Mary Higgins Clark - Córeczka tatusia.pdf

(957 KB) Pobierz
7181526 UNPDF
MARY HIGGINS CLARK
CÓRECZKA TATUSIA
Daddy’s Little Girl
Przełożył: MACIEJ ANTOSIEWICZ
Wydanie polskie: 2003
Wydanie oryginalne: 2002
7181526.001.png
Podziękowania
Historia ta, napisana w pierwszej osobie, była dla mnie zupełnie nietypowym do-
świadczeniem. Dlatego jestem tak głęboko wdzięczna za wskazówki, zachętę i wsparcie
mojemu długoletniemu wydawcy, Michaelowi Kordzie, i jego współpracownikowi, star-
szemu redaktorowi Chuckowi Adamsowi. Mille grazie , drodzy przyjaciele.
Jak zawsze dziękuję Eugene’owi Winickowi i Samowi Pinkusowi, moim agentom li-
terackim, za ich nieustanną troskę, pomoc i przyjaźń.
Lisi Cade, moja najdroższa redaktorka, pozostaje jak zawsze moją prawą ręką. Jestem
jej nieskończenie zobowiązana.
Podziękowania należą się również zastępcy kierownika redakcji, Gypsy da Silva,
z którą współpracuję od tylu lat. Pragnę oddać hołd pamięci korektorki Carol Catt, któ-
rej będzie mi bardzo brakowało.
Dziękuję sierżantowi Stevenowi Marronowi z nowojorskiego departamentu policji
i detektywowi (w st. spocz.) Richardowi Murphy’emu z biura prokuratora okręgowe-
go hrabstwa Nowy Jork za rady i pomoc w kwestiach związanych ze śledztwem i ściga-
niem przestępstw.
Składam serdeczne podziękowania moim asystentkom i przyjaciółkom, Agnes
Newton i Nadine Petry, oraz mojej przyszłej czytelniczce i szwagierce, Irene Clark.
Judith Kelman, pisarka i koleżanka, znów zjawiała się na każde moje wezwanie.
Kocham cię, Judith.
Wyrazy wdzięczności dla o. Emila Tomaskovica i o. Boba Warrena, franciszkanów ze
zgromadzenia zakonnego Graymoor w Garrison w stanie Nowy Jork, za cenną pomoc
przy pisaniu pewnych epizodów tej książki, oraz za wspaniałe rzeczy, które oni oraz ich
bracia robią dla najbardziej potrzebujących.
Moja miłość i wdzięczność dla mojego męża, Johna Conheeneya, naszych dzieci
i wnuków wciąż rośnie i pomnaża się. Są dla mnie wszystkim.
Pozdrowienia dla przyjaciół, którzy czekali, aż skończę książkę, abyśmy znów mogli
być razem.
Jestem gotowa!
CZĘŚĆ PIERWSZA
l
Tego ranka Ellie obudziła się z poczuciem, że wydarzyło się coś strasznego.
Odruchowo wyciągnęła rękę, aby dotknąć Bączka, uroczo miękkiego pluszowego
pieska, który dzielił z nią poduszkę, odkąd sięgała pamięcią. Kiedy w ubiegłym miesią-
cu obchodziła siódme urodziny, Andrea, piętnastoletnia siostra Ellie, postraszyła ją, że
już czas wynieść Bączka na strych.
Nagle dziewczynka przypomniała sobie, co jest nie tak: Andrea nie wróciła na noc
do domu. Po kolacji poszła do swojej najlepszej przyjaciółki Joan, by wraz z nią uczyć
się do klasówki z matmy. Obiecała, że będzie w domu przed dziewiątą. Kwadrans po
dziewiątej mama wybrała się do Joan, aby zabrać Andreę do domu, ale powiedziano jej,
że córka wyszła o ósmej.
Mama wróciła zdenerwowana i bliska płaczu właśnie w momencie, gdy tata przy-
jechał z pracy. Tata był porucznikiem w nowojorskiej policji stanowej. On i mama na-
tychmiast zaczęli wydzwaniać do wszystkich przyjaciółek Andrei, ale nikt jej nie wi-
dział. Wtedy tata powiedział, że pojedzie do kręgielni i lodziarni, żeby sprawdzić, czy
przypadkiem Andrea tam nie poszła.
— Jeśli skłamała, że zamierza odrabiać lekcje do dziewiątej, nie wyjdzie za próg tego
domu przez następne sześć miesięcy — oznajmił gniewnie, a następnie zwrócił się do
mamy: — Jeżeli powiedziałem to raz, to jakbym powiedział tysiąc razy. Nie życzę sobie,
żeby szwendała się sama po zmroku.
Choć tata mówił podniesionym głosem, Ellie zorientowała się, że jest bardziej zanie-
pokojony niż zły.
— Na miłość boską, Ted, wyszła o siódmej. Wybierała się do Joan. Miała być w domu
o dziewiątej, a ja nawet wyszłam po nią.
— No to gdzie jest?
Położyli Ellie spać, a ona w końcu zasnęła i obudziła się dopiero teraz. Może Andrea
jest już w domu, pomyślała z nadzieją. Wygramoliła się z łóżka, przebiegła przez pokój
i pomknęła korytarzem do pokoju siostry. Bądź tam, powtarzała błagalnie. Proszę, bądź
tam. Otworzyła drzwi. Łóżko Andrei było nietknięte.
4
Ellie zbiegła boso po schodach. Ich sąsiadka, pani Hilmer, siedziała w kuchni z ma-
mą, która miała na sobie to samo ubranie co poprzedniego wieczoru i wyglądała, jak-
by długo płakała.
Ellie podbiegła do niej.
— Mamusiu...
Mama objęła ją i zaczęła szlochać. Ellie poczuła, jak ręka mamy ściska jej ramię, tak
mocno, że prawie ją zabolało.
— Gdzie jest Andrea?
— Nie... wiemy... Tatuś i policja wciąż jej szukają.
— Ellie, może byś się ubrała, a ja przygotuję ci śniadanie? — zaproponowała pani
Hilmer.
Nikt nie powiedział, że musi się pośpieszyć, ponieważ zaraz przyjedzie szkolny auto-
bus. Bez pytania Ellie wiedziała, że nie pójdzie dzisiaj do szkoły.
Posłusznie opłukała ręce i twarz, umyła zęby i wyszczotkowała włosy, a potem wło-
żyła domowy strój — rozciągnięty golf i ulubione niebieskie spodnie — i znów zeszła
na dół.
Kiedy siadała przy stole, na którym pani Hilmer postawiła sok i płatki kukurydzia-
ne, przez kuchenne drzwi wszedł tata.
— Ani śladu — powiedział. — Szukaliśmy wszędzie. Wczoraj po mieście kręcił się je-
den facet, który dzwonił do drzwi i zbierał pieniądze na jakąś lipną akcję dobroczynną.
Wieczorem był w barze i wyszedł około ósmej. Znajdował się obok domu Joan mniej
więcej w tym czasie, kiedy Andrea wychodziła. Szukają go.
Ellie widziała, że tata jest bliski płaczu. Zdawał się jej nie zauważać, ale nie przejęła
się tym. Czasami, kiedy wracał do domu, był zdenerwowany, ponieważ coś smutnego
przydarzyło mu się w pracy, i prawie się nie odzywał. Teraz miał taki sam wyraz twa-
rzy.
Andrea się ukrywała — Ellie była tego pewna. Prawdopodobnie celowo wyszła od
Joan wcześniej, żeby spotkać się w kryjówce z Robem Westerieldem, a potem zrobiło
się późno i bała się wrócić do domu. Tata zapowiedział, że jeśli kiedykolwiek skłamie na
temat tego, gdzie była, zabroni jej grać w szkolnej orkiestrze. Powiedział to, kiedy od-
krył, że pojechała z Robem Westerieldem na przejażdżkę samochodem, zamiast pójść
do biblioteki.
Andrea uwielbiała grać w orkiestrze; w zeszłym roku była jedyną osobą przyjętą do
sekcji letów. Gdyby wyszła od Joan wcześniej i poszła do kryjówki, żeby spotkać się
z Robem, a tata by się o tym dowiedział, musiałaby się pożegnać z graniem. Mama za-
wsze mówiła, że Andrea potrai owinąć sobie tatę wokół małego palca, ale nie powtórzy-
ła tego, kiedy w zeszłym miesiącu jeden z policjantów zameldował tacie, że zatrzymał
Roba Westerielda, aby dać mu mandat za przekroczenie prędkości, i że jechała z nim
wtedy Andrea.
5
Zgłoś jeśli naruszono regulamin