opis.doc

(7 KB) Pobierz

arosław Nysztor mieszka w miejscowości Kostry Noski koło Szepietowa w woj. podlaskim. Jest mechanikiem. Kiedyś pracował w zakładach Ursusa w Warszawie i stąd być może pasja, z którą wiąże się kilka ciekawych modyfikacji małego Ursusa C-330.

 

 

 

 

Podnosi 2 tony

 

 

Jarosław Nysztor poszukiwał wydajniejszej pompy hydraulicznej, która mogłaby zastąpić oryginalną   i jednocześnie zmieściłaby się pod pokrywą skrzyni biegów Ursusa C-330. Wybór padł na pompę hydrauliczną PZ 2-K-10 od polskiej produkcji wózka widłowego. Ma ona wydajność 22 l/min, przy ciśnieniu 200 barów.

 

Najmniejszy dostępny do ‘trzydziestki’ ładowacz może podnieść 400 kg, a dokładając jeszcze wagę samego ładowacza (ok. 300 kg), robi się już z tego poważne obciążenie dla małych kół ciągnika. Dlatego Jarosław Nysztor przewidując ciężkie warunki pracy maszyny i problemy z kręceniem kołem kierownicy ciągnika, zabrał się ostro do pracy i zainstalował wspomaganie kierownicy w ciągniku Ursus C-330.

Jarosław Nysztor potrzebował ciągnika z ładowaczem, który mimo dużego obciążenia przedniej belki, będzie skręcał lekko, nie wymagając od operatora dużego wysiłku. Ponadto chodziło o osiągnięcie maksymalnego możliwego skrętu kół ciągnika, aby był bardzo zwrotny. Ciągnik z ładowaczem potrzebny był mechanikowi m.in. do prac w warsztacie, gdzie nie zawsze można było podnosić części i elementy naprawianych maszyn za pomocą wielokrążka. Ponadto ładowacz miał podnosić ładunki bliskie 2000 kg. Zważywszy na to, że wydajność pompy wynosi 18 l/min., a podawane przez nią ciśnienie maksymalne to 180 bar, można mieć obawy, że podnoszenie choćby 1 tony przez trzydziestkę może być niemożliwe. Świadomy tego mechanik musiał znaleźć rozwiązanie, które umożliwiłoby lepsze osiągi układu hydraulicznego Ursusa C-330.

 

Właściciel małego warsztatu zaczął szukać wydajniejszej pompy hydraulicznej, która pozwoli na tak duży udźwig, a ponadto zmieści się pod pokrywą skrzyni biegów małego Ursusa. To były najistotniejsze warunki stawiane nowej pompie zasilającej układ hydrauliczny ciągnika. Większy udźwig i ciśnienie uzyskano dzięki pompie o większej wydajności. Zamontowana wydajniejsza pompa to element napędowy od polskiej produkcji wózka widłowego WGT. Jej wydatek wynosi 22 l/min. Ponadto podaje ona olej pod ciśnieniem ponad 200 bar, co pozwala na znaczne zwiększenie możliwości ładowacza, pod warunkiem wytrzymałości jego ramion.

 

Nieoryginalna pompa nie pasuje jednak do pokrywy skrzyni biegów, tam gdzie jest montowana pompa trzydziestki. Nie obeszło się zatem bez przeróbek. Należało wykonać nowe, osobne mocowanie. Przeróbka wiązała się także z obcięciem części kołnierza i dopasowania jego kształtu do mocowania pompy w obudowie pokrywy skrzyni biegów. Przerobić należało również rurę ssącą, (króciec ssący) pompy. Musi on pasować do rurki zasilającej pompę w olej – wystającej ze skrzyni biegów, w miejscu ‘starej’ pompy. Zazwyczaj najlepszym rozwiązaniem jest podłączenie odkręcanego, giętkiego przewodu do króćca montowanej ‘nowej’ pompy. Po założeniu pokrywy skrzyni biegów, należy podłączyć wylot z pompy z przewodem zasilającym rozdzielacz hydrauliczny ciągnika. Ale nie koniecznie.

 

Racjonalizator małego Ursusa wyposażył ciągnik także w parę złączy hydraulicznych, które są  wyprowadzone na błotnikach. Ciśnienie oleju podawanego na złącze wynosi ponad 200 barów i to przy wolnych (ok. 800) obrotach silnika.

 

W tym miejscu trzeba zwrócić uwagę na to, że sposób połączenia pompy z instalacją hydrauliczną ciągnika nie będzie standardowy. Okazuje się, że można wykonać podłączenie w taki sposób, aby główne ciśnienie oleju kierowane było tam, gdzie jest najbardziej potrzebne, czyli na ładowacz.

Jarosław Nysztor wpadł na pomysł, umożliwiający pracę ładowacza pod dużym obciążeniem, ale bez dużego obciążania silnika oraz pompy hydraulicznej. Warunkiem takiego stanu było poprowadzenie oleju pod ciśnieniem w taki sposób, aby miał jak najmniejsze opory. Dlatego mimo prostej konstrukcji ładowacza, który mógłby być sterowany rozdzielaczem hydrauliki ciągnika, zainstalowany jest dwusekcyjny rozdzielacz zewnętrzny, którego jedna sekcja odpowiada za ruch ramion ładowacza w górę i w dół, duga natomiast przygotowana jest do zamontowania dodatkowego siłownika, który będzie realizował wychylanie szufli lub wideł. Te elementy osprzętu ładowacza zainstalowane będą w niedalekiej przyszłości. Póki co, ładowacz ma stare rozwiązanie, polegające na sprężynowo - zapadkowym układzie wyładunku. Mimo, że ładowacz mógłby w obecnej postaci być sterowany rozdzielaczem hydrauliki zewnętrznej ciągnika, zastosowany dwusekcyjny rozdzielacz zewnętrzny powoduje, że ze względu na priorytet ciśnienia potrzebnego głównie do pracy ładowacza, można podłączyć go od razu z pompą, bez konieczności prowadzenia oleju najpierw przez rozdzielacz ciągnika. Daje to możliwość pełniejszego wykorzystania możliwości pompy hydraulicznej i ładowacza, poprzez bezpośrednio podłączony z nią rozdzielacz.

 

 

 

Nysztor pomyślał także o tylnym podnośniku. Zasilanie olejem tego układu zachodzi poprzez zawór przelewowy zamontowany na rozdzielaczu ładowacza. Stąd przewód prowadzi olej z rozdzielacza sterującego ładowaczem do rozdzielacza tylnego podnośnika ciągnika. Dzięki temu możemy pracować zarówno ładowaczem jak i narzędziem zawieszonym na TUZ-ie, ale wiadomo, że ciągnik raczej nie będzie pracował jednocześnie ładowaczem i podnośnikiem. Mechanik z Podlasia wyposażył ciągnik także w parę złączy hydraulicznych, do napędu maszyn wyposażonych np. w silniki hydrauliczne (np. owijarka do bel, wóz paszowy itp.). Złącza są wyprowadzone na błotnikach, jest do nich łatwy dostęp. Co ciekawe ciśnienie oleju podawanego na złącze wynosi ponad 200 bar i to przy wolnych (ok. 800) obrotach silnika. Koszt ulepszenia instalacji hydraulicznej ładowacza wraz z częściami - jak podaje Jarosław Nysztor - wynosi około 1000 – 1400 zł brutto.

 

 

 

 

 

 

Ramiona podnośnika są wyposażone w sprężynowe odciągi. Nie trzeba koniecznie zakładać na nie belki, aby nie obijały się podczas jazdy o koła.

Zgłoś jeśli naruszono regulamin