UPADEK RZĄDU 1992.doc

(189 KB) Pobierz
rozdz 11 SB a Lech Wałęsa

SB a Lech Wałęsa

Przyczynek do biografii

 

Piotr Gontarczyk & Sławomir Cenckiewicz & Instytut Pamięci Narodowej

– Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu

 

 

 

11

UPADEK RZĄDU (1992)

 

 

Dzisiaj, natychmiast, dzisiaj.

Ja jutro nie mogę ich wpuścić do biura!

Lech Wałęsa na naradzie w Sejmie,

noc z 4 na 5 czerwca 1992 r.1

 

Na drugi dzień po przyjęciu przez Sejm RP uchwały lustracyjnej z 28 maja 1992 r.

w imieniu grupy 65 posłów Unii Demokratycznej, Kongresu Liberalno-Demokratycznego i Polskiego Programu Gospodarczego (tzw. mała koalicja) Jan M. Rokita złożył w Sejmie wniosek o wotum nieufności dla rządu Jana Olszewskiego2. Tak w samym wniosku, jak i w późniejszych wypowiedziach, rządowi stawiano szereg zarzutów dotyczących polityki wewnętrznej, szczególnie gospodarczej. Poseł Jan Lityński (UD) argumentował: „Ten rząd po prostu nic nie robi. Podczas pięciu miesięcy swego istnienia nie przygotował żadnej koncepcji polityki gospodarczej. Zupełnie zastopował prywatyzację. Koncepcje polityki społecznej, które przedstawił, były tak słabe, że nadawały się tylko do kosza. [...] Równie krytycznie oceniam polityczną działalność obecnej ekipy. Prowokując nieustanne awantury z parlamentem i prezydentem, rząd przyczynił się do paraliżu głównych ośrodków władzy w państwie”3.

Zastanawiające, że pomimo bardzo burzliwej debaty publicznej z dnia poprzedniego,

sprawa uchwały Sejmu z dnia 28 maja 1992 r. na ogół nie była tu wymieniana.

Pytanie, czy sprawa ta stała się z dnia na dzień nieważna, czy też przemilczanie tej

kwestii było świadomą taktyką przeciwników rządu, pozostaje otwarte. Jest też faktem,

że 29 maja 1992 r. grupa posłów z tzw. małej koalicji skierowała do Trybunału

Konstytucyjnego wniosek o zbadanie zgodności uchwały z konstytucją.

Znacząca jest także postawa wspierającej środowiska niechętne rządowi „Gazety

Wyborczej”. O ile informacja o złożeniu wotum nieufności wobec rządu została

jedynie wzmiankowana, o tyle tematem dnia była uchwała Sejmu z 28 maja 1992 r.

oraz metody prawne i sztuczki prawnicze, którymi można byłoby zatrzymać jej

realizację4. Bardzo znamienne pod tym względem były rozważania Ewy Milewicz

zamieszczone na pierwszej stronie „Gazety Wyborczej”: „Jest pewna szansa, że

uchwała Sejmu o lustracji nie będzie obowiązywać. Może stać się tak, gdy Trybunał

Konstytucyjny orzeknie o jej sprzeczności z konstytucją albo gdy Prezydium

Sejmu, w skład którego wchodzą marszałkowie z klubów popierających uchwałę,

zaproponuje jej uchylenie przez sam Sejm”5.

Uchwałę skrytykował też Michał Boni, poseł KLD, odwołując się do historiozofi-

cznych rozważań na temat polskiej inteligencji i atakując inicjatorów lustracji: „to,

co obserwujemy obecnie jest końcem pewnej formacji umysłowej. Jest końcem tego

modelu polskiej inteligencji, jaki powstał po Powstaniu Styczniowym. Jest końcem

pewnego etosu. Przez te trudne sto dwadzieścia lat, ze zmiennymi doświadczeniami,

w etosie tym i polskiej opinii publicznej – dominował prymat prawdy nad manipulacyjną efektywnością. [...] Obrona wartości jest wyśmiewana, sejmowy błazen, jakim jest Janusz Korwin-Mikke, przywdziać może niepasujący do niego kostium Katona, oby się nie okazało, że kata. [...] Nie ma w tej okrutnej, hazardowej grze parlamentarnej – ani wygranych, ani przegranych. Zaczęła przegrywać polska racja stanu”6. Jednak czytając podobne opinie, trzeba pamiętać o tym, że kilka dni później nazwisko Boniego znalazło się na liście przygotowanej dla Sejmu przez ministra Antoniego Macierewicza. Do podpisania zobowiązania do współpracy z SB przyznał się dopiero w 2007 r.7

Głosowanie w sprawie wotum nieufności dla gabinetu Jana Olszewskiego zaplanowano na 5 czerwca 1992 r. Ugrupowania trwale wspierające rząd (przede wszystkim Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe, Porozumienie Centrum i Porozumienie Ludowe) były zbyt słabe, by zapobiec jego upadkowi, w takim samym stopniu, jak siły jego przeciwników – tzw. mała koalicja plus SLD, nie wystarczały, żeby go obalić.

Kluczowe było więc to, jak zachowają się Polskie Stronnictwo Ludowe i Konfederacja

Polski Niepodległej.

Już w drugiej połowie maja następowało wyraźne ożywienie w kontaktach PSL

i prezydenta. Pośrednikiem i architektem tego procesu był Aleksander Bentkowski, były minister sprawiedliwości w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Trudno orzec, jaką rolę w tym procesie zbliżenia odegrała przeszłość Bentkowskiego. Będąc osobą odnotowaną w ewidencji operacyjnej SB jako TW o pseudonimach „Arnold” i „Kamil”, do zwolenników rządu J. Olszewskiego – a przede wszystkim lustracji – raczej nie należał8.

W tym czasie Bronisław Geremek rozpoczął promowanie w prezydium Unii Demokratycznej osoby Waldemara Pawlaka jako kandydata na premiera. Waldemar Kuczyński stawia tezę, że już w czasie wizyty w Moskwie Geremek i Wałęsa chcieli przy pomocy lidera PSL „wysadzić” rząd Jana Olszewskiego9.

W kierownictwie PSL dojrzewał plan poparcia sił dążących do obalenia rządu

w zamian za stanowisko premiera dla W. Pawlaka. Po przyjęciu uchwały lustracyjnej

działania Belwederu uległy gwałtownemu przyśpieszeniu. W dniu 2 czerwca 1992 r. na

raucie w ambasadzie włoskiej doszło do znamiennej wymiany zdań pomiędzy Mieczysławem Wachowskim a jednym z liderów UD – Jackiem Kuroniem. Kuroń wspominał:

„Powiedziałem mu, że teraz, po zgłoszeniu uchwały lustracyjnej, już rozumiem, że nie

ma rady – trzeba przepędzić szkodników. Mietek popatrzył na mnie uważnie i powiedział:

– Ale do tego przepędzenia trzeba się bardzo poważnie przygotować. Co zrobić

– zapytałem. Przydałby się wam jakiś rolnik jako kandydat na premiera”10.

Na początku czerwca 1992 r., podczas poufnego spotkania z W. Pawlakiem, Tadeusz

Mazowiecki obiecał wsparcie prezesa ludowców w zamian za pomoc PSL w obaleniu

rządu Jana Olszewskiego. Już 3 czerwca 1992 r. Wałęsa ofi cjalnie zaproponował Waldemara Pawlaka jako kandydata na premiera. Wobec powyższych wydarzeń próba uzyskania przez Olszewskiego wsparcia ze strony PSL byłaby z góry skazana na niepowodzenie.

Premier mógł jeszcze próbować uzyskać poparcie ze strony KPN. W czasie rozmów

z rządem lider tej partii – Leszek Moczulski, zażądał dla siebie funkcji wicepremiera

i ministra obrony, a dla KPN kilkunastu wysokich stanowisk państwowych. Ale kłopot

polegał na tym, że w archiwach MSW zachowała się jego teczka personalna i teczki

pracy dokumentujące jego współpracę z komunistyczną policją11. Powierzenie L. Moczulskiemu funkcji wicepremiera, a przede wszystkim szefa MON, uznano w rządzie

za niemożliwe12.

Z punktu widzenia rządu sytuacja była trudna. Potencjalnie KPN, jako partia zdecydowanie antykomunistyczna i prolustracyjna, powinna wspierać gabinet Jana Olszewskiego.

Jednak była ona kierowana przez byłego agenta SB, który, jak podejrzewano,

chce upadku rządu i stawia warunki z góry obliczone na niepowodzenie13. Zapewne

na skutek takiej interpretacji wydarzeń, w ścisłym otoczeniu premiera zapadła decyzja

o pokazaniu akt Moczulskiego innym członkom kierownictwa KPN i tym samym

spowodowania odsunięcia go od władzy w partii. Jednak pozycja L. Moczulskiego

była w KPN zbyt silna, by działania te przyniosły pozytywny rezultat14. Wobec jasnej

postawy w stosunku do rządu, jaką przyjęły wówczas „mała koalicja” i SLD, sytuacja

gabinetu Olszewskiego stawała się beznadziejna, a jego los przesądzony.

Przed zrealizowaniem uchwały Sejmu z 28 maja 1992 r. Antoni Macierewicz zwrócił

się do premiera J. Olszewskiego z prośbą o pomoc. Chodziło o to, by w sposób bezstronny i pozbawiony politycznych kontrowersji zweryfi kować informacje, które szef MSW miał przekazać Sejmowi w narzuconym uchwałą terminie. 2 czerwca 1992 r.

premier J. Olszewski zwrócił się do obdarzonego wielkim autorytetem, wywodzącego

się ze środowisk niepodległościowych Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego profesora Adama Strzembosza z prośbą o pomoc w tej sprawie, pisząc: „W dniu 28 maja 1992 r. Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął uchwałę zobowiązującą ministra spraw wewnętrznych do podania do dnia 6 czerwca 1992 r. »pełnej informacji na temat urzędników państwowych szczebla od wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, a do dwóch miesięcy sędziów, prokuratorów i adwokatów oraz do sześciu miesięcy radnych gmin i członków zarządu gmin będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945–1990«. Pragnę poinformować Pana Prezesa, iż pan prezydent Rzeczypospolitej Polskiej w liście skierowanym do ministra spraw wewnętrznych wskazał niektóre aspekty o charakterze społecznym i prawnym wykonania uchwały Sejmu. Kierując się troską pana prezydenta, a także uwzględniając wniosek ministra Antoniego Macierewicza, zwracam się do Pana, jako do osoby bezstronnej i obdarzonej zaufaniem społecznym ze względu na pełnione funkcje Pierwszego Prezesa Sądu Najwyższego oraz przewodniczącego Trybunału Stanu, o powołanie – najlepiej spośród sędziów tego Trybunału – komisji, której zadaniem byłoby wyjaśnienie indywidualnych zastrzeżeń zainteresowanych osób co do prawidłowości realizacji w ich wypadku uchwały Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej”15.

Jednak proponowanej komisji, głównie ze względu na brak czasu, nie udało się

powołać. Nie wiadomo też, czy na przeszkodzie nie stanęłyby kwestie formalne.

Wielopartyjny (nieskładający się wyłącznie z posłów partii wspierających rząd) Polityczny Komitet Doradczy przy ministrze spraw wewnętrznych zaakceptował sposób realizacji uchwały Sejmu z 28 maja 1992 r.16, reszty rząd Jana Olszewskiego musiał dokonać sam.

Rano 4 czerwca 1992 r. minister Macierewicz wręczył przewodniczącym wszystkich

klubów parlamentarnych koperty z listą zawierającą 64 nazwiska parlamentarzystów,

członków rządu i ministrów Kancelarii Prezydenta, co do których zachowały się przynajmniej zapisy ewidencyjne świadczące o zarejestrowaniu ich jako tajnych współpracowników (różnych kategorii) byłej SB. W oddzielnej kopercie znajdowała się kolejna lista, która została wręczona prezydentowi, marszałkom Sejmu i Senatu, Pierwszemu Prezesowi Sądu Najwyższego oraz przesłana do Trybunału Konstytucyjnego. Na liście tej fi gurowały tylko dwa nazwiska – marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego oraz prezydenta Lecha Wałęsy.

Sposób, w jaki A. Macierewicz zdecydował się zrealizować pierwszą część uchwały

Sejmu z 28 maja 1992 r., jest czytelny. Podstawą do sporządzenia listy były zapisy

ewidencyjne Służby Bezpieczeństwa bez wskazywania, kto jest agentem, a kto nie.

W dokumentacji, którą otrzymał każdy poseł, były podstawowe informacje zarówno

na temat zniszczeń dokonanych w aktach SB, jak i metodologii sporządzenia listy. Specjalna notatka dołączona do listy informowała: „minister spraw wewnętrznych pragnie kategorycznie stwierdzić, iż nie uważa się za upoważnionego, by określać, kto był, a kto nie był współpracownikiem Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa. Minister spraw wewnętrznych może jedynie przekazać do wiadomości odnalezione w archiwach podległych mu służb dane operacyjne i archiwalne dotyczące tej kwestii”17. Jednocześnie, chcąc umożliwić obronę lub wyjaśnienie sprawy zainteresowanym, szef MSW podjął decyzję o otwarciu wszystkim osobom znajdującym się na jego liście dostępu do zgromadzonych informacji.

Z drugiej strony szeroki „rozdzielnik” przesłanych informacji gwarantował, że listy

nie da się po prostu zamknąć na klucz w pancernej kasie, a wiadomości na temat, kto na niej fi guruje, prędzej czy później dotrą do opinii publicznej. Dostarczenie list rankiem 4 czerwca 1992 r. (ostateczny termin realizacji tej części uchwały określono na dzień 6 czerwca) umożliwiło zrealizowanie operacji przed odwołaniem rządu.

Początkowo, po dostarczeniu „list Macierewicza”, prezydent L. Wałęsa znalazł się

w defensywie. Próbując tłumaczyć, dlaczego jego nazwisko fi guruje na liście z informacją o współpracy z SB w latach 1970–1976 pod pseudonimem „Bolek”, L. Wałęsa wydał oświadczenie dla Polskiej Agencji Prasowej: „Byłem przywódcą strajku, próbowałem różnych możliwości i różnych sposobów walki. Aresztowano mnie wiele razy. Za pierwszym razem, [w] grudniu 1970 roku, podpisałem 3 albo 4 dokumenty. Podpisałbym prawdopodobnie wtedy wszystko, oprócz zgody na zdradę Boga i Ojczyzny, by wyjść i móc walczyć. Nigdy mnie nie złamano i nigdy nie zdradziłem ideałów ani kolegów”18.

To niejasne oświadczenie nie wykluczało możliwości istnienia kompromitujących

fragmentów życiorysu L. Wałęsy po grudniu 1970 r., tym bardziej że już w latach osiemdziesiątych pisał o tym w podobnym tonie na kartach swojego pamiętnika19. Prezydent odnosił się też do własnej pamięci na temat Grudnia ’70, nie dementując wiarygodności żadnych dokumentów. Jednak oświadczenie to zostało szybko wycofane i zastąpione innym, o zupełnie odmiennej treści: „Teczki ze zbiorów MSW uruchomiono wybiórczo. Podobny charakter ma ich zawartość. Znajdujące się w nich materiały zostały w dużej części sfabrykowane. [...] Zastosowana procedura jest działaniem pozaprawnym. Umożliwia polityczny szantaż. Całkowicie destabilizuje struktury państwa i partii...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin