IPN-PRL 1947-1948 - Na drodze do stalinizmu.pdf

(1236 KB) Pobierz
125002822 UNPDF
Najnowsza
Instytut
Pamięci
Narodowej
Polaków
Oblicza PRL
Nr2
1947 – 1949
do stalinizmu
Fragment
plakatu
„Kolego,
chodź z nami
budować
Nową Hutę„
W końcu lat 40., kiedy radosne plakaty wzywały młodzież ze wsi
do budowy Nowej Huty, prawdziwi bohaterowie narodowi, żołnierze
AK, byli mordowani przez tzw. władzę ludową. Stało się tak
z Witoldem Pileckim „Witoldem” i Janem Rodowiczem „Anodą”.
August Emil Fieldorf „Nil” cudem wrócił wtedy z łagru
sowieckiego. Polscy komuniści uwięzili go, a zamordowali
w roku 1953, kiedy dymy z huty na dobre brudziły Kraków
historia
20 LISTOPADA 2007
Na drodze
125002822.012.png 125002822.013.png 125002822.014.png 125002822.015.png
125002822.001.png
> Oblicza PRL
3
Willa na Piłsudskiego
D
MAREK NOWAKOWSKI
pisarz
parterowe, budowane w większości
nakładem własnej pracy przez robot-
ników z fabryki Polo, Ortweina,
Hawliczka oraz tramwajarzy i koleja-
rzy. A wśród tej niskiej, biednej
zabudowy sterczały tu i ówdzie ka-
mienice czynszowe, zwane pekinami.
Podczas okupacji niemieckiej
mieszkańcy willi na Piłsudskiego (tak
samo jak willi pana Hawliczka czy
pałacyku w parku) zostali usunięci
i mieściła się tam siedziba żandarme-
rii, później zaś stacjonował sztab
złowrogiej formacji w czarnych mun-
durach ze srebrnymi błyskawicami
i trupimi główkami na wysokich,
okrągłych czapkach.
przy pomocy swoich towarzyszek
niedoli ciotka Stefa wyrwała sobie
własnoręcznie z dolnej szczęki. Miała
zamiar usuwać następne. Tylko już
nie zdążyła, gdyż szczęśliwym zrzą-
dzeniem opatrzności wypuszczono ją
na wolność.
Wkrótce w komitecie rodziciel-
skim szkoły mego ojca znalazł się
major Z. Przybył z innego miasta
i dwóch jego synów zaczęło uczęsz-
czać do szkoły na Parkowej. Major Z.,
z baretkami odznaczeń na piersi
mundurowej kurtki, codziennie jeź-
dził kolejką EKD do Warszawy.
Pracował w ministerstwie na Koszy-
kowej.
Wieczorami rodzice zazwyczaj sia-
dywali przy dużym stole w pokoju
stołowym, poprawiając klasówki
i przygotowując się do zajęć lekcyj-
nych na następny dzień. Rozmawiali
przy tym o różnych sprawach. Matka
ze szczególnym naciskiem zajmowała
się osobą majora. Akurat został wy-
brany na przewodniczącego
komitetu rodzicielskiego i raz nawet
był z wizytą w naszym domu. Matka
radziła ojcu uważać na tego majora.
– To przecież ubowiec! – powta-
rzała dramatycznym głosem.
Ojciec sprawę wyraźnie bagateli-
zował.
– Daj spokój – opędzał się łagod-
nie. – Przesadzasz.
I przekonywał matkę, że jego
sprawy z majorem dotyczą jedynie
dydaktyki i jej funkcji w nauczaniu.
Właściwie był zadowolony, że wśród
rodziców znalazł się człowiek tak
energiczny i społecznie zaangażowa-
ny. „Różne gabinety stoją przed nim
otworem” – mówił i wyliczał nazwy
ważnych instytucji, gdzie major mógł
łatwo dotrzeć. Pewno oczyma wy-
obraźni widział szansę dla szkoły. Tu
można uzyskać przydział niezbęd-
nych pomocy naukowych
do pracowni fizycznej. tam materiały
budowlane potrzebne do wykończe-
nia sali gimnastycznej. Gdzie indziej
znów możliwość zwiększenia fundu-
szu na dożywianie dzieci.
Matka stukała się palcem w czoło.
Dopiero po latach pojąłem głębo-
ki sens przestróg matki. Przecież
ojciec z całą swą naiwnością starego
społecznika i pedagoga nie pasował
do czasów, które wtedy nastały.
om znajdował się na krańcach
miasteczka. Tu już ulica Pił-
sudskiego zamieniała się
w wyboistą drogę między po-
lami i gliniankami. Dalej były tory,
które oddzielały Włochy od Woli. Dom
był piętrowy, płaski z werandą i tara-
sem, duże, weneckie okna,
przeszklone drzwi. Surowa, geome-
tryczna bryła w kolorze piaskowym.
Nowoczesne budownictwo z lat 30.
Przy bramie wyjazdowej garaż, mała
oficyna z tyłu, wokół ozdobne krzewy,
srebrne świerki, modrzewie. Takie do-
my nazywano u nas pałacykami,
willami. Było ich niewiele. Willa pa-
na Hawliczka, dyrektora fabryki. Dom
znanego doktora. Fantazyjny pałacyk
w parku. Może jeszcze malowniczy
dworek o spadzistym dachu, z gan-
kiem wspartym kolumienkami
na ulicy Sejmowej. Tam mieszkał zna-
ny tłumacz literatury rosyjskiej
i po wojnie często spoglądałem przez
szczeliny w płocie na starszego pa-
na siedzącego w fotelu pod wielkim,
rozłożystym drzewem. Okryty pledem
pisał coś na kolanach, odrzucając za-
pisane kartki na trawę. (...) Może
stamtąd przyszły pierwsze impulsy
do pisania?
Jednak nade wszystko utkwiła mi
w pamięci willa na ulicy Piłsudskiego.
Jako kilkuletni chłopak szedłem tam-
tędy w piękny, letni dzień
i posłyszałem wesołe głosy, śmiech.
Zatrzymałem się i patrzyłem przez
siatkę otaczającą ogród na zabawę
dwojga dzieci: chłopca i dziewczynki.
Podrzucali piłkę. Zaprosili mnie do-
zabawy.
– No, idź – ojciec popchnął mnie
lekko.
Niepewnie otworzyłem furtkę
i dziewczynka rzuciła piłkę w moją
stronę. Odrzuciłem. Zaczęła się gra
w dwa ognie.
Te wille, pałacyki, jak mówiono
u nas, wyróżniały się urodą w mia-
steczku, gdzie domki były pokraczne,
Po Niem-
cach willa
była zajęta kolejno
przez wojsko sowieckie
i polskie; wreszcie roz-
gościł się w niej
powiatowy Urząd Bez-
pieczeństwa i przed bramą posesji
stał wartownik w mundurze, z pepe-
szą przewieszoną przez pierś.
Przechodząc w pobliżu, zawsze zwal-
niałem nieco kroku i wpatrywałem
się w ciemne, piwniczne okienka
okryte gęstą, drucianą siatką. Piwni-
ca powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa zyskała złą sławę
i dużo się o niej dowiedziałem ze ści-
szonych rozmów moich rodziców
z ciotką Stefą, która spędziła tam kil-
ka miesięcy, osadzona w śledztwie
pod zarzutem handlu złotymi dolara-
mi i rublami, „świnkami”, jak
powszechnie mówiono. Była wychu-
dzona, szara. Ta rosła, urodziwa
kobieta zaraz po wyjściu z piwnicy
urzędu wyglądała na staruszkę. Opo-
wiadała o dwóch innych kobietach,
z którymi siedziała w celi. Jedną bili,
zarzucając jej szpiegostwo. Druga by-
ła w organizacji. Tak powiedziała
ciotka. Też ją bili. I jeszcze wspomi-
nała o kluczniku podatnym
na pokusy. Przynosił im jedzenie.
Zgodził się nawet przekazać grypsy
do bliskich. Zapłatą za jego życzli-
wość był złoty ząb. Ten ząb
125002822.002.png 125002822.003.png 125002822.004.png
4
Najnowsza historia Polaków
O jej wielkości i kształcie przesądził osobiście towarzysz Stalin
O nowej to Hucie piosenka
ierwszy łan zboża
padł 13 czerwca 1949
roku. Na urodzajnych
ziemiach podkrakow-
skiej wsi Mogiła skosili
go cieśle ze Społecznego Przed-
siębiorstwa Budowlanego.
Podkierunkiem inż. ZenonaBła-
żejewskiego uszykowali miejsce
pod pierwszy blok mieszkalny.
Zaczęła się budowa Nowej Huty.
Pierwszego miasta wpowojennej
Polsce stawianego od podstaw.
Historia mitu
Kolejne ważne daty:26 kwiet-
nia 1950 roku – pierwsza łopata
wbita na budowie kombinatu
metalurgicznego. Wkulminacyj-
nym momencie największej so-
cjalistycznej inwestycji będzie tu
pracowało 30 tysięcy osób. 21
stycznia1952 r. –huta otrzymuje
imię wodza rewolucji Włodzimie-
rza Lenina.22 lipca1954r. –świę-
tuje pierwszy spust surówki.
– Nową Hutą komuniści
chcieli ukarać burżuazyjny, re-
akcyjny Kraków, bo w referen-
dum1946 roku powiedział „nie”
nowej władzy – tak zwykle tłu-
maczonajest decyzja olokaliza-
cji huty w pobliżu starego Kra-
kowa. –Ten mocno już zakorze-
niony mit, nie ma oparcia wfak-
tach – prostuje prof. Andrzej
Chwalba, historyk z Uniwersy-
tetu Jagiellońskiego. –Referen-
dum w Krakowie nie wypadło
wcale tak źle jak w niektórych
innych miastach Małopolski.
Dokumenty epoki | Jak likwidowano „Wiarusów”
Strzelanina w siedzibie UB
DR MACIEJ KORKUĆ
historyk
IPN Oddział w Krakowie
sytuacja była coraz trudniejsza.
Była to pozostałość jednego
z najaktywniejszych pododdzia-
łów zgrupowania partyzanckiego
Józefa Kurasia „Ognia”. Zaklasy-
fikowana jako 3. Kompania
jednostka ta w latach 1945
– 1946 dowodzona była przez
chor. Henryka Głowińskiego
„Groźnego”. Po jego śmierci
w walce z KBW w listopa-
dzie 1946 roku, dowództwo
objął pochodzący z Wileńszczy-
zny plut. Antonii Wąsowicz
„Roch”. Śmierć „Ognia” w lu-
tym 1947 roku oznaczała
ostateczny rozpad zgrupowania.
„Wiarusy”
„Roch” nie zamierzał się ujaw-
nić – kontynuował walkę zbrojną
na Podhalu. Od tej pory on, jego
podkomendni i następcy używa-
li kolejno nazw: III Kompania AK,
„Wiarusy”, „Znicz”.
W maju 1947 roku wraz z dwo-
ma podkomendnymi próbował
przez zieloną granicę przedo-
stać się do amerykańskiej
strefy w Austrii. Nie udało się.
Pod Wiedniem wpadli w ręce
NKWD. Po kilkumiesięcznym
śledztwie i procesie „Rocha”
stracono w więzieniu bezpieki.
Po nim oddziałem dowodził Jó-
zef Świder „Mściciel”. Jednak
już po kilku miesiącach, w lu-
tym 1948 roku zginął w walce
z UB w miejscowości Lubień
(pod Myślenicami). Kilka dni
później poległ w walce z UB je-
go następca Dymitr Zasulski
„Czarny”. Kolejny dowódca Ta-
deusz Dymel „Srebrny”
przetrwał zaledwie do jesie-
ni 1948 roku. 21 października
zginął w zasadzce zorganizowa-
nej przez UB w Chabówce koło
Rabki. Ludzia został ciężko ran-
ny, ale i tak miał więcej
szczęścia: wraz z Edwardem
Skurnogiem „Szatanem” zdołali
się wymknąć obławie.
Zaczął się rok 1949. Po rozpra-
wie z opozycją i utworzeniu
PZPR komuniści szybko przy-
stąpili do budowy państwa
powszechnego terroru i strachu.
Mimo braku nadziei na rychłe
zmiany oddział „Dzielnego” był
skazany na dalszą walkę. Party-
zanci zdawali sobie sprawę, że
teren jest coraz bardziej nasyco-
ny konfidentami i informatorami
UB. Powrót do zwykłego życia
– po kilku latach walki z komu-
27 czerwca 1949 roku dowódca
oddziału „Wiarusy” Stanisław
Ludzia „Dzielny” oczekiwał
na przybycie por. „Henryka”
– przedstawiciela sztabu kra-
kowskiego Okręgu Ruchu
Oporu Armii Krajowej. Partyzan-
ci od kilku lat tkwili w lesie. UB
zadawał im kolejne ciosy, a ich
JERZY SADECKI
Dziennikarz „Rzeczpospolitej”
P
125002822.005.png 125002822.006.png 125002822.007.png 125002822.008.png
> Reportaż z przeszłości
5
Motyw ideologiczny pojawił się,
lecz dopiero później: wczasach
planu 6-letniego, uchwalonego
w1950 roku.
Cały świat sowiecki wchodził
wtedy w etap walki „nowego
i postępowego” świata ze sta-
rym i „zaśniedziałym”. Nowa
Huta świetnie pasowała, by stać
się społecznym iideologicznym
laboratorium stalinizmu. –Mia-
ła stanąć do pojedynku ze sta-
rym Krakowem. Zmienić to
miasto, rozpuścić „błękitną
krew” wświeżej idobrej, bo „ro-
bociarsko- biedniackiej”. Pisa-
no wówczas, że nowohucki,
„zdrowy element proletariacki”
ma rozbić krakowski „zaścia-
nek” czy „rezerwat” – określe-
nia z tamtych lat cytuje w to-
mie 6. „Dziejów Krakowa” prof.
Chwalba.
„Ulicami starego Krakowa po-
wiał nie wiatr, ale wicher no-
wych czasów. Wicher nieznane-
go dotąd zapału” – ogłaszała
w 1950 roku „Gazeta Krakow-
ska”. Komuniści wierzyli, że no-
we miasto z napływającymi tu
ludźmi oderwanymi od daw-
nych korzeni stanie się podatne
naindoktrynację imanipulację.
Z woli Stalina
Pomył budowy wPolsce huty
stali pojawił już w 1945 roku.
Polscy specjaliści myśleli opro-
dukcji nieco ponad pół milio-
na ton stali rocznie. Jak na ów-
czesne warunki, byłby to duży
zakład. O wielkości i kształcie
Nowej Huty przesądził osobi-
ście Józef Stalin, a o lokalizacji
koło Krakowa zdecydowali ra-
dzieccy specjaliści. Tu były naj-
lepsze warunki techniczne. Hu-
ta miała dawać zawrotną, jak
na tamte czasy, produkcję: 1,5
mln ton stali niezbędnej dla
przemysłu zbrojeniowego. Pla-
ny budowy iwyposażenie stalo-
wego kolosa obiecał dostarczyć
ZSRR.
– Stalin wezwał na Kreml Bo-
lesława Bieruta. Nazakończenie
spytał go, czy zrozumiał, jak ol-
brzymie to będzie obciążenie
dla narodu polskiego. Bierut
skwapliwie przytaknął, ale Sta-
lin rzucił do swych towarzyszy
niby żartem: „On nie poniał”
(„On nie zrozumiał”) – wspomi-
nał Zbigniew Loreth, dawny dy-
rektor inwestycyjny huty, cytu-
jąc ministra hutnictwa Kiejstuta
Żemajtisa, naocznego świadka
rozmowy. Bierut był doświad-
czonym komunistą i „poniał”
doskonale, że ze Stalinem nie
ma żartów imusi uruchomić ca-
ły potencjał kraju, by wykazać,
że docenia dar Stalina.
Wielki exodus ludzki
Szybko izapsie pieniądze za-
brano miejscowym chłopom ży-
zne pola podkrakowskie. Ko-
munistyczna propaganda roz-
pętała kampanię „Cały naród
buduje Nową Hutę”, na wieś
idomiasteczek ruszyli werbow-
nicy. Wielka budowa potrzebo-
wała tysięcy silnych rąk, bo ma-
szyn brakowało. Ciągnęli nanią
młodzi ludzie z ubogich mało-
polskich wiosek, repatrianci ze
wschodu, zbieranina ludzi po-
obijanych latami wojny, także
żołnierze AK z nadzieją, że
wiona, whucie zawsze przekra-
czałam normy –wspominazdu-
mą Marianna Brzezińska z bry-
gady tynkarek.
Tak jak w Komsomolsku
–Znów się pieśń nausta rwie:
młodzież iSP! Nierozłączne sio-
stry dwie: młodzież i SP – śpie-
wali nawielkiej budowie junacy
Służby Polsce. Kierowani przy-
musowo do tej formacji przez
Wojskowe Komendy Uzupeł-
nień, skoszarowani iwjednako-
wych drelichach, byli tanią siłą
roboczą. Rzucano ich na zagro-
żone odcinki budowy. Z braku
ciężkiego sprzętu ręcznie kopali
wielkie doły pod fundamenty.
Obok nich pracowały ochotni-
cze brygady Związku Młodzieży
Polskiej iAkademickiego Związ-
ku Młodzieży Polskiej. Razem
było około 10 – 12 tysięcy juna-
ków. Wśród nich młody Sławo-
mir Mrożek, przyszyły świato-
wej sławy dramaturg. Pisał: „My
chcemy kraj nasz cały/ przemie-
nić jak tę wieś, /by nam fanfary
grały/budowy wielkiej pieśń!”.
Władze partyjne widziały
wNowej Hucie polską odmianę
Komsomolska, miasta zbudo-
wanego przez młodych dla mło-
dych. Ze Związku Sowieckiego
przyszła też idea współzawod-
nictwa pracy i kult przodowni-
ków. – Stały się ważnym środ-
kiem ideologicznego oddziały-
Nowa Huta świetnie
pasowała, by stać się
społecznym
i ideologicznym
laboratorium stalinizmu.
Miała stanąć
do pojedynku ze starym
Krakowem
w wielkiej masie ukryją się
przedUB. Wielu porwały propa-
gandowe hasła, widzieli szansę
dla siebie. – Jak przyjechałam
do huty i pojadłam do syta, to
byłam szczęśliwa. Za pierwszy
miesiąc dostałam 670 złotych
i nie wiedziałam, co z nimi zro-
bić. Takie pieniądze nigdy mi się
na mojej biednej wsi nie śniły.
Wciężkiej robocie byłam zapra-
>
nizmem – wcześniej czy później
oznaczałby prosty scenariusz:
aresztowanie, śledztwo, tortury
i pewną śmierć. Oddział mógł
przetrwać jedynie w górach i le-
śnych ostępach.
Dlatego wiosną 1949 roku wra-
cający do zdrowia „Dzielny”
i jego podkomendni powrócili
po zimie do kwater i obozów
ulokowanych na gorczańskich
szczytach. Mieli mundury, broń,
świetnie znali teren. Wiedzieli
jednak, że jako mały oddział nie
są w stanie samodzielnie wpły-
nąć na losy kraju. Tym bardziej
zależało im na włączeniu się
w szerszy nurt niepodległościo-
wego oporu przeciw
komunizmowi. Powiązanie
z ogólnopolską organizacją kon-
spiracyjną, kontakt z Londynem
dawałby im z jednej strony za-
plecze dla działalności, z drugiej
poczucie sensu walki w ramach
podziemnego wojska. Liczyli
także na pomoc organizacyjną,
informacyjną. Potrzebowali roz-
kazów i wytycznych działania.
Porucznik „Henryk”
Poszukiwali kontaktu z dowódz-
twem istniejących w kraju
organizacji konspiracyjnych.
W tym celu „Dzielny” zwrócił
się o pomoc do Stefanii Kruk
ps. Teściowa. Była to od lat oso-
ba sprawdzona. Miała duży staż
konspiracyjny sięgający bliskiej
współpracujący z partyzantką
„Ognia” jeszcze od czasów Kon-
federacji Tatrzańskiej, czyli
pierwszych lat okupacji nie-
mieckiej. W „terenówce”
„Ognia” była również po 1945
roku, kiedy Ludzia był jednym
z adiutantów Kurasia.
W maju 1949 roku Kruk przy-
niosła „Dzielnemu” upragnione
informacje: jest szansa na na-
wiązanie bliskich kontaktów
z dużą organizacją konspiracyj-
ną. Tym bardziej że właśnie
tworzy ona swoje zaplecze woj-
skowe i poszukuje kontaktów
z jeszcze funkcjonującymi od-
działami zbrojnymi.
Dlatego spotkanie 29 czerw-
ca 1949 roku było w pełni
< Grupa
„Wiarusów”
w Gorcach,
wiosną 1949
roku
przygotowane przez „Teściową”.
W Gorcach nad wsią Waksmund
czekał Ludzia Mieczysław Łysek
„Grandziarz”, Edward Skurnóg
„Szatan” oraz Kazimierz Kolasa.
Kruk wraz z siostrą Kolasy Marią
po półtoragodzinnym marszu
przyprowadziła por. „Henryka”
ze sztabu ROAK w Krakowie.
Spotkanie spełniło oczekiwania
partyzantów. Otrzymali informa-
cje o krajowej siatce
konspiracyjnej i łączności z Lon-
dynem. Dostali egzemplarze
wolnej prasy: podziemnego „Or-
ła Białego” oraz wydawanego
w Londynie „Dziennika Żołnie-
rza”.
Nie stawiali warunków. Z miej-
sca zadeklarowali pełną
gotowość podporządkowania
się operacyjnego dowództwu
Ruchu Oporu AK. Szansa uzy-
skania statusu oddziału
bojowego ROAK oznaczała dla
nich zupełnie nowy charakter
działalności. „Henryk” przyjął
sprawozdanie oddziału. Nakre-
>
125002822.009.png 125002822.010.png 125002822.011.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin