Jego głos - rozdział 6 [NZ].doc

(48 KB) Pobierz
Kolejny rozdział ff ‘Jego głos’

Kolejny rozdział ff  ‘Jego głos’
Przypominam, że nie jestem autorką tego ff.

Korekta: Karolcia955 J

 

Rozdział 6:


Poczułam jak Edward rozplata moje dłonie zaciśnięte na jego koszuli. Nie zdawałam sobie sprawy, że trzymałam się go tak kurczowo. Poczułam miękkość łóżka, na którym delikatnie położył moje ciało. Byłam bardzo zmęczona, ale nie chciałam żeby mnie zostawił. Któż to wiedział, którego Edwarda spotkam po przebudzeniu. Podniosłam ręce i złapałam go za brzeg jego koszuli.

- Proszę Cię Bella. – Powiedziawszy to Edward położył swoje zimne dłonie na moich i oderwał moje palce od swojej koszuli. Chwyciłam ją po raz drugi. Nie było mowy żebym pozwoliła mu teraz odejść. – Bella – mogłabym powiedzieć, że w jego głosie pobrzmiewały ostrzegawcze tony. Otworzyłam oczy i obdarzyłam go swoim najpiękniejszym spojrzeniem.

- Proszę? Zostań, chociaż przez chwilę.

- Nie Bello, jesteś wykończona i musisz się teraz przespać. Spojrzał w moje proszące oczy i wydawało mi się, że mogę przełamać jego opór. Wyglądał na sfrustrowanego. Jakby walczył z różnymi emocjami. Z jednej strony chciał zostać i poddać się swoim najskrytszym pragnieniom, z drugiej odejść i zdusić w sobie potrzeby ciała.

Przyciągnęłam go bardziej do siebie i łóżka. – Bello, albo zaczniesz kontrolować swoje zachowanie, albo nigdy więcej nigdzie nie wyjdziemy. – Usłyszałam delikatny pomruk w jego głosie.

W jednym momencie go puściłam. – Dziękuję Ci Bello, a teraz idź już spać. Zobaczymy się rano. – Odwrócił się do wyjścia. – „nie odchodź, proszę!” – Dzwoniło mi w głowie.

- Ale co z moimi ciuchami? – Krzyknęłam w panice. Widziałam, że jego cierpliwość jest na wyczerpaniu. Odwrócił się gwałtownie i zobaczyłam jak jego rysy stężały.

- Co z nimi? – zapytał przez zaciśnięte zęby. Widziałam, że stara się nad sobą zapanować.

- Nie mogę przecież spać w tej pięknej sukni, zniszczę ją. – znowu na mnie warknął, ale po chwili na jego twarzy zauważyłam lekkie rozluźnienie. Uśmiechnął się do mnie szelmowskim uśmiechem.

- Zdejmij ją więc.

- Dlaczego ty tego nie zrobisz? – wiedziałam jak bardzo ta zagrywka była dziecinna, ale nie mogłam się powstrzymać. To była jedyna możliwość zatrzymania go przy mnie jeszcze przez chwilę, zdecydowałabym się na to nawet, jeśli miałoby to oznaczać kłótnię. Wiedziałam również, że nie chce słuchać moich próśb. Podbiegłam do niego i wyciągnęłam do góry ręce, tak aby mógł zdjąć tę sukienkę ze mnie. Chwycił mnie za nadgarstki i przycisnął je moich boków.

- Nie! - powiedziałem, że nie będziemy tego robić i tak ma pozostać Bello!

- Ale…

- Nie! – odwróciłam się od niego, żeby nie patrzeć na jego twarz wykrzywioną wściekłością. Zaczynałam wariować. Jak to jest możliwe, że starał się mnie zmusić do tego zawsze, kiedy stawiałam opory, ale właśnie wtedy, kiedy i ja tego zapragnęłam, on nagle przestał tego chcieć?

On zawsze musiał postawić na swoim! Ale nie dziś, nie dziś w nocy. Dzisiaj była moja noc. Skoczyłam na niego, ciasno oplatają go w pasie nogami i otaczając jego szyję moimi ramionami. Przycisnęłam swoje usta do jego w niemej prośbę o pocałunek.

- Bella!- oderwał moje ręce i pozwolił im opaść wzdłuż mojego ciała, po czym przycisnął je do moich boków na tyle silnie żebym nie mogła nimi ruszać. Jego twarz była spięta i wyrażała wściekłość.

– Bello, nie mogę tego zrobić dziś wieczór! Nie mogę! A teraz, jeśli ta sukienka sprawia, ze nie czujesz się komfortowo, zdejmij ją, jeśli nie, zostań w niej. Cokolwiek z nią zrobisz to twoja sprawa, ja będę zadowolony, ale przestań się tak zachowywać! – moim ciałem wstrząsnął gniew. – Bello to jest moje ostatnie ostrzeżenie, nie poproszę cię więcej.

Posłałam mu spojrzenie pokonanego i odwróciłam się żeby ukryć się w pościeli. – Dobrze – powiedziałam dochodząc do łóżka. Podbiegł do mnie naprawdę szybko, wziął mnie na ręce i delikatnie posadził mnie na łóżku, po czym usiadł obok.

- Bello, to nie jest tak, że ja ciebie nie chcę. Ja po prostu uważam, że żadne z nas nie jest na tę noc jeszcze gotowe. Nawet nie wiesz jak bardzo cierpię nie mogąc być z tobą w ten sposób. Ale nie mogę przestać myśleć, że jeżeli pozwolę tej nocy potoczyć się w kierunku, w którym oboje chcemy żeby się potoczyła, to później będę tego bardzo gorzko żałował. Więc błagam Bello, zrozum mnie i zacznij się zachowywać rozsądnie.

Sięgnął ręką pod mój podbródek i uniósł lekko do góry moją twarz, tak żeby spojrzeć mi w oczy.

- Dobrze, jeżeli to jest to, czego naprawdę chcesz…

- Tak Bello, tego właśnie chce.

- W porządku, niech tak będzie. – odwróciłam się od niego i ukryłam swoją twarz w poduszce. – Dobranoc. – powiedziałam to tłumionym przed materiał głosem.

Usłyszałam jak Edward wzdycha cicho. – No dobrze Bello, pozwól mi w takim razie zakończyć naszą randkę we właściwy sposób. – uniósł moje ciało zwinięte w pozycji embrionalnej i przytulił mnie do siebie otaczając twardymi, chłodnymi ramionami. Pochylił się do przodu i pocałował delikatnie moje usta. Moje serce błyskawicznie zaczęło szamotać się w piersi, a krew zaczęła krążyć jak oszalała. Drżenie było całkowicie poza moją kontrolą. Nie przestawał mnie całować, dlatego już po chwili musiałam się od niego oderwać żeby zaczerpnąć powietrza. Kiedy próbowałam zapanować nad moim urywanym oddechem, Edward przesuwał swoje wargi po mojej szyi, w stronę ucha przy którym zatrzymał się na chwilę, po czym jego pieszczoty nagle się urwały. Przestałam oddychać, kiedy on przestał mnie całować. Czy to był już naprawdę koniec?

- Oddychaj Bello. – poczułam jego zimny oddech pieszczący moje ucho. Ponownie wzięłam głęboki wdech i odwróciłam się w jego stronę. Próbowała się podnieść i go pocałować, ale jego silne ręce nie pozwoliły mi na najmniejszy ruch. Drżałam na całym ciele i nie mogłam nad tym zapanować. Jego uroda była oszałamiająca i niewiarygodna jednocześnie.

– A teraz idź spać – położył mnie na łóżku i wyszedł z pokoju. Chciałam za nim krzyknąć, ale najpierw musiałam odzyskać kontrolę nad własnym ciałem. Stanęłam na łóżku i wyślizgnęłam się z sukienki. Byłam tylko w bieliźnie. Rozejrzałam się po pokoju w poszukiwaniu czegoś, co mogłabym na siebie włożyć.

Uchyliłam delikatnie drzwi od pokoju i zawołałam Edwarda.

- Tak Bello? – był przy mnie w jednej sekundzie. Zupełnie jakby nigdzie się nie oddalał. Jakby stał pod tymi drzwiami przez cały czas.

- Um, czy masz zamiar chodzić w swojej koszuli dziś w nocy? – popatrzył
na mnie lekko poirytowany, ale już po chwili na jego twarzy dostrzegłam ślady rozbawienia.

- Dlaczego?

- No, więc, gdybyś nie miał nic przeciwko, to ja mogłabym…- jak mogłam mu to przekazać, nie wymawiając jednocześnie tego na głos? To nie miało najmniejszego sensu. Ale zanim zdołałam zdecydować się, co tak naprawdę chce mu powiedzieć, Edward zdjął koszulę i podał mi ją. Moje oczy musiały przypominać piłeczki do golfa, bo za nic nie mogłam przestać się gapić na jego umięśniony tors. O matko przenajświętsza, jasna, pieprzona cholera. On wyglądał jak model z wybiegu.

- Bella? – Edward zachichotał. W wyciągniętej w moją stronę ręce ciągle trzymał koszulę. - Czy mogłabyś wziąć ode mnie tę koszulę.

- Hmm, no tak, dziękuję?, to znaczy miałam na myśli, że naprawdę dziękuje. Więc, o czym to rozmawialiśmy?

- Poprosiłaś mnie o koszulę, dałem ci ją i chyba na tym skończyliśmy.
Znowu zaczęłam się na niego gapić. – Bella? Czy mogłabyś wziąć w końcu tą koszulę, jeśli to jest to, czego potrzebujesz? – OH! - chwyciłam koszulę i oblałam się rumieńcem. Moje ciało zdawało się zamarznąć w niemym zachwycie nad jego urodą.
– Dobranoc Bello.

- Dobranoc, Edwardzie/seksowny. Te dwa ostatnie słowa powiedziałam do siebie, kiedy zamykałam drzwi. Szybciutko wślizgnęłam się w jego koszulę. Jej zapach był niesamowity! Wdychałam go bez przerwy w obawie, że mógłby nagle zniknąć. Wskoczyłam na swoje wielkie łóżko. To było naprawdę miło mieć wreszcie duże łóżko, nawet, jeśli były moje tylko przez jedną noc. Zwinęłam się pod pościelą i wdychając zapach Edwarda szybko zasnęłam.

Śniłam koszmary o Charlie’m. To była retrospekcja naszego wypadku. On umierał, a ja nie mogłam mu w żaden sposób pomóc. Kiedy usłyszałam jak Charlie wypowiada swoje ostatnie słowa przed śmiercią, poczułam nadchodzący mrok, który mnie pochłonął. Krzyczałam, że chcę się z nim pożegnać, ale jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu przestałam go słyszeć. I nagle, zupełnie znikąd, zobaczyłam Edwarda biegnącego przez las. Wołałam go, ale on zdawał się nie słyszeć. Krzyczałam za nim, ale on nadal biegł. Starałam się biec za nim, ale nie mogłam go dogonić. Czułam jakby nikt nie mógł mnie usłyszeć i mi pomóc, a to, co kochałam najmocniej na świecie znikło.

Obudziłam się z policzkami mokrymi od łez. Spojrzałam przez okno. Na dworze była ulewa. Deszcz uderzał wściekle w szybę, tak jakby chciał mnie zaatakować. Był środek nocy, gwiazdy błyszczały na nieprzyjaznym niebie. Usiadłam podciągając pościel pod samą szyję. Nie mogłam już zasnąć.
– Edward? – wyszeptałam jego imię do siebie. Potrzebowałam go teraz bardziej niż kiedykolwiek, żeby poczuć się bezpiecznie w jego ramionach. Ale wiedziałam, że żeby go znaleźć musiałabym wyjść na zewnątrz i biec w ciemnościach, co na ten moment za bardzo mnie przerażało.

- Jestem tu przy tobie. – usłyszałam jego szept, a później poczułam jak otoczył mnie ramionami i przytulił mocno do siebie. Moje serce zaczęło bić jak oszalałe z zaskoczenie, ale jednocześnie poczułam się wyjątkowo spokojna w tym samym momencie. Kiedy skupiłam się na kontrolowaniu swojego oddechu, poczułam jak Edward lekko się odsuwa i odgarnia mi włosy z twarzy. Usłyszałam jak coś piszczy gdzieś w pobliżu, po czym zdałam sobie sprawę, że to byłam ja!

- Cicho Bello, już dobrze, jesteś bezpieczna. – wtuliłam twarz w jego tors i zamknęłam oczy. Jego zapach był kojący. – Ty drżysz, jest ci zimno?

- N…n…n…nie. Po prostu jestem przerażona.

Po dłuższej chwili milczenia Edward zapytał: - Chcesz o tym porozmawiać?
- Może później. – Chwycił pościel i otulił mnie szczelnie, przytulając do siebie delikatnie. Osunął moją głowę od swojego torsu i położył mnie na łóżku. Wcisnęłam swoją dłoń w jego zimną rękę i zapatrzyłam się na to jak błyszczy w srebrnym świetle księżyca.

- Już mi lepiej. – przytaknął mi w milczeniu. Pocałował mnie w czubek głowy i położył ją na poduszce. Przez sekundę pomyślałam, że zamierza znowu mnie zostawić. Niewiele myśląc błyskawicznie rzuciłam się w jego ramiona, zamykając swoje ręce na jego szyi.

- Nie – powiedziałam proszącym głosem.

- Spokojnie Bello, nigdzie się nie wybieram. – poczułam jak moje spięte ciało powoli się rozluźnia. Wpatrywałam się w piękną twarz Edwarda, na której malowało się zamyślenie i zmartwienie. Położył się obok mnie i okrył pościelą, zostawiając niewielką przestrzeń dla mnie. Błyskawicznie położyłam się z powrotem, a Edward otulił mnie szczelnie kołdrą. – No więc udało ci się postawić na swoim, śpię z tobą. – uśmiechnęłam się do Edwarda i spojrzałam mu w oczy, które zdawały się błyszczeć w księżycowej poświacie.

- Edward?

- Tak?

- Czy mogę cię o coś spytać?

- Oczywiście.

- Czy mówiłam cokolwiek w czasie kiedy spałam, kiedy śnił mi się ten koszmar?

- Ciągle krzyczałaś moje imię. Kiedy usłyszałem cię po raz pierwszy wołałaś mnie po imieniu. Od razu zjawiłem się w twoim pokoju. Zobaczyłem jak drżysz i kopiesz się na łóżku, jakbyś próbowała biec za czymś. Potem próbowałaś się sturlać z łóżka, złapałem cię i położyłem z powrotem. Ale ty byłaś strasznie zdeterminowana żeby zejść z łóżka. Byłem pewien, ze się obudziłaś, kiedy zaczęłaś krzyczeć żebym cię zostawił. Tak zrobiłem i wtedy znowu zaczęłaś wołać moje imię. Starałem się ci powiedzieć, że jest tutaj przy tobie, ale krzyczałaś tak głośno, że nie mogłaś tego usłyszeć. Nagle zaczęłaś bardzo szybko oddychać, po czym znowu zaczęłaś kopać i wić się. I potem się obudziłaś. Muszę przyznać, że przeraziłaś mnie Bello. To musiał być prawdziwy koszmar.

- Tak, to był koszmar. – chyba zdał sobie sprawę, że nie chce o tym rozmawiać, bo odpuścił temat.

- No cóż, jesteś już bezpieczna. Nie musisz się o nic martwić, jestem tu i nigdzie się nie wybieram. – przysunął się bliżej likwidując wolną przestrzeń między nami. Przytulił mnie mocno do siebie i pocałował kolejno moje czoło, mój nos i moje usta. Poczułam dreszcz na całym ciele, kiedy mnie całował. Wplótł palce w moje włosy i zaczął mnie głaskać nie odrywając swojego wzroku od moich oczu ani na chwilę. Myślę, że nawet gdyby deszcz zaczął padać na nas, nie przestałby wpatrywać się we mnie. Uśmiechnął się do mnie, a ja znowu się zaczerwieniłam. Zebrałam w sobie całą siłę żeby nie zacząć go znowu całować. Ziewnęłam niespodziewanie, co nie uszło jego uwadze.

- Mam ci zaśpiewać do snu?

- Jeśli tylko chcesz. – mój głos zanikał kiedy zamykałam oczy. Zaśmiał się i zaczął nucić moją kołysankę. Wtedy bez żadnych oporów zasnęłam w jego zimnych ramionach.

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin