Getsemani kazania pasyjne(2).doc

(192 KB) Pobierz
Getsemani

KU PEŁNI CZŁOWIECZEŃSTWA

Kazanie 1 -  Chrystus modlący się w Ogrójcu

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa” – oto stajemy Jezu z tymi słowami Jana Pawła II Twojego namiestnika, które są zawarte w jego dokumencie zapowiadającym zbliżający się XXI wiek „nuovo millenio ineunte” - nowe tysiąclecie nadchodzi. Stajemy tu dziś przed Tobą i chcemy poznawać, miłować i naśladować Cię kontemplując Twoją mękę i śmierć, którą podjąłeś  za nasze zbawienie. Rozpoczynamy od Ciebie Jezu, który jesteś Alfą i Omegą, Początkiem i Końcem, rozpoczynamy na nowo..... i co widzimy?

Nastrój nocy. Na dalekim planie rysuje się święte miasto Jeruzalem pogrążone we śnie. Bo była już noc, gdy Jezus opuścił Wieczernik i udał się z Apostołami przez potok Cedron do Getsemani, do Oliwnego Ogrodu. Chłodna, wiosenna noc. Cisza. Słychać było tylko nawoływanie nocnych stróżów i krzyk przebudzonego ptaka. Na niebie przesuwały się tu i ówdzie samotne chmury, jak gdyby spłoszone łabędzie. Znamy dobrze ten obraz. Artyści chętnie sięgają po niego w swojej twórczości i ukazują go w rozmaitych kolorach i odcieniach. Obok modlącego się Jezusa ogród, porosły spróchniałymi, rosochatymi pniami oliwnych drzew. Apostołowie znużeni, drzemią.           A jasna postać Chrys­tusa na kolanach, z rękami uniesionymi ku niebu, cała jest zatopiona                w modlitwie bólu i miłości. Sięgając do głębi Jezusowych doznań, z punktu widzenia psychologicznego, chrześcijańska pobożność bardzo trafnie określiła Jezusowe przeżycia               w Ogrodzie Oliwnym, nazywając je konaniem. Tak, to było konanie jedyne w swoim rodzaju          w dziejach ludzkości. Nie było i nigdy nie będzie konania tak świadomego i dobrowolnego, jak to Jezusowe. Chrystus przeżył podczas niego w sposób uprzedzający swoją mękę i śmierć na krzyżu. Getsemani to jakby inne oblicze Kalwarii.

Na pierwszy plan w Jezusowym konaniu wysuwają się przeżycia bólu, osamotnienia, smutku, lęku, a nawet strachu. „Smutna Jest moja dusza aż do śmierci" (Mt 26, 38). Nadeszła Jego „godzina". Wiedział o niej od początku, często o niej mówił, pragnął jej! Ale teraz stanął z nią oko w oko. I oto Jego ludzkie ciało drży ludzkim lękiem i strachem przed czekającą je męką i śmiercią. Ma dopiero 33 lata! Chce żyć! Ma prawo do życia!

Przeżycie to musiało być ogromną udręką dla Zbawiciela, skoro w pewnej chwili na Jego skroniach pojawiły się krople potu, które przybrały postać krwi. A jego usta wydobyły się słowa: „Ojcze mój ... niech odejdzie ode mnie ten kielich" (Mt 26, 39).

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Jak bliski jest nam Chrystus w swoim konaniu w Ogrójcu! Jak podobny do nas we wszystkim, z wyjątkiem grzechu! Prawdziwy człowiek! Jeden z nas! Gdy dziś znów rozpoczynamy od Niego to co widzimy w tym jakże bliskim nam człowieku? Czego możemy się u Niego nauczyć? On, tak do nas podobny, gdy dziś rozpoczynamy od Niego, obecnego w Ogrodzie Oliwnym, z pewnością uczy nas wielkiej wartości i odpowiedniego sposobu modlitwy. Bo:

..kiedy przyszli do ogrodu zwanego Getsemani, rzekł Jezus do swoich uczniów: Smutna jest dusza moja aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie. I odszedłszy nieco dalej, upadł na ziemię i modlił się, żeby - jeśli to możliwe - ominęła Go ta godzina. I mówił: Abba, Ojcze, dla Ciebie wszystko jest możliwe, zabierz ten kielich ode Mnie! Lecz nie to, co Ja chcę, ale to, co Ty niech się stanie! (Mk 14,33—37).

Gdy dziś w Ogrójcu daje nam Chrystus doskonały wzór modlitwy skonfrontujmy z Jego modlitwą - naszą modlitwę!

 Głosi francuskie przysłowie: „Powiedz mi, co czytasz, a ja ci powiem, kim jesteś". Można by w analogiczny sposób zapytać: „Powiedz mi, jaka jest twoja modlitwa, a ja ci powiem, jakim jesteś chrześcijaninem, jaką przedstawiasz duchową wartość"! Czy jest dla Ciebie modlitwa takim otwarciem się na Boga, taką rozmową z Bogiem, jak Chrystusa w Ogrójcu? Ile czasu poświęcasz na modlitwę? Skarżysz się dziś na brak czasu. Czy jednak np. palenie papierosa nie zajmuje Ci go więcej niż Twoja własna dusza? Czy stosujesz różne jej formy i rodzaje? Czy wiem, że jest modlitwa słowna, myślna, kontemplacyjna! Czy wiem, że oprócz modlitwy prośby, którą jako egoiści najczęściej stosujemy, są inne rodzaje modlitwy jak: modlitwa przepraszania, dziękczynienia lub uwielbienia Boga. Czy pamiętam o obowiązku i wielkim pożytku modlitwy?

Jaką wartość przedstawia modlitwa w moim życiu? Czy jest ona dla mnie czymś konstruktywnym, wnoszącym coś nowego do mojej duszy? Czy jest naprawdę dzieleniem się moim życiem z Bogiem jako kochającym mnie Ojcem i przyjacielem? – wszak smutek dzielony z kimś takim słabnie             i widzimy go w innym świetle, a radość dzielona się potęguje! Czy u początku dnia polecam moje plany i zamiary rozpoczynającego się dnia Bożej miłości i opatrzności? Czy u końca dnia potrafię spojrzeć na miniony dzień okiem wiary? Czy umiem i chcę go przed Bogiem ocenić? Czy pamiętasz - jak napisał pięknie V. Emerson, - że „Modlitwa jest oglądaniem rzeczywistości życia     z najwyższego punktu widzenia" Gdy dziś rozpoczynamy od Chrystusa modlącego się w Ogrójcu, dobrze jest na te pytania sobie odpowiedzieć i z tych odpowiedzi wyciągnąć wnioski!

I chociaż pojęcie modlitwy jako rozmowy stworzenia ze Stwórcą, z dobrym Ojcem jest jednym z jej najdoskonalszych określeń, najbliższym prawdy, to przecież dobrze wiemy, że rozmowy są bardzo różne. Gdy jestem tylko nadajnikiem, gdy nie dopuszczam drugiego do słowa, gdy inni muszą tylko mnie słuchać, nie ma wtedy prawdziwej rozmowy. To jest jedynie monolog. Prawdziwe pojęcie rozmowy wymaga zawsze dialogu. Czy zatem moja rozmowa z dobrym Bogiem jest zawsze dialogiem? Czy pozwalam Bogu mówić do siebie? A może traktuję modlitwę tylko jako konieczną „pańszczyznę"? Czy w nią angażuję moje serce, czy zabarwiam ją miłością. Przecież bardzo ważnym nurtem Jezusowych przeżyć w Ogrójcu była miłość. Powiedzielibyśmy: całe morze miłości! Miłość ku Ojcu Niebieskiemu i miłość ku ludziom. Miłość ku Ojcu sprawia, że Chrystus nie tylko przyjmuje Boże zamiary, lecz także prosi o ich spełnienie. A miłość ku ludziom każe Mu ofiarować dobrowolnie siebie za nas.

Tam, w Ogrójcu, kiedy drżał przed czekającym Go cierpieniem i śmiercią, widział nas każdego         z osobna. Byliśmy Mu drożsi nad własne życie. Wiedział, że gdy zostanie wywyższony nad ziemię, wówczas wszystkich przyciągnie do siebie (por. J 12, 32). Chciał przekonać ludzi o prawdzie swojej nauki nie ja­kimkolwiek argumentem, lecz argumentem miłości, i to miłości najwyższej, która życie oddaje za drugich. „Ja życie oddaję za owce moje. Nikt go nie zabiera, lecz ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca" (J 10. 17—19).

Męka i śmierć nie była dla Jezusa przypadkiem ani koniecznością, lecz owocem Jego osobistego wyboru; wyboru woli Ojca, podjętego z miłości ku nam. Jezus w miłości do człowieka i z miłości do Ojca podejmuje z Nim rozmowę.

To właśnie miłość do Boga winna domagać się ode mnie modlitwy, a miłość do ludzi winna prowadzić do modlitwy wstawienniczej, do modlitwy za innych. A ja może przestaję w ogóle się modlić? Może zaliczam ją do historii swego dzieciństwa, lat młodości, odkładam na czas trudnych doświadczeń i ograniczam tylko do modlitwy prośby?

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. W górach, w lesie za wsią, stała niegdyś stara, opuszczona kapliczka poświęcona św. Rochowi. Raz w roku, przed dniem św. Rocha, zjawił się zakrystianin     z wioski zamiatał kapliczkę i przyozdabiał ją kwiatami. W dzień świąteczny ciągnął za stary sznur, na którym był uwieszony kapliczny dzwon. Lecz oto milczący przez cały czas dzwon i wieżyczka służyły za schronienie różnym stworzeniom nieznoszącym dziennego światła — nietoperzom, puchaczom, które na głos dzwonu uciekały spłoszone. Podobnie ma się rzecz z naszą duszą. Jeżeli w niej milkną dzwony modlitwy, z łatwością zagnieżdżają się w niej różne przywary i wady.

Zmarły tragicznie słynny Sekretarz Generalny ONZ — Dag HammarskjÖld to człowiek, który przeszedł do historii jako wielki dyplomata i polityk, ale także jako człowiek wielkiej modlitwy.    W pozostawionym po sobie dzienniku pisze: „Najlepsze i najwspanialsze, do czego można dojść   w życiu, to to, że umilkniesz i pozwolisz mówić i działać Bogu". A tak wyglądała jego rozmowa     z Bogiem: „Daj mi ducha czystości — abym mógł widzieć Ciebie, ducha pokory — abym mógł słyszeć Ciebie, ducha miłości — abym mógł służyć Tobie, ducha wiary — abym mógł trwać          w Tobie" (PK, 8/1965, s. 69).

Czy Dag HammarskjÖld, prezydent Kennedy, generał de Gaulle lub Jan Paweł II byliby tym kim są gdyby nie ich głęboka modlitwa? Jeśli byś kiedy miał wstydzić się modlitwy, to pamiętaj, że było   i jest na świecie wielu wielkich ludzi, którzy się modlą.

        „Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Modlący się Chrystus w Ogrójcu poucza nas, że również ciało powinno brać czynny udział w rozmowie z Bogiem: składa ręce, pada na kolana,       a wreszcie w ucisku wielkim rzuca się na ziemię.

A jaka jest moja postawa podczas modlitwy? Dlaczego ciało, którym tyle razy obrażałeś Boga, nie miałoby brać udział w przepraszaniu Go?

Rozumiał to dobrze francuski generał Saligniac Femelon, który co wieczór na klęczkach się modlił. Pewnego dnia zapomniał. Zerwał się z łóżka i zadzwonił na adiutanta:

— Przynieś mi mój mundur!

Kiedy się ubrał, rzekł:

  Możesz odejść, zapomniałem o wieczornym pacierzu.

Stary żołnierz musiał być w pełnym mundurze, gdy rozmawiał z Bogiem.

Modlitwa w łączności z cierpieniem

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Lekarz z zawodu - św. Łukasz - podaje nam w swojej Ewangelii, że na sku­tek ogromnych cierpień, fizycznych i duchowych, Pan Jezus modlił się w Ogrójcu zlany krwawym potem. Przeżycie to musiało być ogromną udręką dla Zbawiciela, skoro w pewnej chwili na Jego skroniach pojawiły się krople potu, które przybrały postać krwi. Ów fenomen fizjologiczny znany jest w medycynie jako hematidroza.

Gdy to widzimy, to uczymy się, że modlitwa wtedy może przynieść pożądane owoce, gdy ma za sobą pewien ładunek wysiłku i cierpienia. Wiedziała o tym doskonale  zakonnica niemiecka, siostra jednego ze zbrodniarzy hitlerowskich, gdy długie godziny spędzała na modlitwie, leżąc twarzą na zimnej posadzce — za swego rodzonego brata, ale SS-mana.

Niekiedy sam Pan Bóg daje nam wyraźnie znać o tym. Pewnego razu na przedmieściu Nowego Yorku wezwano kapłana do chorego. Chory nie był u spo­wiedzi od dnia Pierwszej Komunii św. - Pan chyba modlił się o dobrą śmierć? - spytał kapłan.

- Nie, wcale się o to nie modliłem - odrzekł chory.

- A to dziwne.

Wtedy chory wyjął spod poduszki list, pisany drżącą ręką jego chorej matki. Metalowym głosem zaczął czytać:

- Kochany Karolu. Ponieważ moje namowy i perswazje nic nie osiągnęły, nie przestaję, mimo wielu już lat i nie przestanę do śmierci polecać cię, wraz z moimi cierpieniami, dobremu Bogu, abyś choć w chwili śmierci powrócił do Niego.

Modlitwa ze zdaniem się na wolę Bożą

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Znamienne są słowa Chrystusowej modlitwy w Ogrójcu:Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty" (Mt 26, 39). Bardzo ważnym nurtem przeżyć Jezusa w Ogrodzie Oliwnym było zmaganie się Jego ludzkiej słabości z wolą Bożą. Jezus wie, że nic nie może się zmienić, ponieważ Ojciec Niebieski    w swojej miłości i mądrości wybrał taką drogę odkupienia człowieka. On nie buntuje się przeciwko woli Ojca. Wszak wola Ojca zawsze dla Niego była i pozostanie do końca „pokar­mem". Teraz stoi bezpośrednio przed męką i śmiercią. I dlatego jakby próbował znaleźć i poddać Ojcu Niebieskiemu możliwość innego rozwiązania sprawy odkupienia: „Ojcze, jeżeli to możliwe..." (Mt 26, 39). Będzie to tylko chwila. Ludzka słabość Chrystusowego człowieczeństwa zostanie natychmiast opanowana i modlitwa Jezusa będzie wołaniem o spełnienie się jedynie woli Ojca: „Nie moja wola, lecz twoja niech się stanie" (Łk 22, 42). Anioł, boski po­słaniec z nieba, umocni Zbawiciela na pełnienie woli Ojca do końca.

Czy Moja modlitwa jest również modlitwą z poddaniem się woli Bożej? Czy czasem nie modlimy się o rzeczy bardzo naiwne. Nawet złe. Niekiedy modlitwa nasza jest prośbą kapryśnego dziecka, które samo nie wie co jest dla niego dobre. Zapomi­namy, że „myśli nasze nie są jako myśli Boga". Chcemy zmusić Stwórcę do naszego sposobu myślenia, a przecież to niemożliwe, nierealne. Robimy Go igra­szką własnych zachcianek. Niekiedy zamiast modlić się o odsunięcie krzyża cierpień i doświadczeń, powinniśmy częstokroć prosić o męstwo w jego przyjęci i dźwiganiu.

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. W wielu katolickich domach na honorowym miejscu znajduje się obraz przedstawiający Chrystusa modlącego się w Ogrójcu. Niech ten widok szczególnie przez nas kontemplowany podczas obecnej części Gorzkich Żali będzie pomocą           w rozpoczęciu na nowo naszej modlitwy jako rzeczywistego spotkania z Bogiem nie tylko i to nie tylko po to, aby go prosić, ale by dziękować, uwielbiać i konfrontować swoje życie z wolą bożą.

A teraz ukorzmy się przed Chrystusem, utajonym pod postacią chleba, przed ołtarzowym krzyżem — i módlmy się:

O Zbawicielu mój! Padam na kolana przy Tobie w Ogrójcu. Jeśli ktoś nie rozumiał wartości modlitwy — to właśnie ja. Jeśli ktoś niedbale się modlił - to też ja. Gdy wypędzałeś kupczących ze świątyni jerozolimskiej, to wśród nich też byłem ja. Zamiast pociechy — sprawiałem Ci kłopot swą modlitwą. Zamiast radości — smutek jej naiwnością. Weź więc pod uwagę słabość moją i spraw, bym od dziś przystępując do modlitwy miał zawsze przed oczyma Ciebie modlącego się.

 

Kazanie II Judasz

osobowość konsumpcyjna i człowiek małej wiary         

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa” – oto stajemy Jezu z tymi słowami Jana Pawła II, które daje nam jako wskazówkę na nowe tysiąclecie chrześcijaństwa i przypominamy sobie Ciebie Chryste, który w wydarzeniach Ogrodu Oliwnego uczysz nas wartości i sposobu modlitwy. Gdy przybliżamy się do Ciebie modlącego się w Ogrójcu na nowo rozpoczynamy naszą rozmowę            z Bogiem, rozmowę, która na wzór Twojej - jest dialogiem, a nie tylko nic nie wnoszącym do życia monologiem. Dialogiem prowadzonym nie byle gdzie i byle jak, ale z właściwą postawą ciała           i prawidłowym nastawieniem ducha, który nie chce spełnienia tylko naszych ludzkich zachcianek, ale jest zdolny uzgadniać się na modlitwie swoją wolę z wolą Bożą.

Gdy na nowo rozpoczynamy od Ciebie Chryste to nie tylko uczymy się właściwej wewnętrznej naszej postawy względem modlitwy, ale widzimy także rożne postawy względem Ciebie, bo ty „wiedząc co kryje się w człowieku” odkrywasz przed nami tajniki ludzkich serc.

I Zdrada

Umiłowani! „Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Gdy zbliżamy się do Jezusa, który w Getsemani dobrowolnie zgadzając się z wolą Ojca podejmuję swoją okrutną mękę, to widzimy wokół niego Apostołów, którzy towarzyszą Jezusowi w Ogrójcu na modlitwie.

Jeszcze nie tak dawno do ich grona należał, ten dzięki któremu  wydarzenia tego wieczora zmieniają bieg - Judasz. Opuszcza to Chrystusowe grono w bardzo poważnym momencie,               w momencie ustanowienia dwóch sakramentów — sakramentu ołtarza, Eucharystii i sakramentu kapłaństwa. Wyszedł z jasnego wieczernika, „a była noc” - pisze Ewangelista. Wychodzi i staje przed nocą. Jest noc na dworze i czarna noc w duszy wiarołomnego Apostoła.

I chociaż o tej porze najwyższy arcykapłan nie przyjmuje już interesantów, to jednak straż pałacowa wpuszcza Judasza na dziedziniec, gdyż oświadcza on, że chodzi o sprawę Nazarejczyka.

Ręce Iskarioty zdradzają wyraźne drżenie, a serce przyspieszony rytm. Jest nie tylko zdenerwowany, ale ma wyraźną tremę przed spotkaniem z Kajfaszem: on, człowiek pogardzany przez faryzeuszy, będzie dziś rozmawiał z samym arcykapłanem, najwyższą osobistością                 w żydowskim narodzie. Nigdy by do tego spotkania nie doszło. Kajfasz gardził ludem. Osoba Judasza nie miała dla niego żadnego znaczenia. Tylko dlatego spotka się z nim, że chodzi o sprawę Galilejczyka.

Trwa krótka wymiana zdań. Za swą zdradę Judasz otrzymuje sumę, jaką płacono w owym czasie za żywy towar ludzki, za niewolnika. Dostaje trzydzieści srebrników. Wydelegowany oddział rzymskich żołnierzy i świątynni słudzy dokonują być może najpierw rewizji w Wieczerniku,            a potem udają się do Ogrodu Oliwnego. Stają na polanie Ogrójca naprzeciw Chrystusa otoczonego jedenastoma Apostołami. Nastaje pewna chwila oczekiwania, można się spodziewać utarczki. Zdrajca wobec tego faktu wysuwa się z gromady żołnierzy i przystępując do Jezusa rzecze:

- Bądź pozdrowiony, Mistrzu. I całuje Go na powitanie. Chrystus przyjmuje pocałunek ucznia; co więcej - w dalszym ciągu nie przestaje być dla niego dobrym. Pyta: - „Przyjacielu, po coś przyszedł”? To tak jak gdyby mu mówił: Co mam uczynić dla ciebie? Potrzebujesz mnie, mogę ci w czymś być pomocny? Ale Judasz nie pojmuje tego gestu. Umysł jego jest pełen zaślepienia...

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Brzydzimy się zdrajcą narodu, rodziny, przyjaciela. Oburzamy się, gdy nawet ku zdradzie są jakieś powody. A tu? Uczeń wobec pełnego dobroci swego Mistrza pocałunku, który jest znakiem pokoju używa jako  znaku wojny. Symbolu miłości                i przyjaźni - jako znaku nienawiści i zdrady.

Umiłowani! Jesteśmy oburzeni, gdy nam ktoś powie: „Zdrajco, Judaszu". Zapytajmy się więc dziś, gdy na nowo rozpoczynamy od Chrystusa, co jest przyczyną, co leży u podstaw występku Chrystusowego Apostoła?

Gdy spojrzymy na niego w świetle Jezusa to z łatwością zauważymy, że nie mielibyśmy Judasza zdrajcy, gdybyśmy nie mieli najpierw Judasza materialisty, nastawionego na korzyści i zysk oraz człowieka małej wiary.

II - Osobowość konsumpcyjna i rynkowa

Wiele psychologicznego światła rzuca na sylwetkę Apostoła - odstępcy, książka zachodniego dziennikarza, Jima Bishopa, pt.: „Dzień, w którym umarł Chrystus". Widzimy tak, że Judasz Iskariota to przede wszystkim człowiek zmaterializowany. Ze swej przynależności do grona Apostołów spodziewa się wiele doczesnych korzyści. Chrystus mówi przecież o założeniu królestwa, wspomina, że Apostołowie będą sądzić dwanaście pokoleń izraelskich. Jeżeli sądzić - to i rządzić. A rządzić jest w wielu wypadkach prawie równoznaczne z pojęciem: mięć pieniądze.

- Ile mi dacie, to Go wam wydam - pyta się Judasz. W pierwszym członie tego zdania mamy charakterystykę Judasza.

„Ile mi dacie"? - Zdradzał się już wcześniej z tą słabością. Widząc, jak niewiasta obmywa stopy Zbawiciela olejkiem, nie potrafi opanować swej żądzy posiadania. Odzywa się: „Czy nie można by tego olejku sprzedać za trzysta denarów?” Błyskawicznie liczy. Na wszystko patrzy w życiu tylko pod kątem zysku i pieniądza. Oto pierwszy korzeń, z którego wyrosła ohydna zdrada!

Czy nie spotykamy niekiedy obok siebie podobnych ludzi, noszących imię Chrześcijan, którzy na życie patrzą tylko przez pryzmat pieniędzy i wymiernego zysku? Czy dla wielu z nas pieniądz          i bogactwo nie staje się bożkiem? Czy nie spotykamy się z przejawem przesadnej pogoni za pieniądzem i upatrywania szczęścia tylko  w nim?

Pewna osoba w wielkim mieście wygrała w „Lotto" ogromna sumę pieniędzy. Wydawało się, że sprowadzi to na nią ogrom szczęścia. Tymczasem wygrane pieniądze jak szybko przyszły, tak szybko zostały rozdane, a w miejsce spodziewanego szczęścia przyniosły tragedię i rozpacz.

Pokusa pieniądza i błyszczącego metalu jawi się przed nami niekiedy i w innej postaci. Tomasz Morus, kanclerz Anglii za czasów króla Henryka VIII, został aresztowany. Stał nieugięcie na stanowisku, że króla słuchać mu nie wolno, gdyż to, czego żąda król, sprzeciwia się woli Bożej        i jego sumieniu. W przeddzień wykonania wyroku przychodzi do więziennej celi żona z dwojgiem małych dzieci. Pada na kolana przed swym mężem i ze łzami błaga:

- Tomaszu ustąp królowi ze względu na te maleństwa twoje i ze względu na kochającą cię żonę! Nie wtrącaj nas w przepaść nieszczęścia. Już teraz jesteśmy zniesławieni w oczach ludzi i rzuceni na łup gorzkiej nędzy. Jakżeż dobrze by nam było, gdybyś uległ Henrykowi VIII. Tak uczyniło przecież już wielu innych, to nie jest żadną zbrodnią. Morusowi łzy spływają po policzkach.            Z trudem prostuje się i pyta spokojnie, ale stanowczo żonę:

- Elżbieto kochana, jeżeli ustąpię królowi i zostanę wypuszczony na wolność, jak długo moglibyśmy żyć jeszcze szczęśliwie?                    

- Tomaszu - odzywa się żona z nutą nadziei - jesteś jeszcze zdrowy i możesz żyć, gdy ci Bóg pozwoli, przecież dwadzieścia lub trzydzieści lat!    

Mąż spogląda zdecydowanie w oczy żony i odpowiada:              

- Słuchaj, moja kochana. Czyż dla marnego szczęścia trzydziestu lat opłaci się utracić niebo            i pomyślną wieczność? Osądź sama, czy to jest roztropne?

Następnego dnia o świcie wyrok został wykonany. Tomasz Morus przeszedł do historii jako wielki święty katolickiego Kościoła w Anglii                                                  

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa” – a ja, gdy zbliżę się do Chrystusa po której stronie się odnajduję? Czy widzę się po tej stronie  co wierny Tomasz Morus i jedenastu Apostołów, a może częściej sięgam po przysłowiowe już trzydzieści srebrników sprzedając Jezusa za trochę lepsze jedzenie, markowe ciuchy czy trochę lepszy dom; za kilka uzbieranych grzybów czy parę ryb           i złowionych zamiast udziału w niedzielnej Eucharystii; za godzinę dłuższego spania czy narciarskiego wypoczynku....
Człowiek małej wiary   

„Na nowo rozpoczynać od Chrystusa”. Gdy zbliżamy się do dziś do tego, który wie dobrze co kryje się w człowieku, to jasno widzimy, ze drugim korzeniem, jaki wyhodował Judasz w swojej duszy      i na którym wyrósł straszny owoc odstępstwa i zdrady - to nie wiara w Chrystusa. Nie wierzy Judasz w Bóstwo Bożego Syna. Jest to umysłowość typowo praktyczna. Jest racjonalistą czystej wody. Przez trzy lata przebywa u boku Chrystusa, przez trzy lata słucha Jego nauk i w ciągu tych trzech lat widzi przynajmniej czterdzieści cudów dokonanych ręką swego Nauczyciela. Wszystko to jednak stara się wytłumaczyć racjonalistycznie: dziwnym zbiegiem okoliczności, przypadkiem, nadzwyczajnością osobowo...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin