Licheń.doc

(68 KB) Pobierz
Licheń

Licheń

Sanktuarium Matki Bożej Królowej Polski

     Licheń - niewielka miejscowość w Wielkopolsce, niedaleko Konina. Na próżno szukałem o niej wzmianki w dostępnych mi encyklopediach. A miejsce to jest szeroko znane, szczególnie wśród katolików. Za sprawą wzniesionej tu bazyliki - największej w Polsce, a jedenastej w świecie, w dodatku "odwiedzonej" przez Jana Pawła II - Licheń zaczyna być sławny również poza granicami kraju.

     HISTORIA OBJAWIEŃ

     Wydarzenia, dające początek kultowi Maryjnemu w Licheniu, miały miejsce na początku XIX w. W czasach wojen napoleońskich wielu Polaków liczyło na odzyskanie niepodległości. Jednym z nich był szlachcic spod Izbicy Kujawskiej, Tomasz Kłossowski. Za udział w walkach o niepodległość skonfiskowano mu majątek. W chłopskim przebraniu dotarł do Izabelina w parafii Licheń, gdzie na zakupionej ziemi wybudował kuźnię. Niedługo jednak cieszył się spokojnym żywotem kowala. Gdy Europa zapłonęła kolejną wojną, ruszył pod sztandary Napoleona. Uczestniczył m.in. w przegranej bitwie pod Lipskiem (20 X 1813 r.), gdzie został ciężko ranny. Leżąc na pobojowisku, modląc się, oczekiwał na śmierć. Jak głosi legenda, ujrzał wówczas Matkę Boską z Orłern Białym na piersiach, z twarzą wyrażającą głęboki ból. Matka Boska zapewniła go, że wyzdrowieje. Jednocześnie zażyczyła sobie, aby po powrocie do swoich rodzinnych stron odszukał jej wizerunek. Tomasz Kłossowski powrócił z wojennej tułaczki dopiero wiosną 1814 r. Ponownie otworzył kuźnię, zaś zaoszczędzone pieniądze przeznaczał na pielgrzymki do świętych miejsc - aby wypełnić wolę Matki Bożej. Pomimo licznych wizyt w różnych sanktuariach, klasztorach i kościołach, nigdzie nie mógł znaleźć zapamiętanego wizerunku. Dopiero wiele lat później, w 1836 r., gdy wracał z pielgrzymki na Jasną Górę, w niewielkiej przydrożnej kapliczce we wsi Ligota znalazł poszukiwany obraz. W porozumieniu z właścicielem terenu, niemieckim kolonistą, przeniósł wizerunek najpierw do swego domu w Izabelinie, a następnie w 1844 r. zaniósł do grąblińskiego lasu i umieścił w niewielkiej kapliczce. Wkrótce zmarł (1848 r.).

     Niewiele osób pamiętało o umieszczonym w lesie obrazie Matki Bożej z Białym Orłem. Jedną z nich był pasterz Mikołaj Siklatka. Właśnie jego Matka Boża wybrała na swego posłańca, objawiając mu się kilkakrotnie w latach 1850 - 1852. Za jego pośrednictwem nawoływała do nawrócenia i modlitwy, zapowiadała odrodzenie Ojczyzny. Przestrzegała przed klęskami i zarazą, obiecywała ocalenie tym, którzy będą szukali ratunku przed jej obrazem. Doznawane przez pasterza objawienia stały się głośne i wywołały zainteresowanie carskich władz. Szczególny niepokój budziła w nich zapowiedź wolnej Polski. Mikołaj Siklatka aresztowany przez zaborcę, poddawany torturom, nie zaparł się swoich wizji. Został uratowany przez pewnego lekarza, który wystawił fałszywe świadectwo o niepoczytalności więźnia.

     WIZERUNEK ŁASKAMI SŁYNĄCY



     Tymczasem w 1852 r. w Europie zapanowała epidemia cholery. Wtedy dopiero zaczęto wznosić błagalne modlitwy przed niewielką kapliczką w grąblińskim lesie. Przybywało tu coraz więcej wiernych, którzy doznawali łaski uzdrowienia przed obliczem Matki Bożej. Równocześnie podjęła pracę komisja biskupia, mająca stwierdzić autentyczność objawień i uzdrowień. Rezultatem jej prac było uznanie obrazu za cudowny i przeniesienie go w uroczystej procesji 29IX1852 r. do pobliskiego kościoła w Licheniu. Stopniowo kult Matki Bożej zataczał coraz szersze kręgi, zaś dzieje sanktuarium, nierozerwalnie związane były z historią Polski. Zwłaszcza w czasie II wojny światowej, kiedy proboszcza parafii wywieziono do obozu koncentracyjnego, na terenie kościoła i płebanii urządzono obóz szkoleniowy Hitlerjugend, zaś cudowny obraz ukrywano, aby nie dopuścić do jego zbezczeszczenia. Dopiero po wojnie obraz został przeniesiony do kościoła św. Doroty, wzniesionego w latach 1852 - 1855, gdzie znajduje się do dziś. Dnia 15 VIII 1967 r. Prymas Polski, Kardynał Wyszyński dokonał aktu koronacji obrazu koronami papieskimi.

     GOLGOTA



     Pomimo niełatwych komunistycznych czasów do Lichenia przybywały rzesze wiernych, a kustosz sanktuarium, ks. Eugeniusz Makulski starał się realizować swoją wizję rozbudowy oddanego mu pod opiekę miejsca pielgrzymek. Jednym z takich Ś działań była budowa Świętej Góry - Golgoty. Mimo że w 1974 r. nie było w ogóle mowy o uzyskaniu zezwolenia na budowę, w kwietniu 1976 r. rozpoczęto usypywanie kopca. Do pracy oprócz miejscowej ludności, włączali się również pielgrzymi - dorośli, studenci, młodzież. Była to ciężka praca. Ogromne głazy, później zaś stacje drogi krzyżowej, wciągano ręcznie. Pokonywano nie tylko opór materii, również niechęć "władzy ludowej". Ks. Makulskiego spotykały szykany, grożono mu więzieniem. Posunięto się nawet do tego, że nocą "nieznani sprawcy" przy pomocy silnego strumienia wody zniszczyli usypany z takim mozołem kopiec. Nawet takie akcje nie były w stanie powstrzymać budowy Golgoty. Według słów ks. Makulskiego jest ona "zbudowanym z głazów kościołem, miejscem kultu męki Pańskiej, krzyża i Matki Bolesnej, jest relikwią, jest dziełem nie tyle sztuki budowlanej, ile wyrazem wdzięczności Jezusowi za krzyż, za zbawienie".

     SANKTUARIUM



     Przez wszystkie te lata kult Matki Bożej Licheńskiej zatacza coraz szersze kręgi. Coraz liczniejszym grupom pielgrzymów niewielki kościół św. Doroty z cudownym obrazem przestaje wystarczać. Zapada decyzja o budowie nowej, obszernej świątyni. Jej bryła, wznosząca się ponad równiną, nawiązuje do najlepszych tradycji architektonicznych, jest znakomicie zrównoważona kompozycyjnie. Pomimo ogromu (wysokość nawy głównej wynosi 40 m, czyli 15 pięter, na powierzchni 10 000 m2 znajdzie miejsce 10 000 osób stojących i 7000 siedzących) budowla nie przytłacza. Wrażenie lekkości wywołuje również jej kolorystyka. W głównej dzwonnicy umieszczony jest największy w Polsce, a 3. w Europie dzwon "Maryja Bogurodzica". Jego serce waży 400 kg, sam dzwon -prawie 15 ton (z jarzmem - 19 ton).

     Sanktuarium w Licheniu to przede wszystkim "sfera duchowa" - miejsce modlitwy, nadziei, łask i cudownych uzdrowień. W celu niesienia pomocy potrzebującym, opiekujący się sanktuarium księża Marianie powołali Licheńskie Centrum Pomocy Rodzinie i Osobom Uzależnionym. Kierowany przez ks. Dariusza Kwiatkowskiego zespół specjalistów (lekarzy, psychologów, księży) oraz wolontariuszy pełni w nim stały dyżur.

     - Staramy się pomóc młodzieży - poprzez prelekcje, filmy. Prowadzimy katechezę zatytułowaną "Jak wygrać życie". Przekonujemy młodych ludzi (i nie tylko), że można to osiągnąć opierając się na dobrej więzi z rodzicami, dzięki udziałowi w silnej, pozytywnej grupie, aktywnej religijności, kształtowaniu odpowiedniego zespołu wartości. Przypominamy, że profilaktyka to nie tylko zmniejszenie czynników ryzyka, to równocześnie wzmacnianie czynników chroniących - wyjaśnia ks. Dariusz.

     Przykładem takiego "wzmacniania czynników chroniących" jest działanie I Licheńskiej Drużyny Harcerskiej LUMEN, założonej m.in. dzięki aktywności ks. Marka.

     Licheń tętni życiem. Swoim przykładem zaprasza do działania i przekonuje słowami umieszczonymi w kościele św. Doroty: "Pielgrzymie, odejdziesz z tego miejsca lepszym, radośniejszym i znowu tu kiedyś powrócisz".

     MÓWIĄ PIELGRZYMI

     - Pielgrzymowaliśmy zawsze. Jeszcze jako dzieci, z rodzicami, co roku, pieszo udawaliśmy się do klasztoru w Mogile przed ołtarz Jezusa Ukrzyżowanego. Kilkakrotnie byliśmy w Kalwarii Zebrzydowskiej i Częstochowie. Modliliśmy się kolejno: o pomyślne egzaminy, zdanie matury, a potem o błogosławieństwo w małżeństwie. Polecaliśmy opiece Matki Bożej nasze rodziny, nasze dzieci i wnuki. Gdy w naszej parafii zorganizowano pielgrzymkę do Lichenia, pojechaliśmy na nią, gdyż chcieliśmy przed obrazem Matki Bożej Licheńskiej niejako podsumować nasze życie, przeprosić za wyrządzone zło i dziękować za dobro, jakiego doświadczaliśmy i dalej doświadczamy.

     - Dużo słyszeliśmy na temat największej świątyni w Polsce i o małym cudownym obrazie Matki Bożej i jego historii. Chcieliśmy być w miejscu, w którym Pani Licheńska ukazała się pasterzowi i ucałować z nabożeństwem ślad Jej stopy pozostawiony na kamieniu.

    - Każda świątynia poświęcona Matce Bożej fest jak dom Elżbiety, do którego przychodzi się ze swoimi zmartwieniami i prośbami. Podobnie jest w Kalwarii, Częstochowie i tu, w Licheniu - dzieją się cuda, spływają obficie łaski i błogosławieństwa. Modlący się zostają wysłuchani, uzdrowieni, pocieszeni, wewnętrznie przemienieni. Mimo trudności i przeciwności tu powstała świątynia zgodnie Z wolą Matki Bożej. Jest budowana sercami i poparciem współcześnie żyjących Polaków. To świątynia przełomu tysiącleci. To nasza świątynia!

 

...
Zgłoś jeśli naruszono regulamin