T.Pratchett - Swiat Dysku - 00 - Ciemna Strona Słońca.txt

(274 KB) Pobierz
Terry Pratchett
Ciemna strona S�o�ca

     1

     Mo�na jedynie przewidywa�.
     Charles Sub-Lunar, �wiat�a na niebie s� tylko z�udzeniami
     
     Ciep�y wschodni wiatr ko�ysa� suchymi trzcinami. Poranna mg�a nad bagnem zmieni�a si� z oparu we wst�gi i rozp�yn�a. Niewielkie nocne stworzonka powoli si� zakopywa�y w b�oto, a w oddali rozdar� si� ptak, ukryty za resztkami mg�y, w gnie�dzie p�ywaj�cym w trzcinach. Na jednym z du�ych jezior w pobli�u morza trzy delikatne bia�e wiatrop�awy podnios�y papierowe �agle i powoli ruszy�y w stron� rozpoczynaj�cego si� przyp�ywu.
     Dom czeka� tu� za za�amuj�cymi si� falami, dwa metry pod powierzchni�, oddychaj�c przez sztuczne skrzela. Wiatrop�awy us�ysza� na d�ugo przed tym, nim je zobaczy� � wydawa�y d�wi�k podobny do sa� �lizgaj�cych si� po lodzie. U�miechn�� si� rado�nie � mia� tylko jedn� szans�, a cz�� ozdobnie wygl�daj�cych macek otaczaj�cych muszl� by�a w dodatku �miertelnie gro�na. Tyle �e on nie b�dzie ju� mia� drugiej szansy. Nigdy.
     Gdy muszle znalaz�y si� nad nim, wyprysn�� w g�r�, z�apa� za brzeg jednej z nich i natychmiast przerzuci� nogi ponad zielonymi wst�gami. �wiat rozp�yn�� si� w b�bel bia�ej piany, smakuj�cej s�ono i zimnej. Obok przemkn�a jaka� zdesperowana rybka srebrnej barwy. Stwierdzi�, �e le�y na powierzchni g�rnej muszli.
     Wiatrop�aw dosta� sza�u i zacz�� macha� ko�cianym masztem, kt�ry zatacza� wielkie, powolne �uki. Dom wykorzysta� chwil�, gdy maszt by� z przeciwnej strony, by si� przedosta� skoko-czo�ganiem w pobli�e jego nasady, do bia�ej wypuk�o�ci. K�tem oka dostrzeg� zbli�aj�cy si� cie� i odtoczy� w bok. Maszt wyry� bruzd� w muszli, a gdy go min��, Dom pod��y� za nim, z�apa� w�ze� nerwowy i podci�gn�� si�, macaj�c r�wnocze�nie. Znalaz� w�a�ciwe miejsce i lekko pog�adzi�.
     Wiatrop�aw przesta� gna� na o�lep przez fale i macha� masztem, kt�ry zako�ysa� si� teraz niepewnie. Dom wci�� g�adzi� w�ze� nerwowy, dop�ki stworzenie si� ca�kowicie nie uspokoi�o. W ko�cu wsta�. Bo wyczyn liczy� si� dopiero, je�li zdo�a si� usta� na wiatrop�awie.
     Najlepsi po�awiacze dagon�w potrafili kierowa� wiatrop�awami jedynie poprzez dotyk palc�w n�g, czego im od dawna zazdro�ci�. Dlatego te� pilnie obserwowa� z pok�adu rodowej barki, jak w �wi�ta p�yn�li po dwustu-trzystu obok siebie, gdy purpurowe s�o�ce zwane See-Why zachodzi�o w morze. Ich wiatrop�awy by�y na wp� oswojone, ale i tak ta�czenie, �onglowanie pochodniami i skoki, kt�re prezentowali m�odsi, by�y godne podziwu, gdy� ca�y czas utrzymywali swe wierzchowce w doskona�ym szyku.
     Przykl�kn�� przed w�z�em nerwowym i delikatnymi ruchami skierowa� wiatrop�awa z powrotem przez kr�te rzeki przep�ywaj�ce przez bagno, jeziora poro�ni�te liliami i akweny otwartej wody, na kt�rych unosi�y si� trzcinowe wyspy. Kilka zamieszkiwa�y niebieskie flamingi � na jego widok sycza�y zawzi�cie i dumnie odchodzi�y. Od czasu do czasu spogl�da� w niebo ku p�nocy,
     szukaj�c czarnych punkt�w oznaczaj�cych maszyny s�u�by bezpiecze�stwa. Nie mia� z�udze� � Korodore w ko�cu go odnajdzie, ale nie odwa�y si� natychmiast dzia�a�: wpierw przez par� godzin b�dzie go starannie obserwowa�. Korodore te� by� kiedy� m�ody, w przeciwie�stwie do Babci, kt�rej zachowanie jednoznacznie wskazywa�o, �e urodzi�a si�, maj�c co najmniej osiemdziesi�tk�.
     Poza tym Korodore mia� �wiadomo��, �e od jutra Dom b�dzie przewodnicz�cym, czyli z pewnego punktu widzenia jego szefem. Naturalnie nie by�o to w stanie sk�oni� go do odst�pienia od wykonywania obowi�zk�w � Dom w�tpi�, by cokolwiek mog�o zmusi� do tego starego Korodore'a, ale...
     U�miechn�� si� dumnie, p�yn�c prosto tam, dok�d chcia� � przynajmniej po�awiacze nie b�d� go ju� nazywa� �czarnor�kim", cho� na pe�noprawnego zielonor�kiego jeszcze nie zas�u�y�. Ta ostatnia inicjacja mog�a odby� si� tylko w g��binach podczas ksi�ycowej nocy, gdy dagony unosz� si� ku powierzchni z otwartymi muszlami o kraw�dziach ostrych niczym brzytwy.
     Wiatrop�aw dotar� do trzcin rosn�cych przy brzegu i Dom zeskoczy� na l�d, pozostawiaj�c olbrzymi� ro�lin� dryfuj�c� w niewielkiej lagunie. Przed nim wznosi� si� cel wyprawy � Wie�a Joker�w, zawsze dominuj�ca nad krajobrazem na zachodzie, teraz pogr��ona w r�owym blasku wschodz�cego See-Why. Podstawa by�a wolna od mg�y, lecz szczyt pi�ciomilowej budowli jak zwykle kry� si� w chmurach. Dom przedar� si� przez suche trzciny i stan�� metr od g�adkiej mlecznobia�ej �ciany.
     I ostro�nie wyci�gn�� ku niej d�o�.
     Pewnego razu Hrsh-Hgn, gdy doszed� w ko�cu do wniosku, �e nie ko�cz�ce si� wyk�ady dotycz�ce ekonomii planetarnej mog� nie by� interesuj�ce dla
     m�odego ch�opaka, wy��czy� ekran, wyj�� z szuflady Kroniki galaktyczne Sub-Lunara i opowiedzia� Domowi o jokerach.
     � Wymie� rassy, zgodnie z Aktem o humanoidach zaliczane do humanoidalnych � zacz��.
     � Phnoby, ludzie, droski i Pierwszy Bank Syria�ski � wyliczy� Dom. � Zgodnie z klauzul� pierwsz� o status humanoida mog� si� ubiega� roboty klasy pi�tej.
     � Tak. A inne rasssy?
     � Nie jestem pewien co do jovian�w i reszty, nigdy mnie o nich nie uczy�e�.
     � Bo to nie by�o konieczne. Sss� tak obcy, �e nic nasss prawie nie ��czy. To, co ludzko���� uwa�a za uniwersalne w���r�d rass rozumnych, na przyk�ad poczucie to�sssamo���ci, to dla nich zwyk�y produkt raczkuj�cej ewolucji dwuno�nych. Jedno tylko ��czy wszyssstkie dot�d odkryte pi��dziesi�t dwie rasssy: powsssta�y w ci�gu ossstatnich pi�ciu milion�w lat standardowych.
     � M�wi�e� mi o tym wczoraj � przypomnia� Dom. � Teoria Sub-Lunara o galaktycznym rozumie.
     I wtedy phnob powiedzia� mu o jokerach. Pierwsz� wie�� znale�li creapii i podobnie jak nikomu potem � nie uda�o im si� jej otworzy�. W ko�cu zrzucili na ni� �yw� matryc� nigrocayernaln�. Wie�� znaleziono potem nienaruszon�, w przeciwie�stwie do trzech s�siednich system�w planetarnych. Phnoby nigdy nie odkry�y �adnej wie�y � nie musia�y, bo na Phnobis zawsze sta�a jedna, wznosz�ca si� z morza do chmur, stale pokrywaj�cych planet�. By�a ona powodem i podstaw� og�lnoplanetarnej religii zwanej Frss-Gnhs, czyli dos�ownie kolumna wszech�wiata.
     W czasie kolonizacji ludzie kosmosu znale�li siedem wie�, z czego jedna unosi�a si� w pasie asteroid�w systemu s�onecznego Soi. Wtedy te� za�o�yli
     Instytut do spraw Joker�w. M�ode rasy, jak ludzie, creapii, phnoby czy droski przygl�dali si� w podziwie galaktyce usianej wspomnieniami po rasie, kt�ra wygin�a na d�ugo, nim one si� pojawi�y. Z tego podziwu zrodzi�y si� legendy, jak cho�by najs�ynniejsza o �wiecie joker�w, kt�ry sta� si� celem wypraw rozmaitych durni i poszukiwaczy skarb�w od wielu lat...
     Dom dotkn�� Wie�y � najpierw go delikatnie zainrowi�o, a potem nagle porz�dnie zabola�o, wi�c odskoczy�, gor�czkowo pocieraj�c zmro�one palce. Wie�e zawsze by�y najzimniejsze w po�udnie, gdy poch�ania�y najwi�cej energii. Obchodz�c budowl�, czu� emanuj�cy z niej ch��d. Wyda�o mu si�, �e powietrze w odleg�o�ci p� metra od �cian ciemnieje, jakby �wiat�o tak�e by�o poch�aniane przez wie��. Nie by�o t,o prawd�, ale mia�o spory urok.
     Ko�o po�udnia na zachodzie pojawi� si� patrolowiec ochrony. Kierowa� si� na p�noc, wi�c Dom ukry� si� w k�pie trzcin, zastanawiaj�c si�, co w og�le jeszcze robi na bagnach. Wysz�o mu, �e za�ywa wolno�ci � ostatniego dnia prawdziwej wolno�ci, w kt�rym m�g� obejrze� sobie planet� bez kontyngentu stra�nik�w i ochroniarzy. Zaplanowa� to sobie, zaczynaj�c od eksicrminacji insektoidalnych robot�w szpieguj�cych ka�dy jego ruch, kt�re Korodore rozmie�ci� w jego pokojach i sypialni. Naturalnie dla j ego w�asnego dobra.
     A teraz musia� wr�ci� do domu i stawi� czo�o Babci, rlio� zaczyna� si� czu� g�upio. Zastanawia� si�, czego w�a�ciwie oczekiwa� po Wie�y � mo�e uczucia kosmicznego podziwu, mo�e wra�enia powagi Czasu. Na pewno nie tego znajomego do obrzydliwo�ci wra�enia bycia obserwowanym. Zupe�nie jak w domu. Odwr�ci� si� z niesmakiem.
     Co� przemkn�o obok jego twarzy z sykiem rozgrzanego powietrza i trafi�o w wie��, zmieniaj�c si� w kwiat lodowych kryszta��w, gdy energia zetkn�a si� z mrozem. Dom nie kontemplowa� tego, lecz odruchowo pad�, przeturla� si�, zerwa� na nogi i ruszy� natychmiast biegiem. Drugie wy�adowanie min�o go o metr, wypalaj�c lini� w�r�d trzcin. Pogna� przed siebie, t�umi�c odruch, by si� obejrze� � Korodore skutecznie wbi� mu do g�owy zasady post�powania w razie zamachu. Jak powtarza� szef ochrony, ciekawo�� zazwyczaj ma cen� �ycia.
     Na brzegu laguny Dom odbi� si� i skoczy�. Gdy uderzy� o powierzchni� wody, trzeci strza� musn�� mu pier�. Co� mu zadzwoni�o w uszach i ogarn�a go koj�ca ziele� pe�na b�belk�w...
     
     Dom ockn�� si�, instynktownie nie otwieraj�c oczu i ostro�nie badaj�c reszt� zmys��w otoczenie. Le�a� na mieszance piasku, mu�u, suchych trzcin i muszli, czyli na tym, co na wi�kszo�ci Widdershins uchodzi�o za ziemi�. By� w cieniu. Fale przyp�ywu za�amywa�y si� niedaleko, a to, na czym le�a�, ko�ysa�o si� lekko w ich rytm. Powietrze pachnia�o i smakowa�o sol� zmieszan� z bagnem, zapachem trzcin i... czym� jeszcze. Owo co� by�o do�� intensywne i dziwnie znajome.
     Co� lub kto� siedzia� bardzo blisko. Dom uni�s� jedn� powiek� i dostrzeg� niewielkie stworzenie, przygl�daj�ce mu si� z uwag� i nat�eniem. By�o ma�e, p�kate i poro�ni�te r�owymi w�osami wyrastaj�cymi z �usek pokrywaj�cych cia�o. I mia�o ryjek b�d�cy dziwn� mieszank� dziobu i tr�by. Poza tym mia�o trzy pary n�g (ka�d� inn�) i by�o na Widdershins prawie legend�.
     Za plecami Doma kto� rozpali� ogie�. Zdecydowa� si� usi���. Poczu� si� tak, jakby kto� po�o�y� mu na piersiach rozpalon� do czerwono�ci sztab�.
     � O juvindo may psutivi � rozleg� si� �agodny g�os.
     Zobaczy� nad sob� g�b� rodem z porz�dnego koszmaru: szara sk�ra zwisa�a w fa�dach pod czterokrotnie wi�szymi ni� nale�y oczami, kt�rych �renice przypomina�y p�ywaj�ce w mleku paciorki. Z boku znajdowa�y si� wielkie p�askie uszy, zwr�cone teraz w jego kierunku, a...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin