ZAPROSZENIE DO SOCJOLOGII
PETER L. BERGER
Przełożył JANUSZ STAWIŃSKI
WYDAWNICTWO NAUKOWE PWN WARSZAWA 1999
Tytuł oryginaiu
Invitation to Sociology. A Humanistic Perspective Doubleday and Company, Inc., Garden City, New York
Copyright © 1963 by Peter L. Berger
All Rights Reserved
Published by arrangement with Doubleday,
a division of Bantam Doubleday Dell Publishing Group, Inc.
Projekt okładki i stron tytułowych YAKUP EROL
Redaktor
ALINA KAPCIAK
Redaktor techniczny
TERESA SKRZY PKOWSKA
© Copyright for the Polish edition by
Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1988
ISBN 83-01-11824-5
Wydawnictwo Naukowe PWN SA 00-251 Warszawa, ul. Miodowa 10 tel.: (0-22) 695-43-21
faks: (0-22) 826-71-63 e-maili pwnC~pwn.com.pl http://www.pwn.com.pl
SPIS RZECZY
Przedmowa 7
I. Socjologia jako rozrywka indywidualna 11 II. Socjologia jako forma świadomości 32
III. Dygresja: alternacja i biografia (albo: jak przyswoić sobie prefabrykowaną przeszłość) 57
IV. Perspektywa socjologiczna - człowiek w społeczeństwie 68 V. Perspektywa socjologiczna - społeczeństwo w człowieku 91 VI. Perspektywa socjologiczna - społeczeństwo jako dramat 117
VII. Dygresja: makiawelizm socjologiczny i etyka (albo: jak mieć skrupuły i nadal oszukiwać) 142
VIII. Socjologia jako dyscyplina humanistyczna 153 Noty bibliograficzne 164
Uzupełnienia bibliograficzne 173 lodeks osób 179
Indeks pojęć 183
PRZEDMOWA
Książka ta jest przeznaczona do czytania, nie do studiowania. Nie jest to podręcznik ani propozycja systemu
teoretycznego. Jest to zaproszenie do wyprawy w dziedzinę intelektu, którą uważam za prawdziwie fascynującą i
ważką. Gdy składa się takie zaproszenie, nieodzowne jest opisanie świata, który czytelnik ma odwiedzić; lecz jest
takźe jasne, źe będzie on musiał wykroczyć poza tę książkę, jeśli zechce potraktować zaproszenie poważnie.
Innymi słowy, książka adresowana jest do tych, którzy z takiego czy innego powodu zaczęli interesować się
socjologią lub zadawać pytania jej dotyczące. Wśród nich, jak sądzę, znajdą się studenci, którym zabawny może
się wydać pomysł poważnego zajęcia się socjologią, jak również bardziej dojrzali przedstawiciele owej cokolwiek
mitycznej całości zwanej .,wykształconą publicznością". Przypuszczam także, że książka ta może zainteresować
niektórych socjologów, chociaż powie im ona niewiele rzeczy, o których by jeszcze nie wiedzieli. Przypuszczam
tak, ponieważ każdy z nas znajduje niejaką narcystyczną przyjemność w oglądaniu obrazu, który przedstawia nas
samych. Skoro książka jest adresowana do dość szerokiego audytorium, unikałem, jak to jest tylko możliwe,
posługiwania się
7
technicznym dialektem, który Równocześnie unikałem zniżani prZ
że uważam to za samo przed si~ysporzył socjologom wątpliwej sławy. osobliwie nie chcę zapraszać d~ si~d0
poziomu czytelnika, głównie dlatego, których trzeba by się zniżać. ~ tej odpychające, lecz także dlatego, że
rozrywek akademickich uzna ~y2~abawy ludzi, włączając studentów, do -a nie zaprasza się do turniejtJJ~ s~ am
szczerze: wśród dostępnych dziś w domino. szaf Cjologię za rodzaj "królewskiej gry"
Nieuchronnie przedsięwzi owego tych, którzy nie są zdolni do gry dzinie, którą się para. To także ~ Cie ~
Jeśli inni socjologowie sięgną tzeb ~kie odsłoni upodobania autora w dziez pewnością niektórych zirytuje bo ~
szczerze wyznać od razu na początku. wywodami, uznają, Że rzecz łeł0~ książkę (zwłaszcza w Ameryce), to
pominięte. Wszystko, co mog~ U~ Tentacja, nie zgodzą się z niektórymi jej głównej tradycji, która ~,~,iedzi~ rzec
lżane przez nich za ważne zostały niezachwianie w trwałą warto od ~ to to, że starałem się pozostać wierny '
Przedmiotem mojego szc~~ tej lasyków tej dyscypliny, oraz że wierzę socjologia religii. Zapewne ~ egói hradycji.
ponieważ takie właśnie najłat~~'idÓ ego upodobania w całej dziedzinie jest 'w starałem się unikać wyróżniarl lel
pCZnią to przykłady, których używam, ., czytelnika do wcale ~,ielkieg~a m t~ychodzą mi na myśl. Poza tym jednak
przypadkiem zamieszkuję. ~ kry łej własnej specjalności. Chcę zaprosić ':
W trakcie pisania tej ksiąg J~, nie zaś do jednej wioski, w której dzeniem tysięcy przypisów bą ski st
drugie rozwiązanie, czując, Ź Z W ahąłem wobec wyboru między wprowa- ' postaci jakiegoś teutońskiego nie Bóle
żadnego. Zdecydowałem się na to' wtedy, gdy idee nie są prz~~trak~~iele zyska się przez nadanie książce
Nazwiska te omawiane są po dmi stu. W tekście nazwiska podawane są ':~ książki, gdzie czytelnik znajdz ~ow tem
powszechnej zgody socjologów.; lektur. ro~~ w notach bibliograficznych na końcu:'
We wszystkich moich d0 bież pewne sugestie dotyczące dalszych w wdzięczności wobec mojego ~i
on tę książkę, przypuszczam, ~ aU ~~liach socjologicznych mam wielki długi! brwi. Ufam jednak, że nie uzrl e pr
yciela, Carla Mayera. Gdyby przeczytał za parodię tej, którą zwykł ałby~i~ niektórych fragmentach zmarszczyłby;.,
z dalszych rozdziałów, utrzyrr~hrzek~dprezentowanej tu koncepcji socjologił:,` spisków. To samo rzec moż alg,
szywać swoim studentom. W jednym, dyscypliny naukowej. Na koń a ode wszystkie światopoglądy są wynikiem
lec pl,Aoglądach odnoszących się do każdej :gnę więc podziękować trzem osobom
które współkonspirowały ze mną w licznych dyskusjach i sporach - Brigitte Berger, Hansfried Kellner i
Thomasowi Luckmannowi. Dostrzegą one rezultaty tych poczynań w niejednym miejscu na stronach tej książki.
P. L. 8.
Hartford, Connecticut
SOCJOLOGIA JAKO ROZRYWKA I N DYWI DUALNA
O socjologach krąży bardzo niewiele dowcipów. Jest to dla nich frustrujące, zwłaszcza gdy porównują się ze
swymi bardziej wyróżnianymi krewniakami, psychologami, którzy całkiem solidnie osadzili się w sektorze
amerykańskiego humoru okupowanym niegdyś przez księży. Przedstawiony na przyjęciu psycholog natychmiast
czuje się przedmiotem niemałej uwagi i peszącej wesołości. Socjolog w tych samych okolicznościach spotyka się
zapewne z nie żywszą reakcją, niż gdyby został zapowiedziany jako agent ubezpieczeniowy. Aby ściągnąć na
siebie uwagę, będzie musiał solidnie potrudzić się, tak jak wszyscy. Jest to irytujące i niesprawiedliwe, lecz może
także być pouczające. Niedostatek dowcipów o socjologach wskazuje oczywiście na to, że nie są oni w tej samej
mierze co psychologowie własnością potocznej wyobraźni. Prawdopodobnie jednak dowodzi także tego, że w
wyobrażeniach, jakie ludzie o nich mają, istnieje pewna wieloznaczność. Przyjrzenie się bliżej niektórym z tych
wyobrażeń może tedy stanowić dobry punkt wyjścia naszych rozważań.
Jeśli zapytać studentów, dlaczego wybierają socjologię, często słyszy się odpowiedź: "Ponieważ lubię pracować z
ludźmi". Jeśli pytać dalej, jak wyobrażają sobie swoją przyszłość zawodową, słyszy się często, że zamierza
11
ją pracowac w sterze socłameł. wypaame ao tego łeszcze powrocie. mne odpowiedzi są jeszcze bardziej mgliste i
ogólnikowe, lecz wszystkie wskazują, iż pytany student wolałby mieć raczej do czynienia z ludźmi niż z rzeczami.
Wymieniane w związku z tym zawody związane są z pracą działów personalnych, organizacją stosunków
międzyludzkich w przemyśle, informacją, reklamą, organizacją środowisk lokalnych czy też ze świeckimi for-mami
pracy religijnej. Występuje tu wspólne założenie, iż we wszystkich tych kierunkach działania można "zrobić coś
dla ludzi", "pomóc ludziom", "wykonać pracę pożyteczną dla społeczeństwa". Obraz socjologa, jaki się stąd
wyłania, można określić jako zsekularyzowaną wersję liberalnego protestanckiego pastora, stanowiącego, obok
sekretarza YMCA, ogniwo łączące pomiędzy dobroczynnością sakralną i świecką. Socjologia pojmowana jest jako
współczesna wariacja na klasyczny amerykański temat "pokrzepienia serc". Socjolog uważany jest za kogoś, kto
zawodowo zajmuje się budującą moralnie pracą na rzecz jednostek i społeczeństwa w ogóle.
Pewnego dnia zostanie napisana wielka amerykańska saga o okrutnym rozczarowaniu, jakie tego rodzaju
nastawienie musi przynosić w większości wymienionych wyżej zawodów. Jest wstrząsający patos w losie tych
miłośników ludu, którzy idą do pracy w dziale personalnym i zderzają się po raz pierwszy z ludzkimi realiami
strajku, w którym muszą walczyć po jednej stronie ostro zarysowanej linii konfliktu, bądź tych, którzy podejmują
działalność w sferze stosunków publicznych i odkrywają właśnie, co to znaczy, że oczekuje się od nich uprawiania
tego, co eksperci na tym polu nazywają "inżynierią zgody", bądź tych, którzy idą do pracy w agendach
społeczności lokalnych po to, by rozpocząć brutalną edukację z zakresu polityki spekulacji nieruchomościami. Nie
jest jednak naszym zamiarem pozbawianie kogokolwiek niewinności. Interesuje nas w istocie szczególny obraz
socjologa, obraz, który jest mętny i bałamutny.
Jest oczywiście prawdą, że niekiedy zostają socjologami urodzeni skauci. Jest także prawdą, że życzliwość dla
ludzi może być biograficznym punktem wyjścia studiów socjologicznych. Trzeba jednak zaznaczyć, że
nieżyczliwość i mizantropia mogłyby im służyć równie dobrze. Przenikliwość socjologiczna przydaje się każdemu,
kto zajmuje się działaniem w społeczeństwie. Jednakże działanie to nie musi być od razu humanitarne. Niektórzy
amerykańscy socjologowie zatrudniani są dziś przez agencje rządowe zajmujące się planowaniem lepiej
urządzonych społeczności. Inni amerykańscy socjologowie pracują w agencjach rządowych zajmujących się
wymazywaniem z mapy społeczności wrogich narodów, jeśli i gdy tylko 12
taka konieczność się pojawi. Jakiekolwiek byłyby moralne uwikłania każdego z wymienionych typów działalności,
nie ma powodu, dla którego interesujące badania socjologiczne nie mogłyby być prowadzone w ramach obydwu.
Podobnie kryminologia, jako swoiste pole badawcze w sferze socjologii, dostarcza cennych informacji o
procesach przestępczości we współczesnym społeczeństwie. Informacje te są tak samo cenne zarówno dla tych,
którzy zwalczają przestępczość, jak i dla tych, którzy byliby zainteresowani w jej popieraniu. Fakt, że większość
kryminologów zatrudniana jest przez policję, a nie przez gangsterów, można przypisywać etycznej postawie
samych kryminologów, społecznej funkcji policji i zapewne brakowi naukowego wyrafinowania gangsterów. Nie
ma to nic wspólnego z charakterem samej informacji. Mówiąc ogólnie "praca z ludźmi" może oznaczać wyciąganie
ich ze slumsów bądź pakowanie ich do więzienia, wciskanie im propagandy lub grabienie im ich pieniędzy
(legalnie bądź nielegalnie), staranie się o to, aby produkowali lepsze samochody bądź o to, aby byli lepszymi
pilotami bombowców. A więc jako pewien obraz socjologa określenie to pozostawia sporo do życzenia, nawet
jeśli może służyć przynajmniej do opisu pierwszego impulsu, na skutek którego pewni ludzie podejmują studia
socjologiczne.
Warto dodać kilka uwag w sprawie, ściśle związanego z powyższym, obrazu socjologa jako swego rodzaju
teoretyka pracy socjalnej. W świetle rozwoju socjologii w Ameryce obraz ten jest zrozumiały. Co najmniej jeden z
korzeni amerykańskiej socjologii trzeba widzieć w problemach pracowników socjalnych postawionych w obliczu
bardzo trudnych kwestii związanych z wybuchem rewolucji przemysłowej - gwałtownego rozrostu miast i
slumsów w ich obrębie, masowej imigracji, masowego przemieszczania się ludzi, zniszczenia tradycyjnych stylów
życia i w konsekwencji dezorientacji jednostek ogarniętych tymi procesami. Ten rodzaj zagadnień pobudzał wielką
socjologiczną pracę badawczą. I nadal dość często studenci socjologii przed dyplomem planują specjalizowanie
się w teorii pracy socjalnej.
W istocie jednak amerykańska służba socjalna pozostaje w rozwoju swej "teorii" znacznie bardziej pod wpływem
psychologii niż socjologii. Bardzo prawdopodobne, iż fakt ten nie jest bez związku z tym, co zostało poprzednio
powiedziane na temat różnic statusu socjologii i psychologii w wyobraźni masowej. Pracownicy służby socjalnej
musieli toczyć przez długi czas zaciętą walkę, aby uznano ich za zawodowców i aby zdobyć prestiż, wpływy i (nie
na końcu) płacę, jaką pociąga za sobą takie uznanie. Rozglądając się za "profesjonalnym" modelem do
naśladowania, uznali, że
13
model psychiatryczny będzie najbardziej odpowiedni. Tak więc dzisiejsi pracownicy służb socjalnych przyjmują
swoich "klientów" w biurach, przeprowadzają z nimi pięćdziesięciominutowe "wywiady kliniczne" protokołowane
w czterech egzemplarzach i dyskutują na ich temat z całą hierarchią "przełożonych". Przejąwszy zewnętrzne
akcesoria psychiatry, ' przejęli oczywiście także jego ideologię. Tak więc współczesna amerykańska "teoria" pracy
socjalnej składa się głównie z okrojonej wersji psycho- '. analitycznej psychologii-swego rodzaju freudyzmu dla
ubogich, służącego uzasadnieniu uroszczeń pracownika socjalnego do "naukowości" w pomaganiu ludziom. Nie
interesuje nas tutaj rozważanie "naukowej" wartości tej sztucznej doktryny. Naszym zdaniem, ma ona nie tylko
bardzo niewiele wspólnego z socjologią, ale ponadto jest naznaczona wyjątkową ślepotą na rzeczywistość
społeczną. Utożsamienie socjologii z opieką społeczną rodzące się w umysłach wielu ludzi jest poniekąd oznaką
"kulturalnego zacofania", datującego się z czasów, gdy jeszcze "preprofesjonalni" opiekunowie, społeczni
zmagali się z nędzą raczej niż z libidynalną frustracją i czynili to bez pomocy dyktafonu. `'
Nawet jednak gdyby amerykańska służba socjalna nie wskoczyła dó:~ pociągu popularnego psychologizmu,
obraz socjologa jako teoretycznego; mentora pracownika socjalnego byłby zwodniczy. Opieka społeczna, bez
względu na jej teoretyczne racjonalizacje, jest w społeczeństwie pewni praktyką. Socjologia nie jest praktyką, lecz
próbą rozumienia. Z pewności rozumienie to może być użyteczne dla praktyka. Co do tego gotowi jesteśm
twierdzić, że głębsza znajomość socjologii jest bardzo dla pracownik socjalnego pożyteczna, i że taka wiedza
usuwałaby konieczność schodzeni przezeń za każdym razem w mitologiczne głębiny "podświadomości" prz'
wyjaśnianiu kwestii, które zwykle są całkiem świadome, daleko prostsz' i naprawdę z natury społeczne.
Socjologiczny wysiłek zrozumienia społ czeństwa nie ma jednak żadnych własności immanentnych, które wiodły
koniecznie do tej lub jakiejkolwiek innej praktyki. Wiedza socjologicz '~ może być rekomendowana pracownikom
socjalnym, lecz także kupco pielęgniarkom, wędrującym kapłanom i politykom - faktycznie każdem czyje cele
zakładają manipulację ludźmi, bez względu na to, jaki kryje się tym zamiar i jakie jest tego moralne
usprawiedliwienie.
Taka koncepcja podejścia socjologicznego ukryta jest w klasyczny, twierdzeniu Maxa Webera, będącego jedną z
najwybitniejszych post w historii socjologii, mówiącym, że socjologia jest "wolna od wartośc Ponieważ trzeba
będzie do tego jeszcze wiele razy powracać, byłoby dob 14
teraz nieco rozwinąć ten pogląd. Z pewnością twierdzenie to nie oznacza, że socjolog nie ma lub nie powinien
mieć żadnych wartości. W każdym razie jest właściwie niemożliwe, aby istota ludzka istniała w ogóle bez
jakichkolwiek wartości, chociaż oczywiście można uznawać nadzwyczaj różnorodne wartości. Socjolog będzie na
co dzień posiadał liczne wartości jako obywatel, jako osoba prywatna, jako członek grupy religijnej bądź adherent
jakiegoś innego związku ludzi. Jednakże w granicach jego działalności jako socjologa istnieje tylko jedna
fundamentalna wartość - naukowa uczciwość. Nawet tutaj oczywiście socjolog, jako istota ludzka, będzie musiał
liczyć się ze swoimi przeświadczeniami, uczuciami i przesądami. Do jego intelektualnego treningu należy jednak to,
iż stara się on je zrozumieć i kontrolować - jako nastawienia, które powinny być z jego pracy wyeliminowane tak
dalece, jak to tylko możliwe. Nie trzeba dodawać, że nie zawsze jest to łatwe, lecz nie jest to niemożliwe. Socjolog
stara się zrozumieć, jak się rzeczy mają. Może on żywić nadzieje lub obawy w związku z tym, co może odkryć, lecz
stara się widzieć bez względu na swe nadzieje czy obawy. Tym, do czego socjologia dąży, jest tedy akt czystej
percepcji, tak czystej, jak na to pozwalają ograniczone środki ludzkie.
Nieco lepiej pozwoli to wyjaśnić pewna analogia. We wszelkich konfliktach politycznych czy militarnych
korzystne jest przechwycenie informacji posiadanej przez wywiad strony przeciwnej. Lecz jest tak tylko dlatego,
że dobry wywiad dostarcza nam informacji bezstronnej. Jeśli szpieg buduje swoje raporty pod kątem ideologii i
ambicji swoich zwierzchników, jego meldunki są bezwartościowe nie tylko dla wroga, jeśli uda mu się je
przechwycić, lecz także dla jego własnej strony. Stwierdzono kiedyś, że jedną ze słabości aparatu szpiegowskiego
państw totalitarnych stanowi to, że szpiedzy meldują nie to, co ustalili, lecz to, co chcą usłyszeć ich zwierzchnicy.
Całkiem oczywiste, iż jest to złe szpiegostwo. Dobry szpieg melduje to, co jest. A inni decydują, co należy w
rezultacie jego informacji uczynić. Socjolog lent w bardzo podobnym sensie szpiegiem. Jego zadanie stanowi jak
najściślejsze meldowanie o pewnym społecznym terenie. To inni - bądź on sam, lecz już nie w roli socjologa - będą
musieli decydować, jakich Posunięć należy na tym terenie dokonać. Chcielibyśmy z naciskiem podkreślić, że
stwierdzenie takie nie oznacza, iż socjolog nie ma obowiązku pytania o cele przyświęcające jego pracodawcom
bądź o użytek, jaki uczynią z jego pracy. Nie jest to już jednak pytanie socjologiczne. Jest to zadawanie tych
samych pytań, które każdy człowiek powinien sobie zadawać na temat swych działań w społeczeństwie. I znowu
podobnie:
15
wiedza biologiczna może być użyta do leczenia bądź zabijania. Nie oznac to, że biolog jest zwolniony od
odpowiedzialności za to, czemu służ Jednakże gdy zadaje sobie pytanie o swoją odpowiedzialność, nie jest to j
pytanie biologiczne.
Inny obraz socjologa, związany z dwoma już omawianymi, to obr reformatora społecznego. Ma on także korzenie
historyczne, nie tyl w Ameryce, lecz i w Europie. Auguste Comte, dziewiętnastowieczny filoi' francuski, który
wymyślił nazwę tej dyscypliny, uważał socjologię doktrynę postępu, zsekularyzowaną następczynię teologii jako
królo '' nauk. Socjolog w tym ujęciu odgrywa wobec wszystkich nauk rolę arba L w kwestiach dobra
powszechnego. Mniemanie to, nawet jeśli zostało oda z najbardziej fantastycznych uroszczeń, uwidoczniło się
szczególnie sil', w rozwoju socjologii francuskiej. Miało ono jednak swoje reperkusje ta `~ w Ameryce, gdy u
początków socjologii amerykańskiej pewni zaatlanty uczniowie Comte'a zupełnie poważnie proponowali w
memorandum ' rektora Brown University podporządkowanie wszystkich wydziałów e uczelni wydziałowi
socjologii. Dziś bardzo niewielu socjologów - pr dopodobnie żaden w tym kraju - pojmowałoby swą rolę w ten
sposób . jednak z tej koncepcji przetrwało, skoro oczekuje się od socjolog, występowania z projektami reform w
niezliczonych kwestiach społeczn
Z punktu widzenia pewnych wartości (włączając niektóre podzielane pn autora tych słów) jest satysfakcjonujące,
że wiedza socjologiczna d '`~ mogła w wielu przypadkach w poprawieniu położenia licznych grup ludz'' przez
obnażanie szokujących moralnie warunków bądź przez usuw zbiorowych złudzeń, bądź też przez wykazywanie, że
społecznie pożą rezultaty mogą być uzyskane w bardziej humanitarny sposób. Możrf' wskazać na przykład pewne
zastosowanie wiedzy socjologicznej w ptak karnej krajów zachodnich. Można się także powołać na fakt uwzględn'
wyników badań socjologicznych w orzeczeniu Sądu Najwyższego z roku w sprawie segregacji rasowej w szkołach
państwowych. M wreszcie spojrzeć na zastosowania innych badań socjologicznych w pł waniu służącej
człowiekowi przebudowy miast. Niewątpliwie socj,,, o pewnym stopniu moralnej i politycznej wrażliwości znajdzie
w ,: przykładach powód do satysfakcji. Powtórzmy jednak raz jeszcze: d jest pamiętać, iż nie idzie tu o zrozumienie
socjologiczne jako takie;;o pewne jego zastosowania. Nietrudno wyobrazić sobie, jak to rozumienie mogłoby
zostać użyte z przeciwnymi intencjami. Tak socjologiczne poznanie dynamiki przesądów rasowych może być
skute
16
wykorzystane zarówno przez tych, którzy podsycają nienawiści wewnątrzgrupowe, jak i przez tych, którzy pragną
szerzyć tolerancję. A wiedza socjologiczna o naturze solidarności ludzkiej może być użyta w służbie zarówno
totalitarnych, jak i demokratycznych rządów. Otrzeźwiające jest uświadomienie sobie faktu, że tymi samymi
procesami, które sprzyjają jednomyślności, może manipulować opiekun grupowy na obozie letnim w
Adirondacks~ i komunistyczny spec od prania mózgów w obozie więźniów w Chinach. Oczywiście socjolog może
być czasami proszony o radę, gdy chodzi o zmianę pewńych warunków społecznych uważanych za niepożądane.
Jednakże obraz socjologa jako reformatora społecznego jest tak samo mylący, jak jego obraz jako pracownika
socjalnego.
O ile więc omówione dotąd obrazy socjologa mają w sobie pewien element "zacofania kulturalnego", o tyle teraz
zajmiemy się obrazami świeższej daty, związanymi z nowszymi wydarzeniami w rozwoju jego dyscypliny. Jeden z
nich to obraz socjologa jako zbieracza danych statystycznych o ludzkim zachowaniu. Socjolog występuje tu w
istocie jako adiutant komputera. Wyrusza z kwestionariuszem, przeprowadza wywiady z ludźmi wybranymi na
chybił trafił, następnie idzie do domu, przenosi swe tabele na niezliczone karty komputerowe, które następnie
pakuje do maszyny. W tym wszystkim wspiera go oczywiście wielki sztab ludzi i bardzo wielki budżet. Obraz ten
zawiera ukrytą sugestię, że rezultaty tych wysiłków są znikome i stanowią pedantyczne powtórzenie tego, co
wszyscy skądinąd wiedzą. Jak to zwięźle ujął pewien postronny obserwator, socjolog to taki facet, który wydaje
sto tysięcy dolarów na odnalezienie drogi do domu o bardzo złej sławie.
Taki obraz socjologa został w świadomości powszechnej umocniony przez działalność wielu agencji, które można
by z powodzeniem nazwać parasocjologicznymi, zwłaszcza agencji badania opinii publicznej czy trendów
rynkowych. Ankieter stał się w życiu amerykańskim dobrze znaną postacią, nagabującą ludzi w najmniej
odpowiednich momentach o ich poglądy od polityki zagranicznej do papieru toaletowego. A jako że metody
stosowane w tym ankietowym interesie wykazują znaczne podobieństwo do badania socjologicznego,
umacnianie się tego obrazu socjologa jest zrozumiałe. Prawdopodobnie wpływ tego obrazu poważnie wzmocniły
Kin
Łańcuch górski w Appalachach. (Wszystkie dalsze przypisy w tekście pochodzą od ~ł e zaw a Wprawdzie
niekiedy mogą one zdawać się nadmiernie pedantyczne, a jednocześnie sze konsekwentne, wszakże, tak czy
inaczej, ci z Czytelników, którym się przydadzą, być
może odczują jakąś wdzięczność, a inni zaś - będą mieli powody do zasłużonej dumy.)
2 - zaproszenie do socjologa
seyowskie badania zachowań seksualnych Amerykanów. Za podstawowe pytania socjologiczne - bez względu na
to, czy chodzi o pieszczoty przedmałżeńskie, czy o głosowanie na republikanów, czy też o nożownictwo w
gangach - uchodzą zawsze pytania: "Jak często?" lub "Jak wiele?". Nawiasem mówiąc, te nieliczne dowcipy na
temat socjologów odnoszą się zwykle do ich "statystycznego" obrazu (jakiego rodzaju są to dowcipy,
...
martynka2507