakie dostawiono do kadłuba. Na Kremlu uznano, że
należy skonstruować ruchome schody, które płynnie mogłyby zwozić
sekretarza od drzwi samolotu na powitalny dywan ułożony na płycie lotniska.
Konstruktorzy rozpoczęli pracę nad skomplikowanym urządzeniem już na
samym początku zderzając się z podstawowym problemem, jakim był napęd
ruchomych schodów. Ludzie odpowiadający za bezpieczeństwo sekretarza nie
chcieli zgodzić się, aby schody uruchamiane były przez silniki elektryczne -
ze względu na niebezpieczeństwo porażenia prądem, zaś silniki spalinowe
hałasowały i dymiły. Ostatecznie skonstruowano taki wehikuł, ale Breżniew
nie zdecydował się z tych ruchomych schodów korzystać.
Dla Jurija Andropowa wyniki badań i lekarskie diagnozy stanu zdrowia
pierwszego człowieka w państwie radzieckim nie stanowiły tajemnicy.
Doszedł do wniosku, że w dniu, w którym umrze Breżniew, on będzie mógł
przejąć rządy w ZSRR. Najpierw musiał umocnić swoją pozycję, a potem
utrącić kandydata, którego wskazywał na swoje miejsce Breżniew.
Operacja RAJAN dawała możliwość pozyskania poparcia najpotężniejszego
sojusznika - wojska.
W listopadzie 1981 roku rezydenci KGB w głównych stolicach europejskich, w
Stanach Zjednoczonych i niektórych państwach Trzeciego Świata otrzymali
konkretne instrukcje. Na przykład szefowi placówki KGB w Helsinkach kazano
natychmiast zawiadomić Centralę, gdyby Amerykanie zamknęli swoją
ambasadę w tym mieście, co miało być widomym znakiem nieuchronności
wojny.
Do Waszyngtonu wysłano oficera z Departamentu Ameryki Północnej Wasilija
Kriwochiża, aby osobiście nadzorował zbieranie informacji. Nakazał on
agentom zwracać uwagę na liczbę okien oświetlonych późno w nocy w
rządowych budynkach, częstotliwość przyjazdu w nocy najwyższych
funkcjonariuszy cywilnych i wojskowych, na ruch w bazach wojskowych.
W Londynie działał z zapałem rezydent KGB Arkadij Wasiliewicz Guk. Wysyłał
do centrali raporty, do których wiedzę czerpał z brytyjskiej prasy i telewizji.
W lipcu 1982 r. poinformował centralę, że zorganizował w Londynie
demonstrację antywojenną, w której wzięło udział ćwierć miliona ludzi.
Rzeczywiście demonstracja się odbyła, ale wzięło w niej udział parę tysięcy
londyńczyków, nie ćwierć miliona i zorganizowała ją brytyjska grupa
pacyfistyczna, a nie KGB.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin