Wilson_-_O_naturze_ludzkiej_(streszczenie)(1).doc

(107 KB) Pobierz

Rozdział 1. Dylemat

Autor rozważa przeszłość rodzaju ludzkiego. Wspomina teorie powstania ludzkości, powstałe na przestrzeni wieków, m.in. teorie doboru naturalnego Darwina, a także wizję wielkiego stwórcy- Boga. Wilson skłania się do teorii, w której umysł ludzki został skonstruowany w sposób, który skazuje go ograniczenia związane ze środowiskiem zewnętrznym organizmu, a także zmusza do czynienia wyborów z użyciem jedynie narzędzi biologicznych. Autor uważa, że umysł ludzki jest urządzeniem służącym przetrwaniu i reprodukcji. Każda jego funkcja jest ściśle związana z biologiczną adaptacją organizmu do środowiska. Podając przykład religii, wierzeniom ideologicznym ukazuje, że ich „zwierzchnikami” są geny, a co za tym idzie umysł ludzki, biologia. Wilson przywołuje ponownie dylemat dotyczący historii natury ludzkiej i zapowiada rozwiniecie problemu w kolejnych rozdziałach. Autor rozwija swoją myśl tworząc kolejne hipotetyczne dylematy dotyczące wpływu uczuć (oraz ich pochodzenia) na subiektywne decyzje pojedynczych jednostek. To stwierdzenie rozwija w kolejny problem i zastanawia się, jakie emocje lepiej jest eksponować i się im poddawać, a których należy unikać i je przezwyciężać. Kolejny dylemat to wybór, którego kiedyś będzie trzeba dokonać między pierwotnymi, biologicznymi uwarunkowaniami, uwarunkowaniami subiektywnymi emocjami, które kierują naszymi wyborami. Problem porozumienia między biologią, a naukami społecznymi tłumaczy krótką wspólną historią. Do tej pory obie dziedziny istniały jako „ antydyscypliny”. Każda była „antydyscypliny” dla tej drugiej. Zajmowały się równolegle podobnymi problemami, lecz z zupełnie innego punktu widzenia. „Antydyscypliny” tworzy pewien niższy rodzaj dyscypliny, np. chemia i chemia molekularna. Wilson wierzy, że wkrótce biologia i nauki społeczne zaczną intensywna współprace mogącą pomóc zrozumieć ludzką naturę. Przedstawia przykłady, które po jedynie biologicznej ocenie nie dają pełnego obrazu organizmu.

 

Rozdział 2. Dziedziczność

Autor rozpoczyna rozdział od wspomnienia początków klasyfikacji świata roślin i zwierząt przez Karola Linneusza. Przypomnieniem osoby słynnego badacza rozwija temat różnorodności i ogromnej liczebności gatunków roślin i zwierząt na świecie. Wymienia społeczne gatunki w świecie zwierząt i przedstawia dyscyplinę, której zainteresowania krążą wokół grup społecznych wśród zwierząt – socjobiologię.  Nauka ta opiera się na porównywaniu całych gatunków społecznych, wpływu środowiska na zachowanie, dotarciu do praw biologicznych dotyczących właściwości całych społeczeństw. Autor mówi tu również o etologii interesującej się głównie zachowaniami charakteryzującymi dany gatunek, etologia kładzie nacisk na badanie jednostkowych organizmów oraz procesów fizjologicznych zachodzących w organizmach. Socjobiologowie patrzą na człowieka z pewnej perspektywy dającej im przewagę. Dostrzegają oni, bowiem jeszcze środowisko kształtujące pozycje człowieka w hierarchii świata zwierząt. Jako ilustracje swoich poglądów Wilson przedstawia przykład osób jedzących mięso. Osoby te tłumaczą to niższą pozycją zwierzą w hierarchii. Pisarz przytacza irracjonalną historię o nalocie kosmitów na Ziemię, którzy stwierdzają, że ludzie stoją niżej w hierarchii od nich, a za organizmy bardziej interesujące i godne uwagi uznaliby mrówki. Historyjka ta ilustruję także wpływ kultury, norm kulturowych na zachowanie się człowieka w stosunku do innych organizmów. Autor zaznacza jednak liczną różnorodność kultur na świecie i zarazem jedność w zachowaniu się ludzi. Faktem decydującym o takiej zależności są geny, które determinują zachowanie człowieka. Autor przytacza porównanie człowieka do jego najbliższego genetycznie krewniaka – szympansa. Liczne podobne umiejętności szympansów nie dadzą się jednak porównać z zdolnościami, które wykazują ludzkie dzieci. Według autora i innych uczonych odizolowane od wpływu kultury dzieci ludzkie byłyby w stanie wytworzyć własną mowę i sposób komunikowania się między sobą. Ludzkie dzieci znacznie przewyższają intelektem szympansie, jednak wielu zoologów wątpi w nieprzekraczalna przepaść lingwistyczna między szympansem, a człowiekiem. Liczne badania przeprowadzone na szympansach potwierdzają podobieństwo przejawianych zachowań z ludzkimi. Opis życia społecznego szympansów przedstawiony w tym rozdziale autor porównuje do funkcjonowania prymitywnych ludów zbieracko – myśliwskich Szympansie dzieci podobnie jak ludzkie uczą się przez powtarzanie zachowań osobników dorosłych. Liczne podobieństwa sugerują, że linie szympansów i ludzi rozdzieliły się stosunkowo niedawno. Reasumując stereotypowe formy zachowania się ludzi są zachowaniem ssaczym, charakteryzującym głównie rząd naczelnych. Fakty te świadczą o słuszności hipotezy, że zachowanie człowieka determinowane jest przez geny, z których pewne posiadamy wspólne z blisko spokrewnionymi z nami gatunkami. Fakty te obalają również konkurencyjna hipotezę, która dominowała w naukach społecznych, że rodzaj ludzki uwolnił się spod wpływu genów i zaczął podlegać wyłącznie wpływowi kultury.

Teoria ewolucji genetycznej nie tłumaczy jednak wszystkich aspektów zachowania się człowieka. Socjobiologia człowieka, jeśli miałaby stać się teorią naukową musi spełniać warunki takiej teorii. Autor przedstawia dwa przykłady wyjaśnień socjobiologicznych w zachowaniu człowieka na podstawie kazirodztwa i hipergamii (autor omawia przykłady kazirodztwa i dezaprobaty jaką budzi wśród ludzi, tłumaczy się to więzią łączącą członków rodziny, którą trudno zastąpić jakąś inna relacją, dlatego też kazirodztwo budzi negatywne emocje. Żeńską hipergamię w wielu badaniach, przeprowadzonych nie tylko na ludziach, charakteryzuje wybór samca wyżej sytuowanego w hierarchii, samica taka rodzi również proporcjonalnie więcej samców, które następnie są częściej i chętniej wybierane przez samice. U samców słabych w potomstwie przeważają córki. w badaniach nad tą dysproporcją pewien antropolog zadał pytanie czy dzieciobójstwo ma wpływ na modyfikacje w proporcjach płci. Zjawisko takie zachodzi i autor książki nakłania do postrzegania go z biologicznej perspektywy). Wilson zastanawia się, co jest genetycznie „normalna” ewolucją natury ludzkiej. Przedstawia przykład mutacji genowych i cechy tych ludzi pytając się o „normalne” zachowanie. Autor rozważa także geograficznego zróżnicowania na wyposażenie genetyczne, przedstawiając przykłady różnic międzyrasowych. Autor wypowiada się na temat zróżnicowania międzygatunkowego, uważa je za cechę pozytywną.

 

Rozdział 3. Rozwój

Autor krótko przedstawia proces kształtowania się mózgu, skomplikowanej struktury warunkującej automatyczne zachowania się człowieka. Wilson zastanawia się, w jakim stopniu tak neuronalna instalacja kieruje naszym życiem, czy to może środowisko tak ją kształtuje. Autor dochodzi d wniosku, że nasze ssacze cechy determinują nasze możliwości, problemem staje się teraz zakres tych możliwości. Autor przedstawia prostszy niż sam człowiek przykład – przykład komara. Determinowany genami, w ciągu kilku dni swojego życia przebiega przez cykl rozwojowy zapisany w jego rodowodzie genetycznym. Wilson dochodzi do wniosku, że człowiek też posiada takie zautomatyzowane cechy i nim właśnie podlega. Wymienia tu jako przykład lewo- lub praworęczności, zapisany w naszych genach. Dobitniejszym przykładem staje się fenyloketonuria, choroba, za którą odpowiada para recesywnych genów. Przytoczony zostaje również przykład schizofrenii, jako choroby, na którą częściowy wpływ mają geny(wg badań). Mówi się tu o występowaniu schizofrenii w innych kulturach niż kultura zachodnia, te same objawy występują jedynie pod inna nazwą. To dowód na to, że nie tylko środowisko charakterystyczne dla kultury zachodu jest determinantem tej choroby. Skoro choroby przekazywane genetycznie są powszechne, wraz z nimi muszą istnieć pozytywne i jednorodne dla każdej kultury symptomy człowieczeństwa. Za taką właśnie uznany jest uśmiech, obecny w każdej kulturze. Badania przeprowadzone na dzieciach wychowanych w kulturze zupełnie odmiennej od zachodniej również rozumieją znaczenie uśmiechu. To samo można zaobserwować u dzieci niewidomych.

Wiele zachowań jest wynikiem uczenia się, behawioryści wyrażali pogląd, że kiedy prawa uczenia się zostaną dobrze poznane, będzie można dzięki nim ukształtować istoty ludzkie tak, aby wiodły życie ciekawe i szczęśliwe. Najmądrzejsi członkowie społeczeństwa zaprojektują najpierw kulturę, a następnie bezboleśnie przystosuje się do niej dzieci. Założenia behawiorystów jednak nie sprawdzają się w realnym świecie gdzie procesy uczenia są dla każdego z gatunków procesem adekwatnym do struktury jego mózgu. Każdemu procesowi uczenia się towarzyszą pewne ograniczenia, każdy człowiek rozwija się inaczej i nie wszystkie zdolności rozwijają się u niego w takim samym tempie i z taką sama precyzją.

 

Rozdział 4. Narodziny

W rozdziale zatytułowanym „Narodziny” Wilson rozważa problem istnienia wolnej woli. Rozważa paradoks. Jak możliwe jest istnienie wolnej woli, skoro zachowanie człowieka jest zdeterminowane częściowo przez geny a częściowo przez wpływ środowiska i kultury. Wg Wilsona rozwiązaniem jest kompromis. Wolna wola jako siła miałaby powstać w wyniku wzajemnego oddziaływania tychże dwóch wpływów- genów i środowiska. Jednostka jest zdeterminowana w takim stopniu, w jakim inna inteligentna jednostka może przewidzieć jej zachowanie,  a wolną wolę posiada w takim stopniu, w jakim sama może podejmować decyzje. Tę tezę popiera przykładem rzutu monetą. Ten sam przykład niejako przenosi na pszczołę. Odnosi to do zachowania człowieka. Mimo, że człowiek jest zdecydowanie bardziej złożonym organizmem niż pszczoła, to teoretycznie można przewidzieć jego zachowanie, ponieważ jest on „skrępowany” przez geny oraz ograniczoną liczbę środowisk, w jakich człowiek może żyć. W praktyce jednak jest to nieosiągalne, ponieważ stworzenie aparatury mogącej zmierzyć wszystkie parametry pozwalające przewidzieć ludzkie zachowanie, przekracza możliwości techniki. Tym bardziej, że zadziałałaby zasada nieoznaczoności Heisenberga, która mówi, że im bardziej wnikliwie coś jest badane, tym bardziej wpływa to na zachowanie badanego obiektu i może prowadzić do błędów pomiaru. Dodatkowo środowisko wpływa na umysł ludzki w sposób zbyt zmienny i zawiły, aby szczegółowo mogło być ono przewidziane. Wolnej woli nie da się wyeliminować ponieważ nawet najbardziej inteligentne umysły nie potrafią osiągnąć dostatecznej samowiedzy, aby zapanować nad losem i w tym sensie wyeliminować wolną wolę. Wilson twierdzi, że fizyczną podstawą wolnej woli mogą być istniejące w mózgu każdego człowieka schematy, czyli typowe obrazy, tzw. przedstawiciele, do których porównywane są wszystkie informacje docierające do organizmu oraz że wolna wola powstałą dzięki ewolucji mechanizmów fizjologicznych w ludzkim ciele. W odniesieniu do tego autor uważa, że problem wolnej woli daje się sprowadzić do empirycznego problemu fizyki i biologii.

Mimo dowodów na istnienie wolnej woli autor książki postuluje, że zachowanie człowieka jednak jest zdeterminowane w pewnym znaczeniu a mianowicie: jeśli przyjąć szeroko pojęte kategorie zachowania, to można stwierdzić, że „osobnik ludzki będzie posługiwał się mową i rozwijał szeroki zakres działań społecznych”. Dzieje się tak dlatego, że determinujący wpływ genów zawęża drogę dalszej ewolucji kulturowej. Tenże związek między dziedzicznością a kulturą można określić w ten sposób, że społeczna ewolucja człowieka dokonuje się na dwóch drogach: kulturowej i biologicznej. Lamarkowska ewolucja kulturowa następuje poprzez przekazywanie potomstwu cech nabytych przez ic rodziców. Np. dzieci żyraf będą mieć dłuższe szyje dzięki temu, że ich rodzice wyciągali je w celu dotarcia do pokarmu z wysokich drzew. Darwinowska ewolucja biologiczna dokonuje się wolniej niż kulturowa, dlatego też ta druga czasem wyprzedza pierwszą. Jednak istnieje pewna granica, poza którą ewolucja biologiczna stawia opór i zaczyna hamować ewolucję kulturową. Jako przykład podaje upadek instytucji niewolnictwa. Trwałe cechy natury ludzkiej oraz same okoliczności będące konsekwencją niewolnictwa spowodowały, że bieg historii powodowany zachowaniem człowieka można chociaż z grubsza przewidzieć. Edward Wilson pod koniec rozdziału pokłada nadzieję w nauce, mimo iż podkreśla, że nie jest ona w stanie zmienić głównych reguł zachowania człowieka i biegu historii. Jednakowoż może pomóc określić np. które z zachowań są bezpieczne i pożądane a które nie. I jednym  z zachowań raczej niepożądanych jest agresja będąca tematem następnego rozdziału. 

 

Rozdział 5. Agresja

Podstawowym pytaniem Wilsona jest : Czy agresja jest u człowieka rzeczą wrodzoną? Autor sam na nie odpowiada twierdząco. Jako potwierdzenie podaje wiele przykładów zachowań ludzkich a także to, że każde społeczeństwo ma ustalony wymiar kar za poszczególne zbrodnie i występki. Mówi tez, że takie jak ludzkie- agresywne zachowania są charakterystyczne tylko dla naszego gatunku. Przytacza także kontrargumenty naukowców opowiadających się za tym, że agresja jest wynikiem wpływu środowiska- istnienie pacyfistycznych społeczeństw, jednak zaraz ten argument obala. Podaje przykłady plemion zupełnie łagodnych dziś, których wydawałoby się agresja nie dotyczy, ale mówi zaraz o ich przeszłości „splamionej” agresją. Rozważa skąd się bierze agresja i podaje twierdzenie Freuda, że jest to rezultat popędu, który musi znaleźć ujście lub że jest to szczególny instynkt śmierci którym kieruje się człowiek. Następnie krytykuje przytoczone przykłady i  próbuje podzielić jedno pojęcie agresji na 7 reakcji, ponieważ uważa, że nie można stosować jednego terminu w odniesieniu do wielu reakcji sterowanych przez różne ośrodki nerwowe. Dzieli agresje na: obronę i podbój terytorium, dążenie do dominacji w grupach, agresję seksualną, akty wrogości, agresję wobec zdobyczy, obronę i kontratak, agresje umoralniająca. Podaje tutaj przykład grzechotnika przejawiającego różne agresywne reakcje w różnych sytuacjach. Podkreśla, że agresywne zachowanie się w toku ewolucji jest jedną z najbardziej chwiejnych cech i że nie ma ogólnego instynktu agresji, a badania wyjaśniają to w ten sposób, żę wiele rodzajów agresywnego zachowania się wśród zwierząt w stosunku do członków tego samego gatunku pojawia się jako reakcja na zatłoczenie środowiska i dla zwierzą agresja jest sposobem kontroli środków niezbędnych do życia.

Następnie Wilson pisze,  że mimo iż agresja jest u człowieka wrodzona i jesteśmy  gatunkiem agresywnym to nie zasługujemy  na miano najbardziej agresywnych i podaje przykłady zwierząt bardziej agresywnych od człowieka :hieny, lwy i kangury(następuje opis różnych agresywnych zachowań hien). Jest przekonany, że pod względem ilości morderstw ludzią plasują się gdzieś od koniec listy wszystkich gatunków.

Wilson przytacza teorie zamienną dla teorii Freuda: popęd- zaspokojenie. Jest to model kultura- wzór(autorstwa R.G. Sipesa). Mówi on, że jeżeli agresja jest czymś co narasta w człowieku i musi zostać wyładowane a wyładowane mogłoby być podczas aktów wojny lub substytutów wojny, czyli np. współzawodnictwa sportowego, to działania wojenne powinny prowadzić do redukcji swoich substytutów.  Ale jeżeli agresję pojąć jako możliwość, którą wzmaga uczenie się to nasileniu się działań wojennych powinno towarzyszyć zwiększenie ich substytutów.

Wilson uważa, że jeżeli można by sklasyfikować wszystkie zachowania agresywne, wszystkich gatunków to ludzie przejawialiby tylko niektóre, wybrane z nich i jest to rzeczą dziedziczną ale skłonność do przejawiania jednego szczególnego rodzaju będzie zależało od środowiska. Jako przykład rodzaju zachowania agresywnego podaje terytorializm i opisuje go na przykładzie zwierząt a później ludzi z indiańskiego plemienia, jednak zaznacza, że istniały również grupy, np. Zachodni Szoszoni, którym terytorializm był obcy. Okazuje się, że istnieje zależność między występowaniem lub postacią terytorializmu a zasobnością terenu  pokarm i inne środki do życia. Autor przytacza przykład zachowania ludzi zamieszkujących letniskowe miejscowości w pobliżu Seattle i stwierdza, że każda kultura wytworzyła własne reguły stojące na straży osobistej przestrzeni i własności. W odniesieniu do tego wojną nazywa gwałtowne zburzenie skomplikowanej struktury terytorialnych zakazów i złamaniem reguł. Pozwala to jednak na rozróżnienie na ludzi przyjaciół i wrogów. Opisany zostaje przykład plemienia Mundurucu, które swoich nieprzyjaciół traktuje jak zwierzynę łowną oraz to jak przebiega napad tegoż plemienia na wioskę wrogów. Tutaj przytoczone są 3 hipotezy Williama Durham’a na temat relacji między dziedzicznością a kultura. Pierwsza: kulturowe tradycje wojenne w społeczeństwach pierwotnych ewoluowały niezależnie od zdolności przetrwania i reprodukcji- ludzie prowadza wojny z różnych kulturowych powodów, które nie wiążą się z genetyczna wartością przystosowania, np. przetrwaniem. Hipoteza druga: kulturowe tradycje pierwotnych wojen ewoluowały w wyniku selekcyjnego utrzymywania się tych cech, które sprzyjały wzrostowi łącznej wartości przystosowawczej ludzi- ludzie prowadza wojny wtedy, kiedy we współzawodnictwie daje im to szanse przyniesienie długofalowego sukcesu reprodukcyjnego. Trzecia hipoteza: kulturowe tradycje pierwotnych wojen ewoluowały w wyniku doboru grupowego, faworyzującego skłonność do poświęceń niektórych wojowników. Autor twierdzi, że w przypadku plemienia Mundurucu najtrafniejsza jest hipoteza druga.

Według Wilsona  poszczególne formy zorganizowanej przemocy nie podlegają dziedziczeniu kulturową ewolucja agresji kierują :genetyczna skłonność do uczenia się pewnych form zbiorowej agresji, wymogi środowiska, w którym dane społeczeństwo istnieje oraz uprzednie dzieje grupy, które skłaniają ja do przyjęcia jednej innowacji kulturowej w przeciwieństwie do innej. 

Podsumowując rozdział autor stwierdza, że agresji nie należy uznawać za „sztańskie piętno” czy „bestialski instynkt” ani patologię. Ludzie po prostu mają silną predyspozycję do odpowiadania na wszelkie zagrożenia pochodzące z zewnątrz nieuzasadnioną nienawiścią i wrogością. Nasz mózg jest zaprogramowany na rozdzielanie ludzi na naszych przyjaciół i wrogów.

 

Rozdział 6. Płeć

Na początku tego rozdziału autor dokonuje bilansu rozmnażania płciowego i bezpłciowego. Zwraca uwagę na ogromny nakład energetyczny (zaloty, wybór partnera), niepewność rozmnażania płciowego (organy rozrodcze łatwo ulegają uszkodzeniu, chorobom, co może prowadzić do bezpłodności), a rozwijająca się zygota również jest bardzo delikatna  (wystarczy minimalny błąd przy podziale, efektem może być brak lub nadmiar chromosomów i choroby genetyczne). Do bezpłciowego nie trzeba partnera, nakład energetyczny jest mniejszy. Nasuwa się wniosek, że rozmnażanie płciowe jest w sensie darwinowskim mniej korzystne niż bezpłciowe (np. pula genów, które przekazujemy w płciowym to 50%, nasze wnuki z naszej puli maja jakieś 25%, przy bezpłciowym każde następne pokolenie ma 100% genów przodka). W tym momencie pojawia się hasło RÓŻNORODNOŚĆ. Zachodzi ona tylko przy rozmnażaniu płciowym. Jest asekuracja potomstwa wobec nie dającym się przewidzieć zmianom w środowisku. Im większa różnorodność w populacji tym większa szansa na jej przetrwanie np. w sytuacji, gdy zmienią się warunki, pojawi się choroba itd. ;) 

Następnie autor wskazuję na różnice między płciami, zadaje pytanie, dlaczego w większości przypadków są akurat dwie płcie. Jest możliwość, aby istniała jedna płeć, która mogłaby wytwarzać jaja i plemniki, następnie zapładniać i dać się zapładniać innym osobnikom. Niektóre grzyby mają kilkaset rodzajów płci, ale u większości mieszkańców ziemi są dwie płcie. Jest to prawdopodobnie najlepszy system. Samica to ta, która produkuje jaja ( zawierają one materiał zapasowy, jedzonko dla przyszłej zygoty). Samce to te osobniki, które wytwarzają małe komórki zawierające jedynie materiał genetyczny. Samiec produkuje takich komórek o wiele więcej niż samica, ilość jest nieograniczona. Bilans energetyczny jest w jego przypadku mniejszy. Samica ma o wiele mniej komórek, i ograniczoną ilość. Zadaniem samca z czysto biologicznego punktu widzenia jest zapłodnienie. Dalej wszystko jest w rękach, a raczej w macicy samicy. Przykładowo, w czasie okresu godowego jeden samiec może zapłodnić np. 50 samic. Przekaże swoje geny 50 razy. Samica po jednym okresie godowym doczeka się jednego przekazania genów. Dochodzi tu do konfliktu interesów. Oczywiście samce muszą walczyć o samice, dlatego też są bardziej agresywni, apodyktyczni. Dla samic bardziej opłacalna jest rezerwa i niedostępność, w celu wybrania jak najlepszego samca. Dla samców bardziej opłaca się bycie porywczym, niewiernym i niewybrednym. U ludzi obyczaje seksualne czy podział pracy według płci różnią się w społeczeństwach. Podstawą tych różnic jest kultura. Wszystkie przejawy życia dostosowane są do środowiska życia (np. w jednych kulturach dopuszcza się monogamię a w innych nie). Zmienność w obyczajach nie jest jednak bezgraniczna, można odnaleźć wspólne cechy dla wielu kultur, których podłożem jest biologia. Ludzie z natury są umiarkowanymi poligenistami. Monogamia bardziej związana jest z etyką i literą prawa niż  z naturą. Ogólny model jest taki, że faceci mają przyzwolenie na brykanie a kobiety musza być skromne. Autor wspomina tu o prostytucji; dzieci urodzone w rodzinie mają przynależność, wiadomo, od kogo są. Dzieci prostytutek, często niewiadomo czyje nie mają przynależności do żadnej rodziny. Zarówno prostytutki jak ich dzieci niszczą linie pochodzenia i zaburzają ciągłość pokoleń w plemieniu. Dlatego są one otoczone pogardą. Następnie pojawia się nawiązanie do różnic fizycznych między kobietami a mężczyznami. Niewątpliwie występują one, nawet wśród sportowców wyniki najlepszej biegaczki będą przeciętne wśród biegaczy. Mężczyźni w typowo atletycznych dyscyplinach zawsze osiągają wyższe wyniki niż kobiety. Wyjątkiem jest np. pływanie długodystansowe, strzelanie czy gimnastyka akrobatyczna. Różnice nie tylko fizyczne, ale też charakterologiczne pomiędzy mężczyznami a kobietami zawsze były i są nadal. Dodatkowo pogłębia jest kultura. Panuje powszechna dominacja mężczyzn (np. królami w ogromnej większości byli mężczyźni, z reguły kobieta przenosi się do męża, rodowód częściej określa się linią pochodzenia ojca). Ale nawet, jeżeli odstawimy na bok aspekt kulturowy, to różnice nadal będą. Np. dziewczynki tuż po urodzeniu częściej się uśmiechają, chłopcy okazują mniej emocji. Nie ma tu mowy o aspekcie wychowania, bo w tak krótkim czasie nie mogło ono mieć miejsca. Źródłem różnic mogą być geny. Od dziecka chłopcy są bardziej agresywni, preferują inne zabawy. Do obalenia hipotezy o wyłącznym wpływie środowiska na zachowanie obu płci mogą przyczynić się badania Hermafrodyt. Są dwa przypadki; dziewczynki urodzone z zespołem nadnerczowo-płciowym (choroba genetyczne), co powoduje wytwarzanie przez nadnercza hormonu przypominającego męski testosteron zamiast kortyzolu. Drugi przypadek to podawanie kiedyż matkom substancji progestin, przeciwdziałającej poronieniom, które niekiedy działają maskulinizując na żeński płód. W rezultacie mamy kobietę w pełni żeńskimi narządami rozrodczymi wewnątrz, ale z narządami przypominającymi męskie z zewnątrz. W zachowaniu dziewczynki te były postrzegane jako chłopczyce, chętniej uprawiały sport, bawiły się z chłopcami, można to przypisać wpływowi hormonów.

Dalej autor wskazuje na możliwe zasady postępowania w społeczeństwach odnośnie kulturowych wyborów i zasad. Pierwsza to wypuklenie różnic pomiędzy płciami. Druga to eliminacja różnic w zachowaniu osób odmiennej płci a ostatnia to zapewnienie równych szans. Generalnie nie ma idealnego systemu i zasad postępowania. Zawsze ktoś będzie czuł się pokrzywdzony. Kolejny problem rozpatrywany przez autora to rola rodziny. Pisze, że rodzina mimo wzlotów i upadków to instytucja, która wciąż się odradza a ludzie dążą do stworzenia rodziny. Za przykład podaje np. więźniarki, które tworzą grupy, połączone aspektem seksualnym, jedna kobieta jest ojcem, inna żoną a młodsze, słabsze więźniarki pełnią rolę dzieci, inne nawet babek.

Dalej autor wspomina o przyjemności płynącej z seksu. Współżycie to nie tylko aspekt seksualny, skierowany na rozmnażanie. To także element scalający związek. Związek jest nieodłącznym elementem rodziny. Daje on korzyść w sensie darwinowskim, ponieważ mamy do czynienia z osobnikami, które łączą się w pary, wychowują razem potomstwo, pomagają sobie, odciążają jeden drugiego i inwestują w swoje geny w postaci dzieci. Są hipotezy, iż rodzina ludzka powstała w celu przystosowania się do środowiska, po prostu tak to się bardziej opłacało. Wracając do aspektu seksualności, ludzie są jednymi z niewielu gatunków gdzie samica nie ma rui. Aktywność seksualna ludzi jest chyba najwyższa. Genitalia są uwypuklone owłosieniem, a kobiece piersi są większe niż wymagałaby tego osłona gruczołów mlecznych. Owulacja u kobiet jest dalece ukryta w przeciwieństwie do innych gatunków, Kobiety są wrażliwe seksualnie w trakcie całego cyklu. Taki stan rzeczy to spuścizna po naszych przodkach. Dla ludzi łatwiej było rozmnażać się przez cały rok a nie w okresie godowym, poza tym w pierwotnych społecznościach gdzie mężczyźni polowali razem i często dochodziło do spięć pomiędzy nimi, możliwość odbycia aktu ze swoją samicą pozwalała rozładować napięcia i agresję. Zapłodnienie to nie jedyna funkcja seksu. Teoria kościoła mówiąca o tym, że seks służy wyłącznie w celu rozmnażania z biologicznego punktu widzenia jest błędna. To samo odnosi się do homoseksualistów. W świetle kościoła, homoseksualizm to zboczenie, ponieważ nie prowadzi do wydania na świat potomstwa. Istnieje twierdzenie, że homoseksualizm jest biologicznie naturalny. Istniał on zawsze i jest nadal. Zachowania homoseksualne występują również u zwierząt, ale jedynie u ludzi można mówić o w pełni homoseksualnych osobnikach, tzn. odczuwających pociąg wyłącznie do tej samej płci. W mózgu istnieje potencjalny biseksualizm, uważa się, że w celu rozładowania napięcia, spełnienia potrzeb każdy z nas może zacząć czuć pociąg do osobnika tej samej płci (np. więźniowie). Pełen homoseksualizm oznacza gust w pełni homoseksualny. Najczęściej damska maniera u mężczyzn nie jest objawem homoseksualizmu (np. transwestyci rzadko bywają homoseksualistami). Aby zrozumieć biologiczny sens homoseksualizmu należy się odwołać do pierwotnych społeczeństw, bo i w takich byli homoseksualiści. Najwidoczniej były to osoby przydatne, często pełniły role szamanów, wizjonerów, z tytułu braku własnego potomstwa pomagały swoim krewnym, były to istotne społecznie role. Istnieje również pogląd o dziedziczności homoseksualizmu przez tzw. hipotezę doboru krewniaczego. Często w licznych rodzinach zdarzają się osoby homoseksualne. Krewni osób homoseksualnych z reguły mają więcej potomstwa. Jeżeli krewni homoseksualisty odnosili korzyści ze strony homoseksualnego krewnego, wówczas posiadane przez nich geny , takie same jak krewnego homoseksualisty, rozpowszechniały się bardziej kosztem innych. Pomimo braku potomstwa geny homoseksualisty były rozpowszechniane.  Generalnie w społecznościach jest pewna pula osobników, w których potencjalnie tkwi większa lub mniejsza możliwość rozwinięcia preferencji homoseksualnych. Inny przykład to bliźnięta jednojajowe, które bardzo często wykazywały takie same tendencje seksualne, znany jest nawet przypadek bliźniąt jednojajowych, które wychowywały się nie wiedząc o sobie, w różnych środowiskach, oboje byli homoseksualni.

 

Rozdział 7. Altruizm

Ten rozdział jest totalnie bez sensu :P Należy się jemu wielki skrót. Otóż autor najpierw porównuje altruizm ludzki i zwierzęcy, przez kilka stron podaje przykłady pszczół, termitów, drozdów i masy innych zwierzątek, które potrafią poświęcić swoje życie dla kolonii, populacji, np. facet rozczula się nad „bombastycznymi” termitami, które mają gruczoły z płynem-kwasem i w trakcie zagrożenia tak bardzo ściskają odwłok, aż ich ciało pęknie i obleje kwasem robaki które akurat zaatakowały gniazdo. Wszelkie przejawy zwierzęcego altruizmu są w sensie darwinowskim sensowne, robaczki i ptaszki nie żyją długo, jest ich dużo, bardzo szybko się rozmnażają, więc mają pewność że ich geny zostały przekazane, są nic nieznaczące wobec całej populacji i robak który robi za kamikaze jest po prostu opłacalny i wcale mu przykro z tego powodu nie jest. U ludzi natomiast poświęcenie się na polu bitwy jest mniej sensowne według Darwina. Ludzie rozmnażają się wolniej niż robaki, więc im krócej żyją tym mniej genów przekażą; przywołuje tu przykład młodych żołnierzy, którzy skaczą np. na granat, żeby ochronić kolegów. Poza tym ludzie w momencie poświęcenia takiego śmiertelnego, samobójczego odczuwają ekstazę, ilość endorfiny i adrenaliny po akcie altruistycznej śmierci jest ogromna. Poza tym zakładając, że altruizm jest potrzebny społecznie, tzn jest to cecha pożądana, i jak część cech może być dziedziczona to w sytuacji gdy altruiści poświęcają swoje życie może dojść do sytuacji że w końcu ich zabraknie, bo nir przekazują swoich genów. Dalej jednak zastanawia się czy może jest to wytwór kultury, taka potrzeba, narzucona i pożądana rola społeczna altruisty?

Dalej porusza on aspekt oczekiwania nagrody w zamian za czyn dokonany ku chwale ojczyzny, braci na polu bitwy, otóż w momencie takiego czynu bohater ma świadomość, tego że otrzyma nagrodę w postaci chwały, orderów ale tak naprawdę nie ma świadomości własnej śmierci. Poza tym działanie bezinteresowne powoduje, że ludzie czują się lepsi, robią coś powszechnie uznawanego za dobro, często wykonując zajęcia wręcz masochistyczne.

Jedyny bardziej uzasadniony biologiczne altruizm i poświęcenie życia to umrzeć za swoich krewnych, dzieci, wnuki. Chronimy w ten sposób nasze geny. Potem jest kilka przykładów modeli bezinteresownego działania w społeczeństwach i na rzecz społeczeństwa  (ustrój komunistyczny, Chiny, japońscy kamikaze).

 

Rozdział 8. Religia

Autor twierdzi, że religia to niezbywalna część natury ludzkiej i jest skomplikowaną i potężną siłą ludzkiego umysłu. Skłonność ta jest powszechna we wszelkiego rodzaju społeczeństwach i przybiera łatwo rozpoznawalną postać. Jej korzenie sięgają daleko w przeszłość (do neandertalskich rytuałów) i od tamtego czasu ludzkość stworzyła mnóstwo religijnych obrządków.

Sceptycy uważają religię za zbiór złudzeń i mają nadzieję, że dzięki logotaksji – automatycznemu dążeniu do zdobywania informacji, religia ustąpi wiedzy. Jednak wiadomo, że od stuleci wiedzę wprzęga się w służbę religii.

Autor podaje też przykład naukowego humanizmu, którego przedstawiciel August Comte próbował dowieść, że przesądy religijne można pokonać i nawoływał ludzi wykształconych do stworzenia religii świeckiej, gdzie miejsce Boga zajmowałoby społeczeństwo. Dzisiaj istnieje kilka zorganizowanych grup ludzi wykształconych, które mają na celu zdyskredytowanie chrześcijańskiego fundamentalizmu. Ale liczbę humanistów znacznie przewyższa liczba osób szczerze wierzących, którzy jednak przedkładają wiarę nad wiedzę.

Inni uczeni próbowali zlikwidować konflikt między nauką a religią. Rezultatem pracy Newtona była pierwsza nowożytna synteza fizyki. Wierzył on, że Stwórca dał uczonym dwie księgi do odczytania: Natury i Pisma Świętego. Postęp nauk wyparł jednak Boga ze świata, w związku z tym uczeni stworzyli „teologię procesu”, którą np. Alfred North Whitehead rozumiał w ten sposób, że Bóg nie jest siłą zewnętrzną czyniącą cuda, tylko jest obecny stale i wszędzie. Proces jest rzeczywisty, rzeczywistość jest procesem, a działanie Boga przejawia się w prawach nauki.

Obecnie postęp społeczeństw odbywa się dzięki wiedzy, ale żyją one dzięki inspiracji z wierzeń, które ta wiedza podważa. Autor uważa, że ten paradoks można rozwiązać dzięki socjobiologii religii: przejawy doświadczenia religijnego mogą być przedstawione jako korzyść genetyczna i zmiana ewolucyjna. Nauka może wyjaśnić religię, ale nie może zmniejszyć znaczenia jej substancji.

W prymitywnych religiach, ludzie zwracają się do nadnaturalnego aby zdobyć ziemskie nagrody. W ewolucji rozwiniętych religii działa darwinizm kulturowy – te, którym uda się zdobyć zwolenników rozwijają się, a te którym się nie uda zanikają. Według autora religie ewoluują w kierunku korzystnym dla ich wyznawców dzięki altruizmowi, wyzyskowi lub sumy wartości przystosowawczych wszystkich członków. Można rozróżnić religie łagodne od agresywnych, z tym że prawdopodobnie wszystkie religie są w jakiejś mierze agresywne, bo rywalizują, a niezwykle rzadko są tolerancyjne dla innych religii. W konfliktach religia odgrywa służebną role wobec wojny i wyzysku ekonomicznego.

Religia jest największym wyzwaniem dla socjobiologii, bo nawet jeśli ma jakąś podstawę materialną to odnalezienie jej jest rzeczą trudną z dwu powodów. Po pierwsze jest jedną z kategorii zachowania się charakterystyczną tylko dla gatunku ludzkiego. Po drugie reguły uczenia się jej są ukryte przed świadomym umysłem. Decyzje są podejmowane automatycznie i szybko. Ludzie potrzebują prostych reguł rozwiązujących skomplikowane problemy.

Do struktury wierzeń religijnych można dotrzeć badając dobór naturalny na trzech poziomach. Najpłytszym – eklezjastycznym – rytuały są wybierane przez przywódców duchowych ze względu na emocjonalne oddziaływanie na wiernych, rezultaty są przekazywane kulturowo i łatwe do nauczenia się. Na drugim poziomie jest dobór ekologiczny – wybrane praktyki muszą zostać poddane sprawdzianowi wymogów środowiska, żeby nie przynosiły strat (np. długość życia czy prokreacja). Autor stawia hipotezę, że dobór eklezjastyczny wpływa na częstość występowania niektórych genów. Geny wpływają na procesy uczenia się. Podstawy fizjologiczne mają źródła genetyczne. Na wybory eklezjastyczne wpływa łańcuch wydarzeń, począwszy od genów poprzez fizjologię do ograniczonego uczenia się w trakcie poszczególnych cyklów życiowych.

Praktyki religijne mają wspierać przetrwanie wyznawców. Trzeba przeanalizować skutki religii na poziomie ekologicznym i genetycznym zadając sobie pytania: Jak poszczególne praktyki religijne wpływają ma dobrobyt osobników i plemion? Jaki był historyczny początek danej praktyki i w jakiej środowiskowej sytuacji powstała? Jeśli wszystko wpływa na większą sprawność pokoleń to jest zgodne z hipotezą interakcji geny-kultura, ale jeśli nie to ją podważa.

Należy wprowadzić zasadnicze rozróżnienie między tym co święte i stanowi serce religii, a tym co świeckie i która cecha świeckości przysługuje magii i codziennemu życiu. Sakralne rytuały wywołują lęk będący znakiem, że mamy do czynienia z czymś, co wykracza poza możliwości ludzkiego zrozumienia. Święte rytuały przygotowują wyznawcę do poświęcenia samego siebie.

Dobrowolne podporządkowanie się może przynieść korzyści dla indywidualnego osobnika jak i dla społeczeństwa. Aby przeciwdziałać samolubnemu zachowaniu się społeczeństwo musi mieć kodeksy. Rewolucjoniści dążący do zmian chcą stworzyć własne kodeksy, które oczywiście nie są mile widziane.

W ten sposób wyłania się konflikt doboru naturalnego na poziomie jednostek i grup. Intensywna religijność = grupa, zachowanie się rozwiązujące problem współpracy, genetycznie uwarunkowane ślepe podporządkowanie. Łagodniejsza religijność = indywidualny, korzyści z członkowstwa w grupie i zachowanie będące normą społeczną.

Wzniosłe formy praktyk religijnych przynoszą korzyść biologiczną – dostarczają poczucia tożsamości, religia określa człowieka, daje mu możliwość uczestnictwa w grupie i cel, którym się może w życiu kierować, a jest zgodny z jego własnym interesem. Hans Mol nazwał ten proces „sakralizacją tożsamości”. W pierwszej kolejności proces ten obejmuje obiektywizację, czyli łatwo zrozumiały opis rzeczywistości, atrakcyjne ramy, w których można umieszczać symbole i mity. Drugim procesem jest oddanie – poświęcenie życia dla idei i dla ludzi, którzy czynią to samo. I na końcu jest mit – opowieść, która w racjonalnych kategoriach wyjaśnia szczególne miejsce zajmowane w świecie przez dane społeczeństwo. Im bardziej złożone społeczeństwo tym bardziej skomplikowane mity.

Ludzie wciąż poddają się władzy mitów. Trzy wielkie mitologie. Marksizm stał się dogmatyczny. Teologia w tradycyjnej religii wycofuje się w kierunku ostatniej reduty, z której nigdy nie będzie można jej wyprzeć – idei Boga w micie stwarzania. Natomiast scjentyczny materializm jest alternatywną mitologią – epos ewolucji wszechświata od wielkiego wybuchu, poprzez początki elementów i ciał niebieskich, do początków życia na Ziemi.

Religia będzie istnieć długo jako istotna siła w społeczeństwie.

 

Rozdział 9. Nadzieja

Pierwszy dylemat to rezultat upadku mitów tradycyjnej religii. Rozstrzygnąć go można dzięki głębszemu badaniu natury ludzkiej. Trzeba zasypać przepaść dzielącą nauki przyrodnicze od społecznych.

Drugi dylemat to świadomy wybór, którego należy dokonać wśród naszych wrodzonych cech umysłowych. Natura ludzka obejmuje też świadome planowanie tego co można będzie wytworzyć w społeczeństwach przyszłości.

Głównym zadaniem biologii człowieka jest zidentyfikowanie i zmierzenie ograniczeń wpływających na decyzje i poznanie ich znaczenia poprzez rekonstrukcję neurofizjologii i filogenezy mózgu.

Ludzkie geny przetrwają w postaci wspólnej puli istniejącej przez pokolenia. Jednak każdy z przeszło 200 przodków żyjących w 1700 roku przekazał żyjącemu obecnie potomkowi znacznie mniej niż jeden chromosom, a w stosunku do roku 1060 liczba przodków każdego człowieka sięga milionów. Materiał dziedziczny został rozproszony. Spojrzenie na własne geny na tle całego gatunku ludzkiego – szlachetność.

Genotypy syzyfowe – osobnicy obdarzeni niezwykłymi zdolnościami będą pojawiać się w niewyróżniających się niczym rodzinach i nie będą mogli przekazać tych cech swoim dzieciom. Mało prawdopodobne jest, aby szczególnie wyjątkowe kombinacje genów pojawiły się dwukrotnie w tej samej rodzinie. Jeśli geniusz jest dziedziczny to będzie się pojawiał w puli genowej tu i ówdzie w sposób trudny do przewidzenia i określenia.

Nasze społeczeństwa opierają się na ssaczym planie: osobnik dąży przede wszystkim do własnego sukcesu reprodukcyjnego, a następnie swoich bezpośrednich krewnych.

Umysł zawsze będzie tworzyć moralność, religie i mitologie oraz wyposażać je w siłę emocjonalną.

Autor stawia etos naukowy wyżej od religii. Według niego nauka stale odnosi sukcesy w wyjaśnianiu i kontrolowaniu fizycznego świata, umożliwia robienie badań a obiektem może uczynić każdą rzecz – i świecką i świętą. Umie również wyjaśnić religię za pomocą mechanistycznych modeli ewolucyjnej biologii.

Zachwyca się materializmem scjentystycznym i jego eposem o ewolucji, bo jak wyjaśnia, stanowi spójną całość i pozwala wszystko wyjaśnić. Dodatkowo można go nieskończenie wzmacniać i ulepszać aż do momentu gdy będzie bliski prawdy w ludzkim pojęciu, choć jego stwierdzeń nie da się ostatecznie dowieść.

Autor krytykuje nauki społeczne i humanistyczne za to, że nie posługują się językiem prawdziwej nauki a ich opisy zatrzymują ją wręcz w XIX wieku. Czepia się, że nowoczesna nauka jest przedstawiana jako działalność rozwiązująca problemy i zbiór cudów techniki. Jest zdziwiony, że przedstawiciele są nazywani „popularyzatorami” i chętnie na to przystają.

Jego zdaniem scjentystyczny materializm, w ramach postępów badań nad umysłem i podstawami nauk społecznych, stanie się antydyscypliną dla nauk humanistycznych. Zmiana ta będzie postępować stopniowo, nauka stanie się bardziej wyrafinowana w stosunku do centralnych problemów nauk humanistycznych.

Autor jednak przyznaje, że nauki przyrodnicze mają wciąż ogromne luki, ale nazywa je pasjonującymi tajemnicami, dotyczącymi np. fizycznych podstaw funkcjonowania umysłu.

Przyznaje również, że jego poglądy mogą wzbudzić sprzeciw, np. ludzi, którzy ekonomiczne i społeczne problemy uważają za nadrzędne niż rozwój nauki. Tym bardziej osób, które uważają, że Bóg i Kościół nie mogą być zniszczone przez jednostronny atak konkurencyjnej mitologii opartej na nauce.

Nauka ma nadzieję również wyjaśnić fenomen artystów i geniuszu artystycznego.

A teraz cytat autora: „Proponuję modyfikację naukowego humanizmu poprzez uznanie, że umysłowe procesy wierzeń religijnych (…) są zaprogramowanymi predyspozycjami, których samowystarczalne elementy składowe zostały wbudowane w neurologiczny aparat mózgu przez ewolucję genetyczną trwającą w ciągu tysięcy pokoleń”. – to chyba esencja jego poglądów.

Jego zdaniem wierzenia religijne dla materializmu scjentystycznego są bardzo interesującą naukową zagadką i źródłem energii, która zostanie na niego skierowana, gdy zostanie zaakcep...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin