Gordon_Abigail_Sanatorium_nad_morzem.pdf

(537 KB) Pobierz
212216141 UNPDF
Abigail Gordon
Sanatorium nad morzem
 
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Zapowiadała się niespokojna noc. Zawsze tak było, kiedy go wzywano na posterunek. I
zawsze wtedy Blair Nesbitt musiał sobie przypominać, dlaczego zdecydował się zostać
lekarzem policyjnym.
Zupełnie jakby mu nie wystarczała codzienna praktyka w przychodni.
Tym razem również przypomniał sobie tamten dzień sprzed lat, kiedy jego starszy brat,
Barney, o mało nie umarł w celi komisariatu. Stracił na ulicy przytomność, a ponieważ tego
dnia trochę wypił, posterunkowy uznał, że ma do czynienia z pijakiem. Byłby umarł, gdyby
nie lekarz, który przebadawszy go dokładnie, rozpoznał śpiączkę cukrzycową.
Teraz Barney żył normalnie, miał żonę i dwie nastoletnie córki; regularnie brał leki i
pewnie już zapomniał o całej tej historii. Blair jednak nigdy jej nie zapomniał. Za każdym
razem, kiedy wchodził do celi, odnosił wrażenie, że staje przed poważnym wyzwaniem.
Tym razem wezwano go, gdyż aresztowany w nocy awanturnik dostał w celi konwulsji.
Mężczyznę zatrzymano z powodu rodzinnej kłótni. Wdarł się do mieszkania swojej byłej
żony i zaatakował jej nowego towarzysza życia.
– Niepotrzebnie pana fatygowaliśmy, doktorze – rzekł na powitanie sierżant dyżurny. –
Wszystko już pod kontrolą.
– Jak to? – Blair nie zamierzał ustępować i opuszczać posterunku, zanim nie zobaczy
pacjenta.
Dyżurny nieco się zmieszał.
– Błąd koordynacji – wyznał. – Kolega zadzwonił po pana, bo nie wiedział, że przedtem
już kogoś wezwałem. Pani doktor właśnie bada tego faceta.
Mówi się trudno. Szkoda tylko, że wyrwali go z łóżka w środku nocy. Swoją drogą, to
ciekawe...
– Pani doktor? Nie przypominam sobie, żeby w naszym zespole była jakaś kobieta –
zdziwił się Blair.
Sierżant zajrzał w papiery.
– Nazywa się Rossiter. Doktor Imogen Rossiter. Blair uniósł brwi.
– Ach, tak... Czyli że mamy nowego lekarza, i do tego kobietę.
W tej samej chwili usłyszał kroki. Lekkie taneczne kroki i melodyjny kobiecy głos.
– Jak widzę, jest pan zdziwiony, że mnie pan tutaj zastał. Z kim mam przyjemność, jeśli
wolno wiedzieć?
Była drobna, zgrabna i miała piękne ciemne oczy. Była tak śliczna, że na chwilę
zaniemówił.
– Nazywam się Blair Nesbitt – powiedział opanowanym głosem. – Jestem lekarzem i od
czasu do czasu miewam tu dyżury.
~ A gdzie pan był, kiedy pana wzywano? – zapytała chłodno.
– Tam gdzie zwykle bywam w nocy. Spałem we własnym łóżku i natychmiast, jak się
tylko dowiedziałem, że jestem potrzebny, przyjechałem – odparł spokojnie. – Chyba jednak
212216141.002.png
dyżurny coś pomylił i wezwano również panią. Jak rozumiem, mieszka pani bliżej niż ja i
dlatego zjawiła się pani wcześniej.
Chwilę odczekał. Ta kobieta była niewiarygodnie piękna.
– Czy teraz mógłbym ja z kolei o coś zapytać? Skinęła głową.
– Jest pani może spokrewniona z Brianem Rossiterem, naszym komisarzem policji?
– To mój ojciec.
Przysłuchujący się rozmowie sierżant spojrzał na nią z szacunkiem.
– Coś takiego! Nic pani nie mówiła! Młoda kobieta lekko się zarumieniła.
– Nie było powodu. Zawodowo nie mamy ze sobą nic wspólnego.
Blair machnął ręką w stronę celi.
– Coś chyba jednak tak. Ojciec pracuje w policji, a pani udziela opieki medycznej
aresztantom.
Jej ciemne oczy spochmurniały.
– Mam dyplom, jestem lekarzem.
Coś ją jednak musiało zaniepokoić we wzroku rozmówcy, bo dorzuciła zaczepnym
tonem:
– Dziwi to pana?
– Nie, po prostu... Odgarnęła grzywkę z czoła.
– Nie wyglądam na prawdziwego doktora, prawda? Taka młoda i w ogóle.
O mało sienie roześmiał. Imogen rzeczywiście wyglądała bardzo młodo, ale przede
wszystkim ślicznie. Zwłaszcza kiedy tak go atakowała.
– Nie chodzi mi o pani wiek – zaczął, ale mu przerwała.
– Ojciec też zawsze mówi, że jestem na wszystko za młoda, a kto jak kto, ale on chyba
najlepiej wie, ile mam lat.
– Na wszystko? Na co na przykład?
– Na to, żeby oddzielnie mieszkać, żeby mieć własne życie, żeby... – wyrecytowała bez
tchu i zaraz się powstrzymała.
Zapadło niezręczne milczenie. Przerwał je Blair.
– Z naszej swobodnej rozmowy wnioskuję, że pacjentowi nic już nie grozi – powiedział
polubownie. – Nie byłoby dobrze, gdyby dostał ataku, podczas gdy tak sobie gawędzimy.
– Oczywiście, że nic mu nie grozi – przytaknęła Imogen. – W przeciwnym razie nie
zostawiłabym go. Atak minął, dostał środki uspokajające i zasnął. Wszystko wskazuje na to,
że cierpi na epilepsję i trzeba go będzie przewieźć do szpitala. Proszę wezwać karetkę.
Ostatnie słowa skierowała do sierżanta, a potem znowu zwróciła się do Blaira.
– Teraz się pożegnam. Gdyby pan słyszał o wolnym miejscu w jakimś szpitalu czy
przychodni, to byłabym wdzięczna za wiadomość – dodała. – Szukam stałej pracy.
Odwróciła się i sięgnęła po torebkę.
Blair też zamierza! odejść, ale właśnie zadzwonił telefon. Dyżurny podniósł słuchawkę i
ruchem dłoni zatrzymał lekarzy szykujących się do wyjścia.
– Na górze, w stołówce dla personelu, doszło do wypadku – poinformował. – Upadł
rondel z wrzącym tłuszczem i dwie osoby zostały poparzone. Ktoś powinien tam zajrzeć.
212216141.003.png
Wymienili spojrzenia i Blair oświadczył, że wszystkim się zajmie. Imogen postanowiła
mu towarzyszyć.
– Nie śpieszę się, pójdę z panem.
Kobieta, która niosła rondel, miała poparzone nogi, a jedna z kelnerek – ręce i
przedramiona. Wezwano już karetkę.
Imogen przyklękła obok zwijającej się z bólu kobiety i ujęła ją za nadgarstek. Blair wyjął
z apteczki opatrunek. Oparzenia wydawały się rozległe, kobieta była w szoku, puls miała
przyśpieszony i znacznie obniżone ciśnienie. Jej mniej ranna koleżanka siedziała pod ścianą,
blada jak papier.
Po chwili zjawili się pielęgniarze i ofiary wypadku przeniesiono do karetki.
– Uważaj, żebyś się nie pośliznął na rozlanym tłuszczu – powiedziała Imogen, w
całkowicie naturalny sposób przechodząc z Blairem na ty. – Bo trzeba będzie znowu wzywać
pogotowie.
W tej samej chwili to ona pośliznęła się i omal nie upadla. Blair chwycił ją za ramię i
mocno przytrzymał. Uniosła na niego piwne oczy.
– Chodźmy stąd – powiedział. – Dajmy im spokojnie posprzątać, a sami spróbujmy
odpocząć. O ósmej mam być w pracy, może się jeszcze zdrzemnę.
Imogen skinęła głową.
– Też mam się ochotę położyć, ale najpierw zajrzę jeszcze do tego faceta z epilepsją. Do
widzenia, na razie.
Podała mu drobną dłoń i Blair serdecznie ją uścisnął.
– Do zobaczenia, pani doktor – rzekł z uśmiechem.
Jechała w stronę domu, który był jej chlubą i dumą, i uśmiechała się do siebie. Co za
przypadek... Nigdy by nie przypuszczała, że w komisariacie spotka jakiegoś lekarza, do tego
tak niesamowicie przystojnego. Niepotrzebnie na początku tak na niego napadła. I
niepotrzebnie tak od razu mu wyznała, czyją jest córką.
Swoją drogą nie ma się czego wstydzić. Zresztą ojciec wcale jej nie zaprotegował do
pracy w komisariacie. Sama się zgłosiła. Zbyt sobie ceniła wolność i niezależność, żeby go
prosić o pomoc.
Matkę straciła dość dawno, a ojciec właśnie powtórnie się ożenił. Bardzo ją to ucieszyło:
miał teraz mniej czasu, żeby się wtrącać w jej sprawy, a do tego Celia, jej macocha, okazała
się wspaniałą osobą.
Ukończywszy studia, Imogen opuściła rezydencję ojca i wyjechała na praktykę, a po
powrocie wynajęła sobie mieszkanie w centrum miasta. Umeblowała je starymi meblami z
dzieciństwa i czuła się w nim świetnie.
Ciekawe, gdzie mieszka Blair? Ciekawe, czy kiedyś znowu się spotkają? To właściwie
bez znaczenia. Nie interesują ją nowe znajomości i niepotrzebny jej żaden mężczyzna. Chyba
kochała Seana Derwenta... Tak go prosiła, by nie szedł w te góry. Jeszcze teraz słyszała
śmiech, jakim skwitował jej prośby i przestrogi. A potem usłyszała, że dwóch młodych
geologów zginęło w czasie wspinaczki na Mount Everest.
Ledwo przestała go opłakiwać, musiała stawić czoło nowej życiowej sytuacji.
212216141.004.png
Zorientowała się, że jest w ciąży.
Kochali się tylko raz i byli zabezpieczeni, ale najwyraźniej niedostatecznie, bo teraz
spodziewała się dziecka. Nawet gdyby Sean żył, pewnie nie wyszłaby za niego. Był
przystojny i wesoły, ale trochę zanadto zapatrzony w siebie. Taki ktoś nie bardzo nadaje się
na ojca.
Kiedy minął pierwszy szok i przerażenie, postanowiła, że zrobi wszystko, aby urodzić i
wychować dziecko. Teraz była w drugim miesiącu ciąży i wkrótce wszyscy mieli się
dowiedzieć, że córka komisarza policji spodziewa się nieślubnego dziecka.
Wolała zejść ojcu z oczu, znaleźć jakieś lokum i pracę i zapewnić sobie niezależność.
Wolała nie wyobrażać sobie, jak Brian Rossiter zareaguje na podobną „niespodziankę”.
Zawsze tak bardzo dbał o opinię i o to, „co ludzie powiedzą”. Przecież człowiekowi na
jego stanowisku taka historia, jak wnuk z nieprawego łoża, nie powinna się przydarzyć...
Myślami wróciła do niedawnego spotkania. Bardzo przystojny ten doktor Nesbitt.
Wysoki brunet o mądrym, spokojnym spojrzeniu. Widać, że panuje nad sobą i swoim życiem.
Musi mieszkać gdzieś niedaleko, skoro tak go wzywają po nocy. Ciekawe, kto czeka na niego
w domu? Żona? Dzieci? A co ją to obchodzi! Ona ma własne życie i własne problemy,
zwłaszcza jeden, ale za to wielki.
Cała jej niedawna energia gdzieś się ulotniła. Imogen podjechała pod dom i wysiadła z
samochodu; czuła się znużona i samotna.
Blair wszedł na górę i spojrzał w stronę pokoju brata. Drzwi były zamknięte; Simon
pewnie właśnie się położył.
Pracował w nocnym lokalu i rzadko wracał do domu przed czwartą rano. Spał potem do
południa, a Blair marzył, żeby jego dwudziestodwuletni brat znalazł sobie jakąś inną bardziej
bezpieczną pracę.
Najstarszy z nich, Barney, mieszkał z rodziną w Herefordshire. Po śmierci rodziców Blair
zaopiekował się znacznie od siebie młodszym Simonem, i tak już zostało.
Simon był nieporządny i roztrzepany, a na serio traktował tylko swoją robotę. Uwielbiał
ją i dlatego Blair wszystko mu wybaczał. Sam był zatwardziałym kawalerem i nic nie robił,
żeby ten stan rzeczy zmienić.
Wmawiał sobie, że zawód lekarza wypełnia mu czas, ale nieraz dopuszczał do siebie
myśl, że gdyby trafił na właściwą kobietę, może i zmieniłby styl życia.
Andrea i wszystko, co się z nią wiązało, bezpowrotnie należy do przeszłości. Najbliższa
przyszłość niosła ze sobą jedynie zmiany w pracy. Bill Robertson przeprowadzał się na
południe i za dwa tygodnie jego etat miał się zwolnić. W podobnej sytuacji myśl o Imogen
narzucała się sama.
Powinien ją zawiadomić o wakacie, ale perspektywa przebywania na co dzień z córką
komisarza policji wydawała mu się niezbyt zachęcająca.
Swoją drogą jak to możliwe, żeby taka śliczna, bezpośrednia dziewczyna była córką tego
starego tyrana! Brian Rossiter należał do jego pacjentów i Blair dobrze go znał. Komisarz był
nudnym, starym pedantem, bezwzględnym i egoistycznym. Córka musi mieć z nim ciężkie
212216141.001.png
Zgłoś jeśli naruszono regulamin