Antologia - Krwawe powroty.rtf

(827 KB) Pobierz

ANTOLOGIA

 

 

 

Krwawe powroty

 

 

 

 

Many Bloody Returns - Collection

 

 

 

 

 

Tłumaczyła: Magdalena Grochowalska


Książka ta dedykowana jest Jossowi Whedonowi,

który prawdopodobnie nigdy jej nie przeczyta,

oraz jego największym fanom, znanym jako

Buffybuds, którzy na pewno to zrobią.

 

Dziękujemy Marty i Johnowi z Tekno Books za

inspirację, zachętę i pełne wsparcie, które ułatwiło pracę

naszym agentom – Joshui Bilmes (Charlaine) i Joan

Brandt (Toni), a także Ginjer Buchanan z Ace, która

utwierdziła nas w przekonaniu, że wydanie antologii

mogłoby być dobrym pomysłem. Chciałybyśmy również

podziękować autorom, którzy ofiarowali swoje opowiadania

do tej antologii pomimo świadomości, że edytorki są

nowicjuszkami. Dziękujemy za pełne zaufanie do nas.


Wprowadzenie, czyli kilka stów wstępu

 

Kiedy pierwszy raz zaproponowano mi edytowanie antologii, nie zdawałam sobie sprawy z ogromu pracy, jaki będę musiała w nią włożyć. Wiedziałam, że dobrze będzie podzielić się pracą i że moja dobra przyjaciółka Toni L. P. Kelner będzie jedną z najlepszych współredaktorek.

Razem z Toni odbyłyśmy kilka interesujących spotkań, w czasie których planowałyśmy temat tej antologii. Zdecydowałyśmy się wybrać dwa pozornie niezwiązane ze sobą tematy: wampiry i dzień urodzin, aby zobaczyć, jak utalentowani pisarze je połączą.

Po wspaniałej zabawie w planowanie i tworzenie wymarzonej listy twórców musiałyśmy zejść na ziemię i zabrać się do normalnej pracy, co do której obawiałyśmy się, że przyniesie nam wielkie rozczarowanie. Na szczęście tak się nie stało, ponieważ każdego dnia dostawałyśmy nowe opowiadania, a każde z nich było czymś w rodzaju „objawienia”.

Niesamowite jest to, co kreatywne umysły potrafią zrobić z tym samym tematem. Żadne z opowiadań nie było podobne do innych. Część z nich jest zabawna, część tragiczna, ale niewątpliwie wszystkie są fascynujące. Czytajcie je i cieszcie się nimi.

 

Charlaine Harris

Toni L. P. Kelner


Charlaine Harris

 

Zajmuje mocną pozycję na liście najbardziej poczytnych pisarzy według „New York Timesa”. Jest autorką serii książek o Sookie Stackhouse oraz o Harper Connelly, która po porażeniu piorunem trudni się odnajdywaniem zwłok. Harris jest laureatką nagród Anthony, Sapphire i dwóch nagród czytelników magazynu „Romantic Times”. Mieszka w małym miasteczku w Arkansas razem z mężem, kaczką, trzema psami i trójką dzieci. Jej strona internetowa to po prostu www.charlaineharris.com i naprawdę stara się ją uaktualniać.

W październiku zoo8 r. nakładem Fabryki Słów ukazała się jej książka Grobowy zmysł.


Noc Draculi

 

Zaproszenie znalazłam w skrzynce na listy. Jadąc do pracy, przypomniałam sobie, że nie zaglądałam do niej od kilku dni. Zatrzymałam więc samochód i wychyliłam się mocno z okna wozu. Poczta, którą otrzymywałam, zazwyczaj nie była interesująca. Przeważnie dostawałam reklamówki z Dollar General lub Wal-Martu albo złowieszcze listy dotyczące wykupienia zawczasu kwatery na cmentarzu.

Kiedy zobaczyłam rachunki za prąd i kablówkę, załamałam się, ale po chwil otrzymałam małą nagrodę – ładną, ciężką, złocistą kopertę, która niewątpliwie zawierała jakieś zaproszenie. Została zaadresowana przez kogoś, kto był piekielnie dobry w kaligrafii.

Wyjęłam mały nożyk z samochodowego schowka i ostrożnie rozcięłam kopertę. Rzadko dostaję tego typu korespondencję, a jeśli już się to zdarzy, to zwykle tylko przypomina zaproszenia. Ale ta była inna. Czułam, że należy do tych z górnej półki. Otwierałam ją z namaszczeniem. Ostrożnie wyjęłam złożoną we dwoje ciężką pergaminową kartkę. Kiedy ją rozkładałam, coś z niej wypadło wprost na moje kolana – był to prostokątny kawałek jedwabiu. Wzięłam go w dłonie i bez czytania przejechałam palcami po wytłoczonych literach. Zaczyna się nieźle, pomyślałam.

Ociągałam się z przeczytaniem treści zaproszenia jak mogłam najdłużej. W końcu pochyliłam się nad nim, żeby zobaczyć, co ukrywa.

 

Eric Northman

oraz członkowie Fangtasia

 

Proszą o zaszczycenie swoją osobą

corocznego przyjęcia Fangtasii

 

z okazji urodzin Pana Ciemności

 

Księcia Draculi

 

Dnia 8 lutego o godzinie 22. 00

 

Oprawa muzyczna – Książę Śmierci

 

Strój wieczorowy

 

Prosimy o potwierdzenie przybycia

 

Przeczytałam zaproszenie dwukrotnie. Po chwili raz jeszcze.

Do pracy jechałam tak zamyślona, że chyba tylko brak korków na Hummingbird Road umożliwił mi dotarcie na miejsce cało i zdrowo. Skręciłam w lewo, żeby dostać się do biura, i prawie minęłam wjazd na parking. W ostatnim momencie zahamowałam i skręciłam za barem na postój zarezerwowany dla pracowników.

Mój szef, Sam Merlotte, siedział za biurkiem, kiedy wślizgnęłam się do pokoju, żeby zostawić torebkę w szufladzie jego biurka. Przed chwilą musiał się czesać, bo plątanina złotoczerwonych włosów na jego głowie była potargana bardziej niż zwykle. Spojrzał znad swojego zeznania podatkowego i uśmiechnął się do mnie.

– Sookie – powiedział – jak się miewasz?

– Nieźle. Sezon podatkowy, co?

Upewniłam się, że strój służbowy leży na mnie nienagannie, strzepnęłam jeden z moich długich blond włosów ze spodni. Zawsze kiedy się czeszę, pochylam się. Robię to po to, aby mój kucyk był idealnie upięty.

– Nie rozliczasz się w tym roku u księgowej?

– Stwierdziłem, że jeżeli zabiorę się do tego wystarczająco wcześnie, sam to załatwię.

Mówił tak każdego roku, ale zawsze kończyło się na jego wizycie w biurze rachunkowym, które w wyniku tego musiało występować do urzędu podatkowego z wnioskiem o przedłużenie terminu składania zeznania.

– Dostałeś może coś takiego?

Odłożył długopis z wyraźną ulgą i wziął kartę do ręki. Rzucił okiem na tekst i powiedział:

– Nie. I tak nie zapraszają zbyt wielu zmiennokształtnych. Ewentualnie jakiegoś miejscowego wodza wilkołaków albo gościa z nadprzyrodzonymi zdolnościami, który oddał im wyjątkową przysługę... Jak ty.

– Nie mam nadprzyrodzonych zdolności – powiedziałam zdziwiona. – Ja mam tylko... problem.

– Telepatia to coś więcej niż problem – odrzekł Sam. – Trądzik jest problemem. Nieśmiałość jest problemem. Czytanie w umysłach innych ludzi jest darem.

– Albo przekleństwem – powiedziałam. Podeszłam do szuflady, żeby wrzucić torebkę, i w tym momencie Sam wstał. Jest ode mnie wyższy o jakieś trzy cale (mam 5,6 stopy wzrostu), ale nie oznacza to wcale, że jest jakimś wyjątkowo wielkim facetem. Wyróżnia go jedynie to, że jest potężniej zbudowany niż normalny człowiek jego wzrostu.

– Wybierzesz się tam? – zapytał. – Halloween i urodziny Draculi są jedynymi świętami obchodzonymi przez wampiry. Doszły mnie słuchy, że to zarąbiste imprezy.

– Jeszcze nie podjęłam decyzji – odpowiedziałam. – Jak będę miała przerwę, to zadzwonię do Pam.

Pam była zastępcą Erica oraz kimś w rodzaju mojej najbliższej przyjaciółki, jedynej, jaką miałam wśród wampirów. Udało mi się ją dorwać w Fangtasii tuż po zachodzie słońca.

– Czy hrabia Dracula naprawdę istniał? – zapytałam przez telefon. – Zawsze wydawało mi się, że był tworem Brama Stokera i Hollywood – dodałam zaraz po tym, jak już poinformowałam ją o otrzymaniu zaproszenia.

– Tak, naprawdę istniał – powiedziała Pam. – Vlad Tepes, zwany Palownikiem. Wydaje mi się, że był władcą Księstwa Wołoskiego, którego stolica znajdowała się w Targoviste. Był bardziej dziki i żądny krwi niż jakikolwiek inny wampir. Ogromną przyjemność sprawiało mu skazywanie ludzi na śmierć na palu. Podobno mógł patrzeć na to godzinami. A musisz wiedzieć, że miało to miejsce wtedy, kiedy jeszcze był żywym człowiekiem.

Przeszył mnie dreszcz. Obrzydlistwo.

– Ludzie bali się go jak diabli, za to miejscowe wampiry tak bardzo go podziwiały, że naznaczyły go, kiedy umierał. I to był początek Nowej Ery. Trzeciej nocy po pogrzebie Dracula powrócił do świata żywych jako wampir. Jak by to powiedzieć? Stał się pierwszym nowoczesnym wampirem. Wcześniej wampiry były, no... dość odrażające. Żyły w zupełnej konspiracji, mieszkając w norach na cmentarzach niczym zwierzęta. Ale Vlad Dracula był władcą i nie zamierzał nosić łachmanów i żyć w jakichś jamach – w głosie Pam zabrzmiała duma.

Próbowałam wyobrazić sobie Erica mieszkającego w norze i noszącego łachmany, ale nie wyszło.

– Więc Stoker nie wymyślił sobie tego wszystkiego, opierając się tylko na podaniach ludowych?

– Częściowo tak. Oczywiście nie wiedział zbyt wiele o Draculi, jak go sam nazwał, bo niby skąd? Jedno spotkanie nie czyni wiosny, ale był tak podekscytowany możliwością poznania księcia, że zmyślił kilka detali, które według niego miały historii dodać odrobinę pikanterii. Dracula nie był z tego zbyt zadowolony, ale w sumie ucieszył się, bo jego imię stało się znane. Podobna sytuacja miała miejsce z Ann Rice, która również podkoloryzowała wywiad z Louisem.

– Ale jego faktycznie tam nie będzie, prawda? Chyba na całym świecie wampiry będą świętować, co nie?

Pam odpowiedziała bardzo ostrożnie:

– Niektórzy wierzą, że każdego roku zawsze gdzieś się niespodziewanie pojawia, ale szansa jest tak nikła, jak wygranie w lotto. Ale i tak część w to wierzy.

Usłyszałam głos Erica w tle:

– Pam, z kim rozmawiasz?

– Okej – powiedziała Pam. Słowo to zabrzmiało bardzo amerykańsko przy jej brytyjskim akcencie. – Muszę lecieć, Sookie. Do zobaczenia.

Kiedy wkładałam telefon do torebki, odezwał się Sam:

– Sookie, jeśli pójdziesz na to przyjęcie, to miej oczy dookoła głowy. Wampiry czasem zapominają się w Noc Draculi i za bardzo je ponosi.

– Dzięki, Sam – powiedziałam. – Będę uważać.

Nie musiał mi tego mówić. Nieważne, ile wampirów to twoi znajomi, i tak musisz się mieć na baczności. Wprawdzie od kiedy Japończycy wymyślili syntetyczną krew, jeden z problemów współistnienia został rozwiązany, ale ostrożności nigdy za wiele. Syntetyk pozwolił nieumarłym wyjść z ukrycia i zająć należne im miejsce w amerykańskim społeczeństwie. Brytyjskie i wschodnioeuropejskie też radzą sobie całkiem dobrze od Wielkiego Wyjścia – czyli dnia, w którym przez starannie wyselekcjonowanych przedstawicieli ogłosiły światu swą obecność. Jednakże te z Południowej Ameryki, jak i krajów muzułmańskich, chociaż jest ich obecnie niewiele, żałowały tej decyzji. Mieszkające w niegościnnych dla nich zakątkach świata, próbowały emigrować do krajów bardziej przyjaznych. Z tego powodu Kongres uchwalił kilka ustaw, próbując ograniczyć możliwość ubiegania się o azyl polityczny. To z kolei spowodowało wzrost liczby wampirów, które próbowały przedostać się przez zieloną granicę. Większość z nich szukała szczęścia w Luizjanie, która była najbardziej tolerancyjna.

Wolałam myśleć o wampirach, niż słuchać myśli współobywateli. Oczywiście chodziłam od stolika do stolika i wykonywałam swoją pracę ze szczerym uśmiechem, bo lubiłam duże napiwki. Ale dziś nie byłam w stanie włożyć w nią zbyt wiele serca. Był ciepły lutowy dzień, około dziesięciu stopni, i myśli ludzi krążyły już wokół wiosny.

Staram się nie słuchać, ale jestem jak odbiornik radiowy, który odbiera wi...

Zgłoś jeśli naruszono regulamin