Webber Meredith - Uroczyste oswiadczyny.rtf

(1604 KB) Pobierz

Meredith Webber

 

Uroczyste oświadczyny


ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

Fraser McDougal, którego wszyscy przyjaciele oraz członkowie personelu i bardziej zaprzyjaźnieni pacjenci szpitala Świętego Patryka nazywali po prostu Mac, siedział w swej klitce, chyba dla żartu nazwanej gabinetem, i zastanawiał się, czy w ogóle da się wyleczyć lekarza zawalonego papierkową robotą. Sfrustrowanego, cierpiącego na ból głowy człowieka przygniecionego stosami makulatury.

Ciekawe, czy podczas sekcji zwłok znaleziono by w moich płucach złogi ścinków papieru?zapytał samego siebie, patrząc na sterty dokumentów z taką niechęcią, jakby wierzył, że znikną pod wpływem jego spojrzenia. – A może papierowe wybroczyny w moich oczach?

Mówisz do siebie, Mac?

Podniósł wzrok i uśmiechnął się. Większość ludzi uśmiechała się na widok Amelii Peterson, choć nie należała do kobiet szalenie atrakcyjnych. Była tak drobna i szczupła, że budową przypominała chłopca. Jej ciemne włosy, zaczesane do tyłu i starannie upięte, już po godzinie pracy sterczały na wszystkie strony. Miała jednak delikatne rysy i wyrazistą twarz, z której promieniowała pogoda ducha.

Nie głośniej niż zwykleodparł. – Ale jeśli przyszłaś mi powiedzieć, że jestem wam potrzebny, to daremnie się fatygowałaś. Skończyłem dyżur dwie godziny temu i nawet na nagłych wypadkach mam zagwarantowane prawo do chwili spokoju.

Jeśli chcesz mieć spokój, to trzeba wyjść ze szpitala. Powinieneś o tym wiedzieć. – Amelia Peterson, nie czekając na zaproszenie, zrzuciła z krzesła stertę papierów i usiadła. – Tak czy owak, nie zamierzam cię wzywać do pacjenta. Chcę po prostu poprosić o przysługę.

Mac zmarszczył brwi. Nie miał pojęcia, czego może od niego chcieć Amelia, ale nie lubił być stawiany w sytuacji, w której musiał komukolwiek czegokolwiek odmawiać.

Jeśli chcesz, żebym poszedł z tobą na szpitalną potańcówkę, to odpowiedź brzmi nie. Wiesz, że nie uczestniczę w tego rodzaju imprezach. A jeśli chodzi o...

Jaką szpitalną potańcówkę?spytała ze zdumieniem.

Myślałem, że są we wszystkich szpitalach. Amelia wzruszyła ramionami.

Nic o tym nie wiem, ale mogę cię zapewnić, że prędzej poprosiłabym o to cyrkowego klowna. Choć gdyby przebrał się za goryla, wszyscy pomyśleliby, że przyszłam z tobą.

Mac zachmurzył się jeszcze bardziej. Przed kilkoma laty pokazywano w kinach idiotyczny jego zdaniem film, którego bohater, uważający się za goryla, został uratowany i sprowadzony na łono cywilizacji przez piękną blondynkę. Większość kolegów uznała, że Mac mógłby być dublerem tego aktora i przez kilka tygodni po oddziale krążyły głupkowate dowcipy na temat jego podobieństwa do małpy. Tylko dlatego że rzadko chodził do fryzjera, a po dwunastogodzinnym dyżurze wydawał się bardziej nieogolony niż większość mężczyzn.

To niezbyt dyplomatyczna uwaga w ustach osoby, która chce mnie prosić o przysługę!

Wiem przyznała ze skruchą, choć w jej oczach nadal błyszczało rozbawienie. Potem zawahała się. Mac postanowił przejąć inicjatywę.

O cokolwiek chodzi, nie zadawaj sobie trudu mruknął opryskliwym tonem. – Rzadko mam ochotę wyświadczać przysługi, a teraz jestem nastawiony do świata jeszcze bardziej nieprzychylnie niż zwykle. Widzisz te stosy papierów? Czy nie zdajesz sobie sprawy, że w nich tonę? A nasz oddział ma takie niedobory kadrowe, że wypełnianie tych formularzy w godzinach pracy nie wchodzi w grę!

Amelia odwzajemniła jego nieprzychylne spojrzenie.

Och, oszczędź mi swoich skarg!poprosiła. – Znam je już na pamięć. Gdybyś nie czuł się w obowiązku badać każdego hipochondryka, który u nas się pojawia, gdybyś nie kontrolował tak dokładnie poczynań wszystkich podległych ci lekarzy, miałbyś dość czasu na te papierki w godzinach pracy!

Mac, urażony tą bezpodstawną krytyką, spojrzał na Amelię z jeszcze większą niechęcią.

Chyba sama wiesz, jak wielu lekarzy zupełnie nie przejmuje się losem pacjentów. Oni uważają staż na naszym oddziale za zło konieczne i traktują izbę przyjęć jak taśmę produkcyjną. A niektórzy z tychjak ich nazywaszhipochondryków mogą cierpieć na śmiertelną przypadłość! Więc nie ma chyba nic dziwnego w tym, że lubię trzymać rękę na pulsie wydarzeń.

Owszem, ale ty angażujesz się osobiście we wszystkie sprawy! Nie masz pojęcia o organizacji pracy ani o podziale obowiązków, więc...

Mac uniósł dłoń, by zatamować potok jej wymowy, a ona uśmiechnęła się do niego serdecznie.

No dobrze przyznała. – Znasz moje skargi równie dobrze, jak ja twoje. Proponuję zawieszenie broni, zgoda?

Przytaknął ruchem głowy i najwyraźniej uznając ich rozmowę za zakończoną, sięgnął po kolejny stos papierów.

Mac!

Uniósł wzrok. Na jego twarzy, skażonej piętnem permanentnego znużenia, pojawił się wyraz zaskoczenia.

Chodzi o tę przysługęwyjaśniła cierpliwie. Spojrzał na nią podejrzliwie.

Przecież już mnie o nią prosiłaś, prawda? A ja ci odmówiłem.

Myślałeś, że chodzi o szpitalną potańcówkę!mruknęła. – A mnie taka ewentualność w ogóle nie przyszła do głowy!

Gdyby nie to, że miał niemal metr dziewięćdziesiąt wzrostu, a ona była o trzydzieści centymetrów niższa, najchętniej potrząsnęłaby nim z całej siły.

Chodzi mi o prostą sprawę. Jesteś członkiem doradczej komisji lekarskiej, prawda?

Owszem, ale to chyba jeszcze jedna kara za moje grzechy. Nie mam pojęcia, dlaczego mnie do niej powołali. To największa strata czasu, jaką można sobie wyobrazić. Wiem, że taka komisja jest potrzebna, ale...

Ale Amelia nie miała zamiaru pozwolić mu na to, by ponownie zepchnął rozmowę na boczny tor.

Nie zaczynaj! przerwała, ostrzegawczo unosząc dłoń.

Posłuchaj mnie wreszcie! Chcę uruchomić wewnętrzne kursy doszkalające dla pielęgniarek z nagłych wypadków, ale potrzebuję na to zgody kierowniczki kadr, więc...

Jestem ostatnią osobą, która miałaby wpływ na tę kobietęoznajmił oschłym tonem. – Nie bierze udziału we wszystkich posiedzeniach komisji, ale kiedy już się zjawia, dochodzi między nami do ostrej wymiany zdań.

Ona nie jest taka złazaprotestowała Amelia. – Ty po prostu nie lubisz kobiet.

Ja nie lubię kobiet?spytał z przesadnym oburzeniem. – Oczywiście, że je lubię! Do tego stopnia, że byłem kiedyś mężem jednej z nich!

Amelia, zdając sobie sprawę, że Mac ponownie odbiega od tematu, uniosła oczy w górę.

Zapomnij o twojej żonie, zapomnij o wszystkich kobietach i po prostu zechciej mnie wysłuchać!zawołała z irytacją. – Większość naszych pielęgniarek to doświadczone specjalistki, które pracowały przedtem na innych oddziałach szpitala. Tak jest obecnie i tak było prawie zawsze. To doświadczenie jest im bardzo przydatne, kiedy muszą szybko ocenić sytuację i stan pacjenta. Ale dziesięć lat na nagłych wypadkach niekoniecznie poszerza ich wiedzę. Natomiast dobrze zaprogramowany system szkolenia wewnętrznego pomógłby im podnieść kwalifikacje, dałby im szanse specjalizacji.

Mac spojrzał na nią z nieco większą uwagą.

Mówisz takim tonem, jakbyś recytowała tekst z jakiegoś podręcznika. Powiedz mi swoimi słowami, co by to dało. Jak mogłoby podnieść poziom naszych usług pielęgniarskich.

Amelia miała ochotę ponownie westchnąć, ale w porę się powstrzymała. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech.

Pomówmy na przykład o umiejętności porozumiewania siępodjęła spokojnym tonem. – Kiedy mamy do czynienia z przytomnym pacjentem, diagnoza zaczyna się od porozumienia, od nawiązania z nim dialogu. Shirley Cribb jest chyba jedną z najbardziej doświadczonych pielęgniarek naszego oddziału i z pewnością nikt nie potrafi zakładać kroplówki tak dobrze jak ona. Ale każdy pacjent, który będzie skazany na kontakt z nią podczas wstępnej rozmowy, zacznie się zastanawiać, po co w ogóle przychodził do szpitala.

...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin