Cowie Vera - Podróż niesentymentalna.pdf

(1181 KB) Pobierz
172409491 UNPDF
Vera Cowie
PODRÓŻ NIESENTYMENTALNA
1
K iedy Bart wszedł do pokoju, Connie rzuciła tylko na niego okiem i powiedziała beznamiętnie:
- O, cholera...
Po dziesięciu latach harmonijnej współpracy - był jednym z największych i najbłyskotliwszych w Hollywood
agentem-menedżerem, ona zaś panną do towarzystwa wielkiej gwiazdy - znała go tak dobrze, że potrafiła odczytać
wszystko z jego twarzy.
- Właśnie! - Nie tylko jego głos, ale i wyraz twarzy mówił sam za siebie. - Powiedziałem Maggie, że jest na to za
stara, ale nie chciała słuchać.
- No i co? Kto w końcu będzie grał Judith Kane?
- Claudia Albinoni, oczywiście.
- Co znaczy „oczywiście”? Przecież ona jest Włoszką, a to rola dla Angielki.
- Ale jej matka jest Angielką i Claudia jest dwujęzyczna. Najważniejsze jest jednak to, że ma rzeczywiście
dwadzieścia siedem lat, a więc jest o całe dwanaście lat młodsza od Maggie.
- Oficjalnie. Przypominam ci, że tak naprawdę, za trzy miesiące Maggie skończy czterdzieści pięć lat.
- To jeszcze gorzej. A jest przekonana, że ciągle może grać kobiety trzydziestoletnie i diabli wiedzą jak długo
jeszcze będzie tak uważała. A swoją drogą, jak ona to robi, że wymyka się czasowi, przecież innych czas nie
oszczędza. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego odrzuca role dojrzałych kobiet. Przecież zdaje sobie sprawę, że
nie jest już podlotkiem.
- Odważysz się jej to powiedzieć? Ludzie giną za mniejsze...
- Jakoś sobie z nią poradzę.
- Może tak, ale lepiej włóż kamizelkę kuloodporną.
Bart roześmiał się serdecznie. Connie zawsze podchodziła do wszystkiego z humorem. W ten sposób radziła
sobie z żywiołowym temperamentem ich pracodawczyni, chociaż jeden Bóg tylko wiedział, że nauczenie się tego
nie przyszło jej łatwo. Dziesięć lat temu, kiedy Maggie Kendall zatrudniła dwudziestodziewięcioletniego wówczas
Williama J. „Barta” Bartletta jako swojego jedynego hollywoodzkiego agenta, Connie Kavanaugh pracowała już u
niej od pięciu lat. Znana była wtedy jako „prawa ręka Maggie Kendall” i na początku swojej kariery Bart często
korzystał z pomocnej, choć już lewej ręki Connie. Dziesięć lat później, kiedy zdobył sławę i rozgłos, Connie
łaskawie ustąpiła mu swoje miejsce, będąc w pełni świadoma, że nawet jako lewa ręka była ciągle niezastąpiona.
Tam gdzie Connie używała w rozmowie z Maggie sardonicznego i uszczypliwego tonu, żeby utemperować jej
żywiołowy charakter, Bart stosował słowne zapasy. Przy wzroście ponad metr osiemdziesiąt i masywnej budowie
ciała był nadzwyczaj opanowany i piekielnie nieustępliwy, jeśli wiedział, że ma rację. Był niezawodny, prawy i
konkretny. Zawsze nazywał rzeczy po imieniu i okropnie się wściekał, kiedy musiał używać eufemizmów.
- Maggie musi spojrzeć prawdzie w oczy - powiedział stanowczo. - Nie mogę dłużej godzić się na role, w których
robi żałosne wrażenie. Wiem nawet, co na to odpowie: „Och, Bart, daj spokój... nie mówisz tego serio”. Ona jest
1
piekielnie dobrą aktorką i może zostać naprawdę wielka, jeśli wreszcie zmieni swój image. Do licha, o co
właściwie chodzi z tą jej wieczną młodością?
Connie skrzywiła się słysząc tę uwagę świadczącą o młodzieńczej ignorancji Barta.
- Ty oczywiście nie możesz wiedzieć, że to lęk przed wejściem w wiek średni. Sama cierpię z tego powodu, co
zapewne zauważyłeś.
- Jakoś nie zauważyłem - skłamał z galanterią.
- To dlatego, że ciągle jesteś przed czterdziestką, a do tego masz szczęście być mężczyzną. Dla kobiety
czterdziestka jest ogromną barierą psychiczną i żeby ją przekroczyć, trzeba mieć mnóstwo wiary w siebie. W moim
przypadku ktoś podniósł tę barierę do góry i wykończył mnie jako aktorkę, mówiąc mi bez ogródek, że dosyć już
harowania w zwykłych rolach, po czym zaproponował mi rolę charakterystyczną. I gówno trafiło w entuzjastkę. -
Connie westchnęła po tym porównaniu. - A więc, jak powiemy o tym Maggie? Będziemy ciągnąć losy?
- Powiem jej prosto z mostu, tak jak zawsze, bez owijania w bawełnę.
- Kiedy i gdzie? Muszę wcześniej wiedzieć, żeby się schować.
- Jak najszybciej, kiedy tylko wróci. A gdzie ona jest?
- Jest u fryzjera. I jeszcze będzie tam przynajmniej godzinę. Ciężko pracuje nad włosami. Musiała je ufarbować.
- W jej wieku to naturalne.
- Powiesz jej to?
Bart uśmiechnął się ponuro.
- Dzięki Bogu, że mam ciebie i mogę rozmawiać z tobą szczerze o wszystkim.
- Nie rozumiem. Z jakichś niejasnych powodów wszyscy mężczyźni uważają, że najbardziej seksowną częścią
mojego ciała są ramiona. Zawsze się w nie wypłakują.
- Nie ramiona, tylko nogi mają najwyższe notowania - zaprotestował Bart. - Nawet Cyd Charisse musiałaby to
przyznać, gdybyście stanęły do konkursu.
Connie, która siedziała za biurkiem i sortowała dla Maggie wycinki z londyńskiej agencji reklamowej, obróciła
się nagle z krzesłem podnosząc do góry nogę w sposób, w jaki zrobiła to wielka Cyd grając w Deszczowej piosence
obok Gene’a Kelly. Noga jej była nieprawdopodobnie długa i smukła, znakomicie ukształtowana i prawie bez
żylaków.
- Zaczęłam od prezentowania pończoch, bo moje ciało nigdy nie dorównywało nogom. Wyglądało jak strąki
fasoli szparagowej. - Jej śmiech załamał się. - Maggie dotąd nie może ścierpieć, że ciągle mogę zjeść absolutnie
wszystko i nie przytyję nawet o uncję, podczas gdy ona musi liczyć każdą kalorię. Ale za to jaką ona ma figurę. -
Westchnęła.
Connie przy wzroście ponad półtora metra ważyła zaledwie czterdzieści pięć kilogramów. Jej piersi były
mniejsze niż u rudzika i prawie nie miała bioder. Mogła za to ubierać się w taki sposób, o jakim inne kobiety,
bardziej przy kości, nie mogły nawet marzyć. Miała naturalne, popielatoblond włosy, i jak sama mówiła, mogłaby
grać Krystle w Dynastii. Chociaż rysy jej twarzy były tak ostre, że można by nimi ciąć papier, to niespotykane,
zielone jak trawa oczy ocienione do przesady długimi rzęsami nagradzały wszystko. To one pomagały jej odnosić
umiarkowane sukcesy w filmie, gdzie występowała najpierw jako statystka, później w epizodach z całą wypowia-
daną kwestią, a końcu w rolach drugoplanowych, zazwyczaj jako najbliższa przyjaciółka głównej bohaterki, czyli
kogoś, kto mówił wszystkie najlepsze kwestie ironiczne, ale nigdy nie miał roli wiodącej.
2
Connie spotkała Maggie w filmie, w którym grała właśnie jej najlepszą przyjaciółkę. Przypadły sobie do serca i
stały się nierozłączne. Kiedy Maggie odeszła ze studia po ukończeniu trzech filmów przewidzianych w kontrakcie,
Connie odeszła razem z nią. Oficjalnie była jej panną do towarzystwa, a w rzeczywistości pozostała w swojej
podstawowej roli - najlepszej przyjaciółki. Wspólnie przeżyte piętnaście lat nie tylko umocniły ich przyjaźń, ale
przerodziły ją w coś więcej. Bart mawiał, że kiedy łączyły siły napadając na niego, zmieniały się w syjamskie
siostry zrośnięte biodrami.
Bart przyłączył się do nich mniej więcej wtedy, kiedy zgorzkniała Maggie rozstała się ze swoją poprzednią
agencją i to po takiej monumentalnej awanturze, że nie było śmiałka, który by następnego dnia odważył się przyjść
pod jej drzwi. Bart został wysłany do niej przez szefa największej agencji w Hollywood, żeby wywąchać atmosferę
i powiedzieć, czy gwiazda jest skłonna wyrazić zgodę na przyjacielską wizytę. Maggie pozytywnie oceniła jego
wzrost i ramiona, strzechę niesfornych, ciemnoblond włosów oraz oczy tak błękitne, jak kolor morza w Malibu,
powiedziała więc „tak” i chętnie słuchała.
Od tego czasu Bart został jej agentem. Prowadził wszystko po swojemu. Maggie wymagała wyłącznie
reprezentacji i wkrótce upewniła się, że William John Bartlett jest młodym człowiekiem z przyszłością. Bart był
młodszy od niej o pięć lat i to sprawiło, że początkowo wahała się, czy go zatrudnić. Zauważyła jednak, że jemu
fakt ten zupełnie nie przeszkadzał, doszła więc do wniosku, że nie powinien mieć znaczenia również dla niej. A
kiedy zobaczyła go w działaniu, zupełnie przestała się martwić. Bart urodził się w Hollywood. Jego ojciec był
producentem w Paramount i Bart miał już doświadczenie w tych sprawach, a do tego posiadał wytworne maniery i
był bardzo bystry. To wszystko pozwalało mu wybierać i zdobywać to, co było dla Maggie najkorzystniejsze,
doszła więc wkrótce do wniosku, że decyzja wybrania go na swego agenta była niezwykle trafna, dlatego też kilka
lat później zrobiła go również swoim menedżerem.
Bart i Connie znajdowali się teraz w biurze Maggie, w jej apartamencie na najwyższym piętrze wieżowca przy
South Street w Mayfair. Bart opadł na wielkie krzesło stojące naprzeciwko biurka Connie i powiedział grobowym
głosem:
- To wszystko, do czego doszedłem po kilku tygodniach pracy, która doprowadza mnie do szału. Po nieustannym
zachwalaniu zalet Maggie, przypominaniu ludziom o jej dawnych sukcesach... Może właśnie tu jest pies
pogrzebany: Maggie za daleko odchodzi od pierwszych rumieńców młodości.
- Można odchodzić tak daleko, dopóki nie mylisz pierwszego rumieńca z uderzeniem warów - pouczyła go
Connie.
Obydwoje wiemy, o co chodzi, wiemy też, że w tym biznesie dwadzieścia pięć lat jest uważane za wiek
graniczny, chyba że ktoś jest dostatecznie wielki i ma klasę. Maggie trzymała się i tak bardzo długo. Wiem, że
wygląda wspaniale, że dba o swoją twarz i figurę, ale kamera jest bezlitosna. Nie chcę, żeby musieli fotografować
ją przez gazę. Pamiętasz Dietrich w jej ostatnim filmie? - Bart wzdrygnął się. - Jeśli mam cokolwiek zrobić z
Maggie, to zacznę najpierw od jej stopniowej przemiany z urokliwej gwiazdy w aktorkę charakterystyczną i to
zacznę wcześniej niż później. Taki naturalny sposób zostanie zaakceptowany przez jej wielbicieli. Mam już to
wszystko opracowane.
- Zawsze masz - skomentowała sucho Connie - ale powiedz mi, czy ona zawsze, czy też prawie zawsze, słuchała
twoich rad? Przypominam ci, że jest to okres w jej karierze brzemienny w skutki, niezależnie od tych dwóch
kolejnych klap, do których doszło, bo zignorowała twoje mądre rady. Czy fakt, że ona skończy czterdzieści pięć
3
lat, nie jest czymś, co jest niebezpieczne również dla ciebie?
- Nie, bo tylko ona obawia się, że grając starsze kobiety będzie miała ograniczone możliwości olśniewania
widzów, że będzie się tylko żarzyć, a nie błyszczeć. Prawda jest taka, że Maggie Kendall, niezależnie od wieku,
zawsze będzie zniewalała oczy. To dlatego jest gwiazdą pierwszej wielkości. Niepokoi mnie tylko to, że może na
zawsze zostać przypisana do takich właśnie ról ekranowych, chyba że zapobiegnę temu i pokażę jej prawdziwą
twarz. Faktycznie szkoda... mogłaby być wspaniała w roli Judith Kane. Albinoni jest efektowną i dobrą aktorką, ale
Maggie mogłaby nadać tej roli charakter, tak jak robi to ze wszystkimi swoimi rolami. Kto gra lepiej od niej ekstra
dziwkę? Do tej szczególnej roli przejęła wszystko co najlepsze od Bette Davis.
- A teraz nadeszła jej kolej - powiedziała współczująco Connie.
- Maggie jest Angielką. Liczę na jej... patriotyzm... Może zaakceptuje propozycję, jaką otrzymałem, ponieważ
pochodzi ona z National. Spędziła dwadzieścia niezwykłych lat w Ameryce i to będzie jej pierwsza, od sześciu lat,
wizyta w kraju. Chcą, żeby zagrała Madame Arkadinę w nowej wersji Seagull. Maggie urodziła się do tej roli.
- To prawda - zgodziła się Connie - ale to tylko przenosi nas z powrotem do podstawowej sprawy: jej wieku.
Uważam - powiedziała odsuwając się z krzesłem od biurka i wstając - że musisz wypić podwójną szkocką. Nie
dlatego, żebym sądziła, że brak ci odwagi, ale oznajmianie złych nowin jest wtedy łatwiejsze.
Siedzieli przyjacielsko gawędząc, kiedy usłyszeli niezrównany śmiech Maggie Kendall. Ten aksamitny śmiech,
pełen zmysłowości, poderwał ich na nogi.
- Któż to ją odprowadził...? - zapytała Connie.
Był to przystojny młody człowiek, oczywiście już przez nią zniewolony.
Nic dziwnego, pomyślała Connie. Maggie promieniała. Jej ciemnopurpurowy kostium, jeden z najlepszych z
kolekcji Donny Karan, podkreślał nogi pod bardzo dopasowaną spódniczką, a przepięknie skrojony żakiet ukrywał
obfitsze kształty góry. W tym świetnie dobranym kolorze jej alabastrowa skóra pałała. Włosy, które wyszły prosto
spod rąk samego Johna Frieda, były połyskliwe i rozświetlone jak dobrze wypolerowana miedź i wspaniale się
układały przy każdym poruszeniu głowy.
- Kochani... - Wejście jej było czysto hollywoodzkie; Joan Crawford w swojej szczytowej roli w Metro Goldwyn
Mayer. Oczarowana, pełna uwielbienia młodziutka fanka. To zazwyczaj działało magicznie, nie dlatego, że Maggie
potrzebowała do tego jakiegoś kuglarstwa. Potrafiła tak zaczarować, że widziało się ją piękną lub przynajmniej
uważało się, że słowo to zostało wymyślone po to, żeby ją opisać. Bart westchnął, przypatrując się jej ze smutkiem.
Jednym ze swoich typowych gestów odrzuciła na bok rękawiczki i torebkę z krokodylowej skóry.
- Ten słodki chłopiec uratował mnie przed tłumem wielbicieli, kiedy opadli mnie, gdy opuszczałam salon
fryzjerski... obronił mnie w zdumiewający sposób. Groziło mi rozerwanie na kawałki.
Gdyby nie próbowali tego zrobić, to ty byś ich rozszarpała, pomyślała ironicznie Connie. Wielbiciele są ci tak
potrzebni do życia jak powietrze. Jedno uważne spojrzenie powiedziało jej, że Maggie jest zachwycona.
Histeryczni wielbiciele i adoracja młodego mężczyzny to zjawiska, które zawsze dostarczały jej adrenaliny, a ta
dodawała jej pewności siebie. Był to dowód, że jeszcze ciągle jest dobra.
- Teraz więc... mogę przynajmniej zaproponować panu wzmacniającego drinka - powiedziała ciepło do młodego
człowieka, kierując go delikatnie w stronę dużego fotela. - Dobrą, dobrze zamrożoną butelkę szampana, myślę...
- Ile szklaneczek? - zapytała jak zwykle pomocna Connie.
- Oczywiście, cztery. - Złote oczy Maggie otworzyły się szeroko, kiedy napotkała spojrzenie swojej najlepszej
4
przyjaciółki.
- To jest moja droga przyjaciółka i powiernica, Connie Kavanaugh, a to mój agent i menedżer. Bili Bartlett -
przedstawiła go zdawkowo. - A ten młody człowiek, to... - Odwróciła się do niego, zaśmiała zmysłowo i zapytała: -
Jak się pan nazywa?
- Curtis... Peter Curtis - wyjąkał z uwielbieniem, ze wzruszeniem trzymając jej dłonie o smukłych palcach.
- Peter... co za czarujące imię.
- Tak jak Piotruś Pan - rzuciła przez ramię Connie, idąc po szampana. W lodówce sekretarzyka zawsze było z
tuzin butelek, użytecznych jak broń.
Zamykając drzwi lodówki napotkała wzrok Barta, który mówił: Oto następna próba.
G odzinę później Maggie zatopiona w jednym z największych foteli powiedziała z uśmiechem modliszki:
- Co za zachwycający młody człowiek...
- Tak - zgodził się Bart. - I bardzo młody...
Oczy Maggie skierowane na niego pociemniały do koloru bursztynu uformowanego dziesięć milionów lat temu.
- Kierujesz tylko moją karierą, a nie moim życiem - powiedziała krótko, tonem ze swojej największej roli A
woman of Affairs. - A mówiąc już o mojej karierze, to co jest z tym miniserialem?
Przyszło to szybciej, niż się spodziewał. Miał zamiar stworzyć odpowiednią atmosferę i dopiero taktownie, ale
zdecydowanie skłonić ją do przejrzenia się w prawdziwym zwierciadle. Nie spodziewał się, że zacznie pierwsza
mówić na ten temat. Ciągle nie miał pewności, czy zgodzi się na jego propozycję. Odpowiedział więc obojętnym
tonem:
- Wróciłem właśnie z Wardour Street. Claudia Albinom będzie grała Judith Kane.
Maggie siedziała chwilę bez ruchu, zauważył jednak, że jej osławione nozdrza falują, a wspaniałe usta zacinają
się. Zobaczył, jak jej oddech pogłębił się, zanim zapytała go po prostu: „Dlaczego?” w sposób, który zrobił z niej
tak doskonałą aktorkę. W tym jednym słowie zawarte było wszystko: zdziwienie, szok, dramatyzm i głębokie
zranienie. Wiedział, że żadna inna aktorka nie potrafi tak umiejętnie jak Maggie posługiwać się głosem. Każdy
dźwięk coś wyrażał, tak samo jak jej nadzwyczaj wyrazista twarz. Niestety wiedziała o tym i zawsze się tym
posługiwała, żeby otumanić rozmówcę.
- Ponieważ ma dwadzieścia siedem lat - odpowiedział.
Connie, która odprowadziła już do drzwi młodego człowieka i teraz miała zamiar dołączyć do nich, zatrzymała
się w progu, widząc, jak oczy Maggie zaczynają ciskać błyskawice.
- Co ma do tego wiek? - zapytała Maggie grobowym głosem.
- Wszystko. W tym miniserialu Judith Kane jest kobietą dwudziestosiedmioletnią, młodą kobietą, wepchniętą
przez śmierć ojca w środowisko ogromnie potężne i wpływowe, w jaskinię lwa. Jest młodą, niedoświadczoną
nowicjuszką, która musi szybko nauczyć się reguł gry. Claudia Albinom, teraz cytuję: „jest młoda, wzruszająco
wrażliwa i to w odpowiedni sposób i jej test wypadł wspaniale. Pasuje do tej roli”.
- A ja nie?
- Nie, sądząc po tym, co powiedzieli mi dziś rano.
Maggie poderwała się z fotela i rzuciła jak tygrys.
- Mogę grać role kobiet w każdym wieku. Koniec dyskusji. Mogę tak zrobić, że ta suka Albinom nie będzie
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin