POLSKA SARMACKA.pdf

(1042 KB) Pobierz
11947328 UNPDF
SZYMON STAROWOLSKI
POLSKA ALBO OPISANIE POŁOŻENIA
KRÓLESTWA POLSKIEGO
Z JĘZYKA ŁACIŃSKIEGO PRZEŁOŻYŁ,
WSTĘPEM I KOMENTARZAMI OPATRZYŁ
ANTONI PISKADŁO
Tytuł oryginału:
Simonis Starovolsci Polonia sive status Regni Poloniae descriptio
Wydanie I: Coloniae, apud Henricum Crithium, Anno M. DC.
XXXII.
2
WSTĘP
O siedemnastowiecznej Polsce napisano wiele. Klimat sarmackiej ideologii i obyczajowo-
ści, barwne epizody z życia braci szlacheckiej, wojny, zajazdy, sejmy i sejmiki, kontrasty
społeczne, potęga państwa i bezradność królów, przykuwały od dawna uwagę historyków,
zapładniały wyobraźnię pisarzy, budziły zainteresowanie czytelników. Mamy więc współcze-
sny obraz tamtych czasów. A jak widzieli Polskę siedemnastowieczni? Czy tak, jak my ją
widzimy z perspektywy trzech stuleci?
Lektura Polonii Szymona Starowolskiego, dziełka wydanego po raz pierwszy w roku
1632 1 , a więc żywej relacji z epoki, będzie niewątpliwie interesującą odpowiedzią na to pyta-
nie. Interesującą i chyba obiektywną. Prawie pełną, bo obejmującą większość problemów,
lecz nie szczegółową, wyjąwszy zasadniczą część książeczki– „przewodnik” po kraju– choć i
tu przez szczegółowość rozumieć wypadnie charakter opisu, a nie kompletność informacji.
Niezwykle poczytne w XVII i XVIII wieku, o czym świadczy poważna liczba wydań 2 , do-
czekało się dziełko Starowolskiego przekładu na język polski w roku 1765. Dokonał go Win-
centy Franciszek Gołębiowski. Kierował się w swym przedsięwzięciu być może tym, że w
jego czasach, kiedy znajomość łaciny przestała już być tak powszechna, jak w wiekach po-
przednich, oryginalny tekst Polonii mogli czytać tylko oświeceni. Epoka oświeconych wszak-
że dopiero nadchodziła.
Do naszych czasów, niestety, dochowało się niewiele egzemplarzy zarówno oryginalnych,
łacińskich wydań dziełka, jak nawet przekładu. Przekład Gołębiowskiego jest zresztą wielce
niedoskonały nie tylko w swej formie językowej, ale przede wszystkim ze względu na liczne
opuszczenia, często informacji ważnych, skróty oraz przekształcenia niezgodne z duchem i
treścią tekstu oryginalnego. Już sam tytuł przekładu: Opisanie Królestwa Polskiego za czasów
Zygmunta III dowodzi, że tłumacz nie wziął pod uwagę (przy ustalaniu tytułu) uzupełnień
wprowadzonych przez Starowolskiego w drugim wydaniu książki, z 1652 roku, choć same
1 W rozprawie Działalność naukowa Szymona Starowolskiego („Studia i Materiały z
Dziejów Nauki Polskiej”, seria A, z. l, Warszawa 1957,5.296, przypis 200 a), Franciszek
Bielak podaje jako datę pierwszego wydania Polonii rok 1627. Prawdopodobnie jest to błąd
drukarski, a nie autorski (jak wynikałoby z tekstu towarzyszącego mylnej informacji), ponie-
waż jednak w literaturze bibliograficznej można znaleźć powtórzenie tego błędu ( Nowy Kor-
but. Bibliografia literatury polskiej, oprać, pod red. Romana Pollaka, t. III: Piśmiennictwo
staropolskie. Warszawa 1965, s. 283), przeto należy go sprostować. O tym, że pierwsze wy-
danie Polonii wyszło w roku 1632 (u Henryka Crithiusa w Kolonii), świadczą– prócz braku
wcześniejszych egzemplarzy– już pierwsze słowa dedykacji w Polonii, skierowane przez Sta-
rowolskiego do papieża Urbana VIII, a nawiązujące do wydanej trzy lata wcześniej (i również
dedykowanej Urbanowi VIII) książeczki Eques Polonus (Wenecjal628): „Cum ad Te Vene-
tiis, ante triennium fere, Eguitem Polonum, penna depictum. Pater Beatissime misissem, cu-
mque Tibi non ingratum fuisse, ex epistola Eminentissimi Cardinalis, Francisci Barberini,
nepotis Tui, intellexissem. quodnimirum ex eo Nobilitatis nostrae genium, praerogativas, et
militiae rationem quodammodo perspexeris, nec improbaveris studia”. (Por. przekład, s. 57–
pierwsze zdanie dedykacji). Franciszek Bielak podaje też jeszcze w cytowanej rozprawie (na
ss. 300–301) wątpliwe edycje Polonii z lat 1669 i 1761.
2 Z pewnych, sprawdzonych wydań Polonii znane są edycje z lat: 1632, 1652, 1656, 1662,
dwie edycje z 1733, jedna z 1734 wespół z Sarmatiae bellatores i Scriptorum Polonicorum
hekatontas– pod wspólnym tytułem Tractatus tres, oraz przekład polski Wincentego Fran-
ciszka Gołębiowskiego pt. Opisanie Królestwa Polskiego w czasów Zygmunta III, wydany w
Wilnie w roku 1765.
4
uzupełnienia przełożył, a więc posługiwał się obydwiema edycjami. Zauważył to zresztą już
Stanisław Kostka Potocki, który na karcie kontrtytułowej własnego egzemplarza przekładu
Gołębiowskiego (znajdującego się w Bibliotece Narodowej w Warszawie) zanotował :
Nie uważał Tłomacz, że jak pierwsza Edycya tego dzieła (1632 Coloniae ap. Henr. Chri-
tium) wystawiała obraz Polski za Zygmunta III., tak w drugiey przez Autora pomnożoney
(1652 w Gdańsku nakładem Jerzego Färstera) zmiany, które za króla Władysława pozacho-
dziły, wciągnione zostały. Zresztą przekład ten tak jest lichy, że częstokroć trafnych Staro-
wolskiego Uwag tłomacz wcale nie zrozumiał, i dla ułatwienia sobie pracy, myśli lub zdania
Całkowite opuścił (autor Historyi Literatury Polskiey T. l. k. O.). Polszczyzna jednakże czy-
sta względnie powszechnego zepsucia języka w czasie , kiedy Tłomacz dzieło przekładał.
Równie niepochlebnie ocenił przekład Gołębiowskiego Franciszek Maksymilian Sobiesz-
czański:
Przekład z pierwszej edycji bardzo niedokładny; tłumacz nie znał ani języka, ani swego
kraju. Stąd nazwiska miast są poprzekręcane, myśli poopuszczane, a język najlichszy 3 .
Już choćby tylko opinie: Stanisława Kostki Potockiego, skreślona co najmniej przed stu
pięćdziesięciu laty, i Franciszka M. Sobieszczańskiego, sprzed ponad stu lat, wystarczająco
usprawiedliwiają podjęcie nowego przekładu. Dokonano go w oparciu o pierwsze (z roku
1632, w Kolonii, u Henryka Crithiusa) i drugie wydanie Polonii (z roku 1652, w Gdańsku, u
Jerzego Förstera), uzupełnione pewnymi informacjami jeszcze przez samego autora. Drobne
uzupełnienia wprowadzone w trzecim wydaniu (Wolfenbüttel 1656) zamieszczono w ko-
mentarzach (oczywiście, z odesłaniem w odpowiednich miejscach tekstu), tłumaczenie tekstu
głównego opierając na wersji jaką miał on za życia autora. Wszystkie następne, prócz od-
miennej szaty edytorskiej, formatu książki (dwa pierwsze wydania w maleńkim formacie kie-
szonkowym) i not wydawniczych, nie wniosły już do oryginalnego tekstu żadnych zmian.
Przy tłumaczeniu wykorzystano dwa egzemplarze pierwszego wydania: z Biblioteki Narodo-
wej w Warszawie i Biblioteki Kórnickiej oraz egzemplarze drugiego i trzeciego– z Biblioteki
Narodowej w Warszawie.
W przekładzie starano się zachować jak najdokładniejszą wierność wobec oryginału; nie
unikano jednak nawiązania– poprzez pewną stylizację– do osobliwości stylu czy może raczej
klimatu staropolskiej składni, przezierającej z łacińskiego tekstu.
Komentarze do tekstu oryginalnego, potraktowane niekiedy dość szczegółowo, stanowić
mają uzupełnienie, a często i sprostowanie informacji podawanych przez Starowolskiego,
informacji zwięzłych, w części opisowej tekstu ograniczonych nierzadko np. do wyliczania
obiektów.
Piękna książeczka Starowolskiego, prawie zapomniana od przeszło dwustu lat, lecz zasłu-
gująca bez wątpienia na przypomnienie, zainteresować winna zarówno profesjonalistów–
historyków, historyków sztuki –jak i każdego czytelnika nieobojętnego na przeszłość Polski.
Żywot i dzieło „polskiego Lipsjusza”
Zaszczytnym tym przydomkiem ozdobił nazwisko Starowolskiego Szymon Okolski w
drugim tomie swego herbarza Orbis Polonus, wydanym w Krakowie w roku 1643 4 . Uczynił
3 Encyklopedya Powszechna (S. Orgelbranda), t. XXIV, Warszawa 1867, s. 5 (hasło: Sta-
rowolski– artykuł F. M. Sobieszczańskiego).
4 Szymon Okolski, Orbis Polonus, t. II, Kraków 1643, s. 94.
5
to dla męża niewątpliwie znanego sobie osobiście, ale zarazem znanego już ogółowi z licz-
nych publikacji. Genealogiczny wywód klejnotu Adamowiczów Starowolskich oparł Okolski
zapewne na relacji samego autora Polonii, jak to przekonująco podaje Franciszek Bielak 5 ;
porównania z Lipsjuszem podpowiadać mu już nie musiano. O ile bowiem wśród nosicieli
„Leliwy” trudno byłoby doszukać się Starowolskich, ubogich i nieherbowych– jak już dowie-
dziono 6 – bojarów z województwa brzeskiego-litewskiego, o tyle płodna twórczość naszego
polihistoria mogła nasunąć twórcy herbarza efektowne, choć raczej zbyt wysokie porównanie.
Niełatwy miał start piąty, najmłodszy z synów Bazylego i Zofii Starowolskich, a i dojrzały
wiek nie bez trudów, nie bez goryczy, choć przecież i jaśniejsze chwile się zdarzały. Bez
klamki pańskiej obejść się nie mógł, czego mu zresztą w złośliwych wycieczkach nie pomi-
nięto 7 , lecz to, co osiągnął– jako pisarz szeroką popularność, u wielu szacunek, a wreszcie i
upragnioną, choć dopiero pod koniec życia, kanonię krakowską– osiągnął niestrudzoną pracą,
talentem, własnym uporem. Prawda, przez pokoje Zamoyskich, Ostrogskich, Chodkiewiczów
czy Wolskich prowadziła jego droga ku znanemu nazwisku i godziwej egzystencji, lecz w
owej dobie innej drogi dla plebejusza być nie mogło. Rychło też zdał sobie Starowolski spra-
wę z konieczności umiejętnego pozyskiwania możnych dla swych celów, jeśli miał je osią-
gnąć, i z tego, że zaciągane długi wdzięczności– tak hojnie później spłacane dedykacjami
krępować będą nieraz jego pióro. Krępowały więc, bez wątpienia. Być może, jaskrawiej wo-
lałby akcentować nierówność społeczną, wady ustroju politycznego, zgubne skutki „złotej
wolności” czy niereligijne zgoła cele wyższego duchowieństwa. A jednak nie przemilcza tych
spraw, nie unika ich, wiedziony prawością charakteru, szczerym, gorącym patriotyzmem.
Protektorom, nie zawsze zresztą stałym, a już z pewnością nie zawsze gorliwym, zachowuje
wdzięczność, nie zapomina wymienić przychylnie ich nazwisk na kartach swych książek, lecz
przecież nie sprzedaje pióra wyłącznie na ich prywatne usługi. Poświęca je– przez całe życie–
przede wszystkim Polsce.
Przyszedł na świat najpewniej w roku 1588 8 . Czterej starsi bracia– Samuel, Jan, Aleksan-
der i Hieronim– poświęcili się żołnierskiemu rzemiosłu; on jeden, snadź najzdolniejszy, obrał
inną drogę.
Nie wiadomo, gdzie rozpoczął naukę, ale pierwszym domem pańskim, o który zaczepił,
był dwór kanclerza i hetmana wielkiego koronnego, Jana Zamoyskiego. Trudno o lepszy po-
czątek. Gościna na pokojach pierwszego w Polsce i głośnego w Europie mecenasa, w akade-
mickim Zamościu, trwała jednak krótko: w połowie roku 1605 wielki Zamoyski umiera. Po-
chlebnie wspominać o nim będzie Starowolski w swych pracach nieraz, choćby w Declamatio
contra obtrectatores Poloniae (Kraków 1631) czy właśnie w Polonii. Podtrzyma też w przy-
szłości zadzierzgnięty kontakt z synem hetmańskim, Tomaszem, i przypomni się jego wnu-
kowi, Janowi. Na razie jednak musi Zamość opuścić.
Od około 1608–1609 do 1612 roku widzimy już Szymona Starowolskiego w poczcie dwo-
rzan towarzyszących młodym książątkom Konstantynowi i Januszowi Ostrogskim w ich po-
dróży „dla nauk” po Europie. Pobyt z paniętami w Lowanium– głośnym ośrodku uniwersy-
5 Franciszek Bielak, op. cit., ss. 219–220.
6 Henryk Barycz, Dzieła literackie Jana Brożka, „Pamiętnik Literacki”, XLV, 1954, s. 82
oraz przedruk w: W blaskach epoki Odrodzenia, Warszawa 1968, s. 381.;
W Herbarzu Polski Kaspra Niesieckiego S. J. (wydanie Jana Nepomucena Bobrowicza, t.
VIII, Lipsk 1841, s. 500.) zamieszczono również informację łączącą Szymona Starowolskiego
z herbem „Łodzią”.
7 Jako plebejusza schlebiającego szlachcie określił Starowolskiego Kasper Siemek W Civis
bonus (Kraków 1632); por. też cytowaną rozprawę Franciszka Bielaka, s. 201., przypis l.
8 Por . cytowany artykuł F. M. Sobieszczańskiego w Encyklopedyi Powszechnej, s. l.
6
teckim– wykorzystał z pożytkiem dla podniesienia swej wiedzy. W Reformacji obyczajów
polskich (pierwsze wydanie prawdopodobnie w 1650 roku) wspomni później o tej nauce. Nie
były to oficjalne studia, niemniej przysłuchiwał się zapewne wykładom, a przede wszystkim
uczył się sam. Bystry, młody umysł, otwarte oczy i ciekawość pozwoliły mu tez niejedno do-
strzec, zauważyć, wyciągnąć wnioski na przyszłość. Podróż objęła prawdopodobnie Niemcy,
dzisiejszą Belgię, Francję, Hiszpanię i Włochy. Było więc co porównywać: odmienności oby-
czajów, kultury, urządzeń państwowych. Miał też okazję nieraz usłyszeć niepochlebne czy
uszczypliwe uwagi o Polsce i Polakach. Wryją mu się one głęboko w pamięć, zaprawią gory-
czą i– utwierdzą patriotyzm, poczucie godności narodowej. Chyba już wtedy właśnie postawił
sobie za cel przyszłej działalności twórczej obronę dobrego imienia Polski.
Po powrocie do kraju wpisuje się dwudziestoczteroletni już Starowolski, w grudniu 1612
roku, w Album studiosorum Akademii Krakowskiej. Dostatecznie już świadomy realiów, w
jakich żyć mu przyszło, rozumiał, że tylko studia mogą mu utorować drogę do lepszej egzy-
stencji, a w efekcie stworzyć warunki do realizacji zamierzeń twórczych. Na rok 1612 przy-
pada również jego debiut literacki: życiorys Jana Kochanowskiego, zamieszczony w drugim
wydaniu M. T. Ciceronis Aratus ad Graecum exemplar expensus et locis mancis restitutus...
(Życiorys ten, nieco poszerzony, włączył później Starowolski do Scriptorum Polonicorum
hekatontas) .
Przebieg studiów Starowolskiego nie jest, niestety, dostatecznie udokumentowany. W każ-
dym razie studia krakowskie zajęły mu pełnych pięć lat. W początkach 1618 roku uzyskuje
bakalaureat sztuk wyzwolonych, w kilka miesięcy później odbywa obowiązujące dysputacje o
Politykach Justusa Lipsjusza, w roku 1619 objaśnia Salustiusza, latem tego roku ogłasza wy-
kład o składni, lecz prawdopodobnie go nie odbywa, i na tym właściwie kończy się jego bez-
pośredni udział w życiu Akademii.
Wyższych tytułów naukowych nie osiągnął. Kariera akademicka w owym czasie nie roko-
wała zresztą zbyt frapujących nadziei, zwłaszcza w obliczu rozpoczynających się długich
zmagań Akademii Krakowskiej z dążeniami jezuitów do utworzenia własnej szkoły akade-
mickiej w Krakowie i tym samym wytrącenia uniwersytetowi jego głównej roli w kraju w
dziedzinie szkolnictwa. Kontaktów z kolegami i uczonymi Almae Matris nie zrywa jednak,
przeciwnie, podtrzymuje je i będzie podtrzymywał nadal. Zbliża się do Jana Brożka, później-
szego wybitnego matematyka i astronoma, do Jakuba Viteliusa z Przeworska– wykładowcy w
Szkołach Nowodworskich, do Wawrzyńca Śmieszkowica– późniejszego fundatora kolegium i
bursy swego imienia. Przedsiębiorczy, rzutki, a zarazem umiejący zjednywać sobie ludzi,
nawiązuje też znajomości z krakowskimi drukarzami, co umożliwi mu wkrótce podjęcie pra-
cy pisarskiej i publikację własnych dzieł.
W 1616 roku, gdy był jeszcze scholarzem, ogłasza w Krakowie De rebus Sigismundi I
Poloniarum Regis et gestis libri IV– z nadzieją przypodobania się Zygmuntowi III i może
wciśnięcia się do kancelarii królewskiej. Liczył przy tym na znajomość z kanonikiem kra-
kowskim, Jędrzejem Lipskim, który wtedy właśnie został sekretarzem królewskim. Książecz-
ka chwaliła dziada po kądzieli panującego monarchy, Zygmunta Starego, między innymi za
to, że ów nie przyjął ofiarowywanej mu przez Szwedów korony, mając na myśli przede
wszystkim troskę o własny kraj. Wspominała też o tym, że w wyniku odmowy Szwedzi od-
dali koronę Gustawowi– zwykłemu gubernatorowi– dziadkowi Zygmunta III.
Miast sukcesu, publikacja przyniosła autorowi więcej niż klęskę. Wszak Zygmunt III przez
całe życie walczył o szwedzka koronę, a wypomnienie, iż od zwykłego gubernatora wywodził
swój splendor monarszy, wzmocniony przecież dwukrotnym związkiem małżeńskim z do-
mem cesarskim, było tylko dopełnieniem królewskiego gniewu. Akademii polecono przepro-
wadzić sąd, skonfiskować nakład książki. Łagodność rektorskiego wyroku, orzekającego tyl-
ko konfiskatę nakładu, i postawa wydawcy, Jędrzejowczyka, który oddał tylko 22 egzempla-
rze dzieła (twierdząc, że resztę nakładu, zaledwie 28 egzemplarzy, wziął sam autor), dowodzi
7
Zgłoś jeśli naruszono regulamin