Pierwsza przechadzka Będziemy znowu mieszkać w swoim domu, Będziemy stąpać po swych własnych schodach. Nikt jeszcze o tym nie mówił nikomu, Lecz wiatr już o tym szepce po ogrodach. Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska. Nie płacz. Co prawda łzy to rzecz niewieścia. Widzisz, żyjemy, choć śmierć była bliska. Wyjdźmy z tych pustych ruin na przedmieścia. Mińmy bezludne tramwajów przystanki… Nędzna kobieta u bramy wyłomu Sprzedaje chude blade obwarzanki… Będziemy znowu mieszkać w swoim domu. Wystawy puste i zamknięte sklepy. Życie się skryło chyba w antypodach Z pudłem grzebyków stoi biedak ślepy… Będziemy stąpać po swych własnych schodach. Ty drżysz od chłodu. Więc otul się szalem. Bez nóg bez ramion, w brunatnej opończy, Młodzi kalecy siedzą przed szpitalem. Widzisz: już pole. Tu miasto się kończy. Zwalone leżą dookoła parkany, Dziecko się bawi gruzem na chodniku. Kobieta pierze w podwórku łachmany I kogut zapiał krzykliwie w kurniku. Kot się pod murem przeciąga leniwo, Na rogu człowiek rozmawia z człowiekiem… Znowu w sklepiku zjawi się pieczywo I znów zabrzęczą rano bańki z mlekiem. Przejdą dni ciężkie klęski i rozgromu I zapomnimy o ranach i szkodach… Będziemy znowu mieszkać w swoim domu, Będziemy stąpać po swych własnych schodach. ...
Faficzek-10