Title Elise - Tracy i Tom.pdf

(578 KB) Pobierz
Elise Title
Tracy i Tom
H a r l e q u i n
Toronto  Nowy Jork  Londyn
Amsterdam  Ateny  Budapeszt  Hamburg
Madryt  Mediolan  Paryż  Sydney
Sztokholm  Tokio  Warszawa
101974049.006.png 101974049.007.png 101974049.008.png 101974049.009.png 101974049.001.png
Elise Title
Tytuł oryginału:
Macnamara and Hall
Pierwsze wydanie:
Harlequin Books, 1989
Przekład:
Wanda Jaworska
ISBN 83-7070-305-4
Indeks 300454
Strona nr 2
101974049.002.png
TRACY I TOM
ROZDZIAŁ 1
Tracy Hall, drobna, szczupła kobieta o krótko obciętych włosach,
pochyliła się nad kuchennym stołem. Kończyła właśnie drugi kubek kawy,
gdy w drzwiach pojawił się jej dwunastoletni syn, Dawid. Dopiero co wstał z
łóżka i wciąż jeszcze był rozespany. Jedną ręką przecierał oczy, drugą sięgnął
po pudełko z chrupkami w cukrze.
– O dziesiątej masz baseball – powiedziała.
– Wiem. Jak w każdą sobotę. Trener dałby mi popalić, gdybym
zapomniał. – Ziewnął i sięgnął do zlewu po miseczkę. – Czysta?
– Właśnie umyłam. A co dorastający chłopak zjadłby na śniadanie? Może
jajka? – uśmiechnęła się.
– Daj spokój, mamo. Przecież dzisiaj sobota. – Dawid odgarnął z czoła
ciemne włosy. – Założę się, że już trochę zjadłaś.
Potrząsnął pudełkiem z chrupkami, by sprawdzić, ile zostało.
– No i co z tego, przecież dziś sobota – roześmiała się. Obserwowała, jak
Dawid wsypuje do miseczki chrupki i zalewa je mlekiem. Zaczekała, aż
usiadł przy stole, i wróciła do rozpoczętej poprzedniego dnia rozmowy.
– Wciąż ci się nie podoba?
– Uhm – Wymamrotał z pełnymi ustami.
– Najpierw przełknij, kochanie – upomniała go z uśmiechem.
– Wygląda zupełnie inaczej niż w innych domach. – Dawid nie przerywał
jedzenia.
– No właśnie – przytaknęła z zadowoleniem. – Kto by mnie wynajął jako
projektantkę, gdyby moje mieszkanie było takie samo jak innych? Zresztą to
Strona nr 3
101974049.003.png
Elise Title
tylko na okres przejściowy, najwyżej dwa miesiące, dopóki interes się nie
rozkręci.
Tracy prowadziła w domu własne biuro projektowania wnętrz i jej duży
pokój był teraz urządzony na pokaz. Większość mebli wypożyczyła z
hurtowni w Bostonie. Chociaż wiedziała, że nie musi co dwa miesiące
przemeblowywać swego „pokazowego wnętrza”, lubiła puszczać wodze
fantazji i nieustannie coś w nim zmieniała.
– Daj spokój, mamo – skrzywił się Dawid. – Myślisz, że większości ludzi
podobają się meble jak ze statku kosmicznego?
– Większości, to znaczy komu?
– Na przykład panu Macnamarze i jego córce – odpowiedział. –
Mieszkanie pana Macnamary jest super. Wszystko tam jest piękne. Wygląda
normalnie. A na dodatek on to sam urządził.
– Widziałam twego pana Macnamarę na ulicy z bardzo ładną babką.
Pomagała mu nieść lampy.
– No cóż... Rebeka nie musi siedzieć na krzesłach z epoki kosmicznej.
– Tak się składa, Dawidzie Hall, że Rebeka Macnamara była tutaj wczoraj
i stwierdziła, że nasz duży pokój jest „niesamowity”.
– Tak... Rebece może się podobać. – Dawid przełknął kolejną łyżkę
chrupek. – Ale mamo, musisz do nich pójść i sama zobaczyć. Mieszkanie
pana Macnamary wygląda o wiele lepiej niż wtedy, gdy wynajmowali je
Flemingowie.
– Byłam tam. Zaniosłam im ciasteczka, które własnoręcznie upiekłam.
Powitała mnie ta sama młoda dama, która pomagała nieść lampy,
podziękowała za sąsiedzką wizytę i oznajmiła, że jest pewna, iż Tom
ucieszyłby się z prezentu, gdyby nie fakt, że nie znosi słodyczy. Przekonałam
się o tym po raz pierwszy na wczorajszym zebraniu komitetu rodzicielskiego.
Nasz sąsiad po prostu uwziął się na słodycze. Chce nawet herbatniki usunąć
ze szkolnego jadłospisu.
– Poważnie? No to cieszę się, że nie przepadasz za słodyczami –
stwierdził Dawid z ustami pełnymi chrupek.
– Rzeczywiście, nie przepadam – roześmiała się. – No dobrze, mam bzika
na ich punkcie. W tym właśnie problem. Oboje nie możemy się bez nich
obejść. I dlatego powinniśmy cały czas mieć się na baczności.
– Biedna Rebeka. Jej tata pewno by dostał zawału, gdyby zobaczył ją nad
miską słodkich chrupek z mlekiem. Wiesz, że nie pozwala jej chodzić do
McDonalda? Ani nawet do Burger Kinga?
– Mój Boże. – Tracy uniosła dłoń ku sercu. – Myślę, że należałoby
powiadomić o tym odpowiednie władze. Przecież to jest znęcanie się nad
dzieckiem. Ojciec, który nie pozwala dziecku na taką ucztę. To oburzające.
– Przestań kpić, mamo. Pan Macnamara to całkiem fajny facet.
Strona nr 4
101974049.004.png
TRACY I TOM
Tracy uśmiechnęła się. Wiedziała już, że Dawid jest zachwycony Tomem
Macnamarą. Chłopiec pozbawiony ojca, który po rozwodzie przed pięciu laty
wyjechał do Kolorado, podświadomie szukał w każdym mężczyźnie jego
zastępcy. Problem w tym, że Tracy niezbyt przypadali do gustu ci, których
wybierał jej syn. Dawidowi podobali się mężczyźni raczej konserwatywni w
poglądach, staranni w ubiorze, zdecydowani i zawsze gotowi opiekować się
innymi. Krótko mówiąc, mężczyźni bardzo podobni do jego ojca. Tracy z
kolei po siedmiu latach nieudanego małżeństwa z Benem Hallem, żywiła
nieodpartą awersję do mężczyzn, którzy przypominali jej byłego męża.
– Dlaczego nie lubisz pana Macnamary, mamo? – spytał po chwili Dawid.
– Prawie go nie znam. – Tracy pochyliła się nad zlewem. – Na pewno jest
bardzo miły i w dodatku jest domatorem, co mnie akurat nie przeszkadza.
– Rebeka mówi, że dużo przeszedł. Rozwiódł się i w ogóle. Ona uważa,
że stara się jej zastąpić matkę. Ale... – Chłopiec przysunął się bliżej. – Myślę,
że Rebeka wcale tego nie chce – dodał konspiracyjnym szeptem.
– Sądzę, że i Rebeka dużo przeszła – powiedziała łagodnie Tracy i
pogładziła syna po głowie. – Rozwód rodziców to dla dziecka ciężkie
przeżycie.
– Ale my sobie z tym poradziliśmy, prawda? – spytał spoglądając na
matkę.
– Jasne. I jestem pewna, że Rebece i jej ojcu też się to uda. Potrzeba tylko
czasu, żeby przyzwyczaili się do nowej sytuacji. – Zamyśliła się. – A może
wkrótce będzie ich znowu troje.
– Jak to?
– Wygląda na to, że pan Macnamara ma przyjaciółkę.
Dawid spojrzał z ukosa.
– Tę ładną szatynkę, która pomagała mu urządzać mieszkanie. I która
powiedziała mi, że pan Macnamara nie znosi słodyczy.
– To nie jest żadna przyjaciółka, mamo. To Nina. Pracują razem –
wyjaśnił pospiesznie.
– Ach, to tłumaczy wszystko – uśmiechnęła się Tracy. Jakież to wszystko
proste, gdy się ma dwanaście lat, dodała w duchu.
– Wybieracie się z Rebeką na rozgrzewkę przed treningiem? – spytała,
zmieniając temat. Nie miała zamiaru roztrząsać z synem uczuciowego życia
sąsiada. Sama zresztą też nie zamierzała się nad tym zastanawiać.
– Wstąpi po mnie o wpół do dziesiątej – odpowiedział. Rebeka była jedną
z dwóch dziewcząt w drużynie baseballowej zwanej Wed Wabans. Tworzyła
ją grupa dzieciaków o niezwykłej wprost energii i ogromnym entuzjazmie.
Nie poddawali się, mimo że w ciągu ostatnich dwu lat nieustannie
przegrywali.
Dawid skończył chrupki i za zgodą Tracy nałożył sobie drugą porcję.
Strona nr 5
101974049.005.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin