Wilks Eileen - Taniec na pustyni.pdf

(546 KB) Pobierz
untitled
Eileen Wilks
Taniec na pustyni
Rozdział pierwszy
7 września, Południowa Kalifornia, USA
Nie chciał umierać.
Mężczyźnie takiemu jak Alex niełatwo było pogo-
dzić się ze świadomością, że boi się śmierci.
Siedział właśnie, ociekając potem, przy jednym ze
stolików na tarasie hotelu i patrzył, jak rozświetlone
zachodzącym słońcem niebo nad oceanem przybiera
wszystkie barwy tęczy.
Niewiarygodne. Światło. Barwy. Życie. Alex ode-
tchnął głęboko. Czuł, jak z wolna wypełnia go siła,
wola życia. Jego ciało potęgowało jeszcze te wrażenia
– naprężone mięśnie, mocny, równomierny puls.
Zaledwie przed chwilą usiadł po dziesięciokilomet-
rowym biegu na pobliskich pagórkach, a jego serce już
odzyskało zwykły rytm – mógł być z siebie naprawdę
dumny. Jeszcze parę dni, a znów będzie w doskonałej
formie, gotów do nowych zadań.
A przecież to, że w ogóle przeżył, graniczyło z cudem.
6
Eileen Wilks
Dobrze było wrócić do świata, obudzić się kolej-
nego ranka i wiedzieć, że znów udało się wymknąć
śmierci. To właśnie ta nowa, granicząca z euforią
radość tak go niepokoiła. Czy u jej źródeł nie leżał
strach? Paniczny strach... przed śmiercią?
O tej porze był jedynym gościem na tarasie. Inni
schronili się przed nieznośnym upałem w klimatyzo-
wanych pomieszczeniach hotelu lub w basenie. Chwi-
lę wcześniej kelner przyniósł mu dzbanek z wodą,
miseczkę z lodem i szklankę. Obsługa hotelu ,,Kon-
dor’’ dobrze znała swojego stałego bywalca i była
niezawodna. Choć nigdy wcześniej nie gościł tu aż tak
długo.
Zbyt długo, do licha! Czas wrócić do akcji. Kiedy
wpadnie w wir zadań, z pewnością strach zniknie,
wyzwoli się z jego duszącego uścisku... Niech inni
żyją cicho i spokojnie – to nie dla niego.
Uniósł zroszoną szklankę i dotknął nią spoconego
czoła. Przeszedł go miły dreszcz. Zamknął oczy. Zdało
mu się, że powietrze stężało, zgęstniało od kurzu.
Czyż to nie zapach... bzu?
To był jej zapach...
– Alex? Znowu marzysz?
Głos należał do innej kobiety. Alex otworzył oczy
i uśmiechnął się szeroko na widok Alicii Kirby,
koleżanki po fachu. Było mu tym przyjemniej, że
kobieta była piękna i miała na sobie krótkie spodenki,
które dość hojnie odsłaniały jej smukłe nogi.
– O, nie. Marzenia są mi zupełnie obce. Po prostu
podziwiam zachód słońca.
– Z zamkniętymi oczami? – Kobieta roześmiała się
Taniec na pustyni
7
i usiadła naprzeciwko niego. Kiedy potrząsała głową,
jej krótkie jasne loki podskakiwały jak żywe.
Owszem, było to urocze, lecz... Nie były to tamte
czarne włosy, które spłynęły na niego niby bzem
pachnąca kurtyna... Do diaska! Musi wreszcie prze-
stać rozmyślać o kobiecie, której prawdopodobnie już
nigdy więcej nie zobaczy!
– Ally, czy nie powinnaś przypadkiem raczej sie-
dzieć w cieniu? W twoim stanie...
– Kiedy wy wszyscy przestaniecie mnie w końcu
dręczyć? – wesoło przerwała Alicia. – Nie rozumiem,
co wstępuje w mężczyzn na widok ciężarnej kobiety?
Ciąża to nie choroba! East też nie jest w stanie tego
pojąć!
– Aha, więc jest nadmiernie troskliwy? – Alex
roześmiał się na samą myśl, że oto nieustraszony
Easton Kirby zamienia się w kłębek nerwów z powo-
du pierwszej ciąży żony.
– Owszem. Dlatego uciekłam... Zupełnie jak ty.
– Alicia spojrzała na niego poważnie.
Alex milczał chwilę, nim odparł:
– Tak. Czekam, aż odezwie się do mnie nasz
wspólny znajomy... Oczywiście nie narzekam na wa-
szą gościnność. Cudownie się tu odpoczywa.
Alicia i East Kirby prowadzili hotel ,,Kondor’’
między innymi po to, by mogli się w nim schronić
agenci SPEAR, antyterrorystycznej tajnej agencji
wywiadowczej Stanów Zjednoczonych. Choć założył
ją sam prezydent Abraham Lincoln, organizacja była
tak ściśle tajna, iż o jej istnieniu wiedziało tylko kilku
członków rządu. W praktyce organizacja walczyła nie
8
Eileen Wilks
tylko z terroryzmem. Chodziło o znacznie więcej.
O honor. Poświęcenie. Uczynność. Bezinteresowność.
A więc o wartości, które we współczesnym świecie
zdają się należeć do dawno przebrzmiałej przeszłości.
Właśnie dla tych wartości agenci pracujący w SPEAR
gotowi byli poświęcić wszystko, nawet życie.
– A więc przed niczym nie uciekasz? – Alicia
wyglądała na zdziwioną. – To bieganie w skwarze
niczemu nie służy?
– Owszem. Muszę wrócić do formy.
Alicia nie dawała za wygraną.
– I po to biegasz w czterdziestostopniowym upale?
To trochę dziwne, zważywszy, że właśnie od upału
omal nie zginąłeś...
Alex ukrył rosnące rozdrażnienie pod nikłym
uśmieszkiem.
– Nie zapominaj, że wychowałem się na pustyni.
Przy niej upały kalifornijskie to małe piwo.
– Jak widać, wprawa niewiele ci pomogła. Pus-
tynia nie była dla ciebie łaskawa...
Alex zacisnął zęby.
– To nie pustynia była niełaskawa, tylko nóż...
– mruknął w końcu. – Czy słyszałaś ostatnio, co się
dzieje z Jeffem? – Spróbował zmienić temat.
Jeff Kirby, przybrany syn Easta, wpadł w znacznie
gorsze niż on tarapaty, lecz błyskawicznie się z nich
wykaraskał. Jakże Alex zazdrościł mu tej siły woli
i determinacji. Jeff z pewnością nie budził się w środ-
ku nocy, zlany zimnym potem, drżąc z przerażenia.
No cóż, może dlatego, że był dziesięć lat młodszy od
Alexa...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin