Anatolij Dnieprow Otch�a� - Nie jeste� pewien, czy m�wi� prawd�? Nie, rzeczywi�cie masz w�tpliwo�ci co do moich s��w? To bardzo przykre. Bardzo... A tak bym ci chcia�a udowodni�, �e nie k�ami�... Stara�em si� nie patrze� w jej oczy i na smutn�, nieco zak�opotan� twarz. Dawno zna�em jej oczy i twarz, to za�, �e siedzia�a tu� obok mnie i opowiada�a o �mierci swego dawnego przyjaciela w�a�nie mnie, a nie komu� innemu, wprawia�o mnie w pewne podniecenie. - M�wisz wi�c, �e sny, halucynacje i tylko to?... "Gdybym to ja by� jej m�em, do kogo te� by posz�a opowiada� o mojej �mierci?" Odp�dzi�em od siebie t� pod��, m�ciw� my�l i zapyta�em ponownie: - Kiedy si� to wszystko zacz�o? - Mniej wi�cej p� roku temu. Tu� po uko�czeniu aspirantury. Aspirantury? Ach, tak, przecie� on uko�czy� t� aspirantur�, a ja - nie... I ja m�g�bym by� po aspiranturze, gdyby nie ona... Spojrza�em na ni� ironicznie, a ona odgad�szy moj� my�l zaczerwieni�a si� po uszy. - Mia� ten sam temat, co i ty. Tego mo�na mi ju� by�o nie m�wi�... Zacz�� rosi� deszczyk, przeszli�my wi�c do niewielkiej kawiarenki przy kinie, gdzie sta�o kilka pustych stolik�w pod pasiastymi parasolami. Chwil� siedzieli�my w milczeniu przygl�daj�c si�, jak po czerniej�cym szybko asfalcie spiesznie biegn� przechodnie i bez zatrzymywania si� rozwijaj� barwne deszczowce. W kinie w�a�nie sko�czy� si� seans, widzowie t�umnie wychodzili na ulic�, a wielu z nich ucieka�o pod parasole w naszej kawiarence. Po chwili wok� stolika zebra�o si� tyle ludzi, �e rozmowa z Ing� sta�a si� niemo�liwa. - Je�li nie odm�wisz, mo�e by�my poszli do mnie. To blisko, za rogiem... Nie, ona widocznie postanowi�a przekona� mnie za wszelk� cen�, �e m�wi prawd� o Olegu! I�� do niej do domu, gdzie mieszkali razem, Inga i on, i gdzie ona mieszka nadal... Nigdy!... Podjecha� samoch�d, z kt�rego wysiedli roze�miani ch�opcy, i natychmiast udali si� do bufetu. - Czy zawiezie nas pan do instytutu biochemii? - zapyta�em znalaz�szy si� jednym skokiem przy kierowcy. - Daleko to? - Nie. Inga, jedziemy! Instytut mie�ci� si� w starym ceglanym gmachu wybudowanym jeszcze przed rewolucj�. Na dziedzi�cu, na wprost g��wnego wej�cia, znajdowa� si� kort tenisowy. Kiedy gra�a tam Inga z Olegiem, mog�em ich widzie� z okna pierwszego pi�tra... Zdawa�oby si�, �e by�o to ca�kiem niedawno... W niedziel� zwykle w instytucie jest pusto, po raz pierwszy wi�c us�ysza�em, jak d�wi�cznie stukaj� obcasy damskich pantofli o star� kamienn� posadzk�. Przeszli�my ko�o jego pracowni, wdrapali�my si� bocznymi schodami na trzecie pi�tro i weszli�my do pokoju numer 13. Zawsze mia�em szcz�cie do tej liczby... - Tu nam nikt nie przeszkodzi, opowiesz mi wi�c wszystko od samego pocz�tku. U�miechn�a si� strzepuj�c r�k� l�ni�ce krople deszczu z czarnych w�os�w. - A tu nic si� nie zmieni�o... Kolby i retorty, spektrograf i mikroskop... Jak zawsze wszystko idealnie czyste i we wzorowym porz�dku... - Po to w�a�nie jestem laborantem - wtr�ci�em szydz�c z samego siebie. - Zawsze si� zastanawia�am, dlaczego... - C� si� wi�c zdarzy�o? - przerwa�em Indze spojrzawszy jej w oczy po raz pierwszy od naszego spotkania. - Prosz� ci� tylko, opowiadaj wszystko z najdrobniejszymi szczeg�ami. Nerwowo poruszy�a trzyman� w r�kach torebk�. - Znasz oczywi�cie prace Kasparowa z Kijowa... - Znam. - Czy pami�tasz, jak w rozmowie z Olegiem wyrazi�e� przekonanie o konieczno�ci sprawdzenia tych prac? - Pami�tam. U�miechn��em si� do siebie. W�a�nie wtedy zacz�y si� moje nieporozumienia z Olegiem. Jakkolwiek na poz�r tyczy�y si� one jedynie bada� Kasparowa, to jednak za nimi sta�a ona, Inga. Kasparow by� tylko katalizatorem. - W ci�gu roku Oleg skrupulatnie sprawdza� badania kijowianina i stwierdzi�, �e by�y warto�ciowe. W tym samym czasie natrafi� na grup� alkaloid�w, kt�re - jak si� p�niej okaza�o - tak�e przy�pieszaj� szybko�� przewodzenia bod�c�w nerwowych. Czy wiesz o tym? - Nie tylko wiem... - Wtedy zorganizowa� seri� do�wiadcze�... To wszystko zna�em z ca�kiem innych �r�de�. - Szybko�� przewodzenia bod�c�w wzros�a niemal... - Trzynastokrotnie - podpowiedzia�em i znowu przypomnia�em sobie, jakie to mam szcz�cie do "trzynastki" - r�wno trzyna�cie razy. - Potem zrobi� analiz� krwi i stwierdzi�, �e gwa�townie wzros�a w niej liczba jon�w litu. Od tego wszystko si� zacz�o... Niestety nie wiedzia�a, �e wszystko zacz�o si� nie od tego! ..."Cz�owiek �yje zasadniczo w Przesz�o�ci. Poj�cie Tera�niejszo�ci to mit, iluzja, samou�uda. Ludzie nigdy si� nie dowiedz�, jaka jest owa Tera�niejszo��, sama bowiem przyroda oddzieli�a ich od Tera�niejszo�ci nieprzeniknion� �cian�, kt�rej nic obali� nie mo�e. Cz�owiekowi potrzebne s� u�amki sekundy, aby odgrodzi� si� od koszmarnego nadmiaru wra�e�, aby zd��y� wybra� z nich dok�adnie tyle, ile zdo�aj� znie�� nerwy i m�zg"... Pami�tam, �e te s�owa z wyk�adu profesora Iwlewa g��boko wry�y si� w moj� �wiadomo��, wtedy wi�c,, w ten pami�tny deszczowy dzie�, postanowili�my obaj z Olegiem - ka�dy na sw�j spos�b - sforsowa� zapor�, przekroczy� otch�a� oddzielaj�c� �wiat prawdziwy od �wiata fragmentarycznego, przylizanego, zaadaptowanego... W�a�nie w �w jesienny dzie� po wyk�adzie Iwlewa rzek�em do Olega: "To przecie� powinien by� prawie Wehiku� Czasu! Rzeczywisty, nie zmy�lony... Wehiku� czasu do podr�y w Tera�niejszo��"... Spogl�da�em na Ing� i rozmy�la�em, �e Oleg nigdy jej nic nie powiedzia� o tym wyk�adzie i o naszej rozmowie, i o naszym postanowieniu zbudowania Wehiku�u Czasu do podr�y w Tera�niejszo��. Zna�a prawdopodobnie suche fakty - wyniki do�wiadcze�, kt�rych - jak m�g� s�dzi� powierzchowny obserwator - dokonywano jedynie dla zaspokojenia ciekawo�ci uczonego. Jak�e cz�sto czytaj�c doniesienia o badaniach nie wykrywamy w nich rzeczywistego sensu, tajemnego przeznaczenia, zuchwa�ych marze�, starannie ukrytych za beznami�tnym tekstem naukowym. Wskutek my�li, kt�re mnie opanowa�y, chodzi�em jak niesw�j, gdy� nagle u�wiadomi�em sobie, �e nie �yj� w �wiecie rzeczywistym, lecz w �wiecie specjalnie dostrojonym, a raczej wyretuszowanym, �eby mi w nim by�o wygodnie i bezpiecznie, �ebym zanadto nie prze�ywa� i zbytnio si� nie cieszy�, �ebym emocjonalnie nie przekszta�ci� si� w �ar�oka, co nienasycenie poch�ania ocean wra�e�, odczu� i my�li. Gwarne t�umy ludzi, samochody i tramwaje, gmach mane�u, m�tna woda w Moskwie, po��k�e zbocza Wzg�rz Leninowskich - wszystko by�o nie tera�niejsze, lecz przesz�e. N�ka�a mnie my�l, �e nigdy nie poznam, nie zobacz� tego wszystkiego w d a n e j c h w i l i takim, jakie jest, i �e by� mo�e profesor Iwlew ma racj� raz na zawsze, nie ma wi�c wyj�cia z tej straszliwej �lepej uliczki. S�ucha�em muzyki organowej i nie wierzy�em, �e jest ona w�a�nie taka, twarze ch�opc�w i dziewcz�t na �wi�tecznej prywatce wydawa�y mi si� nienaturalne, smak wina nieprawdziwy, wo� znanych perfum tchn�a zgnilizn� Przesz�o�ci... By� to stan nie do zniesienia, wobec kt�rego bezsilno�� w chwili �miertelnego niebezpiecze�stwa wydaje si� czym� ma�ym i pe�nym niepokoju. Problem rozrasta� si� w co� olbrzymiego jak sam wszech�wiat. By�em bezradny chc�c pozna� otaczaj�cy mnie �wiat w pierwotnej, prawdziwej postaci... "Cz�owiek �yje z a s a d n i c z o w Przesz�o�ci"... Twierdzenie to zniweczy�o z�udzenie pi�kno�ci, prawdziwo�ci i T e r a � n i e j s z o � c i. Zupe�nie innymi oczyma spojrza�em wi�c wtedy i na Ing�, i na Olega, i wreszcie na siebie samego. Wzdrygn��em si� na my�l, �e siebie samego r�wnie� znam tylko w p r z e s z � o � c i. Pami�tam, �e sta�em si� skryty, milcz�cy, unika�em koleg�w, godzinami bez ruchu le�a�em na ��ku w domu studenckim, a w �wiadomo�ci oci�ale kr��y�a i powtarza�a si� na tysi�c sposob�w jednia jedyna my�l: "Ty to Przesz�o��, wszystko doko�a - Przesz�o��"... Niekiedy ch�opakom udawa�o si� wyci�gn�� mnie do Srebrnego Boru albo do Sokolnik, albo do galerii obraz�w, co stawa�o si� dla mnie okropn� pr�b�. Patrzy�em na �wi�teczny parostatek, kt�ry przewozi� wiosennych wycieczkowicz�w na pla��, a r�wnocze�nie wewn�trzny g�os szepta�: "On t e r a z jest nie tam, gdzie go wida�, lecz d a l e j"... Malutki ch�opaczek kre�li� patykiem na piasku groteskowe rysunki, a mnie si� roi�o: "On ju� narysowa� to, co ty ujrzysz dopiero po u�amku sekundy"... Obrazy Galerii Tretiakowskiej wydawa�y mi si� m�odsze ni� by�y w istocie, a twarz Ingi... Jaka jest prawdziwa twarz Ingi? Jaka� jest w rzeczywisto�ci ta pi�kna dziewczyna? Jaka jest p r a w d z i w a Inga? O, ju� wiedzia�em, �e o wszystkim nale�y w�tpi� i niczemu nie wierzy�! Ow�adn�o mn� g��bokie prze�wiadczenie, �e sam sobie wszystko dostarczam w spreparowanej, przysposobionej postaci, �e w rzeczywisto�ci wszystko jest inaczej... Zaniedba�em si� w pracy, porzuci�em ca�� nauk� i o ma�y w�os nie obla�em egzaminu dyplomowego. Jakiekolwiek znaczenie straci�o dla mnie wszystko opr�cz fizyki, i to nie ca�ej fizyki, tylko tej cz�ci teorii elektryczno�ci, gdzie rozwa�a si� teori� przewodzenia sygna��w elektrycznych... Jakie� to proste i oczywiste a� do niedorzeczno�ci! Je�li m�wi� do telefonu, to wszak ten, do kogo si� zwracam, tak�e s�yszy m i n i o n e, niechby nawet oddalone od niego o milionowe cz�ci sekundy, niemniej jednak m i n i o n e! Na przej�cie ka�dego sygna�u potrzeba czasu. On w�a�nie jest t� koszmarn� barier�, kt�ra oddziela mnie od Tera�niejszo�ci... A nerwy ludzkie przewodz� sygna� bardzo powoli, zbyt powoli... Zamkni�to ko�cow� sesj� na uniwersytecie i studenci zacz�li dostawa� przydzia�y pracy. Indze i Olegowi zaproponowano pozostanie w Moskwie. Co do tonie decyzja nie zapad�a. �aden z profesor�w nie rozumia�, co si� ze mn� zdarzy�o i jak to si� sta�o, �e z dobrego, wzorowego nieledwie studenta zmieni�em si� w leniwego, ot�pia�ego, roztargnionego dryblasa bez sensu odpowiadaj�cego na najbardziej elementarne pytania...
Widmo2015