Halina snopkiewicz Karygodna zabawa Pa�stwu Zofii i Henrykowi Krzakiewiczom z Zawiercia z wyrazami wdzi�czno�ci autorka i siostrzenica. ? W ka�dym m�czy�nie odpowiadaj�cym pewnym moim za�o�eniom - mog� si� zakocha�, poniewa� posiadam wyobra�ni�. To by� punkt wyj�ciowy tej gry niedobrej, kreuj�cy mnie na potwora. Zatem jestem potworem, dopu�� t� mo�liwo��, wiadomo �e potwor�w jest wi�cej, ni� to na pierwszy rzut oka wygl�da. Ods�aniam si� wi�c sama. Ty, kt�ry widzisz we mnie anio�a, powiniene� dowiedzie� si� czego� innego. Zawsze marzy�am o m�czy�nie, kt�remu mog�abym si� wyspowiada�. Niestety, nie mog�am bra� pod uwag� ksi�dza podczas jego s�u�bowych zaj��, rodzice wychowali mnie na ateistk�. A w moim przypadku by�oby o wiele lepiej, gdybym mog�a chodzi� do ko�cio�a i wierzy� w panaceum zdrowasiek. Ten potw�r, kt�ffjesTwe mnie tak g��boko ukryty, zrodzi� si� z rzeczy w zasadzie dobrej, z pogoni za cnotami ewangelicznymi, z pogoni za wiar�, nadziej� i mi�o�ci�. Wiadomo, �e najwi�cej ludzi wymordowano w imi� zbawienia ludzko�ci. Wiele tym mo�na usprawiedliwi�, wyt�umaczy� niemal wszystko. Potw�r wi�c wyr�s� i prosperowa� znakomicie na po�ywce tego chcenia, ch�ci kochania, pragnienia czego� 7 prawdziwego. Ale co to znaczy by� prawdziw�? Wobec czego? Wobec kogo? Jaki tu jest sprawdzian? Jaki miernik, jakie kryteria? S�owem - jaki jest tu punkt odniesienia? W stosunku do czego? Do natury, do innego cz�owieka, do uk�adu spo�ecznego? Do tego wszystkiego razem czy do czego� poza tym, do czego� sta�ego, okre�lonego ju� przez innych, nazwanego, czy do efemerydy, nie sprecyzowanej ch�ci, ��dzy przelotnej, wyrachowania, czego� zgodnego z logik� czy do czystego impulsu? Wobec takiego niezdecydowania w ocenie - czemu tym punktem odniesienia nie mo�e by� wyobra�nia, imaginacja, kt�ra zaprowadzi�a mnie - bo zaprowadzi� musia�a - do wielkiej improwizacji niszcz�cej pocz�tkowy (by� mo�e) autentyzm. Lecz to wcale nie tak �atwo wej�� w orbit� b��dnego ko�a, wykona� trzeba robot� niema��. Haruje si� r�wnie zaciekle na sukces, jak i na kl�sk�, cho� zmierza si�, rzecz oczywista, do sukcesu, do triumfu, do ekwiwalentu za t� prac� tytaniczn�, odpowiedniego, do zap�aty godziwej. A mo�e to w�a�nie zap�ata godziwa, ekwiwalent odpowiedni, a mo�e to ma�o? Nie niecierpliw si�, zrozumiesz wszystko, najwa�niejsze, �e zrozumie� chcesz, i chcesz mnie broni� przede mn�. Tylko �e teraz ju� nie jest mi to potrzebne, bo i ja zrozumia�am, jak straszn� zrobi�am rzecz. C� tu wi�c przyjm� za punkt odniesienia. Wyobra�ni�, �elazn� wol� czy perfidi�. W�a�ciwie tylko te trzy psychologiczne zjawiska po��czone daj� co� zbli�onego do uk�adu wyj�cia, do punktu zero. Wyobra�ni mia�am bodaj�e nadmiar, to trzeba by�o zainwestowa� albo oszale�. Mo�na, okazuje si�, szale� �wiadomie, wybra� sobie tak rzadk� i interesuj�c� mo�liwo�� pogr��ania si� w szale�stwo - je�li tak nazwa� wypada robienie czego� absolutnie nieodpowiedzialnego, czego�, co krzywdzi innego i ostro godzi w nas samych. Wi�c nie roztkliwiaj si� nade mn�, bo sama sobie to zrobi�am. Ka�de ma�e bicie serca osi�ga�am prac� m�zgu. Jest naturalnie tak�e i fabu�a. Fabu�a prosta, ma�o 8 znacz�ca, schematyczna. W ka�dym razie zaprzeczy�am teorii, �e nie mo�na nikogo zmusi� do mi�o�ci. Wyobra�nia, �elazna wola, perfidia... No dobrze, niech ci b�dzie, plus wygl�d zewn�trzny, makol�gwie to pewnie by nie wysz�o, nie powiod�oby si�. Chocia� gdyby z kolei ten kto� posiada� wyobra�ni�, a makol�gwa by�aby odpowiednio inteligentna? To jeszcze mo�na by rozwa�y�, w ka�dym razie kwestii nie zamyka�abym natychmiast. Nie wymagaj ode mnie os�dzenia tej sprawy. Chc� ci to zrelacjonowa� a nie os�dzi�. Cho� werdykty b�d� tu pada�, na os�dzenie tego potrzeba mi lat. A m�wi� ci to z dw�ch powod�w - chc�, �eby� mnie zna� i pragn� ci� od tego uwolni�. Fabu�a niewiele tu wniesie. Ale ta gra, to wreszcie �miertelne zmaganie si�, to ju� od bana�u jest do�� odleg�e - cho� w tej kategorii by� mo�e przeci�tne, z tym, �e jest to ju� psychiczne wyrafinowanie. Nie wiem, co mnie tak ukszta�towa�o. Nie widz� w moim �yciu a� takich powod�w do uraz�w czy kompleks�w, by�am zawsze �rednio zdolna, �rednio pilna, ale do jednego mia�am talent niezaprzeczalny. Do re�yserii. Za p�no to sobie u�wiadomi�am, to si� po prostu zmarnuje. Na szko�� filmow� nie pora, a w �yciu ju� niczego re�yserowa� nie b�d�. Nigdy. Re�yserom filmowym to chyba si� nie zdarza, za ma�o aktorzy maj� czasu, �eby ich wystrychn�� na dudka, ale w teatrze? Po powiedzmy dwusetnym przedstawieniu, szczeg�lnie kiedy re�ysera nie ma na spektaklu? Aktorzy, nie czuj�c r�ki kierowniczej, niepomni wskaz�wek, kt�re przyj�li z aplauzem, uznali pocz�tkowo za s�uszne, zaczynaj� gra� inaczej, inaczej odczytuj� tekst, w ryzach mo�e ich trzyma jeszcze rutyna, ale je�li jest to aktor wybitny? Indywidualno�� swojego rodzaju? A ja do roli amanta wybra�am w tym wzgl�dzie geniusza. By� to kabotyn absolutny, by� to szczyt, w tej dziedzinie wy�ej wznie�� si� ju� nie mo�na. Owszem, wiedzia�am o tym od pocz�tku, to mnie nie zra�a�o, wr�cz przeciwnie, taki materia� by� lepszy, bardziej mi odpowiada�. Postanowi�am, �e zagra to wszystko tak do ko�ca, 9 tak g��boko, �e z czasem zupe�nie zapomni, �e gra, i by� mo�e ja zapomn� tak�e, o to chodzi�o mi bardzo, przede wszystkim. Chcia�am dobrze. Wiesz, jak to by�o na meczu pi�ki no�nej. S�dzia podyktowa� rzut karny na bramk� gospodarzy. Bramkarz nie obroni�. Rozjuszony kibic zamachn�� si� butelk� i ci�ko rani� jednego z zawodnik�w. �No, to to ju� jest �wi�stwo" - skonstatowa� kto� na widowni. �Panie, jakie �wi�stwo - obruszy� si� jego s�siad. - Chcia� dobrze. Chcia� zabi� s�dziego. A �e mu nie wysz�o..." Wi�c i ja chcia�am dobrze. A �e mi nie wysz�o... Zreszt�, czy w�a�nie tak? Spektakl przebiega� pozornie bez zak��ce�, widownia niczego si� nie domy�la�a, nie by�o wida�, �e wkr�tce zawali si� scena, na kt�rej Konrad wyg�asza swoje wznios�e kwestie. W teatrze, jak wiemy, niema�� rol� ma scenograf. Musia�am przej�� i t� funkcj�, bardzo dba�am o opraw�, w �adnej scenerii bardziej przyswajalnie dla ucha brzmia� napuszony tekst. W ka�dym razie pewnych rzeczy nie mo�na m�wi� w sma�alni ryb, prosperuj�cej na zje�cza�ym oleju. No i naturalnie, by�am heroin� tego romansu. Zreszt� chyba w ka�dej kobiecie umiera, niszczy si� wielka Sara Bernardh, cho� nie ka�da kobieta istnienie w niej aktorki sobie u�wiadamia. Wynika to st�d, �e kobieta kt�ra my�li, ma jakie� t�sknoty, pragnienia, pewn� sum� oczytania, znajomo�� niekt�rych wspania�ych dramat�w - chce, �eby by�o �adnie, �eby to by�o wielkie, a przynajmniej, �eby by�o czym�, i zale�nie od mo�liwo�ci, zabiera si� do tworzenia. Formy s� najrozmaitsze. Albo �wietnie gotuje i wybiera urocz� polank� podczas niedzielnego wyjazdu za miasto, doskona�e prowadzi dom, jest oddan� �on�, pracuj�c� zawodowo, tak�, kt�ra kosztem niema�ego wysi�ku wygl�da tak, jakby wyskoczy�a z ok�adki ilustrowanego tygodnika �Kobieta Idealna", albo rozmach ma wi�kszy i posuwa si� znacznie, znacznie dalej, tak jak to uczyni�am ja. Nie dyskwalifikuj� kobiet, b�d� tylko dyskwalifikowa� siebie - i broni�. Twierdz�, �e w wielu wypadkach naturalno�� u kobiet jest spraw� wt�rn�, wynika ze znako- 10 mitego opanowania roli, uto�samienia si� z odtwarzan� postaci�- Dotyczy to kobiet, kt�re nie kochaj� naprawd�. Kochaj�cych naprawd� jest bardzo ma�o, a kocha� chc� niemal wszystkie. Tworz� wi�c uczucia. Widzisz t� p�k� uginaj�c� si� od reprodukcji? Te albumy mnie charakteryzuj�. Jedyne w�a�ciwie rzeczy, kt�re chomikuj�. Nie mog�c mie� orygina�u, cho�by jednego - zbieram reprodukcje, powielane w milionach egzemplarzy. Przegl�dam je niekiedy z namaszczeniem, daje mi to z�udzenie bezpo�redniego obcowania z czym� wielkim. Cho� zwracam ci uwag�, �e reprodukcja nie jest falsyfikatem, reprodukcja jest uczciwa, nikt tu nikogo nie nabiera na prawd�. Nie wprowadza w b��d. A ja tworzy�am falsyfikat, tylko falsyfikat m�g� mnie zadowoli�, musia� to by� falsyfikat genialny, nie do rozpoznania przez znawc�w, nie do rozszyfrowania przez promienie Roentgena. O k�amstwie wiedzia� tylko tw�rca. Czy wszystko we mnie jest k�amstwem? Czy ja te� jestem falsyfikatem? A je�li tak - to czego? Czyim? Czy falsyfikat zrobi�o ze mnie �ycie? Nie wiem. Nie jestem psychologiem, jestem chemikiem. Ale mo�e co� z tego wyp�ynie pod koniec tej opowie�ci, mo�e znajdzie si� odpowied� na cho� niekt�re, najbardziej drastyczne pytania. M�j talent do re�yserii objawi� si� wcze�nie, z si�� znaczn� i zosta� uwie�czony sukcesem konkretnym, sprawdzalnym. Chodzi o szkolne przedstawienie jase�ek. Nauczycielka wytypowa�a mnie do roli Matki Boskiej. Pono� nie by�o w klasie dziecka o bardziej szczerym, niewinnym, urzekaj�cym spojrzeniu. TO by� chyba pierwszy b��d w ocenie mnie, bo tego samego dnia potencjalna Matka Boska usprawiedliwi�a nie-odrobienie lekcji �mierci� dziadka. �aden dziadek mi nie umar�. Ale wydawa�o mi si� to wznios�e, odpowiednio niezwyk�e, mia�am �zy w oczach, kiedy opowiada�am o wybitnych walorach dziadkowego charakteru, wszyscy odnosili si� do mnie z szacunkiem, cz�stowali mnie cukierkami. Wybiera�am �kr�wki". O �adnym pytaniu nie by�o mowy. Rzadko us- 11 prawiedliwia�am si� z nieodrobionych lekcji, ale jak ju� - to ju�, nie szlam na tandet�, nie zas�ania�am si� b�lem g�owy, strzeli�am od razu z armaty: pogrzeb w domu. Ale nie by�am jeszcze wtedy moralnie zdeprawowana. Cho� nie mia�am rodzinnego obowi�zku chodzenia do ko�cio�a, rola Matki Boskiej w tej sytuacji wyda�a mi si� przesad�, wr�cz �wi�tokradztwem. Zupe�nie jednak zrezygnowa� z udzia�u w przedstawieniu to by�o ponad moje si�y. Postanowi�am wykaza� hart ducha i mimo �nieszcz�cia w domu" - dzia�a�, udowodni� moj� aktywno��. - Ja to zrobi� - powiedzia�am, bo zaws...
magda19721