Palmer Diana - Amelia.pdf

(958 KB) Pobierz
254420693 UNPDF
DIANA PALMER
AMELIA
1
Rok 1900
Amelia Howard pokochała pustynne ziemie zachodniego Teksasu. Nie było tu tak
bujnej zieleni jak we wschodniej części stanu, ludziom zagrażały burze piaskowe, kojoty,
wilki i grzechotniki, ale kraina miała swoje niepowtarzalne piękno. Czasami zapuszczali się
tu meksykańscy bandidos, przedzierając się przez granicę, która przebiegała tuż za Rio
Grande lub, jak mówili Meksykanie, za Rio Bravo del Norte. Od dobrych dwudziestu lat w
zachodnim Teksasie nie zdarzały się napady dokonywane przez Indian, lecz na granicy z
Meksykiem wciąż miały miejsce niebezpieczne incydenty. Amelia stale bała się o brata,
Quinna, który zaciągnął się do batalionu konnej policji Teksasu, strzegącego granic. Do jego
obowiązków należało ściganie przestępców w tym rejonie.
Dziewczyna urodziła się i wychowała w Atlancie. Przenosiny do zachodniego Teksasu
oznaczały wielką zmianę w jej życiu. Dwaj młodsi bracia Amelii zmarli przed czterema laty
na tyfus, a jej ojciec, Hartwell Howard, w drodze po lekarza doznał obrażenia głowy podczas
wypadku powozu. Od tego czasu zaczął się zmieniać. Miewał częste napady furii i stawał się
wtedy coraz bardziej skłonny do przemocy. Po śmierci braci Quinn udał się na wojnę
hiszpańsko - amerykańską, a potem osiadł w zachodnim Teksasie. Amelia została w Atlancie
tylko z chorowitą matką i grubiańskim ojcem. Szybko zorientowała się, że potulność to
jedyny sposób na uniknięcie rękoczynów z jego strony. Sytuacja stawała się jeszcze
groźniejsza, gdy porywał się do bicia po pijanemu. Ta skłonność do przemocy była jedną z
oznak zmiany osobowości ojca i prawdopodobnie stanowiła skutek coraz dotkliwszych bólów
głowy po upadku.
Przed rokiem zmarła na zapalenie płuc pani Howard. Córka i mąż boleśnie odczuli jej
stratę. Gdy żyła, zdarzały się okresy, kiedy Hartwell zachowywał się normalnie. Teraz
zmienił się całkowicie. Stał się wyjątkowo impulsywny i niecierpliwy. Już w tydzień po
pogrzebie żony zdecydował, że przeniosą się z Amelią do El Paso, by być blisko Quinna,
który stacjonował w koszarach w Alpine, niedaleko od El Paso. Jednocześnie chciał dzięki
tym przenosinom wykorzystać przyjaźń z bogatym teksańskim farmerem do skoligacenia obu
rodzin i prowadzenia wspólnych interesów. Nie krył się z tym przed córką, ale też wcale nie
liczył się z jej zdaniem. Pracę w banku w El Paso, gdzie farmer zdeponował pokaźną sumę,
traktował jako pierwszy krok we właściwym kierunku. Załatwienie tej pracy zajęło kilka
miesięcy, lecz wcale nie osłabiło to jego zapału. Drugim krokiem miało być wplątanie Amelii
w romantyczny, jak uważał, związek z mężczyzną, który nie pociągał jej ani trochę. Howard
stał się teraz bezwzględnym dusigroszem, a poza tym przestał okazywać skruchę z powodu
okrucieństwa wobec córki.
Mimo zmian w osobowości ojca, Amelia wciąż z nim mieszkała, Oczywiście zdawała
sobie sprawę, że istnieje związek pomiędzy urazami głowy, jakich doznał w wypadku, a
brutalnym zachowaniem. Jednak nigdy nie przestała ojca kochać i nie chciała zostawić go
samego teraz, kiedy potrzebował jej najbardziej. Ponadto zawsze była jego pupilką, toteż
lojalność dziewczyny potrafiła przetrwać wszystko, nawet ataki szału. Zresztą, gdyby nawet
była na tyle nieczuła, żeby go opuścić, nie miałaby co ze sobą począć. Nie dysponowała
żadnymi środkami utrzymania i możliwościami ich zdobycia. Poza tym nie potrafiła
zapomnieć, że zanim umarli bracia, ojciec bardzo troszczył się o rodzinę. Nieustannie
obdarowywał dzieci i żonę prezentami. To były drobne upominki - jako księgowy w banku
zarabiał skromnie - ale stanowiły wyraz przywiązania i tkliwości. Teraz Hartwell Howard w
ogóle nie przypominał tamtego ojca. Jednak wrażliwa Amelia kochała go na tyle, że choć
coraz trudniej było jej znosić ataki furii ojca, uparcie przy nim trwała. Wybuchy następowały
jeden po drugim, z najdrobniejszych powodów - pyłka na surducie czy gazety położonej nie
tam, gdzie chciał ojciec.
Dziewczyna miała dwadzieścia lat. Brakowało jej doświadczenia w kontaktach z
mężczyznami, lecz była śliczna. Mogła więc liczyć na to, że poślubi kogoś, kogo sama
wybierze. Cóż z tego, skoro ojciec postanowił ją wydać za Alana Culhane'a, najmłodszą
latorośl wpływowej i zaprzyjaźnionej z Howardami rodziny farmerskiej z zachodniego
Teksasu. Culhane'owie nie wiedzieli, jak Hartwell traktuje córkę, istniała jednak obawa, że
pewnego dnia odkryją jego bezwzględność. Kiedyś Amelia tak przestraszyła się ojca, że
uciekła z domu. Zdarzyło się to w Atlancie, tuż przed wyjazdem do El Paso, gdy w ataku
szału pobił ją skórzanym pasem. Na myśl o tym wciąż drżała. Postanowiła wtedy, jedyny raz
w życiu, odejść od ojca; miała już dość znoszenia z jego strony różnych przykrości. Jednak
następnego dnia płakał, więc uległa i przeniosła się z nim do zachodniego Teksasu. A teraz, w
El Paso, była jeszcze bardziej przeświadczona o słuszności decyzji pozostania z ojcem, gdyż
w pobliżu był Quinn.
Od dzieciństwa uwielbiała brata. Był od niej starszy o cztery lata, lecz wyglądali jak
bliźnięta. Mieli takie same jasne włosy i piwne oczy, choć w złości tęczówki oczu Quinna
przybierały niemal czarną barwę. Uwagę przyciągał jego piękny prosty nos i wysoka
barczysta sylwetka. Amelia była drobna, lecz miała smukłą i zgrabną figurę. Quinn ukończył
college wraz ze swym starszym o pięć lat przyjacielem, Kingiem Culhanem, podczas gdy
dziewczyna musiała poprzestać na szkole średniej, ponieważ ojciec zabronił jej studiowania,
uważając, że kobiety nie powinny być intelektualistkami. Nie miał pojęcia, że Quinn uczył
siostrę przedmiotów humanistycznych i języków obcych, nie tylko greki i łaciny, ale także
francuskiego i hiszpańskiego. Dzięki wybitnymi zdolnościom wspaniale rozumiała grekę i
łacinę, a także mówiła płynnie po francusku i hiszpańsku. Ojciec nie wiedział ani o tym, ani o
wielu innych rzeczach, ponieważ od czasu, gdy się zmienił, Amelia ukrywała przed nim
swoje umiejętności i cechy charakteru. Nie ujawniała ani temperamentu, ani intelektu, by nie
prowokować wybuchów gniewu ojca, zwłaszcza że z dnia na dzień było z nim gorzej.
Potajemnie wybrała się do lekarza, chcąc się dowiedzieć, jaka jest przyczyna ciągłego bólu
głowy Hartwella Howarda. Medyk orzekł, że prawdopodobnie są spowodowane
nieodwracalnym uszkodzeniem mózgu, które może nawet doprowadzić do nagłej śmierci.
Chciał zbadać Howarda, lecz gdy tylko Amelia dała ojcu do zrozumienia - najdelikatniej jak
potrafiła - że powinien pójść do lekarza, wpadł w taką furię, że dziewczyna musiała się
zamknąć w swoim pokoju. Nigdy potem nie miała już odwagi wspomnieć o tym, zwłaszcza
że Howard miał wysokie ciśnienie, co, w połączeniu z wybuchem gniewu, groziło
natychmiastowym zgonem. Nigdy nie wspomniała Quinnowi o problemach z ojcem, bo
uważała, że brat ma zbyt wiele własnych trosk, by jeszcze dźwigać jej kłopoty.
Do ukrywanych umiejętności Amelii należało także strzelanie, którego nauczył ją
również brat. Ponadto wspaniale jeździła konno, zarówno po damsku, na modłę angielską, jak
i po męsku, co było w zwyczaju u kobiet na Dzikim Zachodzie. Potrafiła także nieźle
malować. I miała cięty dowcip, który objawiał się, gdy przebywała wśród rówieśników i była
odprężona. Jednak przed Alanem i resztą rodziny Culhane'ów z rozmysłem prezentowała się
jako ktoś przeciętny, pozbawiony polotu. Na pozór była więc pustą młodą kobietą o
sztucznym uśmiechu, śliczną, lecz zamkniętą w sobie i mało bystrą. Najbardziej uderzało jej
opanowanie - nie protestowała by nie prowokować gniewu ojca, który zdążył już zapomnieć
złośliwą i porywczą Amelię sprzed lat. Alanowi jednak wyraźnie odpowiadała panna Howard
w swym obecnym wcieleniu, choć dziewczyna wcale się o to nie starała.
W Latigo, wielkiej posiadłości ziemskiej Branta Culhane'a i jego rodziny, Amelii było
łatwiej chronić się przed atakami ojca. Howardowie gościli tutaj z okazji polowania, w
którym miał wziąć udział również Hartwell. Dzięki Bogu chętniej poświęcał się
wypoczynkowi niż śledzeniu zachowania Amelii. Zażywał proszki przeciw bólowi głowy i pił
bardzo mało. Nie chciał zrazić do siebie Branta, którego zamierzał nakłonić do prowadzenia
wspólnie interesów, ani też Alana, ponieważ chciał go na męża dla Amelii. Pozostawił ją
samej sobie, więc czuła się na rancho bardzo dobrze. Był jednak cierń, który kłuł ją boleśnie.
Obie rodziny łączyła przyjaźń datująca się od czasu, gdy Quinn i najstarszy syn
Culhane'ów studiowali razem w college'u. Jednak to nie jego, lecz najmłodszego z synów,
Alana, Hartwell Howard wybrał na męża dla córki. Jej pozostawała tylko nadzieja, że Alan
nie odkryje planów jej ojca. Lubiła go, ale wcale nie chciała zostać jego żoną. Nie w sytuacji,
gdy po zamążpójściu musiałaby być tak blisko najstarszego syna Culhane'ów, którego
nienawidziła i kochała równocześnie.
Kącikiem oka złowiła jakiś ruch. To był on, ten cierń. Zjawiał się, jakby Amelia,
niczym wróżka, wyczarowała go zaklęciami. Zbliżał się do niej. Właśnie spacerowała drogą
niedaleko domu, z bukiecikiem polnych kwiatów w dłoni. Drgnęła z lęku, gdyż każde
następne spotkanie z tym mężczyzną było dla niej coraz bardziej bolesne. Nadano mu dwa
imiona, Jeremiah Pearson, lecz nikt ich nie używał. Dla wszystkich był Kingiem Culhanem i
brakowało mu tylko królewskich szat oraz korony. Ubrany tak jak teraz, wcale jednak nie
sprawiał wrażenia bogatego i wpływowego człowieka. Miał na sobie taki sam roboczy strój
jak jego kowboje: wyblakłe dżinsy z rozkloszowanymi chaparreros u dołu, które chroniły
przed kłującymi kaktusami, a na głowie czarny kapelusz Stetsona z szerokim rondem. Jego
wysokie buty były zdefasonowane z powodu długiego noszenia i pokryte grubą warstwą
kurzu. Wokół szyi nad spłowiała koszulą z surowego płótna skręcała się błękitna bandana. Do
siodła King Culhane przytroczył Winchestera. Jak większość mężczyzn na Dzikim
Zachodzie, zawsze nosił przy sobie broń, ponieważ wciąż kręciły się tu dzikie bestie, w tym
oczywiście także dwunożne.
Przejechał obok Amelii i nie odezwał się do niej. Nawet na nią nie spojrzał. Od
początku jej wizyty w Latigo, czyli od tygodnia, nie powiedział do dziewczyny słowa. W
ogóle jej nie zauważał, nawet podczas wieczorów spędzanych w gronie obu rodzin. Nikt
prócz Amelii nie zwracał na to uwagi. A ona od chwili, w której poznała Kinga, kiedy przed
sześciu laty, przyjechał z Quinnem do Atlanty w odwiedziny do Howardów, uwielbiała go.
Miała wtedy zaledwie czternaście lat, lecz bez przerwy wodziła za nim wielkimi,
zakochanymi oczami. Potem tylko Quinn jeździł z wizytami do Culhane'ów, King bowiem w
zadziwiający sposób ociągał się z powtórnym odwiedzeniem Howardów. Nigdy więcej już u
nich nie był, zwłaszcza że po skończeniu college'u Quinn poszedł na wojnę i walczył na
Kubie, a potem przeniósł się do El Paso. To Alan przyjechał na pogrzeb młodszych braci, tyle
że już tego samego dnia wyruszył pociągiem do Atlanty w drogę powrotną do domu. A w
ciągu kilku następnych lat Amelia w związku z atakami furii ojca stała się bezwolnym
stworzeniem. Gdy teraz przyjechali do Latigo, King szybko dał jej do zrozumienia, że czuje
do niej głęboką niechęć. Wczoraj zaś przez przypadek usłyszała złośliwe uwagi, które
wygłaszał pod jej adresem. Poczuła się bardzo dotknięta.
Zgłoś jeśli naruszono regulamin