Edgar Cayce.rtf

(16 KB) Pobierz

Edgar Cayce
 

ŚPIĄCY PROROK

Niczym się nie wyróżniał z tłumu. Ten sympatyczny, przygarbiony okularnik w tanim garniturze wyglądał jak urzędnik. Nie miał charyzmatycznej osobowości, dopiero podczas tzw. odczytów robił niesamowite wrażenie. Kładł się na kozetce i natychmiast zapadał w trans, a żona lub sekretarka notowała jego słowa. Mówił szybko, bez zająknienia, jakby odczytywał fragmenty książki. Właśnie dlatego jego wizje nazywano odczytami, a jego samego "śpiącym prorokiem".
Zdumiewał naukowców wiedzą medyczną, sypał łacińskimi terminami, czasem posługiwał się też antyczną greką, choć ukończył zaledwie parę klas szkoły powszechnej. Gdy budził się z transu, nic nie pamiętał.

Genialny tuman

Edgar Cayce urodził się 18 marca 1877 r. niedaleko Hopkinsville w stanie Kentucky. Jego rodzinę darzono wielkim szacunkiem. Dziadek zasłynął jako rewelacyjny różdżkarz, a ojciec był sędzią pokoju. Chłopca wychowywano surowo, zgodnie z zasadami kościoła prezbiteriańskiego. Każdego wieczora rodzina zbierała się w salonie, a sędzia czytał Biblię. Mały Edgar miewał dziwne wizje, ale je lekceważył. Rodzice uważali po prostu, że dzieciak ma wybujałą wyobraźnię. Gdy w wieku 6 lat oświadczył, że rozmawia z duchami zmarłych krewnych, tylko się uśmiechali.
Nie był dobrym uczniem, bo jego myśli szybowały gdzieś daleko od szkoły. Kiedyś usiłował się przygotować do klasówki, ale wiadomości zupełnie nie wchodziły mu do głowy. Wtedy ujrzał świetlistą postać, która powiedziała, że jego szkolne kłopoty wkrótce się skończą. Już następnego dnia zabłysnął na lekcji zadziwiająco szeroką wiedzą.
Gdy opowiedział zdumionemu nauczycielowi, co mu się przydarzyło podczas przygotowań do klasówki, wszyscy w klasie wybuchnęli gromkim śmiechem.
Jakiś czas później kolega uderzył go piłką. Edgar nie miał nawet siniaka, lecz dziwnie się zachowywał. Ten spokojny i grzeczny dotąd chłopiec wrzeszczał jak opętany i zrobił się tak agresywny, że rzucał w swoją siostrę wszystkim, co tylko wpadło mu w ręce. Wreszcie zasnął.
Nagle zaczął przez sen mówić, że przeżył szok i teraz najlepszym dla niego lekarstwem będą okłady z papki kukurydzianej, cebuli oraz ziół. Rodzice zastosowali się do tych wskazówek, a następnego ranka ku swemu zaskoczeniu stwierdzili, że Edgar obudził się zupełnie zdrowy. Nie pamiętał jednak, jakiej zażądał kuracji. Cayce nie wierzył w swe niezwykłe zdolności, więc może dlatego nie wykorzystał daru błyskawicznego przyswajania wiedzy. Zamiast kształcić się dalej, do czego namawiali go rodzice, postanowił się usamodzielnić. By zarobić na utrzymanie, zaczął pracować w hurtowni papieru. I wtedy jego struny głosowe odmówiły posłuszeństwa - całkiem stracił głos. Oczywiście, poszedł do lekarza, ale ani ten pierwszy, ani następni, których w ciągu paru miesięcy odwiedził, nie potrafili znaleźć przyczyny jego choroby. Zdesperowany, przypomniał sobie, jak kiedyś sam się wyleczył z szoku, przepisując sobie podczas snu odpowiednią kurację.

Poszedł do hipnotyzera i kazał się uśpić.

Al Layne bez trudu wprowadził go w trans, po czym rozkazał, by znalazł przyczynę utraty głosu. Edgar zaczął mówić, posługując się fachowymi terminami medycznymi, o częściowym paraliżu gardła, który można cofnąć poprzez zwiększenie dopływu krwi do tej części ciała. Hipnotyzer podał śpiącemu odpowiednią sugestię, a wtedy stało się coś tak zaskakującego, że nie mógł własnym oczom uwierzyć: klatka piersiowa i szyja Edgara zaczerwieniły się, a skóra pokryła się kropelkami krwi.
Przerażony, że pacjent mu się wykrwawi, natychmiast przerwał seans. Po przebudzeniu Edgar odzyskał głos! Wieść o tym niezwykłym uzdrowieniu szybko obiegła Hopkinsville. Wszyscy chcieli poznać człowieka, który po rocznej bezskutecznej kuracji u specjalistów sam się wyleczył.
Layne zaczął namawiać Cayce'a, żeby spróbował leczyć innych. Tak niezwykły dar od Boga - przekonywał - trzeba wykorzystać dla dobra ogółu. Cayce, wprawdzie z oporami, ale się zgodził. W ten sposób rozpoczął karierę, która trwała 43 lata. Pomógł wielu mieszkańcom miasteczka i... spotkała go za to kara. Dwa razy aresztowano go za stosowanie praktyk medycznych bez zezwolenia.

Uzdrawiał nieuleczalnie chorych

Sława niezwykłego uzdrowiciela zataczała coraz szersze kręgi. Dzięki artykułom w "New York Timesie", największej amerykańskiej gazecie, Cayce stał się znany w całych Stanach. Przyjeżdżali do niego aktorzy i politycy. A gdy okazało się, że pacjenci nie muszą się zjawiać osobiście, bo wystarczy kartka z nazwiskiem oraz adresem, dostawał tysiące listów. Ich nadawców powiadamiano o terminie readingu. Osoby te miały tylko przesłać informację, gdzie będą tego dnia, by Śpiący Prorok mógł je "odszukać". Zdarzało się, że ktoś zapomniał o wyznaczonym terminie i przebywał tego dnia w innym miejscu. Mimo to Cayce nawiązywał z nim kontakt telepatyczny. Jak mówił, "dostrajał się" do jego umysłu i ciała, stawiał dokładną diagnozę i przepisywał kurację. Zalecał zioła, odpowiednią dietę, masaż kręgosłupa, hydroterapię, kręgarstwo, gimnastykę lub naświetlania. Leczył na odległość również z chorób uznawanych za nieuleczalne, jak np. łuszczyca czy reumatyzm.
 

Po kłopotach z policją zaczął współpracować z lekarzami z Hopkinsville i Bowling Green. Zalecane przez niego kuracje okazały się skuteczne w 90 procentach.
Uratował kilka osób skazanych przez lekarzy na śmierć. Między innymi wyleczył swoją żonę z ostatniego stadium gruźlicy.
W transie wymienił tak dziwne lekarstwo, że aptekarze mieli wątpliwości, czy uda im się przygotować tę mieszankę. Udało się - mikstura pomogła. Z tygodnia na tydzień jego żona zdrowiała, a wcześniej lekarze ostrzegali go, że nie przeżyje kolejnego krwotoku.
Ocalił też od ślepoty swego starszego syna. Diagnoza medyczna brzmiała jak wyrok: jedno oko należy usunąć, by chłopiec nie umarł, ale na drugie i tak nie będzie widział. Podczas readingu Edgar Cayce podyktował, jak ma przebiegać kuracja i po jej zastosowaniu Hugh Lynn odzyskał wzrok. Czasem sposoby leczenia były zdumiewająco proste. Ich skuteczność zakrawa na cud.
Dr Ketchum próbował leczyć chłopca, który upadł na boisku i stracił przytomność. Gdy ją odzyskał, jego umysł przestał normalnie funkcjonować. Chłopiec albo wegetował jak roślina i nie miał żadnego kontaktu ze światem, albo przeżywał napady szału. Cayce podczas readingu powiedział: "Widzę go, jestem przy nim. Zwoje mózgu są czerwone jak ogień. Jeśli się go pozostawi w tym stanie, będzie zupełnym wariatem". Opisał objawy i przebieg choroby, po czym zalecił mało znane lekarstwo. Gdy się obudził z transu, dr Ketchum spytał go: - Co pan wie o zwojach mózgowych? - Nic - odparł Cayce. Wtedy lekarz powiedział: - Albo jest pan najciekawszym człowiekiem w Kentucky, albo największym łgarzem.
Przez trzy lata dr Ketchum współpracował z wizjonerem, lecz utrzymywał to w najgłębszej tajemnicy. Wiedział, że gdyby ujawnił ten fakt, w środowisku medycznym byłby spalony. Dopiero wówczas, gdy zdobył sławę specjalisty od beznadziejnych przypadków, napisał artykuł, w którym się do wszystkiego przyznał. Wywołał tym prawdziwą burzę. Za "współpracę z oszustem" zamierzano go skreślić z listy lekarzy. Ketchum nie bronił siebie ani Cayce'a, tylko zaproponował zakład. Postawił tysiąc dolarów na to, że wizjoner rozszyfruje jakiś trudny przypadek, z którym spotkali się medycy. Zakład wygrał, a koledzy po fachu przestali go odsądzać od czci i wiary.

Reinkarnacja jest faktem!

Punktem zwrotnym w karierze Edgara Cayce'a było spotkanie z pewnym właścicielem drukarni. W 1923 r. Arthur Lammers zaproponował mu readingi o starożytnych religiach, astrologii i alchemii. Wówczas podczas jednego ze swoich transów dowiedział się, że reinkarnacja jest faktem. Był ortodoksyjnym protestantem, każdego roku czytającym całą Biblię, więc nie miał wątpliwości, kto podpowiada mu takie herezje. Szatan, bo przecież koło wcieleń jest sprzeczne z nauką Chrystusa! Po kolejnych transach uwierzył jednak, że reinkarnacja naprawdę istnieje. Tak zaczęła się długa seria przekazów o życiu.
Wyjaśniał w nich, jakie jest pochodzenie i cel istnienia ludzkości, opisywał zaginione lądy, takie jak Atlantyda, Mu i Lemuria.
Nawet przekazy dotyczące zdrowia wzbogacał wiadomościami o poprzednich inkarnacjach pacjenta. Przebieg readingów był podobny. Oto, jak je opisywał Cayce:
"Rozluźniam ubranie, by nie zakłócać krążenia. Następnie kładę się na kozetce. Jeśli ma to być odczyt zdrowia, głowę mam skierowaną na południe, a jeśli odczyt życia, to na północ. Nie wiem, jaka jest tego przyczyna, ale zaleciły mi to same readingi. Kładę ręce na czole, w miejscu, gdzie znajduje się trzecie oko, i zaczynam się modlić. Czekam na sygnał, którym jest błysk światła. Jak tylko je zobaczę, opuszczam ręce i kładę na splocie słonecznym. Gdy moje powieki zaczynają szybko trzepotać, prowadzący reading wie, że jestem gotowy. Podaje mi polecenie - imię i nazwisko osoby albo jakieś pytanie. Przez cały czas jestem nieprzytomny. Po przebudzeniu czuję się tak, jakbym spał za długo, i jestem głodny".
Amerykański wizjoner twierdził, że potrafi wnikać do umysłów ludzi żyjących i umarłych.
Innym źródłem jego wiedzy był też uniwersalny bank danych, w którym zmagazynowane są wszystkie myśli i wydarzenia, czyli Kronika Akaszy. Korzystał z niej w dziwny sposób. Widział siebie jako świetlny punkt przesuwający się po długim promieniu w stronę budynku przypominającego grecką świątynię. Z tej niezwykłej biblioteki wychodził stary człowiek, Cayce zadawał mu pytanie, a on brał odpowiednią książkę, by znaleźć w niej odpowiedź.
W przeciwnieństwie do wielu słynnych wizjonerów, Cayce pozostał skromnym człowiekiem, który nie chciał bogacić się na ludzkim nieszczęściu. Twierdził, że wtedy jego dar zostanie mu zabrany. Dlatego zawsze jego żona, Gertruda Evans, z trudem wiązała koniec z końcem. Jego sekretarka, Gladys Davies objęła posadę jako 18-latka, pensję dostawała skromną, często z opóźnieniem. Nigdy nie wyszła za mąż, bo uważała, że jest potrzebna Cayce'owi. Prawdopodobnie też kochała się w nim. Razem z jego żoną opiekowała się nim niemal jak dzieckiem. Edgar żył przecież jakby na granicy dwóch światów. Nie tylko podczas transów tracił kontakt z rzeczywistością. Wydawał się nieobecny duchem i zupełnie nie radził sobie ze zwykłymi, codziennymi sprawami.

Wizje pełne nieszczęść i katastrof

Nigdy nie przyłapano go na oszustwie. Większość jego wizji się sprawdziła. W 1929 r. przepowiedział śmierć dwóch prezydentów USA podczas ich kadencji, odkrycie zwojów znad Morza Martwego oraz przesunięcie się biegunów magnetycznych Ziemi, co ma pociągnąć za sobą zmianę klimatu i klęski żywiołowe. Twierdził, że zmieni się mapa świata: niektóre Wyspy Japońskie i Europy Północnej zostaną zatopione, a równocześnie wynurzą się nowe lądy, między innymi zatopiona przed 10 tysiącami lat Atlantyda.
W roku 1964 amerykański kontynent przetrwał największe w swoich dziejach trzęsienie ziemi. W tygodniku "Current Science" poświęconym nauce napisano, że na skutek wstrząsów góry przemieściły się o przeciętnie półtora metra, a dno morskie na zachodnim wybrzeżu podniosło się sześć i pół metra. Edgar Cayce zapowiedział to trzęsienie ziemi w swoich przepowiedniach; miało się ono wydarzyć pomiędzy rokiem 1958 a 1998.
Przełom tysiącleci widział raczej w czarnych barwach.
Trzęsienia ziemi i wybuchy wulkanów pociągną za sobą tysiące śmiertelnych ofiar, nastąpi też globalny światowy kryzys gospodarczy.
Ostatnie wydarzenia na świecie - seria trzęsień ziemi w Turcji, Grecji, na Tajwanie, niszczycielskie tajfuny i powodzie, ludobójstwo - niestety udowadniają, że miał rację. Możemy się jedynie pocieszać tym, że czasem się mylił, bo gdy Hitler doszedł do władzy, uważał, że zrobi wiele dobrego, a w Chinach przewidywał rozkwit demokracji, tymczasem rządy objął tam Mao Tse-Tung.
17 września 1944 r. Edgar Cayce przeprowadzał ostatni reading. Potem ciężko zachorował i 3 stycznia 1945 r. zmarł na atak serca. Trzy miesiące później umarła jego żona.

Barbara Scudder

 

Zgłoś jeśli naruszono regulamin