Romans z mamą
Jestem mężczyzną dojrzałym, doświadczonym i sporo po 30-tce. Lubię czytywać teksty opowiadań erotycznych, choć bardzo niewiele znajduję godnych uwagi publikacji . Rozumiem że piszą je małolaty, którzy doświadczenie erotyczne czerpią z filmów, tekstów internetowych i rozmów ze swoimi rówieśnikami. Pisana przez nich forma, składnia językowa, używane zwroty, a nade wszystko gramatyka i ortografia potwierdzają tylko moje przypuszczenia.
Ale też czytywałem erotyczne teksty pisane dobrą polszczyzną, poprawne językowo i ciekawe tematycznie, a nade wszystko – ładnym językiem. Ja chciałbym opisać swoje doświadczenia erotyczne w ramach rodzinnego związku zwanego kazirodczym. Samo określenie związku jako kazirodczy jest oceniane powszechnie negatywnie, budzi odruchy zniesmaczenia. Ale czy w każdym przypadku wszystkie takie sytuacje można poustawiać w jednym szeregu?
Mam zdecydowanie odmienne zdanie, bo zupełnie inaczej należy oceniać gwałcenie nieletniej córki przez zwyrodniałego ojca, a jeszcze inaczej kontakty seksualne dorosłych i w pełni świadomych członków tej samej rodziny za obopólną zgodą i aprobatą Warunek: należy mieć stuprocentową pewność, ze z takich kontaktów nie narodzi się nowy członek rodziny, najczęściej debil będący dla społeczeństwa ciężarem.
Tyle wstępu, a teraz do rzeczy.
Miałem 18 lat, kiedy opuścił nas ojciec ulegając urokowi o rok starszej ode mnie kandydatki na modelkę. Po rozwodzie pozostałem z mamą. Mama to mądrą i piękną kobieta. Wysoka, nadzwyczaj zgrabna i elegancka pracowała w sekretariacie dużej zagranicznej firmy. Włosy miała ciemne, długie, spięte z tyłu w koński ogon. Lubi chodzić w szpileczkach, co jest poniekąd wymogiem na jej stanowisku pracy.
Widziałem jak ciężko przeżywa rozwód. Nie rozumiałem, jak ojciec mógł zostawić tak piękną kobietę, samodzielną dla młodej dzierlatki.
Zamieszkuję z mamą w dość dużym mieszkaniu, gdzie każdy ma swój pokój. Ja w tym czasie przygotowywałem się do matury. Mama przestała utrzymywać rozległe dotąd kontakty towarzyskie, zamknęła się w sobie, tylko od czasu do czasu wychodziła na kawę do swej przyjaciółki mieszkającej na sąsiednim osiedlu.
Pewnego popołudnia poinformowała mnie, że jest zaproszona na koleżeńskie spotkanie i wróci późno. Udała się do sypialni przygotować się do wyjścia. Przechodząc obok jej drzwi, które były niedomknięte, odruchowo spojrzałem i stanąłem jak zahipnotyzowany przepięknym widokiem. Mama ubrana w podomkę stała tyłem do mnie, jedną nogę postawiła na pufie odsłaniając swe udo ubrane w pończoszkę. Mocowała się bezskutecznie się z zapinką do pończoch, które miała na sobie. Stałem tak urzeczony widokiem niezwykle zgrabnych nóg. Dotąd widziałem jej nogi tylko niewiele ponad kolana.
Ujrzała mnie w lustrze i poprosiła żebym pomógł jej naprawić , bo coś się popsuło i nie może sobie poradzić. Podszedłem natychmiast i syciłem wzrok wspaniałym widokiem. W zapince odgiął się jakiś drucik więc podjąłem się naprawiania. Gdy tak naprawiałem coś we mnie jakby pękło, poczułem w sobie gwałtowny przypływ ciepła, a drżące ręce starały się jak najwięcej dotykać pończoszki i głaskać kształtne udo. I po raz pierwszy właśnie wtedy postrzegłem mamę jako kobietę. a nie tylko jako matkę. Chciałbym, aby ta chwila trwała i trwała, wzrokiem usiłowałem sięgnąć wyżej , tam w okolice wzgórka łonowego. Ale podomka pozwoliła tylko nieco poniżej pachwin, więc całą resztę powierzyłem wyobraźni. Widok ten obudził mego przyjaciela w rozporku. Mama coś dostrzegła, bo podziękowała mi za naprawienie zapinki.
Wyszedłem z nabrzmiewającym penisem. Nie miałem wątpliwości, że pałam pożądaniem do swojej mamy. Dotąd nie miałem wiele doświadczenia w kontaktach z kobietami. Kilka razy miałem stosunki z moimi rówieśnicami ze szkoły, ale nigdy nie czułem jak dziś tak silnego pożądania i to do własnej mamy. W wyobraźni już zdejmowałem z niej podomkę osłaniającą ciało, widziałem ją nago. Zapragnąłem jej, już marzyłem o seksie z nią. Jestem pewien że dostrzegła mój odmienny stan spowodowany kobiecym negliżem.
Wychodząc z domu spojrzała na mnie z filuternym uśmieszkiem i powiedziała :
- Cześć mój mężczyzno (po raz pierwszy tak się do mnie zwróciła), wrócę dziś późno, nie czekaj na mnie. Po czym złożyła na mych ustach pierwszy w życiu krótki ale wymowny pocałunek I nie był to pocałunek zwyczajny. Wyczułem nawet krótkie muśnięcie języczka. Wychodząc znacząco rzuciła okiem na moje odkształcone spodnie i znów wymowny uśmieszek ozdobił jej twarz.
Ja czym prędzej zabrałem się za pieszczenie mego małego, który w pełnym wzwodzie czekał na to. Nie długo musiałem go masować, bo ciepła sperma jak gejzer wystrzeliła na przygotowany ręcznik papierowy. Ulżyłem sobie, ale nie na długo, bo kładąc się spać jeszcze pomyślałem o mamie i po raz drugi tego wieczoru miałem wirtualny z nią kontakt.
Coś się we mnie odmieniło, coś pękło bo od tej pory mama była jedyną kobietą której pragnąłem i o której myślałem podczas swoich bardzo częstych praktyk masturbacyjnych. Nie mając wówczas za wiele wiedzy na temat seksu obawiałem się czy aby nie stałem się jakimś zboczeńcem, czy nie popadłem w obsesję seksualną tak bardzo pożądając swojej mamy, masturbując się po kilka razy dziennie z myślą o niej.
A w ogóle, to „walić konia” zacząłem mając trzynaście lat. To mi się tak spodobało, że praktykowałem to coraz śmielej i coraz częściej po kilka razy dziennie. Uwielbiałem trzepanie swego „konika”, robiłem to nawet podczas lekcji przez dziurę w kieszeni spodni.
Mieszkając razem z mamą usiłowałem – mimo swych 18, a później już 19 lat– podpatrzyć jak się ubiera, czy jak się kąpie. Miałem nadzieję, że czasem może zawoła mnie podczas kąpieli abym podał jej ręcznik świeży, czy bieliznę, a może poprosi o umycie pleców. Ale gdzie tam, nic takiego się nie stało. Zrozumiałem że unikała takich kontaktów które mogły doprowadzić do śmielszych zbliżeń.
Zdałem maturę, zamierzałem rozpocząć studia na politechnice. Nie chcąc być dla mamy ciężarem postanowiłem podjąć jakąś pracę a studiować zaocznie. Zatrudniłem się więc w przedsiębiorstwie transportowym, jako że do mechanizacji miałem zacięcie. Pech chciał, że w moim zakładzie wybuchł wielki pożar, a na mnie padło podejrzenie jego nieumyślnego spowodowanie. Znaleźli się fałszywi świadkowie, którzy potwierdzili moją winę i dostałem wyrok 8 miesięcy więzienia. Poszedłem siedzieć.
Mama czyniła wszelkie starania o udowodnienie mojej niewinności i równocześnie często mnie odwiedzała. Widziałem w niej coraz atrakcyjniejszą i niezwykle seksowną babkę, a moje pragnienie uprawiania z nią seksu było coraz silniejsze. Zawsze na zakończenia widzenia żegnałem ją słowami :
- Mamo kocham cię.
I nie było to tylko niewinne wyznanie kochającego syna, w tym też kryło zakamuflowane wyznanie:
-Mamo pragnę cię.
Zawsze po takim widzeniu pragnienie seksu z mamą wzmagało się, a ja bez opamiętania potem waliłem konia.
Po półrocznej odsiadce staraniem mamy zostałem zwolniony. Do domu wróciłem na dwa dni przed świętami Bożego Narodzenia. Wigilię spędziliśmy tylko we dwoje. Mama wyglądała bosko. Miała na sobie krótką skórkową spódniczkę mini (do jej figury to bardzo pasowało), na nóżkach eleganckie szpileczki, włosy jak zwykle upięte w koński ogon i delikatny makijaż na buzi. Złota biżuteria dopełniała reszty.
Widziałem w niej już nie swoją mamę, a uosobienie seksu. Ja byłem wtedy już po dwudziestce, a mama miała 38 lat. Oboje byliśmy w wieku kiedy rozbuchane hormony płciowe z wielką mocą domagają się spełniania odwiecznych praw natury. Omiatałem ją zachłannym wzrokiem, a w myślach – rozbierałem z tej bluzeczki , zdejmowałem spódniczkę, pantofelki .....natrętnych myśli nie byłem w stanie się pozbyć.
Po kolacji mama nastawiła muzykę i zaproponowała abyśmy zatańczyli. Łakomie na to przystałem, bo mogłem bezkarnie przytulić ją, to moje seks-bóstwo, choć nigdy przedtem nie tańczyliśmy.
Z głośnika popłynęła łagodna melodia jakiegoś bluesa. Tańczyliśmy ze sobą przytuleni, prawie jak szczęśliwi kochankowie.
W pewnym momencie mama zarzucił mi ręce na szyję, głowę położyła na ramię. Poczułem się błogo. Coś musiałem zrobić ze swoimi rękami, więc objąłem ja w talii. Dreptaliśmy wolno w takt muzyki. Tuliłem ją do siebie mocno, aby wiedziała że jest mi dobrze. Czułem delikatny ucisk jej piersi, nogi nasze też często przeplatały się wzajemnie. Byłem pełen obaw aby w tym intymnym nastroju mój penis nie zaczął się podnosić. Sytuacja ku temu była bardzo sprzyjająca , a nie chciałem dać mamie poznać że ją pożądam, bałem się jej negatywnej reakcji.
Tak wtulona we mnie nagle zadała zaskakujące pytanie :
- A jak w więzieniu radziliście sobie ..no wiesz... z tymi sprawami damsko-męskimi, bo przecież tam nie było kobiet. Domyślam się, że trzeba było używać własnej rączki, czy tak?
Ośmielony takimi pytaniami odpowiedziałem szczerze, że tak.
- Czy ty też to robiłeś?
Już nie miałem oporów, więc zgodnie z prawdą potwierdziłem że ja także masturbowałem się. Mama dociekała dalej - A jak często to robiłeś?
Widzę że będzie ten temat drążyć poczułem się więc swobodniej i zgodnie z prawdą odpowiedziałem
- Prawie co dzień a czasem nawet kilka razy dziennie.
- A kiedy to robiłeś to myślałeś o kimś, o jakiejś kobiecie? – dociekała dalej
- Mamo, jeśli mam być szczery to ci powiem bez ogródek, choć możesz mnie za to znienawidzić , myślałem zawsze o tobie.
- ????????
- A za co miałabym cię znienawidzić, czy za to że młody przystojny mężczyzna pożąda mnie, bo domyślam się, że masturbując wyobrażałeś sobie iż twój penis w tej chwili znajduje się nie we własnej rączce a w moim wnętrzu?
Powiem ci też szczerze, iż jestem z tego powodu dumna, że 20-letni w pełni dojrzały mężczyzna był erotycznie pobudzony przez 38-letnią kobietą, i choć ona jest jego matką, ale też i przede wszystkim KOBIETĄ. To mnie dowartościowuje i kocham cię za to mój wspaniały mężczyzno. I jakby na potwierdzenie tego złożyła na mych ustach długi namiętny rozerotyzowany pocałunek, tym razem z wyraźnym języczkowym akcentem.
Stałem oczarowany tym co zaszło, wpijałem się w jej usta swoimi ustami z pełnym udziałem języka. Był to pocałunek dwojga namiętnych kochanków. Czułem się nad wyraz szczęśliwie, bo uświadomiłem sobie że zbliża się coś, o czym marzyłem od dwóch lat.
A mój przyjaciel w spodniach zaczął bardzo szybko sztywnieć. Obawiałem się że mama poczuje go i będzie mi głupio, więc usiłowałem mego sztywniaka oddalić nieco, aby nie dotykał, dokonując lekkiego półobrotu w lewo.
Lecz mama już go poczuła, bo spojrzała mi w oczy i wibrującym nieco głosem rzekła:
- Nie uciekaj mój ty mężczyzno i nie chowaj się ze swymi naturalnymi i prawidłowymi odruchami, ja go czuję i sprawia mi to przyjemność.
Na potwierdzenie tego, swoim podbrzuszem odszukała i naparła na mocno już stojącego fallusa, który wreszcie się znalazł blisko, bardzo blisko pożądanego celu.
Zapomnieliśmy tańczyć, staliśmy ocierając się o siebie. Było mi cudownie i czułem, że jeszcze trochę a spuszczę się w spodnie. Ale niech się dzieje co chce. Wiedziałem, czułem to, że i mama zdążą do tego samego.
Ogarnął nas erotyczny amok. Już bez zahamowań ręce opuściłem na mamy pośladki, pieściłem je dociskając do sterczącego członka. Mama nie odsuwała się a wręcz przeciwnie, pomagała mi wwiercając się swym wzgórkiem łonowym w twardego jak stal penisa. Poszedłem za ciosem, ręce opuściłem jeszcze niżej i zacząłem wolno podciągać spódniczkę. Ręce pieściły uda na których wyczułem krawędzie pończoszek i znane już mi sprzed dwóch lat zapinki.
Moja KOBIETA nie okazywała sprzeciwu, nie uciekała.
Czułem że lata chwila eksploduję i chciałem tego. To nic, że w spodnie, to nic że może przy tym i mamę pobrudzę. Ważne, że wobec niej i z jej przyczyny. Wyczuła mój stan. Opuściła swoją prawą rączkę i przez spodnie zaczęła masować mego fallusa. Była już podobnie jak ja bardzo mocno podniecona, bo i podobnie jak ja nie miała od dawna kontaktu z płcią przeciwną.
Wreszcie zgrabnym ruchem rozsunęła w rozporku zamek błyskawiczny, włożyła tam swoją rączkę, wysupłała z bokserek penisa chcąc go wyciągnąć.
Nie zdążyła. Sperma wytrysnęła z całą mocą. Rączka oblana białym płynem pracowała ciągle chcąc dokończyć rozpoczęte dzieło. Byłem wniebowzięty. Dygotałem ze szczęścia i ze spełnienia, a delikatna rączka ciągle jeszcze tkwiła w rozporku wyciskając z penisa resztki nasienia.
Tak staliśmy przez jakąś chwilę dociskając się do siebie. Czując się jeszcze bardziej ośmielony, rękę przesunąłem z mamy pupy i włożyłem między przylegające do siebie nasze łona.
Spódniczka już wcześniej była podciągnięta, więc palcami odszukałem muszelkę i poprzez figi zacząłem ją pieścić . Nie miałem już żadnych oporów i mama też, bo stała jakiś czas spokojnie i poddawała się pieszczotom. Wszelkie lody został przełamane, nie mieliśmy już żadnych oporów, szliśmy na całość. Tylko przyspieszone nasze oddechy świadczyły o przeżywanym podnieceniu.
Mama pierwsza przerwała ten błogostan odsuwając się i opuszczając uniesioną przeze mnie spódniczkę.
- Popatrz – przemówiła ciągle jeszcze wibrującym głosem ale z uśmiechem pobłażania na twarzy- jaki skutek wywołała erupcja twego wulkanu i pokazała mokrą rączkę ociekającą spermą .
- Wilgotną masz całą okolicę rozporka, a i ja też mam mokrą spódniczkę, zresztą nie tylko....spódniczkę – dodała, puszczając w moim kierunku znaczące spojrzenie.
Stałem chwilę nie wiedząc jak powinienem się zachować. Pierwsze co mi przyszło na myśl, to po prostu to, że należało przeprosić, chociażby ot tak sobie, pro forma
- Przepraszam cię mamo, może zachowałem się nietaktownie, może powinienem być silniejszy od pożądania. Jednak to było ponad moje siły. I jakby usprawiedliwiając swój postępek dodałem:
- Wszak twoje zachowanie inspirowało mnie do tego, wydawało mi się, że oboje akceptujemy takie zbliżenie.
- Ależ tak, nie masz za co przepraszać, bo w pełni to akceptowałam i ....nadal będę akceptować. Gdybym była na twoim miejscu też bym tak postąpiła. To raczej nie przepraszać powinniśmy, a podziękować sobie za miłe doznania jakie daliśmy sobie.
- Ja mile przeżyłam tę chwilę, a myślę że i ty też- nieprawdaż? Wszystko jest OK., a myślę że będzie jeszcze lepiej. Nie należy sprzeciwiać się naturze.
Były to bardzo obiecujące stwierdzenia. Ochłonąłem już nieco z silnego wrażenia, prącie zaczęło wiotczeć, mijała burza hormonalna, lecz nie na długo – jak się okaże.
- Dzięki ci mamo za te słowa, one niosą dla mnie nadzieję. I dodałem:
- Kocham cię coraz bardziej i to podwójnie: jako syn i jako... MĘŻCZYZNA.
Uśmiechnęła się i powiedziała:
- Coś mi się wydaje, że coraz bardziej jako...mężczyzna. A teraz do łazienki marsz pod prysznic, ubranie „zaspermione” zostaw, potem je upiorę. Weź z szafki czystą bieliznę i ubierz szlafrok, możemy o tej porze czuć się po domowemu. Po tobie ja pójdę zmyć..... owoce twego pożądania.
I jakby od niechcenia dodała:
- Ależ tego było.
Szybko umyłem się pod prysznicem, wytarłem się i na gołe ciało zarzuciłem szlafrok . Miałem już pewność, że po takiej uwerturze nastąpi pożądany finał, a bielizna tylko utrudniałaby manewry.
Wyszedłem i zameldowałem mamie, że łazienka czeka już na nią. Poszła wziąć natrysk i zmienić „zaspermioną” spódniczkę, a ja usiadłem na tapczaniku i oddałem się wyobrażeniom co za chwilę nastąpi, bo wszystko na to wskazuje i nie mam wątpliwości że TO nastąpi bo obie strony tego pragną i z całą determinacją ku temu zdążają.
Pierwsze lody zostały przełamane. Tak rozmyślając poczułem, że mój penis okazuje swoją gotowość do penetracji maminej pochewki. Nie tak szybko kolego – pomyślałem w duchu, rozkosz trzeba stopniowo dawkować, wejdziesz tam ale nie od razu.
Byłem mocno podekscytowany tym co za chwilę nastąpi, czułem drżenie rąk i jakiś nieznany mi przedtem ucisk w krtani.
Jak ja pragnąłem tej kobiety!
Usłyszałem odgłos otwieranych drzwi od łazienki i za chwilę ujrzałem...nie, nie mamę, lecz Wenus wynurzającą się z piany morskiej. To cudne zjawisko, dziecko Zeusa, otulone tylko w leciutki peniuar, wolnym kroczkiem kołysząc biodrami zdążało ku mnie. Przez delikatną materię peniuaru przeświecał ciemny trójkącik owłosienia łonowego, a na wysokości piersi wyraźnie odznaczały się dwa krążki brązowe sutków.
Co za widok!
Nie mogłem oderwać oczu od tego nieziemskiego zjawiska, którym była przecież moja najkochańsza w świecie i najpiękniejsza ze wszystkich kobiet , najbardziej przeze mnie pożądana – moja mama.
Mój fallus przez cały czas pełniący „ostry dyżur” na widok pięknej Wenus osiągnął już twardość stali. Czułem jak pulsuje w nim krew i jak bardzo domaga się wyrzucenia kolejnej porcji nasienia.
Wstałem z tapczaniku i nie bacząc, że mój mały uwolnił się z połów szlafroka i wystawał na zewnątrz jak taran gotowy rozwalić każdą przeszkodę stojącą na drodze do wymarzonej cipeczki.
Mama podeszła, zarzuciła swoje kochane rączęta na moją szyję i tuląc się wyrzekła sakramentalne słowa:
- Jestem twoja, bierz mnie, pragnę się z tobą kochać.
Zawirował świat. Rozdygotanymi rękoma obmacywałem to cudne zjawisko, pieściłem na stojąco wszystkie zakamarki ciała, wpijałem się ustami w karmin ust mojej KOBIETY, nie mogłem słowa wypowiedzieć. A ona bez sprzeciwu poddawała się moim pieszczotom.
Jakieś chaotyczne nieartykułowane dźwięki wydobywałem ze swej krtani, usiłowałem powiedzieć jej jakieś słowa miłosnego wyznania. Wreszcie udało mi się wydobyć z siebie zdolność mówienia i choć łamiącym się głosem obwieściłem :
- Kocham cię, kocham do utraty tchu ty MOJA KOCHANA KOBIETO i pragnę cię ponad wszystko.
Celowo pominąłem użycia słowa „mamo”, uważałem że w takich sytuacjach lepiej być równorzędnymi partnerami seksualnymi, bo przecież takimi już byliśmy.
- Czy mogę cię w takich intymnych sytuacjach nazywać tak prosto po imieniu, zamiast „mama” mówić - Ela tak, jak cię inni nazywają, moja cudna Elżbieto? - zapytałem
-To samo chciałam ci zaproponować mój ty Robi (zangielszczone zdrobnienie od :Robert). Myślę że to ułatwi nasze kontakty.
I tak przytuleni, ciągle całując się podeszliśmy do kozetki.
Zdjąłem z mojej najkochańszej kobiety przewiewny peniuar, swój szlafrok już wcześniej odrzuciłem i tak całkiem nadzy tuliliśmy się do siebie pieszcząc wzajemnie swoje ciała. Moja partnerka masowała stojącego jak drąg penisa, głaskała mosznę, znów wracała do stęsknionego pieszczot penisa. Ja oszalały ze szczęścia wolno przesuwałem swoją rękę po jej udzie, aż dotarłem do owłosienia. Pieściłem ręką ten zarost szorstkich kędziorków przypominający futerko karakułowe. Opuściłem rękę niżej, gdzie wargi sromowe ukrywały najcenniejszy skarb. Namacałem palcem maleńki twardy guziczek oraz nabrzmiałe już i wystarczająco wilgotne wejście do groty szczęścia.
Usiedliśmy na kozetce i dalej kontynuowaliśmy pieszczoty, przy czym nieustannie i zachłannie całując się. Języki nasze jak oszalałe buszowały w ustach, które stały się wspólną dla nich czeluścią .
Co za cudowne uczucie, oby się nigdy nie skończyło!
Zdając sobie sprawę, że lada moment wniknę w pochwę mojej Eli i zostawię tam porcję swojej spermy, zacząłem się bać, aby w tym miłosnym uniesieniu nie zostać niechcąco....ojcem swego brata.
Mama oderwała się na chwilkę od mych ust i przytłumionym nieco wibrującym głosem wyrzekła :
-Wejdź... we mnie....
Zabrzmiało to jak najpiękniejsza na świecie muzyka. To zaproszenie które wyrzekła MOJA KOBIETA, spełnię za chwilę.
Troska o bezpieczny seks spowodowała iż mimo ogromnego podniecenia zwierzyłem się ze swych obaw, że ja nie mam prezerwatywy . Mama zapewniła, że mogę śmiało bez najmniejszej obawy zostawiać swoje nasienie w jej wnętrzu. To mi wystarczyło.
Położyła się, rozłożyła swe nóżki odsłaniając między nimi przedmiot mego pożądania. Rozchylone różowe płatki najpiękniejszej róży świata zachęcały do wejścia.
Ciągle drżący z podniecenia położyłem się na niej, na wyciągniętych rękach podpierając się, bo bardzo chciałem zobaczyć jak mój fallus wreszcie zanurzy się w pochwie kobiety, w której już naprawdę byłem zakochany. Mama też podniosła swą głowę, bo chyba też chciała widzieć. Wzięła w swą rączkę penisa, pocierała główką o swój guziczek jakiś czas, wreszcie nakierowała tam gdzie trzeba i wypowiedziała jedno słowo:
- Pchnij!
Pchnąłem i mój mały zaczął się pogrążać w anielskiej czeluści. Włożyłem tylko główkę i chwilę odczekałem.
W tym momencie uświadomiłem sobie, że wchodzę w to miejsce z którego 21 lat temu .....wychodziłem. Zaskakujące stwierdzenie, trochę dziwne i jakby odkrywcze. Właśnie ta niezwykłość obudziła we mnie jeszcze silniejsze podniecenie. Zacząłem zagłębiać swoje prącie wolno, acz stanowczo i zdecydowanie. Z lubością odczuwałem tę boską wilgoć znakomicie ułatwiającą wnikanie w głębiny pochwy. Dopchnąłem do końca aż jądra spoczęły na pupci i normalnie począłem wykonywać ruchy frykcyjne.
Robiłem to pieszcząc nieustannie ustami jej usta, sutki, uszy, szyję, włosy...Byłem już prawie bliski odlotu, więc na chwilę musiałem przestać, ciągle penisa trzymając w pochwie.
Mama już zbliżała się do orgazmu. Głowę swą obracała to na lewą stronę, to na prawą wydając przy tym dźwięki świadczące o przeżywanej rozkoszy. Podrzucała biodrami i powtórzyła kilkakrotnie :
- Ale mi dobrze!
Nie chciałem więcej już się hamować, posuwałem coraz szybciej, szybciej aż poczułem jak penis zaczyna pulsować i wstrzykiwać w mamę dawkę spermy. Pchnąłem do samego końca i poczekałem aż skończy wyrzucać drugą już tego wieczora porcję nasienia.
Moja kochana kobieta w tym momencie też zaczęła szczytować wiercąc swoją pupcią coraz gwałtowniej, coraz chaotyczniej jakby chciała tkwiącego w niej pala wbić jak najgłębiej. Wreszcie jęknęła, potem nawet wydała kilka okrzyków i pozostała w bezruchu.
Leżąc na niej dyszałem ciężko. Czułem lekkie zmęczenie i ogromną satysfakcję z udanego spełnienia.
Rubikon został przekroczony, stałem się stuprocentowym kochankiem swojej mamy i tego już się nie da odwrócić. Leżałem oparty na łokciach, a mój „mały” ciągle jeszcze naprężony tkwił dzielnie w jaskini rozkoszy.
Zamknięte dotąd oczy mamy otwarły się, spojrzała na mnie,. Na buzi pojawił się uśmiech zadowolenia i zapytała wprost:
- No i jak się czuje mój kochany mężczyzna po spełnieniu? Czy było udane, bo dla mnie – tak, miałam fantastyczny orgazm.
W odpowiedzi tylko przywarłem do jej ust i wpiłem się w nie.
Jeszcze ciągle czułem podniecenie, więc z wielką rozkoszą spijałem z nich podniecającą namiętność. Nie broniła się, oddawała namiętne pocałunki.
Zacząłem się znów podniecać, znów nabrałem ochoty na seks. Mój przyjaciel ciągle jeszcze rozkoszował się swoją obecnością w cipci mamy, stawał się twardszy, nabierał gotowości do wstrzyknięcia kolejnej, trzeciej już porcji spermy.
Nie wyciągając go rozpocząłem od nowa wykonywanie ruchów posuwisto-zwrotnych. Dla pewności nachyliłem się nad uszko mamy i zapytałem (choć byłem pewien pozytywnej odpowiedzi):
- Mam ochotę na kolejny „numerek”, czy nie masz nic przeciwko temu ?
- I ja też mam ochotę– odpowiedziała.
Te miłe słowa utwierdziły mnie w przekonaniu, że moja mama jest najcudowniejszą kochanką pod słońcem i że razem będziemy się pięknie kochać. Wyczułem że pod tym względem mamy bardzo zbliżone upodobania i potrzeby.
Leżąc na niej i wykonując miarowe ruchy tam i z powrotem wpatrywaliśmy się sobie w oczy z uśmiechem zadowolenia i aprobaty. Mówiliśmy sobie czułe słówka, całowaliśmy się namiętnie i było mi wspaniale. Niedwuznaczne zachowanie wskazywało, że i mama czuje się szczęśliwie. Bardzo dzielnie współpracowała ze mną podczas stosunku, unosząc i opuszczając swą pupcię w odpowiednich momentach. Czułem jak mój penis szaleje w pochwie , jak ślizga się w płynach będących teraz mieszaniną spermy i śluzu pochwowego. Było tak dobrze, coraz lepiej, że byłem już bliski kolejnego wytrysku., drugiego bez wyciągania.
Wstrzymałem się chwilowo z wykonywaniem ruchów, aby odwlec moment ejakulacji.
Mama zaczęła dochodzić do zenitu.. Widziałem to z jej zachowania podobnego do poprzedniego razu. Obracała szybko głową na obie strony i zaraz potem wydała okrzyk zwiastujący orgazm.
Ja pracowałem dalej wykonując ruchy frykcyjne. Oddaliłem moment wytrysku i posuwałem dalej pieszcząc palcem ręki jej guziczek. Czasem wyciągałem penisa i główką drażniłem nabrzmiałą łechtaczkę. Ruszałem biodrami, wkładałem, wyciągałem i znów wkładałem aż dostrzegłem objawy kolejnego orgazmu. Sam też zbliżałem się do szczytu.
Byłem szczęśliwy, widząc że mama podobnie jak ja uwielbia seks.
-Elu, kocham cię – bardziej jęknąłem niż powiedziałem i zacząłem się spuszczać .
W tym też czasie i mama osiągnęła orgazm.
Jakie to wspaniałe kiedy oboje dają sobie tyle szczęścia, że razem osiągają punkt kulminacyjny.
Jeszcze chwilę poleżałem, pieściłem kochane ciało, głaskałem i całowałem, by tymi gestami podziękować za niebiańskie doznania, po czym powoli zacząłem się wycofywać z jaskini rozkoszy.
Położyłem się obok i leżąc nago wypoczywaliśmy po udanych odlotach.
Leżeliśmy tak a pod czaszką kłębiły się najrozmaitsze nieuczesane myśli. Przecież to co zrobiliśmy jest nawet prawnie zakazane, no a kwestia etyczno - moralna? Takie stosunki nie są aprobowane przez większość społeczności, choć dalibóg nie mogę zrozumieć dlaczego. Przecież z powodu odbytych przed chwilą stosunków dających dla dwojga ludzi nieopisaną rozkosz nikt ani trochę nie ucierpiał i nie ucierpi, komu więc to przeszkadza. Wcale też do wyjątków nie należą takie związki kazirodcze, ale się o tym nie mówi.
Swymi rozważaniami podzieliłem się z mamą.
- Ja też miałam, podkreślam – miałam takie opory przy rozważaniu kontaktów kazirodczych. Ale to było kiedyś. O tych sprawach chętnie porozmawiam za chwilę. Teraz trzeba wziąć natrysk, umyć się, odświeżyć. Zawsze lubię po TYM się umyć.
- A może pójdziemy razem, obmyjemy siebie nawzajem. Przecież nasze ciała nie stanowią już dla nas żadnej tajemnicy – zagadnęła mama.
Z wielką ochotą przystałem na propozycję, bo miałem nadzieję na kolejne pieszczoty pod prysznicem. Wciąż jeszcze odczuwałem niedosyt seksu, choć w ciągu może niecałych dwóch godzin tryskałem nasieniem trzy razy.
Nie myślałem że potrafi się we mnie obudzić taka chęć na seks i to z własną mamą. A może właśnie dlatego że z mamą, bo zakazany owoc ponoć lepiej smakuje.
Poszliśmy tak jak leżeliśmy nadzy i wtuleni w siebie.
Puszczona woda z natrysku obmywała nasze ciała, które z powodu ograniczoności miejsca ocierały się o siebie. Ale my tego chcieliśmy .
Obmywałem wolno ciało mamy, udawałem że chcę rozprowadzić żel po całym ciele, a przy okazji dotykałem i pieściłem jej erogenne miejsca. Długo obmywałem piersi, a brodawki masowałem ustami i językiem. Najdłużej zatrzymałem się na pieszczotach wzgórza łonowego i okolicy, tej najpiękniejszej róży świata.
Mama nie była mi dłużna. Na pierwszy ogień poszedł penis, którego delikatna kobieca rączka już dawno postawiła w stan gotowości bojowej. Mój sterczący już na dobre członek nieustannie pieszczony uświadamiał nam, że jest gotów do penetracji.
- Elu – rzekłem, ja znów mam chęć na seks z tobą, czy to aby normalne tak nieustannie ciebie pragnąć?
- Chyba nie będziesz zaskoczony kiedy ci wyznam, że i ja mam chęć. I na pewno jest to normalne bo i ty i ja długo pościliśmy, a teraz pożądanie eksplodowało jak wulkan, a my je zaspokajamy.
- A poza tym myślę, że chyba oboje jesteśmy – jakby tu delikatnie powiedzieć .... zakochani w seksie.
Tak rozmawiając pieściliśmy nawzajem swoje klejnoty przytuleni do siebie przodem . Ela pocierała główką mego członka swoją vaginę, ja usiłowałem go wcisnąć do wewnątrz.
Trudne to było przedsięwzięcie, więc Ela jako bardziej doświadczona pokierowała całą akcją.
- Ja uniosę wysoko nogę, ty ją weźmiesz po ramię, a wtedy łatwiej ci pójdzie wsuwanie do środka.
Tak też zrobiłem. Uniesioną nogę Eli przytrzymałem wysoko, obcałowując ją przy okazji , potem nakierowany przez nią członek zniknął z łatwością we wnętrzu. Zacząłem wykonywać ruchy frykcyjne i było nam bardzo fajnie. Ciągle twardy penis ocierał się w takiej pozycji o łechtaczką, serwując mojej Eli kolejne rozkosze.
Spływająca z natrysku woda mile łechtała nasze ciała.
Ta pozycja pod prysznicem, to dla mnie nowość. Chociaż sprawiała dla niedoświadczonego kochanka trochę trudności, ale i dawała dużą dozę nowych podniet. Robiło mi się coraz przyjemniej, czułem zbliżający się orgazm. Nie hamowałem go. Jeszcze parę pchnięć i poczułem że wytrysk już w drodze.
- Dochodzę ! – krzyknąłem cicho.
- Ja też ! – odkrzyknęła Ela
Po kolejnym pchnięciu spuściłem się. Skurcz za skurczem meldował że nasienie zostało oddane. Moja kochana partnerka seksualna krzyknęła tylko :
- Och, jak mi dobrze, poczym i ją wstrząsnął orgazm.
...
kamiliwan