Anderson Poul - Opowieści - Drogi Miłości.pdf
(
192 KB
)
Pobierz
(Microsoft Word - Anderson - Drogi Mi\263o\234ci.doc)
Paul Anderson
Drogi Miło
ci
Przeło
ył: Wiktor Bukato
Min
ło ju
dziesi
ich lat od chwili, gdy owa istota po wyj
ciu z transportera
znalazła si
na pokładzie naszego statku - i umarła. Dzi
oto stali
my na
powierzchni jej planety i oczekuj
c wspominali
my.
Statek kosmiczny Lotne Skrzydło pod
ał ku najja
niejszej gwie
dzie
konstelacji, od której wzi
ł nazw
. Dotrze tam dopiero po upływie wielu pokole
,
cho
znajdował si
ju
w drodze, z szybko
ci
nieco wy
sz
od połowy pr
dko
ci
wiatła, od sze
ciuset dwunastu obiegów naszej planety, Arvela, wokół sło
ca
Sarnir. Tak bezkresny jest kosmos. Prawd
mówi
c,
aden inny statek nie
zapu
cił si
dot
d tak daleko, tote
Rero i ja poczytywali
my sobie za zaszczyt,
e
powołano nas do słu
by na jego pokładzie.
Nie to,
eby
my spodziewali si
czego
wyj
tkowego; raczej odwrotnie.
Dopóki pojazd kosmiczny nie dotrze do celu podró
y, niewiele jest do roboty poza
cierpliwym wypełnianiem codziennych obowi
zków. Wymiana załogi staje si
niemal czynno
ci
rytualn
. Wchodzisz razem ze swym partnerem do stacji
transportera na Irjelanie. Para, któr
macie zmieni
, teleportuje si
ze statku, po
czym informuje was o sytuacji na pokładzie. Ta zazwyczaj nie trwa długo i z
reguły odbywa si
swobodnie w Lo
y Starszych, nad kotłem dymi
cych li
ci. (A
jednak widz
c, jak Arvel l
ni zieleni
po
ród gwiazd, nad pooran
twarz
swego
zewn
trznego ksi
yca, zaczynacie odczuwa
znaczenie tej słu
by). Wkrótce
egnacie si
z dwojgiem tamtych, splataj
c czułki, i kierujecie si
ku wła
ciwemu
nadajnikowi. Błysku energii, która prze
wietla i dezintegruje wasze ciała, atom
po atomie, nie odczuwacie zupełnie; przenika was zbyt szybko, tak samo szybko
jak modulowana wi
zka tachjonowa, która w jednej chwili przebiega lata
wietlne dziel
ce stacj
od Lotnego Skrzydła. W odbiorniku wzory, które s
wami, zostaj
odtworzone z nowych atomów i oto jeste
cie na pokładzie statku
kosmicznego na najbli
sze dziewi
dziesi
t sze
dni.
Do waszych obowi
zków nale
y utrzymywanie urz
dze
w porz
dku, czasem
niewielkie naprawy; zapisujecie wyniki obserwacji naukowych, a by
mo
e
pó
niej programujecie nowe badania; mo
ecie te
wł
czy
silnik w celu
dokonania poprawki kursu, cho
tak daleko od celu zdarza si
to rzadko.
adne z
tych zaj
nie jest zbyt pracochłonne. Wasze wła
ciwe zadanie polega na
obecno
ci na statku na wypadek jakichkolwiek zdarze
nadzwyczajnych. Czasem
znajduj
cy si
w ruchu pojazd u
ywany jest jako stacja przesiadkowa przez par
lub grup
, która udaje si
na planet
zbyt odległ
, by dotrze
do niej jednym
skokiem. Wówczas zatrzymuj
si
u nas na krótko. Lotne Skrzydło miewało
takich go
ci, znajdowało si
bowiem ju
na granicy poznanego przez nas
kosmosu, a kierowało si
jeszcze dalej, w regiony dot
d nie poznane.
Rero i ja nie mieli
my nic przeciwko samotno
ci. Praca, któr
zwykle
wykonywali
my, dawała nam satysfakcj
. Pełnili
my obowi
zki pilota i głównego
in
yniera na licznych statkach badawczych w wielu układach planetarnych, a do
naszych obowi
zków nale
ała pomoc zespołom badawczym po dowiezieniu ich na
miejsce. Z konieczno
ci wi
c zostali
my domorosłymi ksenologami. To z kolei
zwi
zało nas z pracami Instytutu Gwiezdnego na Arvelu, zarówno je
li chodzi o
rozliczne zaj
cia towarzyskie, jak i o ocen
danych. Kiedy woleli
my pozosta
w
domu, nie mogli
my nawet wykr
ci
si
zaj
ciami rodzinnymi, nasze dzieci
bowiem osi
gn
ły ju
wiek młodzie
czy. Nie chcieli
my zreszt
mie
ich wi
cej;
2
nowy maluch unieruchomiłby nas na Arvelu. A zbyt wiele przyjemno
ci dawał
nam kosmos. Cen
za
było to,
e nie mieli
my prawie własnego
ycia.
Tote
bardzo nam odpowiadała samotno
, podczas której mogli
my
medytowa
, czyta
, ogl
da
klasyczne choreodramy, odpowiednio wczuwa
si
w
pewne utwory muzyczne i zapachowe, kocha
si
swobodnie i bez po
piechu. I tak
było przez dni siedem i trzydzie
ci.
Potem nagle rozległ si
alarmowy gwizdek, zabłysły ostrzegawczo ekrany, a
my pospieszyli
my do komory odbiornika. Kiedy oczekuj
c zawi
li
my w
niewa
ko
ci, odczułem bicie obu naszych serc. Ciała Rero i moje starały si
ochłon
z podniecenia; otaczała nas mgiełka i wydzielali
my silny zapach,
zł
czyli
my ko
czyny
ałuj
c,
e nie mo
emy poł
czy
ciał. Co spowodowało,
e
kto
do nas dotarł? Czy to jaki
posłaniec zwiastuj
cy nadej
cie kataklizmu?
Przybywaj
cy zmaterializował si
i poznali
my,
e katastrofa dotkn
ła jego,
nie nas.
Pierwszy szok na jego widok zlał si
z bólem, który odrzucił nas, wydaj
cych
okrzyki zdumienia. Podczas teleportacji do odbiornika przedostała si
równie
niewielka ilo
atmosfery z tamtego statku. Rozpoznałem
mierciono
n
cierpko
tlenu. Na szcz
cie było go niewiele, tak
e nasze odpowietrzacze
natychmiast si
z nim uporały. Jednocze
nie za
nowo przybyły zmarł w bólach,
próbuj
c oddycha
chlorem.
Zbli
yli
my si
, by odda
posług
unosz
cemu si
w komorze ciału. Cisza
s
czyła si
z niewidocznej ciemno
ci poprzez otaczaj
cy nas obna
ony metal, tak
jakby chciała pogr
y
naszego ducha. Długo patrzyli
my na martwe ciało; nie
wiedzieli
my jeszcze,
e to ciało m
czyzny, ludzkie genitalia bowiem s
równie
osobliwe jak ludzka psychika. Zapachy ciała były słone i kwa
ne, proste i
nieliczne. Zastanawiali
my si
, czy to dlatego,
e ju
nie
yje. (Oczywi
cie nie
mieli
my racji). Kiedy ostro
nie, z uszanowaniem, otworzyli
my zapi
cia jego
poplamionego kombinezonu oraz odzie
y spodniej, przez chwil
przygl
dali
my
si
szukaj
c w nim pi
kna. Był groteskowo podobny do nas i niepodobny:
równie
dwunogi, wi
kszy od Rero, mniejszy ode mnie, z pi
cioma palcami u
r
ki, ani jedn
cz
ci
ciała nie przypominaj
cy
adnej z naszych.
Najdziwaczniejsza była chyba jego skóra. Poza obszarami owłosienia oraz
pojedynczymi włosami na pozostałej powierzchni ciała skóra ta była gładka,
ółtawobiała, pozbawiona komórek zmieniaj
cych ubarwienie oraz zaworów
upuszczaj
cych pary zapachowe. Zastanawiałem si
wówczas, jak takie istoty
potrafi
wyrazi
swe my
li, swe najgł
bsze uczucia (do dzi
tego nie wiem). Ale
najosobliwsze wydały mi si
oczy. Miał ich dwoje, tak samo jak my, ale w tym
pozbawionym wici, dziwacznie powykr
canym obliczu wydawały si
lepe,
poniewa
biel w nich otaczała kolor niebieski... niebieski.
- Obca rasa inteligentna - wyszeptała w ko
cu Rero. - Pierwsza przez nas
spotkana, która równie
prowadzi badania. Pierwsza. I oto jeden z jej
przedstawicieli musiał trafi
na nasz statek, bez zabezpieczenia, i umrze
. Jak to
si
mogło sta
?
Wzrokiem i palcami obiegłem jego ciało, tak łagodnie, jak potrafiłem. Jego
aura zanikała szybko. Och, wiem,
e to tylko promieniowanie podczerwone; nie
3
jestem inkarnacjonist
. Niemniej jednak to przygasanie jest jak sygnał do
ostatniej podró
y.
- To jego wycie
czenie mo
e by
typowym objawem dla tego gatunku, a ich
społeczno
nie wytworzyła, by
mo
e, nawyku czysto
ci - stwierdziłem
najbardziej beznami
tnym tonem, na jaki było mnie sta
. - Jednak w
tpi
w
jedno i drugie, podejrzewam za
,
e by} to tragiczny wypadek wynikaj
cy z
jakiego
wcze
niejszego nieszcz
cia. - Jednocze
nie w my
lach odmówiłem
starodawne po
egnanie: Niech Bóg wezm
do siebie tw
dusz
i niech spoczywa
ona w cieple Jego torby, karmiona mlekiem Jej wymienia, a
to, co było tob
,
wzro
nie i odejdzie wolno.
Rero przył
czyła si
do moich rozwa
a
, które, jak si
potem okazało, były
poprawne. Poniewa
prawda nigdy si
nie doczekała szerszego podania do
wiadomo
ci na Arvelu, oto, w skrócie, najwa
niejsze fakty.
Krzy
Południa był tak
e jednym z najstarszych i najdalej wysłanych statków
jego planety. Tak samo zmierzał ku najja
niejszej gwie
dzie konstelacji, od której
wzi
ł nazw
, a była to ta sama gwiazda, ku której pod
ali
my my: ludzie
nazwali j
Alfa Crucis. I podobnie jak my, oni le
u
ywali teleporterów do
wymiany załóg podczas lotu. Ich statek przypadkowo przeleciał nie opodal
wypalonego czarnego karła, co spowodowało,
e zmienili program lotu i weszli na
orbit
, by zbada
ten obiekt. Wysłano czterech m
czyzn, by wykonali te prace.
Nieprzewidziane okoliczno
ci, a przede wszystkim pot
ne pole magnetyczne
obiektu, spowodowały uszkodzenie zarówno nap
du jonowego, jak i teleportera.
Dwaj z nich zgin
li podczas prób naprawy. Dwaj pozostali zacz
li ju
głodowa
,
gdy w ko
cu udało si
im zmontowa
prymitywny teleporter. Nie znaj
c
dokładnie jego parametrów, musieli manipulowa
.strojeniem, a
w ko
cu
otrzymali sygnał stacji odbiorczej. Kiedy to si
stało. David Ryerson skoczył,
niewiele my
l
c, do komory nadajnika.
Przypadkiem jednak był on zestrojony nie z jedn
z ludzkich stacji, ale z
nasz
, na pokładzie Lotnego Skrzydła.
- Musimy odpowiedzie
, i to szybko - zwróciłem wkrótce uwag
Rero - nim
ten. kto jest po drugiej stronie, zmieni nastrojenie i stracimy kontakt.
- Tak - zgodziła si
. Jej aura płon
ła podnieceniem, cho
jednocze
nie
dotykiem oddawała cze
zmarłemu. - Na jutrzenk
, có
za cudowne zdarzenie!
Rasa istot równie wysoko rozwini
tych jak my, ale z pewno
ci
wiedz
ca to, czego
my nie wiemy... cały system teleportacji zł
czony z naszym... O, nieznany
przyjacielu, ciesz si
swym losem!
- Wło
ubiór ochronny i przenios
tam jego ciało - powiedziałem. - To
powinno udowodni
nasz
dobr
wol
.
Co takiego? - Jej zapach, obłoki pary. poczerniałe komórki ubarwienia,
wszystko zdradzało przera
enie. Schwyciła mnie za ramie wpijaj
c si
w nie
szponami. - Sam? Nie, Voahu, nie! Przyci
gn
łem j
do siebie.
- Dusz
m
przepełni jakby szary ogie
. Rero.
ycie moje. gdy ci
opuszcz
nie
wiedz
c, czy... czy nie skazuj
ci
tym samym na wdowie
stwo. Ale jedno z nas
musi tam si
uda
. drugie za
pozosta
, aby opiekowa
si
statkiem i przekaza
wie
ci do domu. gdyby drugie uczyni
tego nie mogło. A s
dz
, i
e
skie
4
umiej
tno
ci nie zdadz
si
tam na wiele, gdy
ich statek zapewne nie b
dzie
wi
kszy od naszego, m
ska siła mo
e natomiast zawa
y
nieco.
Nie opierała si
długo, gdy
- prawd
mówi
c - ma wi
cej nawet zdrowego
rozs
dku ode mnie. Chodziło tylko o to, bym to ja tak postanowił. Nawet nie
po
wi
cili
my kilku chwil na akt miłosny, ale nigdy dot
d nie widziałem czystszej
czerwieni we wzroku Rero jak wtedy. gdy była w moich obj
ciach.
I tak, zabezpieczony przed trucizn
, wszedłem do komory nadajnika i
zjawiłem si
na pokładzie Krzy
a Południa z ciałem Davida Ryersona w
ramionach. Jego towarzysz podró
y. Terangi Maciaren. przyj
ł je ode mnie ze
zdumieniem pomieszanym z trwog
. Pó
niej Rero i ja pomogli
my mu dostroi
teleporter do stacji nale
cej do jego rasy. po czym Terangi Mclaren przekroczył
dziel
c
go od niej otchła
, nios
c wie
ci o tragedii i chwale.
...Min
ło dwana
cie lat - dziesi
ziemskich - o których wiadomo wszystkim,
kiedy to przedstawiciele obu gatunków spotykali si
na terenach neutralnych,
kiedy wysłannicy jednej i drugiej strony wracali z go
ciny oszołomieni tym, co
widzieli, kiedy tymczasem uczeni obu ras wspólnie wypracowywali dostateczn
platform
porozumienia, by w ko
cu poj
, jak mało wiedz
o tym, czego
dokonała druga strona. Moja
ona i ja brali
my udział w tych pracach, nie tylko
dlatego,
e to my byli
my uczestnikami pierwszego kontaktu, ale równie
dlatego,
e nasze poprzednie do
wiadczenie z istotami rozumnymi stawiały nas w
ród
najbardziej kompetentnych. To prawda,
e dotychczas spotykali
my si
wył
cznie z rasami prymitywnymi, podczas gdy teraz Arvel miał do czynienia z
cywilizacj
, która opanowała energi
atomow
, przebudowywała geny i zakładała
kolonie w innych systemach gwiezdnych. Ale i w tym wypadku oboje mieli
my
do
wiadczenie: Rero potrafiła si
dogada
z ich pilotami, ja za
- z in
ynierami.
Tote
kiedy Ziemianie, dla których dziesi
jest liczb
szczególn
. postanowili
urz
dzi
obchody dziesi
tej rocznicy pierwszego kontaktu i zaprosili do udziału
wysłanników Arvela, stało si
oczywiste,
e Rero i ja zostaniemy wybrani.
Pomijaj
c znaczenie symboliczne, nasza obecno
mo
e si
okaza
przydatna. Jak
dot
d, oprócz osi
gni
technicznych obie nasze rasy niewiele razem dokonały.
Był ju
czas najwy
szy na pewne uzgodnienia, a przede wszystkim - cho
nie
wył
cznie - je
li udałoby si
nam zł
czy
nasze sieci teleportacyjne, ka
da ze
stron miałaby dost
p do dwukrotnie wi
kszej przestrzeni. dwukrotnie wi
kszych
dóbr, dwukrotnie wi
kszej liczby planet do kolonizacji...
Nie, to nie tak. Pod tym wzgl
dem Arvel zyskałby mniej, poniewa
planety
Układu Sarniria
skiego maj
wyj
tkowo rzadko spotykany dobór pierwiastków.
Planety, na których fotosynteza uwalnia chlor, s
znacznie rzadsze ni
te, gdzie
uwalnia ona tlen, a jest to tylko jedno z kryteriów. (Mój brat
eglarz, David
Ryerson, miał wszak wap
zamiast krzemu w ko
ciach). Wielu naszych okazało
tu brak wspaniałomy
lno
ci
daj
c wyrównania tej ró
nicy. Tymczasem na
Ziemi... ale to wła
nie jest tematem mojej opowie
ci, o ile zdołam j
przekaza
.
Bez w
tpienia obie strony n
kała jedna my
l: Jak dalece mo
emy im ufa
?
Wszak dysponuj
energi
, która potrafi niszczy
cale planety.
Niby to przybyli w celu wzi
cia udziału w niegro
nych ceremoniach. Rero i ja
chcieli
my jednak przede wszystkim prywatnej rozmowy z licz
cymi si
lud
mi,
5
Plik z chomika:
insideCOREi3
Inne pliki z tego folderu:
Foster Alan Dean - Zaginiona Dinotopia.pdf
(1799 KB)
Foster Alan Dean - Wspólnota Humanx Tom 1 - Kryształowe Łzy.pdf
(1151 KB)
Frost Jeaniene - Nocna Łowczyni Tom 1 - W Pół Drogi Do Grobu.pdf
(1688 KB)
Foster Alan Dean - Przeklęci Tom 3 - Wojenne Łupy (S-F).pdf
(902 KB)
Camp Lyon Sprague De & Pratt Fletcher - Harold Shea Tom 1 - Uczeń Czarnoksiężnika.pdf
(1524 KB)
Inne foldery tego chomika:
► Książki PDF (pdf)
► Książki PDF (pdf)(1)
► Książki PDF (pdf)(2)
►Uzdrawiające MUDRY - joga małych palców
◦◦◦Starożytne cywilizacje pdf◦◦◦
Zgłoś jeśli
naruszono regulamin